Zawód: Transkryptor (wersja tekstowa)
Pobierz napisy w formacie SRT
Pobierz napisy w formacie VTT
Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego prezentuje Tyflo Podcast.
I kolejny krótszy tydzień proszę Państwa mamy, bo w kalendarzu czwartek to jest dziesiąty dzień listopada 2022 roku,
a zatem jutro nam się rozpoczyna dłuższy weekend, ale tak na koniec tygodnia pracy mamy dla Was jeszcze jedną audycję na antenie Tyflo Radio.
Michał Dziwisz przy mikrofonie, a przy drugim mikrofonie Katarzyna Zawodnik. Dobry wieczór Kasiu.
Dobry wieczór.
Mieliśmy okazję już kiedyś sobie porozmawiać o Twojej książce, o książce Zapisz zmiany,
a dziś też będziemy sobie rozmawiać na temat pisania, ale może niekoniecznie pisania książki,
bo będziemy rozmawiać o zawodzie transkryptora, Ty zajmujesz się tym właśnie,
zajmujesz się przepisywaniem tekstów, no i właśnie o takiej pracy sobie dziś trochę porozmawiamy,
jak taki zawód wygląda i jak może wyglądać też jego przyszłość.
Również o tym postaramy się kilka słów powiedzieć.
Audycja jest na żywo, zatem jeżeli macie ochotę, to Wy również możecie brać w niej czynny udział,
a można to zrobić na kilka sposobów, bo można do nas napisać na Facebooku, na YouTubie,
kontakt.tyflopodcast.net, zdaje się, że to jeszcze nie działa, ale zaraz uruchomię
i oczywiście możecie do nas zadzwonić na tyflopodcast.net ukośnik Zoom.
Także jest kilka opcji kontaktu z nami, więc do dzieła.
Zapraszamy serdecznie, jeżeli będziecie mieć jakieś pytania.
No to dobrze, na dobry początek może mogłabyś powiedzieć, czym właściwie zajmuje się transkryptor,
bo czasem się mówi o protokolantach na przykład, to w sądach, stenotypistach,
a tu mamy zawód transkryptor. Jakie są różnice w ogóle między tego typu zawodami?
Przede wszystkim powiem, że transkryptor to jest słowo, które wymyśliłam ja,
bo mi się nie podoba częściej funkcjonujące transkrybent, który mi po prostu nie brzmi.
I czym się zajmuje transkryptor?
Zajmuje się przepisywaniem tego, co zostało powiedziane na tekst.
I to po prostu jest praca z dźwiękiem, no i z plikiem tekstowym.
Czyli ja mojemu klientowi muszę oddać dźwięk, który on mi przesłał w jakiś tam sposób,
muszę mu go oddać w formie tekstowej, oczywiście edytowalnej.
Okej. I na tym polega ta praca. Te materiały dźwiękowe mogą być różne.
Czy na przykład dla ciebie jest jakiś wymóg w twojej pracy, żeby one były odpowiedniej jakości,
czy jesteś w stanie stawić czoła każdemu nagraniu, nawet jakiemuś mocno zaszumionemu?
Jestem w stanie stawić czoła każdemu nagraniu, jeżeli tylko klient stawi czoła cenie,
choć powiedziałabym, że to nie są bardzo drogie usługi,
no choć klienci też różni i różną cenę gotowi za to zapłacić.
Natomiast generalnie tak, aczkolwiek muszę powiedzieć, że wolę te nagrania dobrej jakości.
Nawet jeżeli tak jednostkowo mogę powiedzieć, że mniej na tym zarabiam,
to i tak czas jaki poświęcam, też wysiłek umysłowy, bo nawet jeżeli ja nagranie jakości dobrej
przepisuję przez godzinę i nagranie jakości niskiej przez godzinę,
no to moje zmęczenie jest jednak różne po tej godzinie pracy.
Jednak każdy, kto jakkolwiek pracuje z dźwiękiem i to jeszcze w słuchawkach,
no a zwłaszcza przy nagraniach niskiej jakości nie ma innej opcji,
to wie, że dźwięk męczy, długotrwały dźwięk męczy, a długotrwały hałas to już w ogóle męczy.
No na przykład miałam kiedyś takie nagranie, które było w pubie.
Było tam tak głośno, że nawet już jeden z tych rozmówców powiedział
słuchaj, może się gdzieś przeniesiemy.
Niestety drugi nie zareagował jakoś specjalnie na tę propozycję i tam został.
Bo może oferta pubu była dobra.
Może była dobra, ale tam była tragedia
i to w zasadzie było jedną z bardzo nielicznych nagrań, które odrzuciłam.
Ono było po prostu nie do spisania, bo tam głośniejsze były rozmowy
przy sąsiednich stolikach niż przy tym głównym.
Ale często bym powiedziała, że ludzie nie zwracają uwagi na to,
w jakiej jakości nagrywają, dlatego ja też na swojej stronie staram się o tym pisać.
Bo na przykład ludzkie ucho inaczej analizuje dźwięk.
Ja siedzę z kimś w kawiarni, to wsłuchuję się w to, co on mówi, a nie w lodówki.
Ale jeżeli nagrywa to rejestrator, to on nie traktuje przecież wybiórczo dźwięków,
tylko wszystko ściąga tak samo.
Też ten rejestrator można powiedzieć łapie dźwięk z innej perspektywy.
Siedząc z kimś, no to jednak ucho mamy mniej więcej na wysokości jego twarzy,
w odpowiedniej odległości oczywiście,
ale taki rejestrator zwykle leży na stole, więc też ten kąt zbierania mikrofonów jest zupełnie inny.
Dokładnie tak, a poza tym na przykład ludzie zapominają położyć go pośrodku
lub nawet bliżej respondenta i kładą w miarę bliżej siebie, żeby go obsłużyć,
tylko nie myślą, że wtedy on gorzej zbierze.
Albo na przykład na tym samym stole wtedy coś odkładają, odstawiają i siedzisz sobie,
piszesz i nagle słyszysz taki okropny trzask, kiedy ktoś odstawia filiżankę.
No bo przecież ten rejestrator dokładnie na tym blacie leży.
Albo na przykład jest cisza, ale co jakiś czas działa ekspres.
I to takie momenty są, albo zdarzyło mi się, że na przykład było ciche miejsce,
ale potem się tam towarzystwo jakieś dołączyło i potem jeszcze muzykę ktoś włączył
no i właśnie też wtedy to miało wpływ.
Albo czasem nagrania niskiej jakości to są takie nagrania z kieszeni.
No to wiadomo, wtedy ktoś się rusza, ten materiał ociera o rejestrator,
o głośnik, no i wtedy albo wiatr tak samo przecież, który dmucha w mikrofon.
No takie są czasem te niższe jakości, ale zasadniczo przepiszę wszystko,
wolę jakość wyższą, bo mi się dużo przyjemniej pracuje.
OK, ale zacznijmy jednak od początku.
Skąd w ogóle pomysł na zajmowanie się transkrypcją?
Właściwie to z braku pomysłu innego, bo ja próbowałam jakieś tam prace wykonywać wcześniej,
ale nie potrafiłam znaleźć niczego takiego, w czym naprawdę bym się sprawdzała
i co dawałoby mi też satysfakcję.
Jeżeli chodzi o transkrypcję, to byłam na takich zajęciach,
tam z jakiegoś projektu aktywizującego zawodowo
i tam były też zajęcia z transkrypcji.
One no nie były dobrze zrobione.
Dostaliśmy do spisywania sędzie Annę Marię Wesołowską i to nie było najlepsze,
ale ja się dowiedziałam, no i to nie było z praktykiem,
ale ja się dowiedziałam w ogóle, że coś takiego można robić,
że jest taka usługa, że ktoś tego potrzebuje.
I w momencie, kiedy znalazłam się trochę w kropce zawodowej,
no to postanowiłam po prostu spróbować.
No a że miałam taką sytuację, że po pierwsze miałam jakieś tam oszczędności,
bo jak wiadomo na studiach lepiej się zarabia niż w pierwszej pracy,
bo są stypendia, więc po pierwsze miałam jakieś oszczędności,
po drugie nie miałam żadnych takich zobowiązań,
żebym na przykład musiała kogoś utrzymywać, więc liczyłam się z tym,
że mogę po prostu, no nie wiem, zacisnąć pasa przez parę miesięcy,
to postanowiłam właśnie zrezygnować z etatu i spróbować tego.
No i tak zaczęłam najpierw, najpierw pracowałam u kogoś w firmie,
z tego były bardzo małe pieniądze, ale nie mogę powiedzieć,
że nie doceniam tego, bo tu poznałam po pierwsze skąd można czerpać zlecenia,
no bo co prawda nie ja się tym zajmowałam, ale jak słyszałam co inni ludzie zlecali,
po prostu co dostawałam do spisania, to sobie myślałam,
aha, tu można się rozejrzeć, tu można się rozejrzeć.
Poza tym, no to było takie ćwiczenie warsztatu,
to też się bardzo przydało, przed tym jak zaczęłam już sama pracować.
A później właśnie najpierw była działalność otwarta w Akademickim Inkubatorze Przedsiębiorczości,
czyli takiej bardzo bezpiecznej formie, w której biznes jest się wprowadzanym za rękę
i podmiotem odpowiedzialnym jest tak naprawdę właśnie ta firma, ten inkubator.
Na czym polega taki inkubator? Może gdybyś mogła nieco szerzej o tym opowiedzieć,
bo myślę, że część z naszych słuchaczy, która już lata studenckie ma za sobą,
dość dawno, a jeszcze może na przykład studiowała w tych czasach,
kiedy nie było to tak powszechne jak teraz, może nie wiedzieć.
Na co możemy liczyć ze strony takiego inkubatora przedsiębiorczości?
W zasadzie on nawet może pomóc nie tylko studentom, ale każdemu.
Chodzi o to, oni tak się reklamują, tego typu inkubatory,
że jeżeli nie jesteś pewien, czy chcesz założyć biznes,
a chcesz spróbować, to to jest bez zobowiązań.
W każdej chwili można w to wejść i wyjść, bo płaci się miesięczny abonament
i oni zapewniają taką pomoc księgową, program do fakturowania.
Wszystko to przechodzi przez ten inkubator, czyli na przykład nie płaci się samemu podatków,
nie płaci się samemu ZUS-u. To jest taki, powiedziałabym, lajtowy biznes,
który w założeniu jest podkładem potem już otworzenia własnego biznesu.
Rozumiem. No i okej. Na dobry początek inkubator, potem własna działalność.
Nie korciło, żeby jednak poszukać może jakiegoś lepszego etatu?
Nie wiem, czy bym znalazła. Po prostu miałam duży problem ze znalezieniem pracy.
To jest nasz problem niewidomych osób. Duży problem ze znalezieniem pracy.
Taki, w której się odnajdę. Pracowałam wcześniej w Polskim Związku Niewidomych,
ale tam nie było za bardzo pracy dla mnie, bo na przykład było tam dużo papierkowej roboty.
Albo trzeba było pójść z tymi beneficjentami gdzieś tam.
Na przykład zwiedzaliśmy jakieś miejsce, powiedzmy Wawel, no i trzeba było pozbierać listę obecności
albo jeszcze prowadzić niewidomych, którzy przyszli, właśnie beneficjentów.
No i ja tego wszystkiego nie mogłam tak naprawdę zrobić. Robiłam coś tam, chodziłam na jakieś spotkania
służbowe z szefem i tak dalej. Towarzyszyłam mu, wyszukiwałam coś tam w internecie,
pisałam jakieś informacje, dzwoniłam, ale to było wszystko takie, że mimo wszystko brakowało wzroku jednak.
Poza tym jakiś call center to też nie satysfakcjonowało mnie.
Do szkoły nie udało mi się żadnej dostać, więc po prostu zrobiłam to, co mi przyszło do głowy.
No i ok. I jak wyglądały początki?
Początki wyglądały tak, że na szczęście ktoś życzliwy zagadał do kolejnej osoby, że jest taka dziewczyna,
która przepisuje. I w ogóle to było wielkie szczęście. Po prostu ja uważam, że polecenia są połową sukcesu,
jeżeli chodzi o zdobywanie klientów. Na początek zostałam polecona bardzo dobremu klientowi.
Zresztą do dzisiaj z tym klientem jeszcze współpracuję. I po prostu tak się zaczęło, że to było pierwsze fajne, sensowne zlecenie.
No i to ruszyło. Oczywiście też OLX był na początku. Na początku brałam wszystko, nie grymaściłam,
co tylko mi zlecono to brałam. No i oczywiście starałam się wyceniać jak najniżej, żeby chcieli mnie.
Też zdawałam sobie sprawę, że pewnie ta moja praca nie jest na początku aż tak wysokiej jakości
i moje tempo pracy nie jest aż tak szybkie, żebym mogła, nie wiem, jak wysokich gratyfikacji oczekiwać,
więc no bo to się tak z jednej strony mówi, że ci nowi na rynku tego psują, bo obniżają,
a z drugiej strony no trudno nie obniżać, wiedzą, że jeszcze nie operuje.
Bo muszą być w jakiś sposób atrakcyjni dla klienta, tak?
Tak, a poza tym muszą się nauczyć jednak tego warsztatu, tego rzemiosła, no po prostu.
I wiadomo, że no taki uczeń, no jeszcze tak tego wszystkiego nie umie.
No miałam na początku też taką, nie umiałam też wyceniać swojej pracy, no tego wszystkiego po prostu się z czasem uczyłam.
No pamiętam moje pierwsze, takie pierwsze, pierwsze, pierwsze w ogóle zlecenie, no to była taka hańba,
ale bardzo pouczająca hańba, bo nie miałam jeszcze ani dobrych narzędzi, ani w ogóle żadnego doświadczenia.
No i Bogu dzięki, że ten klient mnie nigdzie nie obsmarował, tylko po prostu odpuścił i już nie wrócił.
Ale na szczęście tak już się później nie zdarzało.
Ale no po prostu przeliczyłam się, zarobiłam bardzo mało, napracowałam się bardzo dużo i w dodatku w hiper swojej poprawności
przepisałam mu to zbyt dokładnie, bo to było zbyt dokładne przepisywanie, jak na ten cel, którego on chciał.
On chciał zwykły po prostu wywiad, takie wspomnienia rodzinne, a ja to mu zrobiłam z taką super dokładnością.
Czyli słowo w słowo i yyy w yyy.
Dokładnie. No i na szczęście po prostu facet odpuścił, ale to było bardzo pouczające, jak sobie to potem przemyślałam.
No i też po prostu pokazało mi to, że ta praca wymaga przeogromnej cierpliwości.
No bo wtedy to spędziłam nad 25 minutami kilka godzin na początku, zanim nabrałam tempa
i zanim już uzyskam, pozyskam dobre narzędzia.
A teraz jakie mniej więcej jest twoje tempo? Tak oczywiście wiadomo, że co nagranie to różnie może być.
Są prostsze nagrania, są trudniejsze nagrania, ale dajmy na to ktoś podrzuca ci no powiedzmy jakiś materiał właśnie taki półgodzinny może dla zaokrąglenia.
No to ile czasu nad nim pracujesz mniej więcej?
Półtorej godziny mniej więcej.
I to już jest finalny efekt, klient dostaje gotowcę.
Nawet mniej może, ale do półtorej godziny, no bo godzinę tak przepisuje przy trudnym materiale no to najmniej chyba 17-18 minut.
No przy bardzo prostym to prawie pół godziny, ale średnio między 20 a 25 minut na godzinę się przepisuje.
Rozumiem.
No i później właśnie jeszcze korekta, tak chwilka na korektę, na przejrzenie tego tam i potem przeczytanie w całości.
Ok. Ja powiem szczerze raz w życiu jeden miałem takie zadanie, że musiałem przepisać materiał właśnie ze słuchu i zapewnić mu formę tekstową.
I powiem szczerze, że to chyba nie było zadanie, którym chciałbym się zajmować na dłużej, więc no podziwiam, że akurat to jest dla ciebie taką pracą, która no też myślę, że oprócz pieniędzy jakąś satysfakcję daje, prawda?
Jasna sprawa, tak, daję satysfakcję.
A też jest kwestia, żeby właśnie wyrobić sobie takie tempo pracy, trzeba się nauczyć tego, żeby nie robić tak, że najpierw słucham, potem piszę.
No ja teraz pracuję w ten sposób, że słucham w trakcie też pisząc.
Rozumiem.
Więc to też przyspiesza. Poza tym mam fajny program, zamówiłam go, kupiłam go, ale wiem, że są odtwarzacze, tylko że ten mój program daje mi super możliwości, bo ustawiam sobie w milisekundach długość skoku podczas przewijania.
I to też jest super, bo jak ja przewijam, to mogę sobie dokładnie ustawić długość przewijania, tak żeby nie odsłuchiwać tego, co już napisałam, tylko żeby dokładnie cofnąć się o taki moment, żeby usłyszeć jeszcze raz to, co było przed chwilą.
O warsztacie to myślę, że porozmawiamy za moment, natomiast zanim do tego warsztatu takiego typowo technicznego dojdziemy, bo oczywiście skoro Tyflo Podcast, skoro technologie, to na pewno będę Cię chciał o to zapytać, ale chciałbym jeszcze zanim o tym, żebyśmy porozmawiali troszeczkę na temat w ogóle zakresu Twojej oferty.
Bo kiedy wejdziemy na Twoją stronę internetową niezawodny-transkryptor.pl, no to mamy różnego rodzaju informacje dotyczące tego, czym się zajmujesz.
I tam jest parę takich rzeczy, są różnego rodzaju wywiady i tak dalej, i tak dalej. Gdybyś mogła kilka słów na ten temat powiedzieć, jakiego rodzaju teksty przepisujesz i czym te teksty się charakteryzują?
Przepisuję, i to jest najczęstsze, wywiady, takie zwykłe jeden na jeden, ID indywidualne, które polegają na tym, że po prostu jedna strona chce zebrać jakieś informacje od strony drugiej i w tych wywiadach najważniejsza jest ta zawartość merytoryczna.
Wtedy polega to na tym, że wypowiedzi moderatora skracam do minimum, czyli tylko merytorycznie jego wypowiedzi, natomiast jakby sens na te pytania i jakieś ewentualnie jego uwagi, o ile coś wnoszą do wypowiedzi nowego.
Natomiast wypowiedzi respondenta to już w pełni wspominięciem jakichś szczegółów typu dźwięki zastanowienia, plątanie się w słowach, przejęzyczenia i tak dalej i wspominięciem jakiś tam rozmów poza typu, nie wiem, że właśnie nagrywają to w restauracji, zamawiają herbatę i tak dalej. Po prostu meritum.
Są też, ale to robię bardzo rzadko ze względu na po prostu to, że jestem jednoosobową działalnością, a tego zwykle jest dużo materiałów do spisania w krótkim czasie, więc robię to rzadko.
Są wywiady FGI takie fokusowe i to na przykład się robi wtedy, kiedy ktoś chce wprowadzić powiedzmy nową herbatę na rynek i zbiera sześcioosobową grupę i tej sześcioosobowej grupie po kolei każdy się w tej grupie wypowiada na temat czego oczekuje od herbaty, jakie pudełka są dla niego najbardziej atrakcyjne.
I marketingowe po prostu wywiady. To też jest częste, natomiast mówię nie u mnie. Są też kolejnym typem to są podcasty i wykłady. To się fajnie też spisuje, no bo tam zazwyczaj ktoś wie, co chce powiedzieć, jest przygotowany, mówi ciekawie i to po prostu są te różne takie, no takie teksty powiedzmy blogowe.
Tutaj w tym wypadku spisuje też słowo w słowo, natomiast czasem robię jakieś tam poprawki drobne, językowe, typu jeżeli ktoś mówi tą, na przykład tą poduszkę, to ja wymieniam na tę, no bo w zapisie to jest poprawnie i wiadomo, że o to chodzi.
Teraz też jeszcze tego nie ma na stronie, ale wejdzie taka usługa, zaczynam to robić, takiej korekty powiedziałabym, czyli to jest taka adaptacja tego, co zostało powiedziane na formę artykułu. Na przykład ostatnio miałam wywiad z fizjoterapeutą takim pracującym z kobietami w ciąży i po ciąży.
I ta rozmowa, wiadomo, miała, bo jak się słucha, jak ktoś mówi, to można stwierdzić, że mówi pięknie i to często jest prawda.
Ale jak się po tym przeczyta, to…
Dokładnie, więc moja po prostu ta praca korektorska polega na tym, że ja to jednak adaptuję, czasem zmieniając szyk zdania, czasem dobierając troszeczkę bardziej takie pasujące do słowa pisanego wyrażenie, natomiast generalnie wiele nie zmieniam i troszeczkę układam jakby bardziej ten tekst. Nie jestem korektorem z wykształcenia, więc nie podejmuję się korekty na przykład prac dyplomowych.
Nie podejmuję się korekty tekstów, które napisał ktoś inny, ale jeżeli ja od początku opracowuję ten tekst, także najpierw właśnie ku transkrypcji i korektę, to wtedy się tego gotowa jestem podjąć, o ile temat jest zrozumiały dla mnie.
Bo zdarzyło mi się na przykład przepisywać coś, czego kompletnie nie rozumiałam, to był informatyczny, takie szkolenia informatyczne. Ja do dziś nie wiem, o czym pisałam.
Słów tam było bardzo dużo różnych, których nie znałam i po prostu wyszukiwałam je w internecie. Tylko to już facet miał bardzo przygotowane i to było tak, że ja tam nie musiałam, praktycznie rzecz biorąc, nie musiałam rozumieć.
Oczywiście starałam się zrozumieć, żeby przepisywać to mądrze i z reguły naprawdę to, co też jest napisane na mojej stronie, że ja przepisuję ze zrozumieniem.
Czyli coś jest niejasne. Jeżeli z wypowiedzi nie do końca można wyciągnąć sens, a celem mojej transkrypcji jest to, żeby to już było sensowne, to ja wtedy kilka razy odsłucham, poszukam, poczytam,
no tak, żeby ta wypowiedź miała jednak, powiedzmy, ręce i nogi, jakiś taki sensowny wydźwięk. Nie pozwalam sobie raczej, chyba że transkrypcja ma być super dokładna, ale jeżeli nie, to nie pozwalam sobie raczej na wpuszczanie takich bezsensownych fragmentów,
bo nie o to chodzi po prostu. No bo ten tekst zazwyczaj ma być później do czegoś użyty i wiadomo, że to trzeba jak najbardziej temu klientowi życie ułatwić, a oni też sami mówią nieraz, żeby oczyścić ze zbędnych rzeczy i tak dalej.
Albo że ktoś się chaotycznie wypowiadał i żeby postarać się jakoś tak to napisać, żeby to było bardziej czytelne.
A w jakiej sytuacji klienci proszą Cię o jakieś takie naprawdę super dokładne przepisanie nagrania?
Na przykład jak jest sesja coachingowa. Zwracają się czasem do mnie coache, którzy albo z jakiejś tam przyczyny zawodowej to muszą zrobić, nie wiem, na przykład dla superwizji, czyli żeby drugi terapeuta sprawdził ich pracę,
albo jak są studentami z kursów coachingowych i muszą na zaliczenie dać po prostu transkrypcję swojej sesji z klientem. To wtedy to jest bardzo dokładne.
No i właśnie jeszcze kiedyś parę razy zdarzyło mi się takie bardzo dokładne rzeczy pisać też dla sądu.
Pisałam też dla wydawnictwa i tam z wydawnictwa poproszono mnie, żebym mimo wszystko bardzo dokładnie przepisywała to, co jest mówione, że oni to sobie poukładają, a oni chcą jednak bardzo dokładnego przepisywania.
Rozumiem.
No ale raczej takich bardzo dokładnych się unika. Albo czasem przy takich jakichś bardzo pogłębionych wywiadach psychologicznych na przykład, nie wiem, jeżeli powiedzmy ktoś chciałby prowadzić badania na temat traumy,
no to wtedy wszystkie takie rzeczy, których na przykład plątanie się w słowach, w którym miejscu ktoś się zawahał, w którym miejscu ktoś powtórzył coś kilka razy, no to wtedy by też miało to znaczenie.
Ale to są takie bardzo szczególne już rzeczywiście sytuacje. No i chyba to główne takie, które ja przepisuję.
Wspomniałaś o tym, że przepisywałaś nagrania dla sądu, ale na stronie internetowej twojej zauważyłem taki zapis, ważne, nie przepisuje nagrań dla sądu oraz na potrzeby sesji samorządowych. Dlaczego tak?
No właśnie, jak zaczynałam i chyba rok to robiłam, czy nawet trochę dłużej, to przepisywałam dla sądu, teraz już tego nie robię, bo to jest bardzo wyczerpujące psychicznie.
To są często sceny kłótni, przemocy czasem nawet. Ja wymiękłam, jak przepisywałam scenę pośredniego molestowania dziecka. W tym momencie wymiękłam i powiedziałam, że już nigdy więcej niczego takiego nie przepiszę.
To jest wyciąganie brudów, takich naprawdę, których aż trudno sobie wyobrazić, że jeden człowiek może coś takiego powiedzieć drugiemu człowiekowi.
Ludzie schodzą do tak najniższego poziomu, prowokują się, prowokują różne sytuacje, bo to są najczęściej rozwody, prowokują różne sytuacje, żeby ta druga strona coś powiedziała.
Ale też na przykład takie sytuacje jakiejś tam fizycznej napaści mi się zdarzyło przepisywać. To są strasznie psychicznie wyczerpujące rzeczy.
Miałam kiedyś klientkę, dla której przepisywałam rozmowy i ona tak strasznie wrzeszczała, a ja musiałam przepisywać jej rozmowę z drugą stroną, która mówiła cicho i przez telefon.
I trzeba było to spisać. Jeszcze wiedziałam, bo z kontekstu wynikało, że tam było obecne dziecko, a to była tak straszna kłótnia. Po prostu to jest nie do zniesienia dla głowy mojej i psychiki.
I powiedziałam, że nie. Nie, nie, nie. I ci klienci zawsze są. Kryzys, pandemia, inflacja, oni zawsze są i będą.
Ludzie się po prostu rozwodzą jakoś na potęgę i ten typ klienta nigdy nie zniknie, ale ja nie chcę.
Czyli jeżeli ktoś ma silną psychikę albo za kogoś takiego się uważa, to w sumie jeżeli chciałby zacząć, to taki właśnie sąd jest dobrym miejscem chyba, tak?
To znaczy to nawet nie jest sąd, to po prostu prawnik, adwokat tego klienta mówi mu, że te rozmowy, które ma pan nagrane proszę teraz spisać, dać do spisania.
Więc to tak działa. I albo to się kontaktuje prawnik, ale to prawnik to raczej się kontaktuje, jeżeli jest sprawa między jakimiś firmami.
A jak jest sprawa osób prywatnych, to zwykle sama ta osoba po prostu się kontaktuje. No tacy klienci nie znikną nigdy. Także tak, to jest bardzo stabilne źródło.
No a jeżeli chodzi o sesje? No właśnie, co z tymi sesjami? Czy jest coś nudniejszego nad sesję Rady Gminy? Ja chcę mieć jakąś przyjemność ze swojej pracy.
I zdaję sobie sprawę, że jedne tematy są ciekawsze, drugie są mniej ciekawe, że nie będę mieć zawsze ciekawych tematów.
Ale naprawdę sesja Rady Gminy to nie, to nie. Oczywiście, jeżeli kiedyś będzie naprawdę źle, naprawdę nie będzie pracy i naprawdę będzie dramat, no to co?
No to będę musiała przepisywać te sesje, ale…
Ale już w takiej sytuacji wolisz sesje niż te publiczne albo prawie publiczne pranie brudów?
No chyba tak, chyba tak, ale z sesjami teraz jest też jeden problem, że najczęściej to mają być napisy, a niestety jest taka sprawa, że ja nie mogę zrobić napisów.
Po prostu czas robienia napisów jak się nie widzi i nie można myszką sobie fajnie tym kursorkiem polatać po wideo, jest tak długi i tutaj bolączki nie rozwiązałam.
Jest tak długi czas robienia napisów, że to się po prostu nie spina.
No to prawda, to prawda, choć też z drugiej strony pliki napisów są zwykłymi plikami tekstowymi. Tam jest problem tylko taki, że trzeba te kody czasowe wprowadzać.
No właśnie ta czasówka, bo tam jest numer linii, potem jest kiedy się to zaczyna, w jakim czasie dokładnie napis się kończy, ile trwa jego wyświetlanie.
Dobrze zrobione napisy mają właśnie taką bardzo precyzyjną tę czasówkę i w tej czasówce jest właśnie problem, że ja to mogę spisać, ale potem musiałabym to komuś oddać, kto to zaadaptuje właśnie na plik już SRT z napisami.
Dokładnie, albo VTT dla YouTube’a, bo YouTube to chyba nawet VTT teraz lubi, żeby mu dostarczać. No okej, to już wiemy czym się zajmujesz, co przepisujesz, czego raczej unikasz, podkreślasz na stronach internetowych swoją dyskrecję.
To chyba też jest ważne, prawda? Bo czasem, no jednak mimo tego, że unikasz tych prawników, to jednak jakieś, na przykład wyobrażam sobie sesja psychologiczna.
No to jest coś, o czym raczej po zakończeniu pracy dobrze by było, żeby zapomnieć, a nie mówić komuś, a słuchaj, bo dziś przepisywałam takie nagranie, wiesz co, tam się działo.
No właśnie, tak jak ja mam napisane, usłyszałam, przepisałam, zapomniałam. Tak, tak, sesje te psychologiczne wymagają bardzo dużej dyskrecji.
Ja to głównie rzeczywiście pisałam pod względem tych sądów, ale są takie, no czasem się klienci pytają o możliwość spisania umowy o poufności, czasem to są też na przykład jakieś informacje biznesowe.
Na przykład przepisywałam kiedyś taką sesję mentoringową biznesową, gdzie po prostu jedna osoba opowiadała drugiej, jaką ma sytuację w swojej firmie, no i szukali wspólnie rozwiązania.
To też wiadomo, wymagało dyskrecji. Czy na przykład po prostu są takie nagrania, na przykład o, ktoś mi kiedyś zlecił wspomnienia rodzinne i też nie wszystko się nadawało z tych wspomnień do publikacji.
To też na pewno wymagało dyskrecji. Kiedyś też przepisywałam taką wizytę lekarską. Po prostu pani rozmawiała z lekarzem na temat diagnozy, na temat leczenia i po pierwsze, no to było, myślę, że tak, po pierwsze była w dużych emocjach, więc po prostu, żeby to wszystko zapamiętać, bo to było bardzo dużo informacji naraz, to pewnie dlatego sobie to nagrała.
No i po drugie, no to pewnie właśnie też żeby, nie wiem, może ewentualnie mieć jakąś podkładkę. No w każdym razie tutaj też dyskrecja, no to była czyjaś sytuacja zdrowotna, więc tutaj też dyskrecja jak najbardziej potrzebna.
No tak, ludzie raczej cenią sobie tę dyskrecję i pytają nieraz, czy to gdzieś jest przechowywane, do kogo to trafia, bywają takie sytuacje.
No właśnie, to teraz porozmawiajmy o tym, jak wygląda ten cały proces współpracy z tobą, od pierwszego kontaktu po finalną realizację.
Pierwszy kontakt to jest, że klient zazwyczaj albo dzwoni, albo pisze. No jeżeli to jest klient, który już korzystał, no to jest łatwiej, bo on już mniej więcej wie, jak to ma wyglądać,
a jeżeli klient nigdy nie korzystał, to pewnie to zaczyna z reguły tak, że ja potrzebuję spisać, mówi albo przetłumaczyć, różnie tam mówi, dźwięk na tekst i właśnie mówi, że nie wiem, jak od czego zacząć, czy ja mam to pani przysłać, czy co jest pani potrzebne.
Ja też mam na stronie taki artykuł, jak przygotować zapytanie i widzę, że klienci czytają to czasem i to jest bardzo fajne, bo wtedy jak wysyłają mi mailem informacje,
to już odpowiadają na wszystkie pytania, które ja tam zadaję. A chodzi o to, jaki jest czas trwania nagrania, jaka jest jego jakość, jak szybko, w jakim terminie klient chce mieć to spisane, jakie ma oczekiwania, to znaczy właśnie stopień dokładności,
do czego, lub nie musi określać nawet tego stopnia dokładności, ale wystarczy jak mi powie, do czego jest mu to potrzebne, to ja mu też jeszcze wtedy jestem w stanie doradzić odpowiedni rodzaj transkrypcji, no i jaki jest temat, żebym po pierwsze wiedziała, czy w ogóle jestem w stanie w danym temacie przepisać,
a po drugie sporadycznie powiedzmy są takie tematy, których też nie przepisuję, no a po trzecie właśnie na przykład zakładając, że jest trudny temat, to muszę przewidzieć troszeczkę więcej pracy na przykład na szukanie nazw specjalistycznych w internecie,
tak jak w przypadku powiedzmy informatyki, na której się nie znam i są nazwy jakichś kodów, programów, narzędzi i tego wszystkiego, co ja muszę znaleźć.
A nie przepisujesz ze względu właśnie na złożoność tematu, czy na przykład są takie tematy, których z jakichś innych względów byś nie dotknęła?
Na przykład ze względów etycznych też mi się zdarzyło odmówić. Ja nie mam prawa ingerować w treść, więc albo ją przepiszę i mam tę świadomość, że przyłożyłam rękę do rozpowszechnienia danych słów, albo po prostu tego nie zrobię.
Więc jeżeli coś jest bardzo, ale to już bardzo skrajnie niezgodne, bo logiczne, że jeżeli ja się z czymś nie zgadzam, to nie jest tak, że ja mogę przepisywać tylko to, z czym się zgadzam, to jasna sprawa.
Nawet jest ciekawe, jak ja się czasem z czymś nie zgadzam, bo to mi poszerza horyzonty. I bardzo mogę tak chyba zmądrzeć przez to, że posłucham kogoś, kto zupełnie inaczej na jakiś temat myśli.
Ale jak coś jest skrajnie nie moje, jeżeli chodzi o etykę i uważam, że wręcz szkodliwe, no to wtedy już tego nie przepiszę.
Natomiast oczywiście no wiadomo, nie jesteś jedyną osobą, która takie usługi oferuje i na pewno to nie jest tak, że jeżeli ktoś nie skorzysta z twoich usług, no to nie skorzysta z niczyich, bo na pewno ktoś się znajdzie.
Każdy nie tylko klient może stawiać warunki, ale też usługodawca może odpowiednie warunki stawiać.
To jest różnie, bo są klienci tacy, którzy to rozumieją i po prostu przyjmują do wiadomości, że tym się nie zajmuję, a są tacy, którzy się, tak jak i z tym sądem zresztą, oni się nieraz bulwersują, że dlaczego?
Przecież ja tutaj pani chcę zlecić, dlaczego pani nie chce?
No cóż, akurat to w takim razie będziesz mogła odesłać do tej audycji, żeby się nie powtarzać w przyszłości.
No i okej, wysyła ci ktoś informacje dotyczące tego nagrania, jakie to nagranie będzie, ty następnie wyceniasz.
A najlepiej, jeśli mi nagranie wyślę w ogóle, bo jeżeli wyślę nagranie, to ja już w ogóle jestem w stanie wszystko pięknie, precyzyjnie wycenić.
Jak zazwyczaj wysyłają te nagrania? Korzystają z jakichś serwisów czy po prostu jako załącznik do maila z tym to mogą być problemy podejrzewane od czasu do czasu?
Transfer, Google Drive, w ten sposób, YouTube też, no wszystko z czego da się ściągnąć.
No raz miałam sytuację taką, że klient miał, ale to jeden, jedyny raz, że klient miał na swojej platformie i powiedział, że on mi tego nie da na mój komputer, bo to jest bardzo poufne.
To w ogóle nie było poufne, to była taka drobna rzecz.
Kursik robienia pewnej czynności, w każdym razie dla niego to było bardzo poufne.
Ja okej, ale mówię proszę pana, ale ja nie jestem w stanie z pana platformy tego spisywać, bo ja muszę zatrzymywać się w tekście, odsłuchiwać, cofać, no nie da się.
Nie, bo to jest poufne i po prostu no to wtedy ta współpraca się nie odbyła, no bo to było coś małego, on z tym robił sporo problemu i nie chciał mi właśnie dać tego nagrania,
ale generalnie nie mają z tym problemu, generalnie po prostu ufają, wysyłają i jest w porządku.
A ty nie gromadzisz żadnego archiwum, później jak się domyślam te nagrania są kasowane.
Tak, kasowane są po zapłaceniu, po zatwierdzeniu, że jest okej wszystko ze strony klienta, to ja usuwam wtedy.
No to co, to teraz po wysłaniu tego nagrania ty się z nim zapoznajesz no i wyceniasz. Jakie to są mniej więcej stawki?
Mniej więcej obecnie za taki wywiad, powiedzmy jakbyśmy chcieli naszą rozmowę spisać, to będzie to mniej więcej około 200 złotych za godzinę.
To się streszczać trzeba by było.
No chyba tak. Mniej więcej 200 netto, no ja akurat nie jestem płatnikiem VAT, więc też to jest fajne dla klientów indywidualnych, co podkreślam u siebie na stronie,
na przykład dla studentów to jest dobre, że ja nie jestem płatnikiem VAT, no bo VAT jeżeli są firmy zajmujące się transkrypcją to jest 23%, to jest dużo tak naprawdę.
Sporo, oczywiście.
Jeżeli osoba indywidualna ma dopłacić 23%, no to już się trochę tych pieniędzy więcej robi.
Oczywiście, że tak. No i dobrze. Klient akceptuje. Jakaś zaliczka czy płatność cała przed? Jak to wygląda u ciebie?
Nie, płatność cała po. To jest płatność z dołu. Ja wolę w ten sposób. Mnie to motywuje do pracy, że jeszcze tych pieniędzy nie ma.
Poza tym klient ma też takie poczucie, że co prawda nieraz naprawdę proponują, że zapłacą z góry i nie ma z tym problemu,
ale wolę płatność właśnie z dołu i też na przykład jak mam klientów, z którymi współpracuję regularnie to robimy w ten sposób,
że po prostu jeżeli oni mi zlecają miesięcznie po kilka nagrań to pod koniec miesiąca zliczam to i wystawiam fakturę zbiorczo za rzeczy spisane w danym miesiącu.
Generalnie wolę płatość po usłudze i sama wolę za usługę płacić po usłudze, no i w związku z tym tak robię, żeby mnie także płacono po wykonaniu usługi.
Zdarzało się, że jakiś klient stwierdził, że jednak nie?
Nie. Nie miałam jeszcze takiej sytuacji, żeby ktoś mi nie zapłacił albo coś takiego. Zdarzyły się jakieś tam obsłowy typu na przykład ktoś nie miał pieniędzy na koncie jeszcze,
ale już zlecił no i troszeczkę przekroczył termin, albo że ktoś po prostu był ogólnie zapominalski i faktury mu się piętrzyły, więc ja się przypominałam,
ale nigdy nie miałam takiej sytuacji, żeby ktoś był niezadowolony i powiedział, że nie zapłaci, albo żeby ktoś mnie oszukał. Nie trafiłam.
W ogóle ja lubię, ludzie narzekają często na, ja też tu opowiadam, wiem, sytuacje z klientami takimi marudnymi, ale to są tak naprawdę w mojej sytuacji pojedyncze jednostki,
a generalnie ja lubię kontakt z klientem i choć często się mówi, że najgorzej to jest pracować właśnie z klientem, człowiek chciałby wykonywać swoje,
ale niestety muszą być ci klienci, to ja mam inne zdanie, ja lubię kontakt z klientem, myślę też, że mi to dobrze wychodzi, jak czyta się opinie o mnie,
to właśnie klienci podkreślają często ten kontakt, że jest konkretnie, że jest miło, że jest precyzyjnie i raczej kontakt z klientami są naprawdę fajne.
I wracają.
I wracają.
To najważniejsze.
Albo są i po kilka lat, nawet niektórzy, także ta strona mojej pracy, współpraca z klientem jest naprawdę czymś, co mnie cieszy i może gdybym w życiu coś kiedyś robiła innego,
to na przykład mogłabym ogólnie pracować z ludźmi.
Tak, bo generalnie dosyć często, to nie jest regułą, ale też mając gdzieś tam kontakt zawodowy z ludźmi w różnych sytuacjach
i też przez wiele lat pracując, pomagając ludziom w rozwiązywaniu ich problemów zazwyczaj komputerowych
i to byli zazwyczaj ludzie, którzy komputera używali do wykonywania swojej pracy i chcieli po prostu tę pracę wykonać jak najszybciej,
to wiem, że ludzie zazwyczaj nie są jacyś niemili, niefajni, tylko chcą po prostu, żeby umożliwić im pójście dalej w tym, co chcą zrobić.
I tak jak człowiek do nich gdzieś tam z uśmiechem podejdzie i dość miło zagada, to będzie raczej wszystko w porządku.
Zdarzą się oczywiście jakieś wyjątki, ale to wyjątki potwierdzające regułę mam wrażenie.
Dokładnie tak, albo nieraz może po prostu są trochę zestresowani, bo są zagubieni, bo na przykład nie wiedzą od czego zacząć.
Ale to nie jest jakiś problem. Nie miałam nigdy problemu. Nawet jak tam jakieś negocjacje, to też były to zawsze na poziomie fajnym.
Także moje kontakty z klientami pozytywnie bardzo oceniam.
Ktoś w takiej relacji musi zachować spokój i ty ten spokój zachowujesz. Po prostu.
Tak, aczkolwiek nie daję sobie w kaszę dmuchać. Tak bym powiedziała jednak.
Na przykład zadzwonił do mnie kiedyś taki starszy pan i chciał coś tam spisać i zaczął ze mną negocjować ceny, ale na zasadzie takiego nieeleganckiego flirtu,
że ja tu jestem taką ci ziom i on tutaj coś do mnie tak zaczął zagadywać, co mi było mocno nie w smak.
To ukróciłam szybko tę rozmowę, powiedziałam, że mu dziękuję, rozłączyłam się i nie bawiłam się w jakieś tam prowadzenie z nim długich dialogów.
No i cóż, klient być może stracony, ale spokój zachowany.
Tak jest.
No właśnie. To teraz porozmawiajmy o twoim warsztacie. Wspomniałaś już jakiś czas temu, że korzystasz ze specjalnego programu.
Jak rozumiem ten program jest dla nas dostępny. Czy możesz powiedzieć co to jest za narzędzie i w ogóle czego używasz tak na co dzień pracując z tekstem?
W ogóle to jest bardzo niskokosztowa firma, jeżeli chodzi o takie rzeczy, bo to wiele nie trzeba. Program się nazywa niezawodny transkryptor, a jakże, bo jest napisany specjalnie dla mnie.
Czyli to jest napisane narzędzie dla ciebie. Myślałem, że to jest jakiś ogólnodostępny program, który gdzieś można sobie kupić po prostu.
Nie, nie. To jest mój program i on został napisany dla mnie i to była bardzo dobra inwestycja. Nie było też łatwo znaleźć informatyka, który za dostępny dla mnie budżet wykona mi ten program.
Ale jestem zadowolona, bo mi chodziło o właśnie taką sprawną i na skrótach globalnych opartą nawigację po dźwięku, po materiale dźwiękowym.
No ja właśnie też używałem globalnych skrótów, tylko że nie miałem specjalnego programu, ale raz jeden w życiu, kiedy przepisywałem jakiś tekst, to działałem na globalnych skrótach Winampa. Pierwszy i ostatni raz.
Ja na Fubarze dopóki nie miałam tego mojego odtwarzacza.
Tam też zdaje się można jakoś o jednostkę czasu ustawić, przeskok.
Tak, tylko że nie aż tak precyzyjnie. Tam Fuber ma najkrócej sekundę, a później ma 5 sekund.
A na przykład ja teraz mam czas cofania ustawiony na dokładnie 2,5 sekundy. O właśnie.
I to jest super czas. 3 sekundy to już jest troszeczkę za długo. 2 sekundy to jest jednak troszkę za krótką momentami. Na razie 2,5 sekundy jest idealnie.
Jeszcze też mam fajną możliwość w tym programie kopiowania czasu aktualnego w nagraniu. To się bardzo przydaje i brak tej opcji, wbrew pozorom, bardzo wydłuża czas.
To znaczy, tak jak i ten niewłaściwy skok, tak brak możliwości szybkiego sczytania, skopiowania czasu, no to są sekundy, w których ten czas się wydłuża, tylko że sekunda do sekundy.
I się zbierze.
A są takie nagrania, w których ja muszę dosyć dużo tych kodów używać. Albo po prostu właśnie są niskiej jakości i jednak mimo wszystko tych momentów niezrozumiałych oznaczam więcej.
Albo muszę na przykład oznaczać miejsca w nagraniu. Na przykład są czasem takie wymogi, że co minutę, albo tam na początku każdej wypowiedzi trzeba wpisywać znaczniki czasowe.
Więc to jest taka opcja przydatna. Ten mój program w sumie ma jeszcze możliwość zwalniania i przyspieszania, ale to się mi ostatecznie nie sprawdziło.
No właśnie, ty słuchasz na normalnej prędkości czy przyspieszasz?
Ostatecznie na normalnej, dlatego że i tak moje tempo pisania w stosunku do tempa mówienia przez człowieka i zasób mojej pamięci krótkotrwałej jest taki, że nie ma sensu przyspieszać.
Raczej bym powiedziała o zwalnianiu czasem, jak ktoś bardzo szybko mówi, ale to jednak się nie sprawdziło, ponieważ przewijanie wtedy na tym zwolnieniu też jest inne.
Nie udało się temu informatykowi spotkać jakby długości, żeby ten skok długości przewijania był taki sam na zwolnionym tempie.
Poza tym jakoś tak się tego dziwnie słucha. No nie wiem, ale może gdybym miała to dostępne to bym bardziej używała, natomiast tak w końcu nie ma.
Natomiast to zwykły word do pisania. Ważne jest, żeby mieć dobre krzesło. Ja mam bardzo dobre krzesło, ponieważ się na nim dużo czasu spędza i rzeczywiście mam super regulowane podłokietniki.
Zarówno mogę sobie ustawić ich kąt w stosunku do biurka, jak i wysokość tych podłokietników.
Mam inny materiał oparcia, inne siedzenia, także to takie super krzesło. To jest bardzo ważne.
Ważna rzecz to jest też odpowiednia klawiatura. I tutaj mam oczywiście podkładkę pod ręce, pod nadgarstki.
Także piszę w ten sposób, żeby całą rękę od łokcia do dłoni, do nadgarstka mieć na jednym poziomie w jednej linii.
I to się wydaje mało istotne. Mnie się to na początku nie wydawało takie istotne, a później ta ergonomia okazała się bardzo ważna.
I jednak ręce bolą jak się długo pisze, trzymając je w niewłaściwej pozycji. Dlatego teraz bardzo o to dbam, żeby mieć bardzo dobre ułożenie ręki.
Co do klawiatury, no to nazwy obecnej mojej to nie pamiętam. Wymieniła mi na nią poprzednią.
Poprzednio miałam Logitech i była bardzo dobra. Są dobre te klawiatury z Logitech, a jest też taki model z podkładką już wmontowaną.
I to jest bardzo dobra klawiatura. Ma bardzo fajny układ klawiszy, bardzo wygodny pod rękę i ma też fajną tę podpórkę pod ręce.
Jest też taka stabilna klawiatura, tylko głośna. Tylko głośna i bezprzewodowa.
Ale to jakaś klawiatura z tych mechanicznych?
Nie, to jest zwykła. Z mechaniczną by się chyba nie dało przepisywać. Membranowa to jest.
Myślisz, że by się nie dało przepisywać? Dlaczego?
Myślę, że hałas, tak mi się wydaje, nie próbowałam, więc tak tylko mogę przypuszczać.
Ale sądzę, że hałas, jaki robi taka klawiatura, może jednak trochę przeszkadzać.
Zwłaszcza, że przy takiej częstości korzystania ze słuchawek, ja jednak, jeśli mogę, jeśli nagranie jest wystarczająco dobrej jakości,
korzystam sobie z głośników, żeby odciążyć uszy, żeby nie mieć cały czas jednak tych słuchawek.
I wtedy jest ważna cicha klawiatura. I dlatego też ją wymieniłam teraz i korzystam z cichszej.
I w sumie co? No właśnie słuchawki to kolejne narzędzie pracy i tyle. I nie ma nic specjalnego w zasadzie.
No i edytor tekstu.
No i edytor tekstu oczywiście.
I tu pewnie żelazny standard, czyli Word.
Oczywiście, tak. Ale też akurat transkrypcja nie wymaga żadnego specjalistycznego formatowania w większości przypadków.
To ma być tak sformatowane, no mniej więcej jak są standardy prac dyplomowych, czyli to jest dostępne dla nas bez problemu.
No tak. No i rzeczywiście tu niewiele trzeba. Wystarczy odpowiednie oprogramowanie, wystarczy edytor tekstu,
wygodna klawiatura i krzesło, no słuchawki. No i można pracować, można działać. I tak naprawdę o to w tym wszystkim chodzi.
Natomiast teraz chciałbym Cię zapytać o rzecz trochę niewygodną w kontekście tego, o czym my tu rozmawialiśmy też i poza anteną.
Komputerowe przepisywanie. Programy, które pozwalają na rozpoznawanie mowy i przekształcanie jej na tekst.
Do niedawna to w zasadzie nie było żadnym zagrożeniem, bo jakość tego przepisywania, jakość tego rozpoznawania,
no była taka, że w zasadzie nie miało to najmniejszego sensu, żeby w ogóle z tego korzystać.
Natomiast my tu już w Tyflopodcastie od pewnego czasu stosujemy narzędzie Whisper, które jest czymś, co robi bardzo dobrą robotę,
co może nie jest rzeczą idealną, ale wziąwszy pod uwagę to, że jest w stanie generować zarówno transkrypt tekstowy,
jak i napisy do danego materiału, dzięki czemu ja mogę wstawić na YouTube taki materiał i dodać jeszcze do niego napisy,
więc osoby, które mają problem ze słuchem są w stanie wyciągnąć z tego nagrania to, co im potrzeba.
No to jest jakość tego rozpoznawania naprawdę dość dobra. Ja podesłałem Ci taką próbkę możliwości tego nagrania,
a właściwie możliwości tego oprogramowania przed naszą audycją. A propos naszej audycji o książce Zapisz zmianę, o Twojej książce.
Jak Ty to widzisz? Czy taka jakość to jest dla Ciebie zagrożenie, a może na przykład pomoc tak na przyszłość?
No właśnie, tu jeszcze powiemy słuchaczom, którzy może się nie orientują, bo ja się też do momentu, zanim Ty mi wysłałeś nie orientowałam,
że to jest nieporównywalnie dobre z dyktowaniem aplowskim. Nieporównywalnie dobre.
Jeżeli ktoś ma ochotę zapoznać się z jakością tego rozpoznawania mowy, to wystarczy, że zajrzy na najnowsze audycje Tyflopodcastu,
bo one są już zaopatrzone w te transkrypcje tekstowe, można sobie to porównać. Ja powiem tak, ma problem z nazwiskami,
ma problem z nazwami własnymi, a kiedy my mówimy o technologiach, no to czasem się rzeczywiście zakręci,
natomiast jakość tego jest na tyle dobra, że on potrafi nawet wstawiać interpunkcje i robi to w całkiem nie głupi sposób.
No właśnie. I tak jak Ci powiedziałam przed audycją, za 10 lat na pewno będę musiała już robić coś innego, niestety,
a może stety, może to jakaś będzie dobra zmiana. W każdym razie ten program jest zdumiewająco dobry
i jeżeli Ty mi powiedziałeś, że język polski dopiero jest tam w fazie takiej wstępnej, że to będzie jeszcze lepiej,
jeżeli to będzie jeszcze lepiej, no to będzie wspaniale. Także no cóż, cóż mogę powiedzieć,
no dla mnie to nie jest najlepsza wiadomość, natomiast na razie jeszcze ludzie mocno ufają temu ręcznemu przepisywaniu
i na razie wiele firm się chwali właśnie tym, że my to przepisujemy ręcznie, nie ma błędów, które robi automat.
Rzeczywiście są po prostu tacy ludzie, którzy i Bogu dzięki, dla mnie przynajmniej na razie,
że no to jest rzemieślnicza taka robota można powiedzieć i to jest godne zaufania.
A zwłaszcza jeżeli to nie są takie teksty, taka produkcja masowa, tylko coś takiego ich osobistego typu,
właśnie ich osobisty wywiad i tak dalej.
Wiesz, to jest tak, ja sobie tak to porównam do produkcji jakiejkolwiek rzemieślniczej, a chińskiej masówki,
która do nas przyjeżdża, jakiekolwiek wyroby, tak. Jeżeli ktoś wykona rękodzieło, zawsze będzie to lepsze,
bo ktoś poświęci czas, dołoży staranności, żeby ten wyrób był możliwie jak najlepszej jakości, dobierze odpowiednie materiały,
no a coś robione przez maszyny masowo, no to będzie może podobne, będzie spełniało swoją funkcję.
No tylko pytanie, czy będzie tak estetycznie wykonane i tak trwałe. Podobnie w tym przypadku, ja powiem tak,
jeżeli chodzi o na przykład Tyflo Podcast, my u siebie mamy w tym momencie ponad 2 tysiące audycji.
Ja nie wyobrażam sobie, żeby ktokolwiek był w stanie dokonać przepisania tych wszystkich audycji w rozsądnym czasie.
W tym momencie na przykład Whisper jest w stanie działać czterokrotnie, z czterokrotną prędkością na konfiguracji sprzętu,
którą mam, więc godzina materiału to jest 15 minut nagrania, a właściwie 15 minut pracy, godzina nagrania to jest 15 minut pracy.
Więc no jest to coś, co rzeczywiście pozwala już myśleć o tym, żeby przygotować te transkrypcje tekstowe,
dzięki czemu te nagrania staną się dostępne dla kolejnych osób, dla osób, które z jakichś powodów nie mogły
albo nie chciały, bo ktoś woli szybciej i woli wersję tekstową, więc nawet mimo całkiem dobrego słuchu
woli zapoznać się z wersją tekstową audycji.
Pytanie jest po prostu takie, kiedy to automatyczne rozpoznawanie mowy stanie się tak dobre, że czas jaki trzeba poświęcić na poprawienie
po maszynie będzie i tak mały w stosunku do tego ile czasu trzeba by poświęcić na zrobienie tego ręcznie.
I jesteśmy coraz bliżej tego momentu.
Prawda, ja czytając to nagranie, jakiekolwiek przetworzone przez Whispera, to dochodziłem bardzo często do takiego wniosku,
że ja nawet nie muszę słuchać tego nagrania źródłowego. Ja czytam tekst i ja widzę, gdzie trzeba dokonać jakiejś poprawki,
bo po prostu to wynika z kontekstu zdania, gdzie on się pomylił.
Choć gdybyś miał za to brać pieniądze, to już byś wolał raczej wysłuchać.
Wolałbym.
Bo jeżeli ktoś by potem ci zarzucił, że coś jednak jest nie tak i mógłby mieć rację, to już by mogło być kłopotliwie,
a przynajmniej dobrze byłoby się do niektórych fragmentów nagrania jednak przenieść.
Oczywiście, że tak.
Ja myślę, że to po prostu z czasem wyprze transkrypcje ręczne, jeszcze nie teraz, ale wyprze.
Dla mnie to jest o tyle problematyczne, tak jak na przykład zatrudnienie pracownika zresztą,
że osobie niewidomej jest trudniej poprawiać tekst.
Sposoba wiedząca sobie znajdzie odpowiedni moment myszką, miejsce w tekście itd.
My to wszystko musimy robić klawiaturą.
Poza tym nie zawsze akurat mowa przeczyta błąd, żeby wychwycić, że to jest błąd.
To akurat może bardziej w kontekście zatrudniania kogoś niż tego programu, bo ten program błędów ortograficznych nie robi.
Nie, nie zrobi. To, co w słowniku, to raczej on nie tworzy własnych wyrazów.
No chyba, że jakieś obcojęzyczne, no to może ewentualnie, ale to raczej się nie spotkałem.
Nie spotkałem się, żeby on generował błędy, raczej po prostu jeżeli będzie jakieś słowo,
no to on ewentualnie może zastąpić się innym, jeżeli źle zrozumiał.
Natomiast może, no ewentualnie taki błąd, być może, nie wiem,
że rozdzieli spację coś, co może być i łączone, i może być rozdzielone.
To prawda, ale my wtedy tego też nie zweryfikujemy tak łatwo.
No właśnie, to nie będzie tak łatwo zweryfikować tego.
Natomiast przy zatrudnianiu kogoś, no to w ogóle już na przykład jakie u ktoś napisze,
to tego ja słuchając nie wyłapię.
Więc czy w ogóle trudniej jest odtworzyć, jakby sprawdzać równocześnie dwa dźwiękowe nagrania,
czy tam dwie dźwiękowe treści? Bo jeżeli widzisz, no to biegniesz oczami po tekście
i słuchasz w tym samym czasie nagrania, a jak nie widzisz, no to trzeba by te dwa dźwięki
jakoś tam ze sobą konfrontować i to może być trochę trudniejsze.
No tak czy inaczej, ja po prostu wiem, że to w pewnym momencie nas takich ręcznych zastąpi
i na razie świadomość tego na rynku jest jeszcze taka średnia, to znaczy są firmy już,
które oferują automatyczne rozpoznawanie mowy, natomiast jeszcze wszyscy na razie,
chociaż to już jest informacja może nie tak bardzo aktualna, może już firmy się w to wyposażyły,
natomiast jeszcze niedawno na takiej grupie dla transkryptorów, którą założyłam,
no to osoba, która się zajmuje też takimi transkrypcjami automatycznymi napisała,
że to żeby to dobrze poprawić, to trzeba tyle czasu praktycznie spędzić,
ile spędza się nad tekstem takim pisanym od początku.
Wiesz, być może wynika to też z tego, że jednak to narzędzie nie jest aż takie proste,
to znaczy nie jest też jakoś wybitnie skomplikowane i podejrzewam,
że jeżeli ktoś by skonfigurował je dla ciebie, to byłabyś w stanie obsługiwać je bez większego problemu,
bo to jest kwestia wpisania kilku poleceń w terminalu, a właściwie jednego polecenia tak naprawdę
i podania tam kilku parametrów modelu, języka, nazwy pliku i tak dalej i tak dalej,
natomiast no instalacja.
Instalacja to jest narzędzie typowo z gatunku Linuxowych napisane w języku programowania w Pythonie.
Trzeba troszeczkę odpowiedniej wiedzy, żeby to wszystko skonfigurować.
To nie jest wiedza jakaś bardzo tajemna, wszystkiego można dowiedzieć się z Google’a,
no ale też trzeba wiedzieć, co się robi i to jest jedna rzecz.
Druga rzecz, która też troszeczkę myślę, że może ratować osoby okazjonalnie potrzebujące takich transkrypcji,
to jest jednak próg wejścia cenowy, bo o ile samo narzędzie jest darmowe,
no to karta graficzna, dzięki której można będzie rozpoznawać ten tekst na tej dobrej jakości,
darmowa już nie jest i kosztuje swoje.
Są oczywiście odpowiednie usługi, za pomocą których można takie karty wynajmować na godziny
i można po prostu za naprawdę śmieszne pieniądze to rozpoznawać,
ale no jeżeli ktoś nie jest informatykiem i jeżeli ktoś nie zajmuje się technologiami,
to po prostu o takich rzeczach wiedzieć nie będzie.
A poza tym czasem ludzie wolą zapłacić i mieć zrobione.
Bo przecież na przykład zrobienie napisów mogliby sobie już sami,
okej, niech im to ktoś przepisze, a teraz oni to umieszczą jako napisy,
ale wolą już dopłacić więcej i mieć te napisy.
I tak samo to działa po prostu w wielu przypadkach.
Ja sama wiem, że czasem wolę dopłacić i mieć już coś zrobione kompletnie.
Oczywiście, że tak.
Miejmy nadzieję, że to pojawienie się Whispera to nie będzie oznaczało,
że za chwilę będziesz musiała zmieniać działalność,
a być może właśnie dzięki temu jakimś sposobem będziesz w stanie być jeszcze bardziej efektywna.
Bo to wcale nie jest wykluczone, że za jakiś czas po prostu nawet ten program
będzie w stanie w taki czy inny sposób wskazać miejsca, gdzie on nie do końca jest pewien
i tylko trzeba będzie tam zajrzeć, poprawić, zrobione.
No, wiesz co, on się jeszcze trochę poprawi ten język polski.
Oczywiście.
Ja do tego czasu pewnie wyposażę się w nowy sprzęt.
I kto wie, bardzo możliwe, że właśnie pomyślę nad tym,
bo to może być fajny sposób w całym przyspieszeniu swojej pracy.
Z drugiej strony też wydaje mi się, że to w ogóle może być dosyć interesujące tak przyszłościowo,
bo jeżeli nawet komputery zaczną rozpoznawać bardzo dobrze ludzką mowę,
no to będą takie miejsca i takie sytuacje, z którymi one nie do końca będą w stanie sobie poradzić.
Mówię tu o nagraniach mocno zaszumionych, mocno zniekształconych,
takich, którymi zajmują się to już nawet bardziej fonoskopii, czy fonoskopowie?
Nie wiem, nawet jak to odmienić.
Ludzie zajmujący się fonoskopią.
O, taka będzie najbezpieczniej.
Więc to już są takie nagrania, które z jednej strony są trudne,
to są takie nagrania, które, przynajmniej jak tak z tobą rozmawiam,
mogą dotyczyć rzeczy, którymi ty raczej zajmować byś się nie chciała,
bo to wszelkiego rodzaju materiały, czy z podsłuchów, czy z różnego rodzaju czarnych skrzynek chociażby,
więc tam jakieś sytuacje wręcz katastroficzne i tak dalej, i tak dalej,
ale podejrzewam, że to się prędzej czy później tak właśnie może skończyć,
że proste teksty damy do rozpoznawania maszynie, niech się grzeje, niech swoje robi,
no a człowiek niech pracuje tam, gdzie faktycznie to jego ucho i umysł są bezcenne.
Tak, myślę, że masz rację i że do tego dojdziemy.
Tak jest, więc tyle jeżeli chodzi o komputerowe przetwarzanie mowy,
zobaczymy jak to będzie wszystko dalej, czas pokaże.
A klienci nie raz pytają, czy to przepisuje ja czy maszyna.
A no widzisz, to możesz już śmiało odpowiadać, na razie jeszcze ja, na razie jeszcze ja.
Ale właśnie, wracając do zawodu transkryptora, czy to jest zawód dla każdego,
albo inaczej, bo wiadomo, że bardzo rzadko zawód jest dla każdego, jakikolwiek.
Trzeba mieć pewne predyspozycje, pewne cechy charakteru, albo pewne zdolności.
Twoim zdaniem, z twojego doświadczenia, czym się taki transkryptor powinien charakteryzować?
Skrupulatnością na pewno, cierpliwością dużą to również,
powinien umieć pracować sam, no powinien mieć wysoką samodyscyplinę, to moja najsłabsza strona.
I powinien być, dosyć mieć otwartą głowę, bo nieraz słucha się takich rzeczy,
z którymi się człowiek kompletnie nie zgadza, albo ludzi, którzy ci kompletnie nie podpasują.
I siedzisz cztery godziny, powiedzmy, w takim niby towarzystwie kogoś, kto jest irytujący.
Ale musisz. Trzeba mieć, mimo wszystko, taką umiejętność, to też jest czasem mój problem,
do znoszenia powtarzalności, no bo jak przepisujesz, jak ktoś ci zleci 20 wywiadów na ten sam temat,
to pierwsze trzy może są ciekawe, ale kolejne 17, zwłaszcza gdy wyniki się w miarę zgadzają,
to ten badacz się cieszy, że on ma zbieżne wyniki, że wnioski wyciągnie, ale ty słyszysz po raz 20 to samo.
Dlatego ja na przykład staram się, jak mam duże zlecenia, mieć po kilka na raz,
żeby po prostu nie ulec zmęczeniu materiału, żeby sobie jednego dnia zrobić na przykład przez kilka godzin jedną rzecz,
a potem przez następne kilka godzin następną rzecz, tak żeby głowa odpoczęła.
I dlatego jak są większe firmy, no to po prostu, no również ze względów czasowych, ale też i dlatego zleca się,
jakby jedno duże zlecenie dzieli się między więcej osób. No jakie jeszcze są cechy?
No wiadomo, trzeba jakoś tam zainteresować się trochę tymi biznesowymi sprawami.
Mnie pomogło to, że przepisywałam szkolenia biznesowe i sama dla siebie wyciągałam z nich jakieś ciekawe informacje,
co mogę na przykład poprawić u siebie tak od strony biznesowej, bo generalnie no to mówi się, że jak jesteś biznesowo zdolny,
to nie chodzi o to, jaki masz biznes, tylko że masz biznes. Ja nie jestem z natury biznesowo zdolna,
więc dla mnie to jest wszystko nowe i no nie jestem taką osobą, która w tym się tak swobodnie porusza.
Jest takie wskazówki z tych szkoleń, no fajna sprawa też i przydatna.
Pozostaje tylko mieć nadzieję, że osoba, która ci to zleciła, to w tym momencie nas nie słucha,
bo gotowa jeszcze odezwać się do ciebie i powiedzieć, że to w sumie ty powinnoś dopłacić za wiedzę, którą zaczerpnęłaś.
Ten klient, on był bardzo fajny. Także no co tam jeszcze się przydaje?
No się jest bardzo długo samemu i to jest, jesteś przez ileś godzin i sam trzeba sobie zadbać później o to,
żeby coś się działo po pracy, żeby gdzieś wyjść, żeby z kimś się zobaczyć.
Czasem brakuje mi, jak są przerwy, jak robię sobie przerwy, brakuje mi, żeby wtedy z kimś zagadać,
albo na przykład żeby byli ci inni ludzie. Niestety nie mogą być, to musi być właśnie cisza idealna
i czasem by się przydało, żeby, nie wiem, jasne są te wszystkie komunikatory i tak dalej,
ale czasem, jakkolwiek to, ja lubię pracę indywidualną, to czasem ten element zespołu,
jako po prostu towarzystwa by się przydał, no a tutaj tego nie ma.
Trzeba mieć też na taki rodzaj samotności pewną odporność.
No a poza tym trzeba po prostu lubić taki statyczny rodzaj pracy.
A ile czasu dziennie jesteś w stanie pracować bez jakiegoś takiego uczucia zmęczenia?
Jak mam ośmiogodzinny dzień pracy, to po tych wszystkich ustaleniach ile pracy, ile przerwy
wychodzi mi 6,40 pracy. Samego tego klepania.
Aha, rozumiem.
I to jest czas, kiedy ja jestem już dość zmęczona, ale to nie jest jeszcze tak,
że ja już nie mam siły. Jestem po takim dniu pracy, no tak jak po dniu pracy, no zmęczona,
ale to jest jeszcze w porządku. Ale więcej, no ja bym nie dała rady.
Czyli te osiem godzin z przerwami odpowiednimi. Co ile musisz taką przerwę sobie zrobić,
żeby się gdzieś tam chociaż chwilę rozprężyć?
Wiesz co, ja sobie szukałam właśnie odpowiedniego stylu pracy, żeby było to wydajne pod względem
i mojego zmęczenia, moich sił, moich możliwości i pod względem ilości spisanego materiału,
jakby realnego czasu pracy. I wyszło mi, że najlepiej, znalazłam taką w ogóle metodę Pomodoro.
A tak jest taka.
No właśnie. I ta metoda Pomodoro, ja ją sobie po prostu zaadaptowałam na swoje potrzeby,
bo ona w sumie zakłada bardzo dużo tych przerw i długie stosunkowo przerwy,
biorąc pod uwagę czas pracy i przerw. I to by trzeba było, żeby wypracować tyle godzin,
to trzeba by nie wiem, z 10 czy 12 godzin siedzieć. Ja ostatecznie robię tak.
45 minut pracy, 15 minut przerwy, 45-15 i tak dalej. Potem jest pół godzinna przerwa na obiad
i potem jest 15 minut przerwy, 45 minut pracy. I to tak się układa w takie 8 godzin z takimi interwałami.
No to rzeczywiście, to jest myślę odpowiedni stosunek pracy do czasu na wytchnienie,
żeby się ucho zresetowało i żeby ręce też odpoczęły.
Tak, można wstać, ruszyć się, napić się czegoś.
Nawet byłoby to wskazane, żeby się nie zastygnąć na tym fotelu, mimo tego, że jest wygodny.
Dokładnie.
Coś o tym wiem, bo też mam wygodny fotel, ale ileż można na nim siedzieć. To też jest prawda.
A jak z konkurencją w ogóle w tym zawodzie? Jest duża?
Jak zaczynałam, była bardzo mała. Była na tyle mała.
A zaczynałaś kiedy może jeszcze?
Zaczynałam w 16.
Czyli 6 lat już jesteś na rynku.
To była bardzo mała, a teraz się zwiększyła i to widzę też nawet po pozycjonowaniu,
po tym, że trudniej jest po prostu osiągnąć wyniki w top 5 czy w top 10.
Teraz tych firm będzie ze 20. To też nie jest bardzo dużo, ale walczymy, a ludzie…
Wiadomo, pierwszych 5 wyników wchodzą i tyle.
Ale myślisz, że to jest tak, że jeszcze jest więcej chętnych klientów niż firm?
Czy trzeba się trochę bić?
To zależy też od typu klienta.
Myślę, że te duże firmy nie muszą się tak bardzo bić, bo one mają dużo chętnych.
A te mniejsze, takie jak moja, to trochę trzeba się postarać.
Dlatego, że klient, który mnie interesuje, czyli klient, który nie ma bardzo dużych zleceń,
no bo siłą rzeczy ja nie zrobię mu w krótkim czasie bardzo dużo.
Więc ten typ klienta może skorzystać z oferty każdego.
No i chciałabym tak, żeby skorzystał z mojej.
Dlatego może nie ma jakiejś wielkiej konkurencji.
Nie powiedziałabym, że to jest jakaś wielka walka konkurencyjna,
ale jednak czuję różnicę, jeżeli porównamy do tego, co było.
No i co?
I też taka wymiana informacji między konkurencją jest mała.
Ja próbowałam założyć grupę na Facebooku, żebyśmy jakiś tam kontakt ze sobą mieli.
No to to jakoś nie wypaliło.
Jednak nasza branża nie networkuje,
tylko każdy sobie tam działa sam i podgląda konkurencję.
Ale myślisz, że to dlatego, że jest was niewielu
i że jeżeli chodzi o tę sieć, to jest po prostu problem z jej zbudowaniem?
Czy dlatego, że jednak to jest taki zawód dosyć niszowy
i każdy bardzo pilnuje swojego poletka, żeby ktoś mu na nie nie wlazł?
Chyba troszkę to drugie.
Albo może po prostu, nie wiem,
może po prostu ludziom na tym nie zależy.
Jakby ci więksi to i tak niespecjalnie są zainteresowani
może rozmową z tymi nami mniejszymi.
Pytanie też, wiesz co, tak sobie teraz myślę na bieżąco.
Jaką wiedzą moglibyście się wymieniać?
No właśnie na przykład kiedyś była rozmowa o tych technologiach,
o tym spisywaniu automatycznym
i też spodziewałam się, że więcej osób zagada,
ale też jakoś mało było tych rozmów.
Też kiedyś coś tam był jakiś temat,
w jakimś tam momencie, jak tam z klientami.
To chyba było, już nie wiem, czy w okolicach pandemii, czy coś.
I też jakoś nie, po prostu nie ma chyba takiej chęci.
Może właśnie po prostu nie widzą ludzie potrzeby,
może takie rozmowy dla nich nie mogą zbyt wiele wnieść.
Ja mam taką jedną dziewczynę, z którą sobie czasem współpracujemy
i to jest tak, że na przykład jak mam dużo pracy,
to z nią się częściowo po prostu tą pracą dzielę,
bo wiem, że ona przepisuje rzetelnie,
że jest bardzo też taka sumienna
i czasem też jej coś podrzucam.
Rozumiem.
Wspomniałaś o tym i to już niejednokrotnie wyniknęło
z naszej dzisiejszej rozmowy,
że Ty prowadzisz swoją własną działalność.
No i o to prowadzenie działalności też chciałbym Cię zapytać.
Jak to z Twojego punktu widzenia, a właściwie niewidzenia wygląda,
dostępność narzędzi do prowadzenia własnej działalności?
Czy to jakieś programy księgowe?
Czy chwałaś, czy jednak zdajesz się na kogoś zewnętrznego?
Zdaję się na kogoś zewnętrznego,
bo dla mnie to jest czarna magia to raz,
a dwa, bo to się zmienia
i ja się po prostu boję, że nie upilnowałabym tych wszystkich zmian
i potem bym musiała chodzić, płacić, pisać pisma, że się nie zdążyłam,
a jak jest księgowość, za którą nie płacę dużo,
na przykład mi się tak fajnie udało, to ja wolę, no właśnie,
to jest ten przykład, ja wolę zapłacić i mieć z głowy
i robić to, na czym się znam.
W ogóle jak chodzi o samo prowadzenie działalności,
to jest to łatwiejsze niż myślałam tak naprawdę.
Ja myślałam, że będzie więcej z tym papierologii,
a to nie ma aż tak wcale dużo.
No pewnym rodzajem szoku było, kiedy się nagle skończył mały ZUS
i trzeba było płacić praktycznie tysiąc złotych więcej ZUS-u.
To jest taki, ale to każdy przedsiębiorca ma taki głupi przeskok.
Płacisz kilkaset, a nagle płacisz tysiąc kilkaset.
No nie fajnie.
Ale no oczywiście, no jest to takie wiadomo nieprzyjemne,
że jak tylko lepiej się zarobi, to od razu się to odczuwa w podatku
i tak dalej, ale to są problemy każdego przedsiębiorcy.
Natomiast jeżeli chodzi o fakt niewidzenia i prowadzenia działalności,
część rzeczy, właściwie wszystko praktycznie.
Albo zrobi księgowość, albo można zrobić sobie przez internet.
Ja w urzędzie byłam raz, jak zakładałam działalność.
Co to już to jedno okienko działało wtedy chyba, tak?
Tak, działało i wtedy…
I to był koniec moich wizyt w urzędzie związanych z firmą.
A jak to wszystko przez internet?
No czasem tam przychodzą jakieś pisma, ale nie, naprawdę.
Nie mogę narzekać na samo prowadzenie działalności z takiej perspektywy,
powiedziałabym, urzędowej.
Trudniejszy w prowadzeniu działalności jest po prostu ten biznesowy cały aspekt.
Żeby się zareklamować, żeby dotrzeć do klienta.
Takie rzeczy.
A właśnie, w jaki sposób się reklamujesz?
Strona internetowa, no to już wiemy.
Niezawodny-transkryptor.pl
Można sobie tam zajrzeć i poczytać o twojej ofercie.
O tym, jak to dokładnie wygląda wszystko.
W przypadku prowadzonej przez ciebie działalności.
Ale czy strona to wystarczy?
Czy jeszcze masz jakieś inne kanały dotarcia do nowych klientów?
To znaczy, sama strona to nie wystarczy, bo trzeba ją pozycjonować.
I to jest konkretny miesięczny koszt.
Pozycjonowanie tej strony na wyszukiwalność pod względem określonych fraz.
I z tego jest najwięcej klientów.
Bo głównie ludzie jednak po prostu szukają w Google.
Wchodzą, wpisują jakieś tam zapytanie.
Trzeba właśnie się wstrzelić jakie.
I w ten sposób wyszukują.
Polecenia są bardzo ważne, dlatego warto dobrze wykonywać swoją robotę,
bo ludzie po prostu dalej polecają.
No, mam też fanpage na Facebooku, na którym nie jestem za specjalnie aktywna,
bo właśnie nie przynosił zbyt wielu klientów.
Ale czasem ktoś tam z tego Facebooka wpadnie.
Jak się wpisze przepisywanie nagrań na Facebooku, no to hashtag jest.
Więc jeżeli ktoś szuka w ten sposób to znajdzie.
Natomiast ten Facebook jakoś, no OLX.
Korzystałam też kiedyś z OLXa.
Były ulotki, które w sumie dały mi tyle,
że zwrócił mi się koszt ich wydrukowania.
No nie, mimo wszystko powiedziałabym,
że jednak pozycjonowanie jest bardzo ważne,
bo ja widzę po prostu realne przełożenie moich wyników w Google
na ilość zapytań.
Naprawdę to bardzo jest czytelne.
Pozycjonowanie i polecenia są głównymi źródłami,
a wszystkie te inne to są takie pomniejsze.
Wspomniałaś o tym, że u ciebie praca to jest praca pełnoetatowa.
Osiem godzin dziennie, no mniej więcej, tyle temu poświęcasz.
Więc jak rozumiem, jeżeli ktoś miałby ochotę
zająć się przepisywaniem nagrań,
to można to traktować jako taką pełnoetatową pracę,
jeżeli się rzetelnie do tego podejdzie
i wykaże się odpowiednią cierpliwością w znajdowaniu klientów?
Tak, myślę, że można.
Tak, są osoby takie, które oprócz mnie również zajmują się tym.
Tylko też jeszcze wiadomo, warto pomyśleć
i też ja się nad tym troszkę zastanawiam,
czy jeszcze sobie może jakieś szkoły copywritingu nie zrobić,
żeby jakoś czasem uzupełnić,
kiedy nie ma zleceń na transkrypcję, żeby robić jeszcze coś.
Natomiast generalnie tak, to może być pełnoetatowa po prostu praca.
Zdarza się tak, że jest pusto, że zlecenia nie spływają?
Czy w tym momencie już jesteś na takim etapie jednak,
że nie musisz się o to martwić i że ci klienci
może nie jakimś wielkim, ogromnym, szerokim strumieniem napływają,
ale jednak jest stabilnie?
To znaczy teraz jestem na takim etapie, że jest stabilnie,
to znaczy nie muszę się martwić o to, że nie będzie wypłaty,
natomiast bywają lepsze i gorsze momenty.
Była jakiś czas temu taka dobra passa,
właśnie to pozycjonowanie miałam wtedy takie fajne
i taka no po prostu aż nie nadążałam,
ale na przykład pandemia mi w ogóle nie zaszkodziła w żaden sposób.
A pomogła?
Nie wiem, na pewno nie przeszkodziła.
Może pomogła w tym sensie, że pojawiło się więcej wywiadów online
i ludzie już po prostu nie musieli się tak bardzo umawiać na te wywiady,
tylko jestem w domu, ty jesteś w domu, więc robimy wywiad.
Nie przeszkodziła na pewno, czy pomogła, trudno mi powiedzieć.
Na początku pandemii klienci mieli takie malutkie zawahania,
ale to trwało nie wiem, ze dwa tygodnie,
a potem w sumie tak, to jest na tyle tania usługa,
że ci, co mają budżety takie no powiedzmy,
no taka transkrypcja nie jest dużym kosztem w budżecie firmy jako takiej,
a ci klienci prywatni o ile mieli jakieś dofinansowania to i tak je mieli,
bo to też były budżety poustalane na początku roku typu na przykład z uczelni,
więc i tak je wykorzystywali, także w sumie nie było problemu.
Troszeczkę przy tym ostatnim skoku inflacji tak się zawahali ci klienci,
teraz to się znowu jakoś już fajniej ruszyło
i teraz też doinwestowuję troszkę moją stronę,
bo właśnie mi te wyniki trochę spadły,
dlatego że się konkurencja wzięła za pozycjonowanie
no i to właśnie teraz będzie blog,
być może jeszcze jakieś tam dodatkowe działania,
może jakieś dodatkowe frazy sobie do kupie tak rozmawiamy z pozycjonerem,
także no czy na przykład nie wiem,
styczeń bywa czasem takim gorszym miesiącem,
chyba że się w grudniu złapie coś na ten przełom roku,
ale rzeczywiście no te budżety są w styczniu jeszcze zamknięte,
jeszcze takie nie poustalane, więc zanim te projekty ruszą,
no to musi się luty zrobić i wtedy wszystko rusza,
więc czasem ze styczniem bywa problem.
A pozostała część roku raczej jeżeli już klienci są, to po prostu są.
Tak, tak, chociaż czasem bywa tak, że na przykład trochę nie ma, nie ma
i tak no nie, że nie mam zupełnie co robić, ale jest jakoś mniej,
aż tu nagle kilku na raz coś nagra
i wtedy się robi strasznie dużo tej pracy w jednym momencie.
I się kolejka zapycha, no bo w końcu jesteś jedna,
ale wspominałaś właśnie o poszukaniu jeszcze kogoś,
o poszukaniu pracownika, to już jest ten moment?
Wiesz co, ja na razie pracownika jednak nie szukam,
bo właśnie gdybym chciała zatrudniać pracowników,
to musiałabym zatrudnić też przy okazji od razu korektora,
bo tak jest w dużych firmach, że po prostu jest korektor
i że są pracownicy i pracownicy spisują to,
to wszystko jest potem przesłane do korektora,
którego rolą jest po prostu, że on siedzi, słucha i czyta.
I sprawdza jeszcze.
Musi być taka osoba, która to sprawdza,
no właśnie ja bym nie była ze względu na wzrok tego w stanie zrobić,
więc musiałbym być to korektor.
No ja też mam taką, wiesz, taką myśl,
że chciałabym dobrze płacić.
Pracownicy w tej branży, nie wiem jak jest teraz,
ale jak ja byłam pracownikiem w tej branży,
fakt to było już dawno temu,
że te płace teraz raczej nie są dobrze opłacani.
Skoro to często są studenci,
no to te płace są bez szału.
Też mnie się tak kojarzy,
że firmy wyspecjalizowane w zatrudnianiu osób z niepełnosprawnością wzroku
też swego czasu właśnie szły tą ścieżką przepisywania
i co niektórzy właśnie też próbowali dawać niewidomym pracę
polegającą na przepisywaniu tych tekstów,
czy jakichś właśnie wywiadów radiowych.
Tak, tylko ortografia,
której ja nie wyłapię.
No właśnie.
I to mnie powstrzymuje, co prawda przepisywała u mnie jakiś,
już dawno temu, jedna niewidoma osoba,
no ale po prostu i fajnie przepisała, bardzo fajnie sobie poradziła,
ale no akurat ta osoba po prostu stwierdziła,
że to praca nie dla niej jednak,
no ale no jednak ta ortografia,
no nie jestem w stanie tak zaufać komuś,
no dlatego raczej nie,
a poza tym zatrudnienie kogoś to są dodatkowe koszty kadrowe.
Oczywiście.
No i ja na razie jeszcze nie czuję się gotowa na ten krok,
nie mówię, no może kiedyś, może,
ale na razie póki co nie,
natomiast właśnie bardziej robię to,
bo jak mam dużo tej pracy, to po prostu dzielę się nią.
Okej, no to w takim razie, już tak kończąc to nasze dzisiejsze spotkanie,
co byś mogła poradzić osobom niewidomym, naszym słuchaczom,
którzy myślą o tym, żeby spróbować swoich sił
w przepisywaniu tekstu w zawodzie transkryptora,
iść tą drogą, próbować?
No pewnie, że próbować. Spróbować nie zaszkodzi.
Póki jeszcze Whisper się tak nie upowszechnił.
Tak jest, dokładnie.
Spróbować pewnie zacząć właśnie, albo od pracy w którejś z tych dużych firm,
to naprawdę jest fajne pod względem warsztatowym,
i to też nie jest takie zobowiązujące,
bo tam są te umowy, zlecenia bądź oddzieło,
i tam się po prostu, przynajmniej jak ja byłam,
no mówię, ja mam wiedzę już nie taką aktualną,
deklaruje się swoją dyspozycyjność,
i ile jest się w stanie w ciągu tego czasu przepisać,
i tak się dostaje te zlecenia.
Więc można sobie na początek mniej wziąć,
i po prostu rzeczywiście sprawdzić się.
Można też jakieś na OLX-ie na przykład znajdować,
czy na oferii zlecenia,
i zacząć od jakichś prostszych,
z dłuższym terminem, gdzie się klientowi nie spieszy,
powolutku, kroczek po kroczku.
Ja polecam, bo Anusz komuś się spodoba,
Anusz ktoś się w tym sprawdzi,
albo chociaż jakaś tam kasa dodatkowa wpadnie.
Warto pamiętać, że mamy teraz
tę tak zwaną działalność nierejestrowaną,
w której no co prawda nie zarobimy
jakichś bardzo dużych pieniędzy,
to jest tam bodajże 1400-1500 złotych,
coś koło tego,
ale też i nie ponosimy tutaj żadnych kosztów.
No właśnie.
Bo nie płacimy ZUS-u,
nie musimy się o to martwić,
no bo to jest taki największy koszt.
To plus ewentualnie jakaś renta,
czy jeżeli, co niektórzy jeszcze dostają,
dostają ten dodatek 500+,
no to może być rzeczywiście jakąś całkiem sensowną kwotą,
żeby sobie miesięcznie uzbierać na koncie,
więc nawet nie zakładając własnej działalności
można tego spróbować,
zwłaszcza, że w przyszłym roku
to te kwoty gdzieś mi się obiło uszy,
że jest projekt,
że mają nawet podnieść do około 3000,
które można sobie bez zakładania własnej działalności zarobić.
Inflacja też swoje robi,
ale jednak mimo wszystko 3000 to jest nadal jakiś tam porządny pieniądz.
Tak, tak. Ja bym poleciła.
Warto spróbować.
No właśnie, niektóre też firmy nawet jak się nie ma tej działalności,
to po prostu gotowe są podpisać umowę.
No i taką cywilnoprawną po prostu umowę się spisuje.
Dokładnie.
Tak, tak, tak.
Tylko ja bardziej, wiesz, myślałem nawet,
żeby po prostu szukać jakichś prywatnych osób
i nie płacić pośrednikom.
No pewnie, jasna sprawa.
Pewnie, że tak, wiesz, prywatne osoby
nie zawsze w ogóle potrzebują faktury.
No to to jest inna sprawa.
To jest też prawda.
Więc możliwości są
i warto z nich skorzystać,
tym bardziej, że ten zawód jest dla nas naprawdę bardzo dostępny.
Bardzo. Zdecydowanie tak.
A zatem cóż, życzymy wam powodzenia.
Ja jeszcze zerknę na szybko,
czy jakichś pytań nie mamy przypadkiem,
bo wspomniałem o tym, że możecie do nas pisać
i podtrzymuję to,
tylko pytanie, czy wy chcecie do nas napisać
i czy chcecie o cokolwiek zapytać.
Przeglądam coraz więcej tych źródeł, ale nie.
Żadnych pytań nie ma, więc wygląda na to,
że wyczerpująco o wszystkim udało ci się, Kasiu, opowiedzieć.
Dziękuję bardzo za udział w dzisiejszej audycji.
Dziękuję również, było mi bardzo miło.
Katarzyna Zawodnik, Niezawodny Transkryptor,
no nie, chyba Niezawodna Transkryptorka, co?
Mój stosunek do feminatywów jest taki,
żeby ich nie nadużywać.
Ale na stronie internetowej piszesz o sobie Transkryptorka też.
Tak, tak, tak, no nazwa jest Transkryptor,
pisz o sobie Transkryptorka, no bo to już jednak tak,
może być tak i tak.
Ważne, żeby profesjonalnie i niezawodnie.
Niezawodnie, to zdecydowanie tak.
Dziękuję ci bardzo raz jeszcze za udział w audycji.
I ja również będę się żegnał z wami,
drodzy słuchacze, Michał Dziwisz,
do następnego spotkania na antenie Tyfloradia,
a słyszymy się, no cóż, w Tyfloradiu w przyszłym tygodniu.
Był to Tyflopodkast.
Pierwszy polski podcast dla niewidomych i słabowidzących.
Program współfinansowany ze środków
Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.