Lego Braille Bricks
Dodany 11 października 2023
3 komentarze
O swojej pasji do lego, zestawie brajlowskich klocków i tym, jak mogą pomóc w nauce pisma punktowego, w rozmowie z Aleksandrą Bohusz opowiada Piotr Malicki.
Zapoznaj się z tekstową wersją odcinka
Pliki do pobrania :
Pobierz plik z audycją: Lego Braille Bricks
Ten podcast był pobierany 2184 razy
Komentarze
Gdy byłem dzieckiem, w pewnym supermarkecie (dziś tam chyba jest biedronka) wisiało ogłoszenie, że robią konkurs rysunkowy dla dzieci promujący zakupy w Robercie. Niewiele myśląc po powrocie do domu zrobiłem na szybko na kolanie wypukły rysunek na folii. Bardziej z ciekawości, jak zareagują, niż z chęci wygrania czegokolwiek. Przy tym, jak narysowałbym to dzisiaj, to były to strasznie kompromitujące gryzmoły. Półka sklepowa, wózek, ludzik i podpisane nazwą sklepu. Dla sztywności, chyba przyszyłem zszywkami do kartki papieru. Poleciałem zanieść dzieło, które zostało przyjęte w sposób naturalny bez niechęci i bez zbędnej sensacji. Zostałem zapewniony, że nagrody są bardzo atrakcyjne takie jak: zestawy do ping-pong, badminton, czy tenisa. Gdy dowiedziałem się, że tak wyglądają te atrakcyjne nagrody, to nic nie dałem po sobie poznać, ale na ewentualnej wygranej przestało mi zależeć zupełnie.
Przyszedł dzień wyników. Zaskoczenie nr jeden, nazwisko było na liście zwycięzców. Idę odebrać nagrodę. Sprawdzenie nazwiska i tego, co przysługuje jako nagroda. Nieco nieśmiała kobieta wręcza mi reklamówkę, mówiąc coś w rodzaju, że nie wie, czy nagroda się spodoba, ale taka wypadła, więc taką wydaje i gratuluje wygranej. W reklamówce było plastikowe pudło o wymiarach mniej więcej: 30 x 30 x 40 cm wypełnione klockami Lego. Najpierw ucieszyłem się, później nie mogłem zrozumieć, jak to się stało, bo musiało kosztować to dość sporo, za kilka kresek na folii, wydawało się niesamowite, tym bardziej na początku lat 90-tych.
Klocki zawsze były moją ulubioną zabawką i zawsze miałem ich mało, zaledwie kilka sztuk w małych pudełkach. Nie cierpiałem też zestawów, ludzików, łódeczek, drzewek, domków i w ogóle figurek, bo to nie dawało kompletnie żadnej kreatywności. Podobną opinię miałem o układaniu czegoś według instrukcji. Zawsze wydłubywałem z zestawów standardowe cegiełki i budowałem, to co zaprojektowałem samodzielnie. Po powrocie do domu były kolejne radosne zaskoczenia, okazało się, że w pudle były wyłącznie cegiełki. Po około 200 sztuk każdego rodzaju. Oczywiście zabawy nie brakowało. Później dokupiłem w jakiejś hurtowni z klockami kółka i przez wiele lat w regale trzymałem gigantycznych rozmiarów autobus tylko z samych cegiełek plus kółka. Potrafiłem zbudować podwozie z siedzeniami i oddzielnie dach z oknami, a po złożeniu jednym ruchem wszystko do siebie pasowało. Drzwi były otwierane na pojedynczym studzie od góry i dołu niczym na zawiasie itd. Było też pierwsze poznawanie fizyki i jak coś skonstruować, aby było stabilne, np. żeby przód lub tył pojazdu wystawał 30 centymetrów za koło, a jednocześnie nie wyginał się ku ziemi i tak samo z długą odległością między osiami.
Przy uprzątaniu zabawek z życia klocki powędrowały razem z innymi rzeczami do dalszej rodziny, która akurat miała dzieci w odpowiednim wieku. Właściwie przez myśl mi nie przyszło, że będę kiedyś tego żałował, aż do chwili, gdy okazało się, że powstały silniczki i inne siłowniki, kompatybilne z Lego, na które można pisać programy. Jak dotąd nie zdobyłem się, aby wydać forsę na odkupienie sobie takich klocków, ale czasem temat mi się przypomina i nie wiem, czy może kiedyś nie skuszę się. Z tym programowaniem też nie jest znów niewiadomo jaki potencjał i rozrywka dla informatyka, który w nie jednym kodzie dłubał, bo ile można różnych skryptów na elektryczny silniczek napisać. Ze dwa algorytmy i będzie po zabawie, ale sentyment jest i kusi połączenie dzieciństwa z tym co umie się teraz.
Ciekawe, w ogóle, czy cegiełki luzem, bez zestawów z figurkami, są dzisiaj do kupienia. Może, Piotrze, wiesz. Poza tym, ile trzeba by mieć gotówki, aby kupić podobny zbiór, który miałem wtedy. W moim pudle było razem około 1500 lub 2000 standardowych cegiełek, po około 200 z każdego rodzaju. Rodzajów było chyba osiem. W studach wyglądało to następująco:
1 na 1;
1 na 2;
1 na 3;
1 na 4;
1 na 6;
2 na 2;
2 na 3;
2 na 4.
Jeśli, Piotrze lub ktoś inny, jesteś w temacie biegły, to będę wdzięczny za informację, czy można kupić cegiełki luzem lub w workach, ale w każdym razie bez zestawów z figurkami lub niestandardowymi kształtami oraz ile przybliżenie szacunkowo kupienie 2000 cegiełek mogłoby kosztować.
Jedno jest pewne, ulubioną zabawkę dzieciństwa sam sobie wygrałem przy pomocy wypukłego rysunku na folii.
Super historia z dzieciństwa związana z klockami LEGO. Tak, zdecydowanie też wolę budować swoje konstrukcje i prezentować je potem innym osobom. Co do zakupu cegiełek, to jak najbardziej można je w dzisiejszych czasach zakupić. Przede wszystkim zawsze jakieś cegiełki są do znalezienia na ściankach Pick a Brick w oficjalnych sklepach LEGO Store w naszym kraju, co dodatkowo pozwala nam podczas przeszukiwania pojemników z różnymi elementami na odszukanie wielu ciekawych części. Obecnie takie punkty możemy znaleźć w Warszawie, Wrocławiu, Poznaniu oraz Łodzi. Po drugie w serwisie aukcyjnym Allegro, po wpisaniu w wyszukiwarkę frazy np. LEGO Cegła 2×4 wyskakuje nam wiele wyników wyszukiwania z różnymi kolorami klocków o takiej wielkości, więc możemy tam bez problemu znaleźć wszystkie klocki, jakie potrzebujemy i je zamówić. Co do kosztu zakupu 2000 takich różnych cegiełek to myślę, że ponad 1000 zł trzeba będzie na to wydać.
Pozdrawiam 🙂
Piotrze, dziękuję bardzo za odpowiedź. Może się skuszę. Pomyślałem, że można to traktować, jak projekty artystyczne, czy budowy jakiś modeli, jako alternatywa, czy może raczej uzupełnienie druku 3D lub obrazów wypukłych (wyklejanek itp.). Również można wejść w charytatywność – np. Kupuję za 1000, buduję coś, budowlę sprzedaję za 1100 i na cel charytatywny wpłacam 200 (100 ode mnie i 100 od kupującego mój projekt). A jeśli znaleźć by inwestora, to nawet można zrobić budowlę nawet za wyższą kwotę, np. 100000 zł. Tylko wiadomo, że najpierw trzeba potencjalnych inwestorów zachęcić jakością prototypowych projektów, w które zainwestuje się samemu. Przy inwestorze, klocki nie muszą być moją własnością, od siebie charytatywnie daję mój pomysł i wykonanie, a sam dostaję rozrywkę tworzenia. O akcjach charytatywnej sprzedaży zbudowanych, konkretnych zestawów, to już słyszałem, ale mój pomysł polega właśnie na budowaniu autorskich projektów z samych cegiełek. W jakimś sensie ograniczenie utrudniające, a z drugiej strony miejsce na unikalną kreatywność, trudną do powtórzenia. Czuję się zachęcony. Choć przyznaję, że raczej nie zbieram ozdób w mieszkaniu, więc bardziej mnie interesuje zastosowanie praktyczne, np. Obudowa na dyski i razem z nimi zabudowany hub USB, a wystają tylko zasilacz i kabel do komputera. Oczywiście można to kupić jako produkt, ale właśnie o to chodzi, żeby było z Lego. Oczywiście ambitniejszych pomysłów mam więcej, ale chcę najlepsze zachować dla siebie. Szkoda, że wtedy pozbyłem się tych klocków, bo teraz najtrudniejszy pierwszy krok byłby z głowy. Pod inwestycje, czy nie, ale napewno conajmniej przemyślę sprawę.