Salonik u Jacka, Odcinek nr 10: Polin, czyli muzeum z rozmachem (wersja tekstowa)
Pobierz napisy w formacie SRT
Pobierz napisy w formacie VTT
Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego prezentuje Tyflo podcast.
Dzień dobry wszystkim, mam tutaj panią z Muzeum POLIN, Violetta Jóźwiak, która jest koordynatorką dostępności w tym muzeum.
Dzień dobry Violetto.
Dzień dobry Jacku.
Po pierwsze to ja bym chciał, żebyś powiedziała nam czym jest w ogóle Muzeum POLIN, bo nie każdy musi to wiedzieć.
Muzeum POLIN jako pełną nazwę ma Muzeum Historii Żydów Polskich i zajmuje się przede wszystkim promocją i edukacją w związku z kulturą, historią, dziedzictwem Żydów Polskich.
A co to w praktyce oznacza? Co tam w tym muzeum można znaleźć?
Przede wszystkim mamy wystawę stałą, która ma ponad 2,5 tysiąca metrów kwadratowych i można na niej dowiedzieć się wszystkiego odnośnie tysiącletniej historii Żydów na terenach Polski.
Mamy też wystawy czasowe, które średnio zmieniają się raz lub dwa razy do roku i też dotyczą różnych aspektów dziedzictwa i kultury Żydów.
W tej chwili na przykład mamy wystawę dotyczącą kuchni żydowskiej.
Mamy też wiele wydarzeń edukacyjnych związanych z tą tematyką, jak na przykład konferencje naukowe, warsztaty edukacyjne dla dzieci, młodzieży, dla dorosłych, dla różnych grup odbiorców.
Mamy też takie wydarzenia typu szkolenia antydyskryminacyjne dla różnych grup.
Także jest tych działań bardzo wiele. Wszystkie dotyczą misji i wizji muzeum i koncentrują się właśnie wokół dziedzictwa Żydów polskich, ale jest ich bardzo, bardzo dużo.
Czyli rozumiem, że to jest rzeczywiście takie muzeum historyczne, ale z takimi wątkami też jakimiś współczesnymi.
Natomiast tak do końca, nie wiem, trudno mi sobie wyobrazić, jakie eksponaty tam mogą być.
Można zobaczyć macebę albo hałat albo, nie wiem, co tam jeszcze można zobaczyć, torę.
Tory pewnie nie, bo to chyba religia nie pozwala, żeby takie rzeczy robić.
Muzeum ma generalnie taki charakter narracyjny. Rzeczywiście eksponatów jest niewiele. Więcej jest informacji czy na przykład ekranów dotykowych, z których możemy odczytać różne informacje.
Ale są eksponaty właśnie związane z świętami żydowskimi. Na przykład mamy koronę na torze.
Mamy jakieś elementy też rekonstrukcyjne. Takim najsłynniejszym elementem naszej wystawy stałej jest replika synagogi w Gwoźdzu.
Także też możemy ją zobaczyć. Ona w tej chwili nie istnieje fizycznie.
Ale to cała jest, czy tylko jest…
Wnętrze i mamy dach synagogi, który wychodzi na poziom zero, ponieważ cała wystawa jest na poziomie, w podziemiach się mieści.
Natomiast tak, spora część jest zrekonstruowana w sensie takiego sklepienia dachu, bo synagogi żydowskie są bardzo bogato zdobione, plus miejsce do modlitwy.
Także to jest takim punktem zawsze, który jest najchętniej odwiedzany przez turystów.
To ja ci powiem o moich doświadczeniach takich żydowskich. Jedno to jest z Krakowa, gdzie byłem na cmentarzu żydowskim.
Ja nie umiem odróżnić synagoga i burznica, czy to jest to samo, ale w każdym razie w takim miejscu przeznaczonym na modlitwy musiałem założyć jarmułkę.
Wtedy się dowiedziałem m.in. tego, że Żydzi na groby nie kładą kwiatów, kładą kamienie. To jest jedno takie moje, a drugie jest z Łodzi, gdzie tych Żydów było rzeczywiście bardzo dużo.
I Piotrek Kowalski pokazywał nam różne takie rzeczy, np. takie namioty na święto, chyba Susukot, zdaje się to się święto nazywa, o ile pamiętam. I takie rzeczy też można u was zobaczyć?
Tak, tak, jak najbardziej. Wystawa dotyczy tak naprawdę wszystkich aspektów życia Żydów, więc jak najbardziej można te elementy zobaczyć, o nich poczytać, dowiedzieć się, czy zarezerwować wycieczkę z przewodnikiem i też o tym usłyszeć.
Mamy też spacery miejskie w ofercie, więc można też przejść po np. Muranowie z przewodnikiem i posłuchać opowieści o tym, jak dawniej te ulice wyglądały, jak tutaj żyli Żydzi, jak jeszcze np. w czasie wojny, czy np. śladami getta.
W zależności od wybranego tematu, także też takie elementy naszej oferty są.
Powiedz mi, skąd ty się w ogóle wzięłaś w ten POLIN? Nasze drogi się skrzyżowały w takim projekcie, gdzie monitorowaliśmy wdrażanie konwencji w instytucjach centralnych, a potem się odkryłem, że jesteś w POLIN. Skąd się tam w ogóle wzięłaś?
Muszę ci powiedzieć Jacku, że jest to pytanie, które najczęściej w ogóle słyszę, odkąd jestem w POLIN, ponieważ wielu ludziom wydaje się, że to był jakiś hud hunter, ktoś mnie wynalazł i tam zatrudnił, że to też praca w POLIN.
Takie jest wyobrażenie, że to naprawdę jest coś wybitnego i tylko wybitne osoby mogą być tam zatrudnione w jakiś magiczny sposób. Bardzo często takich komentarzy słyszę.
A ja zawsze mówię, że zupełnie z ulicy, z procesu rekrutacyjnego. Wyglądało to tak, że ja wcześniej pracowałam w fundacji Instytut Rozwoju Regionalnego i w fundacji skończyły się pieniądze w związku z realizacją różnych projektów, a nie udało się pozyskać nowych grantów.
I wiązało się z tym, że fundacja musiała zdecydować o zwolnieniu kilku osób i w tym stałam ja zwolniona. Wróciłam do domu po takiej decyzji i zastanawiałam się co dalej, gdzie teraz szukać pracy i wśród ogłoszeń od razu pojawiła mi się jeszcze z tego samego dnia oferta pracy do POLIN.
Złożyłam swoje aplikacje, przeszłam proces rekrutacyjny i tak zaczęłam tam pracę. Już będzie w tym roku czwarty rok jak pracuję w muzeum.
No proszę, czyli jednak można w ten sposób znaleźć sobie pracę. Rozumiem, że tutaj masz stabilność, nie to co w pozarządówce, że jeżeli coś bardzo nie narozrabiasz, to Cię nie wyrzucę.
Dokładnie tak. Jest zupełna stabilność, jest tu umowa o pracę na pełen etat o zakres obowiązków i to stanowisko pracy jak najbardziej jest potrzebne w muzeum, więc ono na pewno będzie utrzymane.
Nie trzeba się obawiać rzeczywiście o to, że jakiegoś grantu zabraknie, jakichś środków. Ponieważ ta instytucja jest pod względem, że też pozyskuje granty, to jest finansowana stabilnie z Ministerstwa Kultury czy z Urzędu Miasta Warszawy.
Także takie środki na zatrudnienie pracowników są jak najbardziej zabezpieczone.
Byłem kiedyś w POLIN, raz w ogóle tylko byłem w POLIN przyznaję się, ale nie byłem w muzeum, byłem na konferencji, która o ile pamięć mnie nie myli, też dotyczyła dostępności.
Swoją drogą to była bardzo udana konferencja i dobrze ją wspominam, ale zastanawiało mnie jak to jest, że w takim miejscu organizuje się konferencję o dostępności.
Jak ja tam przechodziłem i tam wszędzie był taki bruk, po którym osoby na wózku pewnie jakoś tam przejadą, ale to nie będzie jakieś przyjemne. Czy tak samo nawet wygląda POLIN?
Tak, wciąż jest ta kostka brukowa wokół muzeum, tak było założenie w projekcie.
W tej chwili dyrekcja ma dużo większą świadomość, chociażby ze względu na to, że zatrudnili mnie i widzą jak to jest trudno rzeczywiście poruszać się wózkiem po tym bruku,
ale też koszt wymiany tego bruku na inną nawierzchnię jest bardzo wysoki i od kilku lat już szukamy środków na to, żeby móc to zmienić, natomiast nie jest to łatwe.
Z naszej strony jest zgoda na to, żeby taką zmianę tej kostki brukowej wykonać, natomiast rzeczywiście problem polega na tym, że to jest po prostu wielomilionowa inwestycja.
Ale też pokazuje, że rzeczywiście jak ważne jest to, żeby od początku dobrze projektować pewne budynki, też otoczenie tych budynków, już na wkrótce się inwestowania i projektu, a nie później zostawić ludzi z taką koniecznością poprawiania pewnych rzeczy, bo pewne rzeczy się nie sprawdzają.
Kiedy powstało muzeum POLIN?
Osiem lat temu ostatecznie zostało wybudowane, ale projekt powstawał jeszcze dużo wcześniej, więc też nie było takich standardów dostępności, które by narzucały, że muszą być jakieś wymagania spełnione.
No nie, nie żartuj sobie. Prawo budowlane jest od 1994 roku, więc takie wymagania były.
Natomiast nie ma tam informacji odnośnie kostki, jestem przekonana, że tam…
Nie ma, natomiast jest, że ma być dostępne w szczególności dla osób na wózkach.
Ale to widocznie jak to zwykle u nas ktoś zapomniał.
Ok, konferencje. Mówiłaś już, że są tam jakieś warsztaty, są takie czasowe wystawy.
Coś jeszcze się tam u was dzieje w POLIN?
Są też koncerty muzyki żydowskiej lub wykonawców żydowskich.
Są też koncerty, tutaj w ofercie mamy dla dzieci z autyzmem, koncerty przyjazne sensorycznie, od niedawna też organizujemy.
Ponieważ mamy audytorium i w tej przestrzeni audytoryjnej właśnie mamy takie większe wydarzenie.
Czasami spektakle teatralne, czy właśnie konferencje.
Co znaczy, że są koncerty przyjazne sensorycznie? To znaczy, że nic nie słychać?
To znaczy, że przede wszystkim uczestnikami tego wydarzenia są wyłącznie rodziny z dziećmi z autyzmem i ich rodzeństwo.
I te koncerty mają mniej uczestników, około 40-50 osób uczestniczy w takim koncercie.
To jest bardzo ważne, ponieważ dzieci ze spektrum ze względu na wrażliwości różne nie lubią tłoku tłumów, przeciskania się w tym tłumie.
Więc ten koncert jest przygotowany w ten sposób, żeby ta publiczność była zdecydowanie mniejsza.
W trakcie samego koncertu dzieci mogą skorzystać ze słuchawek wyciszających, jeżeli uznają, że ta muzyka już jest dla nich za długo słuchanie.
Mogą też w każdej chwili przejść do pokoju wyciszenia, a pokojem wyciszenia zawsze jest garderoba zaadaptowana na ten cel.
I to też się bardzo dobrze sprawdza, ponieważ w każdej chwili mogą wyjść, na chwilę odpocząć i wrócić na koncert.
Jeśli chodzi o sam koncert, to oczywiście słychać muzyka.
Jest to muzyka, na przykład jak mieliśmy teraz koncert ku upamiętnieniu Josimy Feldschuh. To była taka dziewczynka, która zmarła w żydowskim getcie i komponowała żyjąc tam.
Pozostawiła po sobie te utwory i myśmy na podstawie tego przygotowali koncert dla dzieci.
To był koncert na fortepianie, więc można było usłyszeć muzykę na żywo.
Natomiast pomiędzy tymi utworami, sam koncert miał też taką formułę opowieści o niej.
Natomiast właśnie pomiędzy samymi utworami wymyśliliśmy, że chcemy, aby dzieci wykonywały jakieś zadania, ćwiczenia, które ćwiczą przetwarzanie słuchowe.
Ponieważ dzieci ze spectrum bardzo często mają trudności z przetwarzaniem słuchowym, czyli z odróżnianiem dźwięków z otoczenia, z koncentrowaniem się na tych dźwiękach, z wyłanianiem tych dźwięków.
I takie ćwiczenia wykonują zazwyczaj na terapiach logopedycznych, na terapiach innych w swoich szkołach.
Natomiast my te podobne ćwiczenia z wykorzystaniem fortepianu, z wykorzystaniem innych instrumentów wykorzystujemy też właśnie w trakcie naszych koncertów, przeplatamy te koncerty.
Chodzi też o to, żeby utrzymać uwagę tych dzieci, bo gdybyśmy przez prawie godzinę puszczali tylko muzykę, grali dla nich tylko muzykę,
mogłoby się związać to z tym, że straciłyby zainteresowanie i ich uwaga mogłaby mocno stracić na tym.
Także zdecydowanie zależy nam na tym, żeby dzieci były skupione i były cały czas z nami w trakcie koncertów,
więc mamy utwór muzyczny, jakąś opowieść, jakieś ćwiczenie i znów utwór muzyczny i w ten sposób z nimi pracujemy.
No brzmi to bardzo tak profesjonalnie, a dla osób dorosłych bez spektrum też są koncerty?
Tak, to są koncerty już muzyki żydowskiej czy właśnie z muzykami żydowskiego pochodzenia
i jak najbardziej informacja o tym jest na stronie internetowej, można zakupić bilety i wziąć udział w takim koncercie.
Każdy może wziąć udział wtedy w takim koncercie.
To wróćmy na chwilę jeszcze do tej dostępności architektonicznej.
Ja z tego wypadu do POLIN pamiętam też takie emocje albo czucie jak wszedłem,
że wchodzę do jakiegoś gigantycznego pomieszczenia, to tamten taki hall czy lobby, nie wiem jak to nazwać
i że ja sobie po prostu w tym miejscu nie poradzę, no bo tak naprawdę tam była po prostu jedna wielka przestrzeń.
Czy myśleliście coś jak sobie z takimi rzeczami poradzić?
Tak, tutaj rzeczywiście ta przestrzeń jest bardzo trudna, ona jest ogromna i też jest bardzo zawiła,
jest zaprojektowana w taki bardzo estetyczny, innowatorski sposób,
ale też to powoduje, że utrudnia myślę właśnie, zwłaszcza osobom niewidomym,
poruszanie się w tej przestrzeni, ponieważ nie jest prosta, nie jest oczywista i jest bardzo duża,
a jeszcze jeżeli mamy sytuację, kiedy mamy bardzo dużo odwiedzających, to też jest tam duży tłum.
Myśleliśmy o tym, żeby zainstalować tam taką aplikację, która pomagałaby na zasadzie bikonów
i łączenia się z telefonem, przemieszczać osobom niewidomym po tym budynku, po tych przestrzeniach
i jesteśmy w fazie w tej chwili testowania takiej aplikacji.
Mamy już te bikony zainstalowane u nas, aplikacja nazywa się The Compass
i w tej chwili testujemy ją razem z firmą, ponieważ oni dopiero jako taki startup weszli na rynek
i współpracujemy na zasadzie takiej, aby przetestować to rozwiązanie
i zobaczyć jak ono w tej chwili by się sprawdzało w naszej przestrzeni.
Jeszcze nie jest w tej chwili oddana do użytku naszych gości, ponieważ tak jak mówię jest na etapie testowania.
Ale to znaczy, że będą jakieś testy też z osobami niewidomymi jak rozumiem, tak?
Tak i są cały czas. Wiem, że ta firma, która wymyśliła sobie to rozwiązanie
też współpracuje ze Stowarzyszeniem Integracja.
Wiem, że już były osoby niewidome zapraszane do testowania tej aplikacji na terenie muzeum.
Czekamy na jakiś feedback, który te osoby nam przekażą.
No tutaj też jest ten moment wakacyjny bardzo trudny, ponieważ wszyscy są na urlopach.
Wiem, że takie próby były przed wakacjami podejmowane i myślę, że wrócimy do rozmów i dalszych prac właśnie już po wakacje.
To ciekawe, bo te rozwiązania technologiczne, takie nawigujące za pomocą wikonów, one się raczej nie sprawdzają.
Wiesz, ja już oglądałem kilka takich systemów.
Jedyny, który działa skutecznie, ale nie wiem czy się nadaje do muzeum, to jest moim zdaniem Toto Point,
ponieważ tak naprawdę on nie nawiguje, tylko wydaje dźwięki, na które może się kierować osoba niewidoma.
A nawigacja jako taka, czyli takie komunikaty, przejdź do przodu, skręć w lewo i tak dalej, to nigdzie nie chciałoby działać.
Także jestem ciekaw, co to będzie u was, bo jak to kiedyś Sławek Strugarek mi powiedział,
że lepiej kupić flaszkę niż wikona.
O, to znaczy ja też mam takie głosy, wiesz, że te rozwiązania się nie sprawdzają zupełnie,
więc nie wiem, trudno jest mi odpowiedzieć, zobaczymy jak to będzie u nas działało.
Zdecydowaliśmy się na takie rozwiązanie, ponieważ nie przychodzi mi żadne inne lepsze do głowy.
Wiem, że można zainstalować takie mapy dotykowe, ale to jak ja, jako osoba widząca,
widzę ogrom tej przestrzeni i poziom jej skomplikowania, tu zakręt, tam przejście, tutaj słupek,
tutaj kawałek dachu synagogi, zanim przejście do restauracji.
Nie wyobrażam sobie, jak miałabym to wszystko oznaczyć na mapie i oczekiwać, że osoba nauczy się tego na pamięć.
Myślę, że dużo prostszym rozwiązaniem będzie, jeśli ktoś z naszych pracowników po prostu pomoże takiej osobie poruszać się po budynku.
Tak, zdecydowanie. My swego czasu odbyliśmy taką, jest taki podcast nawet na temat map i dostępnych interfejsów do nich,
a jeszcze rok temu był taki webinar. Ja mam wrażenie, że osoby niewidome z tych planów dotykowych nie korzystają.
Owszem, sobie obejrzą, ale potem nie korzystają i ja to doskonale rozumiem, bo są tam trzy problemy, które są tylko po części usuwalne.
Pierwszy to odnalezienie w ogóle tego planu. Osoba niewidoma albo musi być doprowadzona do tego planu.
Różnie to rozwiązują, czasem dźwiękiem, czasem linią odprowadzającą, czasem jeszcze jakoś inaczej, ale musi jakoś znaleźć.
Poszukiwanie tego planu może być dużo dłuższe niż poszukiwanie człowieka.
Drugie to to, że większość osób, które nie widzą, nie potrafią czytać tych planów.
Dla nich to jest tylko zestaw kresek i ja taką osobą na przykład też jestem. A trzecie to już jest problem nieusuwalny w tej technologii,
że ludzie nie chcą dotykać tych tyfloplanów, bo są trudne.
U nas zespół jest tak przeszkolony z obsługi osób z niepełnosprawnościami i to ze wszelkimi niepełnosprawnościami,
więc też jest uwrażliwiany na to, że jeżeli do kasy czy w holu pojawiałaby się osoba, która potrzebuje pomocy w przeprowadzeniu do konkretnego punktu,
to na pewno otrzymałaby taką pomoc od naszego pracownika.
Wydaje nam się to najlepsze i najprostsze rozwiązanie, które na pewno też zabezpieczy tę osobę, żeby trafiła tam gdzie chce,
nie zgubiła się i też czuła się bezpiecznie w tej takiej właśnie dużej i swebiłej przestrzeni.
Tak, tak nam też wychodziło, chociaż też zwrócę twoją uwagę na taką technologię,
chyba że już ją sprawdzaliście i wam nie wyszło.
To jest takie hiszpańskie rozwiązanie i nazywa się to NaviLens.
Pierwszy podcast w ogóle poświęciliśmy, w czterech rozmawialiśmy sobie o tym systemie, bo on był testowany w Warszawie,
a tam w Hiszpanii jest muzeum, chyba w Barcelonie wykorzystywane.
Ja nie widziałem jak to działa w muzeum, ale na testach sprawdziliśmy jak to działa w metrze i powiem ci, że to naprawdę wyglądało bardzo interesująco.
Inna sprawa, że osoby niewidome pewnie nie jest zbyt często same chodzą do muzeów, mam wrażenie, że raczej zawsze z tymi przyjdą.
Znaczy nam się nigdy jeszcze nie przytrafiło.
Rzeczywiście obsługujemy w skali roku bardzo dużo osób z niepełnosprawnościami, w tym bardzo duże grupy osób niewidomych, ale właśnie zawsze są to grupy.
Nawet mogę ci powiedzieć, że jeżeli my próbujemy zorganizować takie oprowadzanie dla osób niewidomych z cyflografikami, z audiodeskrypcją na żywo,
to mamy bardzo mało zgłoszeń.
Dużo lepiej wychodzi sytuacja, kiedy na przykład osoby z jakiejś fundacji czy po prostu znające się razem dzwonią do nas i proszą o rezerwację terminu wycieczki z przewodnikiem
i wtedy to się udaje i te grupy są bardzo liczne, niż odwrotna sytuacja, kiedy ja zapraszam osoby indywidualne, które nie znają się nawzajem,
które potrzebują może i wsparcia w dotarciu do samego muzeum, bo podczas takiej wycieczki mają wszystko zorganizowane i zabezpieczone.
I też znają się właśnie nawzajem, więc myślę, że to jest taki czynnik decydujący, dlaczego tak się dzieje.
Do tej pory rzeczywiście nie zdarzyło mi się na przestrzeni tych czterech lat pracy w muzeum, aby osoba niewidoma przyszła indywidualnie zwiedzać muzeum.
Tak się domyślam, że tak mniej więcej musi wyglądać.
Co jednak mnie nie zwalnia od tego, żeby nie kombinować jednak w tym kierunku, no bo jednak może kiedyś chcieć przyjść.
Oczywiście, że tak.
Okej, a jak już zorganizujesz takie oprowadzanie dla osób niewidomych, to co tam jest w środku w tym oprowadzaniu?
Przede wszystkim są tyflografiki lub materiały dotykowe 3D z wybranych eksponatów z takiej wystawy.
Zawsze przed wybraniem takich tyflografik rozmawiamy z samymi kuratorami, aby poprosić ich o to,
aby samodzielnie wskazali najważniejsze ich danie obiekty, bo czasami tych obiektów jest kilkadziesiąt.
Więc wiemy, że dla osób niewidomych trudno jest udostępnić aż taką ilość.
Wybieramy maksymalnie 10 obiektów, które właśnie adaptujemy do tyflografik.
Zapraszamy wtedy też odpowiednie firmy czy fundacje, które zajmują się udostępnianiem sztuki, kultury dla osób niewidomych,
po to, aby pomogły nam w wykonaniu takich tyflografik.
Na przykład zlecamy im takie wykonanie i wiemy też, że muszą to w trakcie procesu tworzenia też skonsultować z osobami niewidomymi.
Poprosimy też o napisanie audiodeskrypcji do tych wybranych tyflografik i wszystkie te materiały przekazujemy przewodnikowi,
który później właśnie w trakcie oprowadzania korzysta z tego, opowiada o wybranych obiektach i pokazuje je osobom niewidomym,
ale też korzysta z tej audiodeskrypcji, ale już prowadzi ją też na żywo.
Mamy też przewodników, którzy są przeszkoleni z audiodeskrypcji na żywo, z audiodeskrypcji w ogóle,
także też umieją sami napisać audiodeskrypcję i w trakcie takiego oprowadzania,
to trwa półtorej godziny, wykorzystują te materiały.
To zapytam Cię, bo skoro powiedziałaś o tych tyflografikach,
jak rozmawiałem z panem Danielem Lachorem z miasteczka galicyjskiego,
to jest taki skansen na Podkarpaciu, nie na Podkarpaciu tylko w Nowym Sączu.
Co to jest Podkarpacie, to nie jest Podkarpacie.
W każdym razie on powiedział, że takie produkty dotyczące dostępności potwornie zdrożały w ciągu ostatnich kilku lat.
Czy też obserwujesz taki trend?
Tak, zdecydowanie tak, bardzo, bardzo zdrożały, ale myślę, że w ogóle wszelkie usługi związane z dostępnością bardzo zdrożały.
Jeżeli chodzi o zakup czy jakiegoś rozwiązania dostępnościowego,
ale też na przykład ceny szkoleń czy takich usług typu napisanie autodeskrypcji,
napisanie podręcznika w tekście łatwym, te wszystkie usługi związane z dostępnością bardzo, bardzo zdrożały.
Czyli potwierdzasz, to przykro mi się robi, bo to znaczy, że ktoś jednak,
a co, ta burza tego słowa żeruje na tym, tak?
Tak, nawet powiem ci, ostatnio mieliśmy taki telefon, ponieważ otrzymaliśmy grant z PFRON-u Kultura bez barier
na wdrożenie kolejnych rozwiązań dostępnościowych.
No i ta lista jest na stronie PFRON-u, można zajrzeć, kto dostał ten grant.
I odkąd jest to ogłoszenie wyników, to bez końca zgłaszają się do mnie różne firmy proponując różne usługi.
Firmy, które pierwszy raz słyszę, przypuszczam, że zostały utworzone specjalnie po to, żeby zarobić na tym grancie, tak?
Od, nie wiem, innych instytucji, które może mniej troszkę orientują się, a słyszą, że ktoś chce coś tam,
im proponuje, a mają to w grancie, no to zgodzą się na taką usługę.
Natomiast rzeczywiście dostaję mnóstwo różnych telefonów z pytaniami, co mam w grancie i co ta firma może mi zaproponować
i tak oferują tutaj taką usługę.
Ale taka, która mnie najbardziej chyba zaskoczyła, zadzwonił raz pan, który miał w ofercie tyflografiki multimedialne,
które jak dotykasz, po kolei też od razu czytają ci audiodeskrypcję.
I pytam, jaka cena jest jednej, a on mówi 15 tysięcy za sztukę.
Ja mówię, ale ja na przykład jednej potrzebuję 10 kopii, tak? Bo jak jest grupa, to ja nie mogę mieć jednej,
bo zanim pokażemy wszystkim tą jedną, to będzie bardzo długo trwała.
U nas to wygląda tak, że jest jedna w iluś kopiach i po prostu jest jednocześnie omawiana tym wszystkim osobom przez przewodnika.
No i teraz mówię nawet do tego pana, proszę sobie wyobrazić, że zamawiam jedną za 15 tysięcy w 10 kopii,
a ja potrzebuję do kilku obiektów i teraz to przemnożyć, a on, no tak, no tak.
Ale wydaje mi się, że to nie ma takiej wartości, bo to ma wielkość tableta, tak?
To jest, przypuszczam, rozwiązanie na poziomie coś w stylu tableta, takiego ekranu wypukłego, który dotykasz.
No ale jak to może być, tyflografika na tablecie?
Znaczy, ja mówię, ja tego fizycznie nie widziałam, nie umówiłam się statycznie z panem na spotkanie.
Widziałam tylko zdjęcie tego i to tak troszkę wyglądało, jak taki tablet, jak ekran tablet, tylko wypukły,
tak jak na przykład tam była Mona Lisa akurat, no to po prostu zarys tej Mona Lisy wypukły.
I że jak to palcem dotykasz, no to po kolei czytają ci się elementy z audiodeskrypcji tego, co właśnie dotykasz,
żeby mieć taką audiodeskrypcję w czasie rzeczywistym.
Masz jakieś dobre rady dla innych osób, które chciałyby dać dostępność? Jak odróżnić firmy uczciwe od takich naciągaczy
i produkty dobre od tych bezużytecznych?
To jest bardzo trudne pytanie. Myślę, że przede wszystkim ważne jest to, jak długo dana firma czy fundacja,
która zajmuje się dostępnością, utrzymuje się na rynku.
Myślę, że warto prześledzić też jej dokonania, z kim współpracowała do tej pory.
Czy jest rozpoznawalna? To ja na pewno zwracam na to uwagę.
Ale jeżeli wchodzą jakieś nowe rozwiązania, to zawsze konsultuję to z innymi osobami,
które sieciujemy się, jesteśmy ze sobą nawzajem w kontakcie z innymi koordynatorami czy fundacjami
i pytam, czy znają te rozwiązania, czy co o nich sądzą, czy uważają, że na przykład właśnie,
tak jak ta tiflografika za 15 tysięcy, jest warta tej ceny, czy to rzeczywiście jest tak innowacyjne rozwiązanie.
Także też myślę, że warto po prostu, zanim zdecydujemy się na zakup czegoś,
najpierw rozeznać się troszeczkę w rynku czy porozmawiać z innymi osobami,
a dopiero później podjąć taką decyzję o współpracy.
Ale jakbyś tak miała chociaż zaryzykować algorytm, to rozumiem, że na przykład obejrzeć sobie,
kiedy dany podmiot powstał, czy to jest zupełny świeżak, czy już jest na rynku.
Tak.
I rozumiem, że popytać na przykład organizacje pozarządowe, czy znają tą firmę,
albo odwrotnie, firmę, czy znają tą organizację pozarządową.
Też, a myślę też, że warto zwrócić uwagę na sam cennik, bo jeżeli wiemy,
że jakieś usługi zawsze były droższe, bo już wspominając fakt, że te usługi zdrożały na przestrzeni lat,
ale są pewne usługi, które zawsze były droższe.
Jeżeli dostajemy bardzo niską wycenę jakiejś usługi, to też powinniśmy mieć zapalone usługi.
Och, niech strzele. Audyt dostępności strony internetowej.
Czy audyt w ogóle. Audyt architektoniczny też jest drogi.
Więc tak, audyty są generalnie takimi droższymi usługami i zdarzają się wyceny bardzo niskich tych usług.
I zazwyczaj też te audyty, te wyceny są robione na podstawie czy wielkości budynku,
czy właśnie strony internetowej. Natomiast jeżeli przyjdzie do nas taka oferta,
która po prostu z palca jest napisana dla wszystkich taka sama,
to też myślę, że powinna nam się zapalić czerwona lampka.
Jak ten audyt będzie robiony, skoro raz, że ma dużą niszczą cenę,
a dwa, ktoś wycenę zrobił bez w ogóle znajomości budynku,
wielkości tego budynku, czy poziomu skomplikowania.
Dobra, wracajmy do samego muzeum w takim razie.
Już wiem, co macie dla osób niewidomych, rozumiem, że słabowidzących.
A co macie dla osób głuchych, które są z kultury rzeczywiście bardzo mocno wykluczone?
To tutaj mamy przede wszystkim dostęp do tłumacza języka migowego w formie zdalnej w tygodniu.
Przez cały czas pracy muzeum w kasie można zakupić bilet właśnie,
czy uzyskać jakiekolwiek informacje z zapośrednictwem i z wykorzystaniem tej technologii
właśnie zdalnego dostępu do tłumacza języka migowego.
Ta aplikacja jest zainstalowana na oddzielnym tablecie,
także też ten tablet służy wyłącznie do obsługi tego tłumacza języka migowego.
Myślę, że to jest szalenie ważne, że nie łączymy tego ze stanowiskiem kasowym
czy z jakimś innym, tylko po prostu, w sensie, że to jest oddzielne urządzenie
do obsługi tylko i wyłącznie tej usługi.
Dodatkowo na audioprzewodnikach mamy wgrane ścieżki po wystawie stałej
i właśnie tam też jest audiodeskrypcja do wystawy stałej wgrana,
ale też właśnie ścieżka w języku migowym o tej wystawie,
ale też mamy wydarzenia, podczas których zapraszamy tłumacza języka migowego na żywo,
aby tłumaczył osobom głuchym.
I to czy podczas oprowadzań, ale też np. podczas takich wydarzeń jak Dzień Dziecka
często przychodzą do nas rodziny z dziećmi właśnie głusi
i wtedy też jest zapewniona obsługa tłumacza języka migowego
czy podczas innych wydarzeń rodzinnych, bo rzeczywiście tutaj mamy sporo rodzin,
gdzie są albo rodzice głusi, albo dzieci są głuche
i wtedy potrzebny jest tłumacz języka migowego na żywo.
Takie uprowadzanie z tłumaczem języka migowego to jest na życzenie odwiedzających
czy raczej wy ogłaszacie, że będzie tego, a tego dnia takie zwiedzanie?
Obie możliwości są dopuszczalne.
Z jednej strony my organizujemy takie wydarzenia i wtedy zapewniamy tłumacza języka migowego,
ale też zgłaszają się do nas głusi, różne fundacje, organizacje osób głuchych,
które proszą o to, aby zapewnić tłumacza języka migowego podczas oprowadzania
czy podczas warsztatów edukacyjnych, na przykład z Instytutu Głuchych, tam jest szkoła,
to jeżeli przychodzi do nas młodzież stamtąd na warsztaty edukacyjne,
to też zapewniamy tłumacza języka migowego, a mogę powiedzieć więcej,
nawet niedawno mieliśmy pierwszy raz taką sytuację, gdzie korzystaliśmy
z międzynarodowego tłumacza języka migowego, ponieważ zgłosiła się do nas grupa
ze Szwecji osób głuchych i zapewniony był tłumacz języka migowego polskiego,
ale też i międzynarodowego, na dwa języki było tłumaczone.
A oni rozumieli ten ISL, ten międzynarodowy?
Tak, tak sobie zażyczyli, że chcą ISL.
Tak, to było wcześniej przed wizytą wszystko dokładnie ustalone
i uzgodnione z organizatorami i byli bardzo zadowoleni z tej obsługi,
zamierzają z kolejną grupą tak samo do nas wrócić w nowym semestrze,
także bardzo też się cieszymy z takiego doświadczenia i z tego,
że mogliśmy to zapewnić.
Pięknie, a powiedz mi, czy jeszcze jakieś ciekawe technologie
można by takie znaleźć u was, bo to mnie oczywiście najbardziej ciekawi.
Wiem, że te blikony to dopiero są w planach, jeżeli w ogóle,
a coś innego, nie wiem, jakieś, no generalnie, może coś ciekawego
macie takiego technologicznego z muzeum?
To, co u nas cieszy się największym powodzeniem, to są słuchawki wyciszające.
Nie wiem, czy możemy to zaliczyć do rozwiązania technologicznego.
W pewnym sensie tak, ale muszę ci powiedzieć, że przychodzi do nas
bardzo dużo rodziców z dziećmi z spektrum autyzmu czy z nadwrażliwością słuchawą,
które są dopiero co zdiagnozowane i ci rodzice dopiero uczą się
tej nowej rzeczywistości, dopiero uczą się funkcjonowania z tymi dziećmi
i bardzo często pierwszy raz od nas dowiadują się, że takie rozwiązanie
jak słuchawki wyciszające istnieje.
Te dzieci bardzo mocno reagują płaczem, krzykiem w sytuacji, kiedy boją się czegoś,
boją się nadmiernego hałasu, czy kiedy ten hałas jest bardzo długi.
Na przykład idziemy po ulicy, jadą samochody, trąbią, szczekają psy,
a my musimy z dzieckiem przejść jakiś spory kawałek, to może to się skończyć
różnymi trudnymi sytuacjami, płaczem, dużym stresem, a wystarczy założyć
takie słuchawki wyciszające i dziecko może spokojnie przejść ten kawałek.
U nas wykorzystujemy to podczas warsztatów, jeśli właśnie dzieci też czują się
już przystymulowane, czy na przykład schodzimy na wystawę z tałą,
gdzie jest dużo ekranów, dużo dźwięków, dzieci mogą w każdej chwili założyć
sobie te słuchawki, zdjąć je lub być w nich cały czas w zależności od ich potrzeb.
No ale właśnie bardzo często jest tak, że rodzice przychodzą
i pierwszy raz widzą u nas takie rozwiązanie.
Są takie słuchawki po prostu, które przylegają do uszy,
czy one mają jakieś aktywne elementy?
Przylegają, nie mają żadnych aktywnych, to są takie słuchawki,
jak się wykorzystuje na budowie, jak mamy młoty pneumatyczne na przykład,
tylko są dostosowane do rozmiaru dziecięcego.
Poleć mi jakieś takie słuchawki.
Peltor 3M, my mamy tą firmę zawsze i wszystkie dzieci z autyzmem,
które ja znam, to mają dokładnie Peltor 3M.
Bo nie tylko dzieci tak mają, ja też tak mam, ja stosuję taką metodę,
że korzystam z moich kanałowych słuchawek Jabra.
Jak wiem, że gdzieś będzie głośno, to ja sobie je po prostu zabieram
i wtykam do uszu. Dźwięku przechodzi tyle, że mogę korzystać,
a jednocześnie nie jestem tym zmęczony. Tak jest niestety w kinach.
Tam jest po prostu bardzo, bardzo głośno, mi to przeszkadza.
Więc jak się już tam wybieram, to właśnie zakładam takie słuchawki.
A mówiłaś też, że tam jest dużo multimediów różnych.
Są jakieś, rozumiem, ekrany multimedialne, które są teraz modne w muzeach.
I co z tymi? Macie tam napisy na przykład?
Różne technologie można używać, jestem ciekawy.
Tak, to prawda, ale tam nie ma żadnych dostępnościowych technologii zrobionych.
Ta wystawa powstała jeszcze zanim ja tam pracowałam
i ten projekt wystawy samej nie był konsultowany z osobami z niepełnosprawnościami.
Tej wystawy stałej mam na myśli.
I niestety tam wiele rzeczy jest takich niedostępnych dla osób,
czy na wózkach, bo jest na przykład ekran za wysoko zamontowany,
czy też właśnie nie do wszystkiego są napisy.
Czy sam ekran ma formę dotykową, jest dla osoby niewidomej,
jest to zupełnie taka duża bariera.
Natomiast jeżeli chodzi o wystawy czasowe, to rzeczywiście jeżeli mamy tam filmy,
to już w tej chwili są z napisami w wersji polskiej, w wersji angielskiej.
Mamy też takie ciekawe rozwiązanie, że jeżeli są napisy na ścianach
i jest ich dużo, to mamy też to samo w słuchawkach.
Czyli jeżeli osoba nie przeczyta, to odsłucha ze słuchawek te napisy.
Chociaż też nie wszystkie i nie na każdej wystawie jest to stosowane.
Na przykład poprzednio jak była wystawa dotycząca Gdyni Tel Awiw,
to były tam na przykład cytaty bardzo ważnych postaci, architektów,
to te cytaty na ścianach były też umieszczane w nagraniu lektorskim,
w takich słuchawkach.
Obok można było sobie nacisnąć guziczek, założyć słuchawki
i odsłuchać tego cytatu.
Czyli audiotekst, tak?
Natomiast z takich rozwiązań technologicznych,
to jeszcze mogę powiedzieć, że mamy pętlę indukcyjne u nas
i to takie w formie naszyjnej, czyli podłączamy je do audiogajda
i możemy z tą pętlą indukcyjną iść na wystawę.
Wtedy osoba z aparatami słuchowymi dużo lepiej słyszy przewodnika.
Mamy też pętlę indukcyjne stacjonarne, cztery u nas zamontowane
i jedną w szczególności w Kasach, bo tam jest rzeczywiście ten hol
bardzo duży i bardzo myślę o sobie z aparatami słuchowymi
trudno byłoby tam zakupić bilet bez pętli indukcyjnej.
Mamy w Centrum Informacji Historycznej kolejną pętlę
oraz jeszcze dwie kolejne w sali konferencyjnej,
gdzie gdybyśmy chcieli, żeby konferencja odbyła się właśnie
też z użyciem pętli, to jest to możliwe.
Oraz w jednej sali edukacyjnej, gdzie przychodzą dzieci.
A oznaczaliście to miejsce?
Tak, oczywiście, że tak.
Wszystko zgodnie ze standardami.
Super. A coś jeszcze?
Bo widzę, że tak jak zaczynasz myśleć, tak Ci się przypominają
jednak jakieś rzeczy.
Tak, bo mamy ich po prostu bardzo dużo, bardzo się rozwijamy
i bardzo cały czas, musimy chyba zrobić spis, jakąś listę
tych wszystkich rzeczy, tych rozwiązań, które mamy,
bo jest ich bardzo dużo i mnie jest trudno wymienić
tak z palca wszystkie. Raczej to jest tak, że ktoś do nas dzwoni
pyta czy mamy to i to i ja mówię tak, niż wymienić całą listę.
Mogę powiedzieć z takich ciekawych rozwiązań, które bardzo nam się
sprawdziły i są taką nowością, dopiero co to zakupiliśmy,
to jest system FM.
Zgłosiła się do nas, była taka sytuacja, zgłosiło się do nas dziecko,
mama do mnie zadzwoni, powiedziała, że chłopiec ma aparaty słuchowe
i czy jest pętla indukcyjna w pomieszczeniu, gdzie odbędzie się wartet.
Ja powiedziałam, że niestety nie.
On nam powiedział, że on prawie nic nie słyszy.
Jeżeli nie będzie tej pętli albo innego rozwiązania,
to on nie będzie mógł wziąć udziału w tym warsztacie,
bo on nie będzie prawie nic słyszał.
Więc ja zadzwoniłam do swoich znajomych,
popytałam co możemy, jak im pomóc.
Jest takie rozwiązanie jak system FM.
Działa to na zasadzie nadajnika i odbiornika.
Dziecko ma taką pętlę naszyjną indukcyjną i odbiornik,
a osoba prowadząca ma nadajnik z mikrofonem.
To rozwiązanie sprawdziło się fantastycznie,
bo sam warsztat wiązał się z przemieszczaniem
i do sali edukacyjnej, i w holu, i później jeszcze na wystawę,
żeby wykonać jakieś tam zadania i powrót do sali edukacyjnej.
W efekcie nawet taka stacjonarna pętla indukcyjna
by się tutaj nie sprawdziła.
To mi to uświadomiło, że tak naprawdę jedynym rozwiązaniem
w przypadku takiego mobilnego warsztatu czy oprowadzania
to właśnie taki system FM jest jedynym rozwiązaniem.
Dzięki temu rodzina do nas wraca.
Zapisała się na kolejny semestr.
Są bardzo zadowoleni z obsługi.
I to dziecko też myślę jest tak socjalizowane
do uczestnictwa w kulturze, do bycia w tej kulturze.
Takie rozwiązania też uświadamiają mi jak to jest ważne
i jak magiczne.
Bo jak zaczęliśmy mówić do tego dziecka bez tego systemu,
to on zupełnie nas nie słyszał.
W momencie kiedy to wszystko założyliśmy, uruchomiliśmy
i przywitaliśmy się z nimi, pytaliśmy czy słyszał.
On mówi tak, teraz słyszę.
To jest też taki niesamowity i magiczny moment
myślę naszej pracy.
Że możemy taką normalność wprowadzić tym ludziom do życia.
Mam znajomego, który korzysta z takiego systemu FM.
Rzeczywiście on nosi na szyi taki metalowy odbiorniczek
strasznie sterany był.
Kiedyś wziąłem go do ręki, to klapka odpadła.
Podejrzewam, że jest bardzo intensywnie używany.
I taki mikrofon, który ma w ręku, który podtyka innym,
żeby do niego mówili.
No i on rzeczywiście dzięki temu w ogóle słyszy.
Nadal słyszy bardzo słabo, ale jednak słyszy.
Bez tego on jest absolutnie głuchy.
Absolutnie.
Ale też warto powiedzieć, że to jest rozwiązanie dobre
w specjalnych sytuacjach, że to jest indywidualne narzędzie,
czyli do obsługi jednej osoby.
Nie słyszałem, żeby były rozwiązania grupowe oparte o FM,
ale może są.
Nie, nie ma też, bo ja też podpisywałam.
Zastanawiałam się, co by było, gdyby więcej takich osób
do nas przyszło, które potrzebują tego rozwiązania.
Myślę, że nie jest to możliwe, jest to obsługa jeden na jeden.
Wyłączyć.
Przynajmniej na ten moment tylko tyle technologia pozwala.
To ja ci powiem, gdzie szukać nadziei technologicznej.
Mianowicie w nowym standardzie Bluetooth 5.0,
który ma mieć taką właśnie funkcję, opcję,
nie wiem jak to nazwać, że sygnał jest rozgłaszany
do wielu odbiorników.
Krótko mówiąc, ktoś ma urządzenie i mówi do niego
i to po Bluetooth trafia do wielu odbiorców.
Czyli troszkę jakby każdy miał oddzielny swój system FM.
Ale jeszcze nie widziałem praktycznego wykorzystania
takiego systemu, więc to jest dopiero pewnie jakaś tam przyszłość.
Ale bardzo to obiecująco wyglądało.
Nawiasem mówiąc jest to technologia, którą można używać
także nie w przypadku osób niepełnosprawnych,
ale na przykład na potrzeby tłumaczeń jakichś konferencji.
Zawsze z tymi słuchatkami to jest zamieszanie.
Trzeba tego pilnować.
Trzeba to zbierać, rozdawać, potem zbierać.
A tutaj każdy korzysta ze swojego sprzętu,
ze swojego smartfona, ze słuchatkami i ma.
Ale to czekam, aż ktoś to tak naprawdę
jakoś tam ładnie zaimplementuje w naszych technologiach.
Jak byś zachęciła w ogóle do odwiedzania POLIN
i to nie tylko osoby niepełnosprawne, ale wszystkich?
Oj, myślę, że bardzo warto zobaczyć to muzeum,
ponieważ już w tej chwili ma taką opinię
najnowocześniejszej instytucji kultury.
Rzeczywiście sam budynek jest bardzo ciekawie wykonany.
Architektonicznie sam projekt.
Myślę, że to już jest warte zobaczenia.
Zobaczenia też wystawa, jak została wykonana.
Sam ogrom, przestrzeń tej wystawy.
Zwiedzanie jej zajmuje czasami cały dzień.
Można robić w trakcie przerwy.
Też są takie przejścia przewidiane na te przerwy.
To też pokazuje, jak ogromna jest ta wystawa.
Myślę, że warto też dlatego, żeby zobaczyć
taki element kultury, który jest może mniej znany w tej chwili.
Jakoś też wiąże się z dużymi uprzedzeniami.
A jak zaczynałam pracę w POLIN, to nawet nie wiedziałam o tym,
że tak wiele osób jest uprzedzonych wobec Żydów i religii żydowskiej.
Nawet wśród moich znajomych, czy osób, z którymi się spotykam,
jakieś negatywne komentarze doświadczałam.
I też różne osoby, które do nas przychodzą,
różnie się potrafią zachować czy skomentować to muzeum.
I myślę, że warto też przyjść zobaczyć, dowiedzieć się czegoś o innej kulturze.
W taki otwarty sposób podejść do tego, żeby to poznać.
Jak czytałem Europę, nie Europę, tylko Boże Igrzysko Normana Davisa,
to tam znalazłem taką informację, że przed wojną, II wojną światową,
jedna trzecia populacji Warszawy to byli Żydzi.
Teraz to ich po prostu praktycznie nie ma.
To, co się wydarzyło podczas wojny II wojny światowej, Holokaust,
zmieniło naszą kulturę w ogóle w Polsce,
bo nie mamy już tego czynnika żydowskiego, który był bardzo silny.
Pewnie są tacy, którzy są z tego zadowoleni,
ale umówmy się, jest to zubożenie naszej kultury.
Ale poczekaj, bo sobie teraz przypomniałem,
że mówiłaś coś o wystawie kuchni żydowskiej.
To tam można też coś zjeść po żydowsku?
Na samej wystawie nie można, można się dowiedzieć po prostu,
jakie są potrawy, na jakie święta na przykład spożywa się konkretne potrawy,
czy jak w historii, skąd się wzięły pewne potrawy.
Natomiast mamy restauracje na terenie muzeum
i w samej restauracji już można spróbować tych potraw.
Wiem od samych zwiedzających, że zawsze po wizycie na tej wystawie
są bardzo głodni i chętnie korzystają z tej restauracji.
Uszy hamana, taka jest potrawa żydowska, tak?
Hamantasze się nazywa ta potrawa.
To są takie ciasteczka, hamantasze.
Mówi się, że to są uszy hamana rzeczywiście,
bo one są w takie trójkąciki układane
i w środku jest albo dżem, albo masa makowa.
Także w zależności od tego, co kto lubi.
Natomiast rzeczywiście charakterystyczne jest to,
że one są w takie trójkąciki układane i wygląda to jak uszy.
Też się czasem spotykam z takimi negatywnymi postawami wobec Żydów.
Natomiast mam wrażenie, że jeżeli chodzi o kuchnię,
to raczej jest mile widziana, tak?
To chyba tak mniej więcej jest.
Swoją drogą przyznam, że ja antysemityzmu polskiego
nie bardzo rozumiem, skoro jedni z największych naszych poetów
to byli Żydzi albo pochodzenia żydowskiego.
Mickiewicz, Tuwim, Słonimski, Lechoń.
Lechoń? Nie, Lechoń nie pamiętam, ale Leśmian na pewno.
I nie wiem, to jakby to wyrywać z naszej kultury.
Tuwima? No litość.
Najpiękniejsze wiersze XX wieku moim zdaniem to były.
Zgadzam się z tobą, ja też zupełnie tych postaw nie rozumiem.
Trudno jest mi później też trzymywać kontakt
i też rozmawiać z osobami, które takie postawy też sobą reprezentują.
Także wiem, co masz na myśli.
Ciekawa ta rozmowa była.
Ja sobie pozwalam zawsze dodawać jakiś link,
zawsze od niedawna, ale zacząłem dokładać jakiś link
do opisu podcastu.
Co byś zaproponowała? Stronę główną, czy może coś innego?
Ale stronę główną czego? Muzeum?
Nie, wiesz co, ja tutaj bym proponowała, bo jest taka zakładka
Muzeum Dostępne u nas na stronie, gdzie od razu znajdują się
informacje ze wszystkimi udogodnieniami, wydarzeniami.
Wszystko dla osób z niepełnosprawnościami, taka zakładka.
Nazywa się ona Muzeum Dostępne, ja ci mogę wysłać link do niej.
To jest na naszej polin.pl stronie, po prostu jedna z zakładek.
Informacje dla niepełnosprawnych.
Wiesz co, ja znam tą stronę, bo ja tam znalazłem telefon do ciebie.
Aha, no. No więc ja bym gdybym miała dawać jakiś link,
to po prostu od razu do tej zakładki, nie do całej strony Muzeum.
Dobrze.
Tak mi się wydaje.
Dobrze. To taki właśnie wstawię. Nie wiem, czy chciałabyś jeszcze
jakiś kontakt podać, czy raczej nie?
Wiesz co, ten kontakt jest na tej stronie, on jest tu na dole,
na tej stronie, bo musi być, tak? Zgodnie z ustawą,
do koordynatora dostępności musi być kontakt.
A, nie do koordynatora, nie, nie, nie.
No do kogo?
Do osoby, która obsługuje żądania i zapewnienia dostępności,
skali, tak, zapewnienia dostępności w obszarze cyfrowym.
I to czasem jest w koordynatorze, ale często nie.
Okej.
Także no to…
Znaczy, my podajemy do mnie kontakt, dlatego że w większości
kontaktują się z nami osoby, które chcą fizycznie odwiedzić muzeum
i potrzebują informacji o muzeum.
No właśnie. Poczekaj, poczekaj, bo rzeczywiście, fizycznie,
fizycznie, ale ja zupełnie zapomniałem zapytać o cyfrowe zasoby
tego muzeum.
Możesz coś podpowiedzieć, co tam macie, czy jesteście na przykład
Google Arts and Culture, albo nie wiem, gdzieś coś macie,
jakieś ciekawe zasoby?
Mamy taką stronę wirtualny.stetl i tam jest wiele takich informacji
i wiele na przykład jest historia mówiona, mamy rozmowy nagrywane
ze świadkami, którzy doświadczyli Holokaustu, czy byli w getcie,
czy inne różne trudne doświadczenia, więc ich świadectwa są
w formie wywiadów nagrywane i udostępniane na tej stronie.
Są też informacje o obiektach w muzeum, czy różnych haseł typu
wpisujemy sobie jakieś święto żydowskie i wyświetla nam informacje o tym,
taka encyklopedyczna też wiedza, wyświetla nam informacje o tym,
jakie to jest święto i o co w nim chodzi.
Także można jakiś termin związany z kulturą żydowską wpisać
i też dostaniemy jakąś informację o tym, także tutaj.
I łatwo znaleźć tą stronę?
Wirtualny sztetl, wystarczy wpisać w Google i pokaże nam to.
Ale ja nawet nie wiem jak się wpisuje sztetl.
Tak jak po polsku mówimy, przez sz to jest.
Okej, wirtualny sztetl.
Dobrze, to dziękuję Ci w takim razie za rozmowę.
No i dziękuję.
Mam nadzieję, że się wziął spodoba.
Ja też mam nadzieję i cieszę się, że udało nam się wreszcie tak,
mimo tych problemów technicznych na początku, że połączyliśmy się.
Tak.
Dziękuję Ci jeszcze raz Jacku za zaproszenie.
Cieszę się, że mogłam z Tobą porozmawiać
i też dowiedzieć się dużo nowych rzeczy od Ciebie.
Zapisałam sobie te wszystkie Twoje sugestie i będę śledzić,
zobaczyć, żeby może zastanowić się nad tym,
żeby wprowadzić to do muzeum faktycznie.