Otwarty i Chroniony Rynek Pracy
Dodany 17 listopada 2014
7 komentarzy
Na temat zalet wynikających zarówno z jednej, jak i drugiej formy zatrudnienia Alicja Witek rozmawia z Jackiem Zadrożnym.
Pliki do pobrania :
Pobierz plik z audycją: Otwarty i Chroniony Rynek Pracy
Ten podcast był pobierany 3891 razy
Komentarze
Dobra i interesująca audycja. Nie na zasadzie, że prowadząca wysłuchuje i zgadza się z wszystkim co ma zaproszony gość do powiedzenia, ale wchodzi w dyskusję i nie zgadza się z niektórymi stwierdzeniami i jak najbardziej Alu miałaś rację, bo przykładowo stwierdzenie, że niewidomi mają lepiej niż studenci to lekka przesada. Mówienie, że jak ktoś jest małych miejscowości to może się przeprowadzić do wielkich miast, bo tam jest praca to powiem, że to nie takie proste od razu mieć tak dobrze płatną pracę żeby zapłacić za mieszkanie ok. 1500 zł, bo takie są koszty, a większość prac to jest najniższa krajowa czyli nawet na mieszkanie nie starczy! Wkurzające jest to jak ktoś komu jakoś z pracą się ułożyło mówi, że pracy jest bądź ile i jak tylko są chęci to można pracować, bo to naprawdę nie jest tak proste w naszym przypadku. Alu gratuluje podjęcie wyzwania rozmowy z Jackiem i pokazania pazurka tam gdzie się należało:) Proszę o więcej tak zaciętych dyskusji! Pozdrawiam.
Dziękuję Panie Tomku. Rozmowy z Jackiem to wyzwanie i przyjemność jednocześnie. Ja jestem zdania, że twierdzenie, iż wszyscy niepełnosprawni powinni pracować na otwartym rynku przestanie być truizmem, dopiero wtedy kiedy zacznie padać z ust pracodawców. Obecnie, jest, jak jest i mimo wielu projektów mających poprawić sytuację, póki co niewiele się zmienia. Co do ewentualnych przeprowadzek, to trudno mi sobie wyobrazić taką sytuację, że np. małżonek osoby niepełnosprawnej, rezygnuje z pracy, którą posiada w miejscu zamieszkania, cała rodzina zmienia mieszkanie, dzieci, szkołę, a wszystko to, po to, by osoba niepełnosprawna mogła zmienić pracę w warunkach chronionych na zatrudnienie na otwartym rynku pracy i dalej pracować za tyle samo lub niewiele więcej. Bo abstrahując już od tego, że niepełnosprawni na otwartym rynku również pracują najczęściej za najniższą krajową, Musimy mieć świadomość, że w nowej pracy mało kto zarabia od początku tyle by utrzymać rodzinę w dużym mieście. To jednak moje przekonania. Szanuję cudze, odmienne i życzę sukcesów zawodowych każdemu niezależnie od tego na jakim rynku znalazł zatrudnienie.
Zawsze podziwiam kreatywność w wyszukiwaniu powodów. W dyskusji podobnej do naszej zawsze będą dwa podejścia: kto chce – szuka sposobu, kto nie chce – szuka powodu. Taki powód zawsze można znaleźć, chociaż to będzie tylko usprawiedliwienie dla tego, by czegoś nie robić. Wewnętrzna motywacja jest najważniejsza w poszukiwaniu pracy i moim zdaniem jest ważniejsza nawet od kompetencji. W Polsce osoba niewidoma nie umrze z głodu, bo zawsze jakieś świadczenie jej wpadnie na konto. Nie ma zatem przymusu by pracować. Jeżeli jednak ktoś chce, to suka sposobu. Jednym z nnich jest zmiana miejsca zamieszkania, ale przecież wcale nie jedynym. Migracja w poszukiwaniu pracy jest czymś zupełnie naturalnym i znam osoby niewidome, które codziennie dojeżdżają ponad 100 kilometrów do pracy. Tyle, że one szukają sposobu, a nie powodu:)
Najprościej jest oceniać wszystkich jedną miarą i powiedzieć, że jak ktoś nie pracuje to po prostu nie chce i szuka powodu żeby nie pracować. Ja jestem jednak za tym, że zanim o kimś się wypowiemy to trzeba poznać sytuację danej osoby, bo te sytuacje bywają naprawdę różne.
Dojazd stu kilometrów jednego od drugiego może się różnić diametralnie, bo jeden przejedzie to bez przesiadek, a inny z trzema i sam przejazd tam i z powrotem zajmie mu 9 godzin i do tego doliczymy pracę to zostaje nam 7 na sen i na zrobienie coś w domu dla rodziny, a nie mówiąc już o jakimś wolnym czasie. Tu można mnożyć przypadków, ale nie o to chodzi.
Tak moglibyśmy dyskutować sobie nad tym czy ktoś nie pracuje, bo nie chce, albo po prostu ma to utrudnione. Jednak lepiej się skupić nad tym jak tym osobą pomóc i wskazać właściwą drogę, bo chyba temu miała służyć ta audycja.
Jacku, nikt tu nie twierdzi, że lepiej jest nie pracować niż pracować. Audycja dotyczyła tego w jakich warunkach ludzie decydują się na jakiego rodzaju pracę. Dla mnie podawanie za przykład osoby dojeżdżającej 100 kilometrów do pracy jest po prostu śmieszne. Takie dojazdy dla osób zdrowych są uciążliwe co dopiero dla nas. Może ta osoba pracuje tam, gdzie pracuje bo np. nie może sobie pozwolić na podjęcie innej bliżej domu ale za niższą stawkę. Nie znaczy to chyba jeszcze, że wszyscy niewidomi powinni tak robić? Każdy sam najlepiej wie czy nie pracuje bo nie chce, czy pracuje na chronionym rynku, bo np. nie ma ochoty spędzać 6 godzin dziennie w pociągu i przedzierać się przez nieodśnieżone ulice, czy też pracuje na otwartym rynku pracy bo z jakichś jemu znanych powodów taka forma zatrudnienia jest dla niego odpowiednia. Nie ma sensu generalizować. Ludzie są sprawni, zdeterminowani, ambitni w różnym stopniu. I zastanawia mnie tylko jedna sprawa: jak to jest, że wśród ludzi widzących nikt się nie dziwi jeśli ktoś decyduje się na, może słabiej płatną ale bardziej dla niego komfortową formę zatrudnienia a nam niewidomym jest to przysłowiową solą w oku.
No właśnie… Nie może dojeżdżać, nie może się przeprowadzić, nie może znaleźć pracy. Może zatem lepiej po prostu nie szukać i otwarcie sobie powiedzieć, że wystarczy renta i już. Praca sama do człowieka przychodzi niezbyt często. Zazwyczaj trzeba jej poszukać, nauczyć się czegoś, przyjąć jakieś warunki pracodawcy. Dużo łatwiej jest nie robić nic.
Ja nikogo nie oceniam, bo to nie moja rola. Ja podaję przykłady, że jak się chce, to się da. Każdy przypadek jest nieco inny. Do niedawna pracowała u nas w fundacji kobieta ze Śląska. Przyjeżdżała na tydzień roboczy, a na weekendy wracała do domu. Poza mną w fundacji nie pracuje żaden rodowity warszawianin. Wszyscy przyjechali tu za edukacją i pracą. Z Podlasia, Radomia, z Małopolski itd. Można też pracować zdalnie, bo takie możliwości też istnieją. Znam jednak także przypadki, gdy ktoś oczekuje, że zakład pracy otworzą mu pod nosem, będzie pracował w wyuczonym zawodzie, dobrze zarabiał i – oczywiście – będzie miał krótszy czas pracy i dłuższy urlop. Powodzenia.
Jacku, Odnoszę wrażenie, że cały czas się nie rozumiemy. Podczas kiedy ja piszę o tym że wady i zalety konkretnej pracy należy rozpatrywać jednostkowo i że nie warto generalizować iż tylko taka, czy inna forma zatrudnienia jest właściwa. Ty przez cały czaz piszesz, jak wiele można poświęcić, aby pracować na otwartym rynku pracy. Taka argumentacja przypomina mi dialog małżeństwa: Mąż – Co to jest to zielone w zupie? żona – Jak Ci nie smakuje to nie jedz. Rozumiem, że w ogólnym zamyśle próbujesz dowodzić, że przy ogromnej determinacji nawet 100, czy 300 kilometrów nie jest przeszkodą w znalezieniu pracy w dużym mieście. Jednak ja próbuję Ci tylko uzmysłowić, że nie musi to być koniecznością, ani rozwiązaniem, ani nawet dobrym rozwiązaniem dla każdego. Dla jednej czy drugiej osoby może tak. Ale nie dla wszystkich. Zwłaszcza jeśli nie są w tak komfortowej sytuacji, że mogą poświęcić swój czas, wyłącznie na pracę zawodową i nikt niczego, albo prawie niczego więcej od nich nie wymaga. A jeśli chodzi o urlopy i czas pracy. To jeśli się nie mylę, zapatrywania pracownika nie mają tu nic do rzeczy. W przypadku jednego i drugiego rynku pracy O długości urlopu decyduje stopień niepełnosprawności i liczba przepracowanych lat, a czas pracy jest precyzyjnie uregulowane ustawą o zatrudnieniu osób niepełnosprawnych. Powiem krótko i mam nadzieję zrozumiale. Nie mieści mi się w głowie, żeby ktoś znający oba rynki pracy i ofertę zatrudnienia jaka jest dostępna dzisiaj dla osób niepełnosprawnych, twierdził autorytatywnie, że tylko praca na otwartym rynku, jest właściwą formą zatrudnienia.