Zawód Audiodeskryptor – Badania i Testowanie (wersja tekstowa)
Pobierz napisy w formacie SRT
Pobierz napisy w formacie VTT
Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego prezentuje Tyflo Podcast.
Cześć kochani. Magdalena Rutkowska przy mikrofonie dzisiaj.
Wiem, dawno mnie nie było, kilka lat chyba nawet,
ale dzisiaj wyjątkowa okazja się trafiła, temat i goście wyjątkowi.
No to też postanowiłam do mikrofonu dla was pokłapać.
Witam serdecznie. Ze mną jest dzisiaj Marta Żaczkiewicz.
Cześć Marto.
Cześć, dzień dobry.
I Remigiusz Koziński.
Remigiuszu, nie zniknąłeś?
Chwilowo chyba zniknął, ale za chwilę mam nadzieję się pojawi.
Moje reprezentują Fundację Otwieramy Kulturę i Sztukę.
Partnera w programie Fundacji AriAri to jest taki bardzo interesujący projekt,
w którym m.in. ja też uczestniczyłam, co mnie zachęciło do zrobienia Tyflo Podcastu na ten temat.
Projekt Fundacji AriAri nazywa się Zawód Audiodeskryptor.
Zaznaczony do badania, testowania i w przyszłości kształcenia też osób niewidomych, słabowidzących, ociemniałych
jako profesjonalnych konsultantów audiodeskrypcji.
Oczywiście to jest o wiele szerszy projekt, o wiele więcej tutaj się dzieje,
o czym będziemy dzisiaj w audycji m.in. mówić, czym będziemy chcieli was zainteresować.
Czy Remigiusz może wrócił?
Czy nadal jakiś mamy problem techniczny?
Ja cały czas jestem i cały czas…
Aha, to cię nie słychać.
I cały czas słyszę i cały czas próbuję się przebić, ale nie wiem czym nie słychać.
A teraz słychasz dopiero, tak.
Rozumiem.
Aleb cię przerywa.
To jest dobry wieczór, no nie wiem.
Taki nieśmiały. A szkoda, bo to człowiek mediów jest.
No to może zacznę od ciebie, skoro już tak, to pierwszeństwo będą mieć mężczyźni tutaj w programie.
Realizuje nas Michał Dziwisz oczywiście, bo tak zapomniałam wspomnieć.
A, a to jest niezwykle istotne.
On będzie ratował wszystkie tutaj sytuacje techniczne, jak jest w stanie uratować.
Na Facebooku mamy transmisję na żywo, możecie tam również pisać komentarze,
możecie się do nas wdzwonić na Zuma, na tyflopodycast.net, ukośnik ZOM.
Mail oczywiście, kontakt, małpatyflopodycast.net działa.
To znaczy to nie mail, tylko podstrona kontaktowa, na której możecie do nas napisać.
Dziękuję Michale.
I to są wszystkie formy kontaktu, które można spokojnie sobie wykorzystać w czasie programu.
Remigiusz.
Oprócz tego, że działa w fundacji Otwieramy Kulturę i Sztukę, w fundacji Okis.
Będziemy tego akronimu używać, bo będzie szybciej po prostu.
Jest doświadczonym audiodeskryptorem, również ma wiele, wiele lat pracy w mediach za sobą.
Jest osobą niezwykle skromną, więc nie wiem, czy tutaj coś więcej będzie w stanie powiedzieć
o swoim doświadczeniu, bo z reguły się kryje po prostu za wszystkimi innymi osobami
i daje im pierwszeństwo, a teraz też chyba dlatego te problemy techniczne wystąpiły.
Dobrze, dalej będziemy, dalej będziemy sobie to spokojnie przybliżać.
Ja tak was nasłuchuję po prostu, bo cały czas mam wrażenie, że Remig znika.
Ja cały czas jestem, słucham.
OK, OK.
U M M sercu słowa.
Bo jak się pojawiają jakieś takie trzaski, szumy, to ja już się obawiam, że znowu, bo słuchajcie…
Ja się na razie pławię w tych komplementach.
W tych komplementach. One są zasłużone, one są zasłużone spokojnie.
Marta. Marta, która nam zaraz wytłumaczy, kim jest, bo jest tłumaczem audiowizualnym
i to niekoniecznie jest jasna sytuacja. Oczywiście też w związku z dzisiejszym programem
ma doświadczenie, słuchajcie, przypadkową osobą nie jest, jest audiodeskryptorką,
zajmuje się również napisami dla osób niesłyszących.
Oboje z Remigiuszem prowadzą od lat szkolenia, wyjeżdżają na konferencje,
no zajmują się tym długo i w takim bardzo, bardzo szerokim zakresie.
Myślę, że w trakcie przybliżaniu samego projektu już tutaj podczas audycji
będziemy mogli więcej powiedzieć i tyle. Chyba, że chcecie coś dodać,
a jeszcze bym prosiła Marta, żebyś wytłumaczyła, kim jest tłumacz audiowizualny.
Dobrze. Tłumacz audiowizualny jest to człowiek, który wykonuje tłumaczenia
na różne języki, zarówno list dialogowych, które są potem potrzebne do stworzenia
wersji lektorskich do filmów obcojęzycznych i również taka osoba wykonuje tłumaczenia
napisów, napisów do filmów również obcojęzycznych, ale także napisów dla niesłyszących.
I audiodeskrypcja również jest od pewnego czasu zaliczana do właśnie obszaru
tłumaczeń audiowizualnych. OK, czyli jest uzasadnienie, żebyś była w tym projekcie.
Na czym polega projekt sam? Jakie są jego założenia? Bo jesteście partnerem,
jako fundacja, ale jakie są założenia? Chciałam od was, żebym się tu sama wymądrzać.
A więc Longin Graczyk, który prowadzi fundację AriAri, ten projekt sobie wymyślił,
że tak powiem i stwierdził, że no fajnie by było zrobić takie szkolenie, takie warsztaty,
taką szkółkę nawet dla konsultantów audiodeskrypcji, ponieważ nie każda osoba
niewidoma czy słabowidząca może takim konsultantem być, jeśli się nie wdroży
troszkę w specyfikę tej pracy. Pierwsza edycja tego projektu była trzy lata temu
jeszcze przed covidem, z tym, że wtedy grupka uczestników była dość mała
i ten projekt nie był realizowany z takim powiedzmy rozmachem jak teraz.
No i teraz udało się rzeczywiście zrobić to na takim, no powiedziałabym wyższym poziomie,
ponieważ mogliśmy sobie pozwolić na to, aby zajęcia odbywały się nie tylko
w zamkniętych salach warsztatowych, ale także, abyśmy mogli pójść do kina,
do teatru lub właśnie wyjechać do muzeum. Byliśmy w koszutach, w dworku w koszutach
i no gdyby nie to, że Longin to tak obmyślił, no to tak naprawdę nas by tutaj nie było.
Jesteśmy partnerem, jesteśmy bardzo wdzięczni Longinowi, że nas do tego zaangażował,
że nam zaufał. Longina i Fundacja Ariarii znacie? Kiedyś nawet robiliśmy audycję
o działaniach fundacji, jeszcze wtedy chodziło bardziej o Gruzję, Armenię,
można sobie w archiwum znaleźć. Tak, bardzo prężnie działająca Fundacja Longin
realizuje różne projekty, to nie są tylko projekty wyłącznie związane
z audiodeskrypcją, także myślę, że warto wejść na ich stronę i zapoznać się z tym,
co robią, bo robią naprawdę dużo bardzo różnorodnych rzeczy. No więc Longin zaproponował,
żeby zrealizować drugą edycję tego projektu, dał nam wolną rękę, powiedział,
że możemy sami z Remigiuszem stworzyć projekt, taki zarys, plan działania
i myśmy to zrobili. Na bazie własnych doświadczeń, tak? Wiedzieliście,
czego brakuje. Tak, na bazie własnych doświadczeń, potem Longin zaakceptował
naszą propozycję, no i można było zaczynać. Oczywiście projekt jeszcze trwa,
on cały czas trwa, jeszcze się nie skończył, jeszcze musimy do końca roku
napisać publikację, która będzie, mamy nadzieję, która posłuży przyszłym konsultantom
audiodeskrypcji oraz osobom, które takich konsultantów chciałyby wdrożyć w takie prace,
aby właśnie, że ona posłuży do tego, aby to poszło w miarę gładko i szybko
i przyjemnie. Chcielibyśmy naprawdę zawrzeć tam bardzo dużo takich rzeczy praktycznych.
No ale może teraz oddam, proszę. Doprecyzować będziemy. Remigiusz się
przemieszczasz gdzieś, bo tak klucze słyszałam. Ja się po prostu przemieściłem,
wyszedłem z działu edukacji ogrodu zoologicznego, w którym się znajdowałem w tej chwili
i przeniosłem się w nieco wyższy punkt, żeby po prostu chyba był lepszy zasięg,
jeżeli chodzi o internet. No a wydałeś się, chciałam właśnie dodać, że mamy taki
trochę wspólny rys, czyli praca ze zwierzętami. I nawet chciałam Cię dopytać,
czy też jako dziecko na pytanie, kim chcesz zostać, odpowiadałeś podobnie do mnie,
czyli, że chciałbyś robić coś ze zwierzętami. Bo ja tak miałam.
Trochę tak było. Zawsze chciałam robić to, co robię teraz. Nie zawsze mi się udawało
to robić, ale w końcu się udało.
OK. Jakoś tak się to wszystko łączy. Dostępność, media, zwierzęta.
No tutaj nie ma żadnych sprzeczności. Sztuka, kultura. Tak, taka dostępność
w kontekście edukacji na temat zwierząt jest bardzo istotna.
Jasne. Wy od ilu lat tak sumarycznie pracujecie w audiodeskrypcjach?
Zresztą przeróżnych, bo to i obszar kina, teatru, wydarzenia sportowe, turystyka.
Gdzie nie sięgnąć, tam prawdopodobnie już gdzieś zahaczaliście o tęże dostępność.
W moim przypadku to trwa już od roku 2010, ponieważ wtedy wynalazłam
na Uniwersytecie w Poznaniu studia podyplomowe właśnie z tłumaczeń audiowizualnych.
I w ogóle się nie spodziewałam tego, że będę się tam uczyć o audiodeskrypcji
i o napisach dla niesłyszących. To było takie zaskoczenie, miłe zaskoczenie,
przypadek, ponieważ kilka wykładów przeprowadziła Basia Szymańska
i Tomek Strzymiński z Fundacji Audiodeskrypcji z Białegostoku.
I właśnie to były wykłady teoretyczne na temat audiodeskrypcji.
I w ogóle po raz pierwszy spotkałam się z definicją audiodeskrypcji
i bardzo mnie to zainteresowało. Poprosiłam Basię, jeśli będą w przyszłości
organizowali jakieś takie bardziej w ogóle szkolenia, nie bardziej zaawansowane,
tylko w ogóle jakieś kursy, szkolenia, żeby dała znać.
I wybrałam się do Białegostoku i tak to się wszystko zaczęło.
Więc zaczęło się od audiodeskrypcji do filmów i wtedy jeszcze w tamtym czasie
audiodeskrypcja w Polsce dopiero raczkowała, bo u nas tak naprawdę pierwszy chyba film
z audiodeskrypcją wyszedł, wydaje mi się w roku 2008, w 2007 pierwszy festiwal,
festiwal chyba w Gdyni zrealizował, pokazał pierwszy film z audiodeskrypcją,
także to bardzo powoli się rozwijało, ale się rozwijało.
Więc jak ja zaczęłam w tym 2010 roku, no to to było jeszcze coś takiego,
co w ogóle było ciężko, zdobyć fundusze, ciężko było znaleźć pracę w tym obszarze,
no ale jakoś powoli, powoli i udało się.
No i mieszkałam wtedy w Poznaniu, bardzo mi zależało, żeby ta audiodeskrypcja
w Poznaniu również się pojawiła i powiem jeszcze tylko, że wymyśliłam sobie,
że pojadę do telewizji poznańskiej WTK i porozmawiam z człowiekiem,
który tam pracuje na ten temat, aby ta audiodeskrypcja tam wprowadzić,
no i to był właśnie Remigiusz i myślę, że teraz pora na to,
żeby Remigiusz się odezwał.
No właśnie zaczęliśmy rozmawiać, pamiętam, że byłaś gościem
Miliany Skibińskiej na początku i ona nas chyba ze sobą gdzieś tam poznała,
spotkała, no i no właśnie tak to nastąpiło, że na początku nie było takiej możliwości,
znaczy było to bardzo trudne ze względu na telewizję WTK, bo to jakby telewizja kablowa,
jakby nie było możliwości wprowadzenia dodatkowego kanału dźwiękowego,
który umożliwiał odsłuchiwanie audiodeskrypcji z przyczyn stricte technicznych,
koniec końców do WTK audiodeskrypcja nie trafiła, a ja trafiłem do audiodeskrypcji
dzięki Marciu właśnie, która mnie zapascynowała tym, co robi i no i tak…
Osiąkłeś.
Osiąkłem, no w tym akurat wypadku na amen.
Pięknie, brzmi dobrze. Cały czas próbuję połączyć te wątki,
czyli wasze doświadczenie jako audiodeskryptorów z projektem, który obecnie
no będzie się kończył, ale tak naprawdę rozwijał się w tym roku, jest to druga edycja
z tego co pamiętam, była wcześniejsza jeszcze troszeczkę w innej konwencji,
ale na jakim etapie zaczęliście pracować z konsultantami i kim byli też ci ludzie,
czy próbowaliście bardziej sami konsultując na odległość, bo tutaj Marta wspomniała też
o Fundacji Audiodeskrypcja. Później, nie pamiętam w którym roku dołączyła,
Fundacja Kultury bez Barier i tak naprawdę wtedy zaczął być taki boom na tęże dostępność
w kulturze, w sztuce i nie tylko. I wtedy było zdecydowanie więcej osób
i zainteresowanych samym odbiorem, bo też pamiętam jak jeszcze tam z 10 lat temu,
no pewnie do tej pory tak jest, ale jeszcze z 10 lat temu, osoby niewidome nie wiedziały
co to jest audiodeskrypcja bardzo często, albo nie były do niej przekonane kompletnie.
Więc tutaj też jestem ciekawa tej waszej drogi i tego z kim pracowaliście,
jacy byli ci konsultanci i jakie wnioski mogliście wyciągnąć, no dzięki czemu dzisiaj
w projekcie pracujecie tak jak pracujecie, jakie to są metody to będziemy dalej omawiać.
Jeśli chodzi o mnie, to ja na początku po szkoleniu w Fundacji Audiodeskrypcja,
jeżeli cokolwiek robiłam zawodowo, to konsultowałam z Basią Szymańską.
Z tym, że to było dość dawno temu, potem nasze drogi się rozeszły,
ale to jakoś dopiero po paru latach, więc na początku, no mogę powiedzieć,
że pracowałam pod okiem zawodowców, którzy doskonale wiedzieli co robią,
więc mam nadzieję, że zyskałam na pewno dobre podstawy.
Oczywiście moja audiodeskrypcja te 10 lat temu była zupełnie inna niż teraz.
Teraz jestem odważniejsza, pozwalam sobie na więcej.
Kiedyś byłam bardziej powściągliwa i bardzo starałam się trzymać standardów audiodeskrypcji.
Ale tylko te jedne wytyczne później zaczęły być inne, teraz się cały czas rozwija,
już na świecie jest tych nurtów już co najmniej sześć takich wyodrębnionych z tego co kojarzę.
Tak, na pewno nie są to wyłącznie jedne standardy.
Nawet słyszałam, że ludzie nazywają to różnymi szkołami.
Więc jest troszeczkę inne podejście do audiodeskrypcji.
Myślę, że nawet chyba nie przesadzę, jak powiem, że w różnych częściach Polski.
Różni są odbiorcy, każdy ma swoje preferencje, każdy ma inny gust, każdy też lubi inne sposoby opisywania.
I teraz mamy naprawdę świetny sposób na to, żeby się właśnie przekonać,
jak dużo jest tych różnych wersji możliwych.
Pracując z wami, widząc, jak wiele macie do powiedzenia tak naprawdę na temat jednego skryptu.
Tych uwag jest dużo i one są różne.
Są osoby, które nie mają prawie w ogóle żadnych uwag, nie dają komentarzy.
Więc tutaj wszystko tak naprawdę myślę zależy od tego, kto co lubi
i też oczywiście jakie ma doświadczenia z audiodeskrypcją.
No do naszej grupy to zaraz dojdziemy spokojnie, bo tu chciałam specjalne miejsce poświęcić.
Przepraszam, wyrwałam się.
Aż tak dumna jestem, że też mam szansę wziąć udział w takim projekcie i w takim świetnym towarzystwie,
ponieważ inni konsultanci to są osoby niezwykłe.
Właściwie każdy ma inne doświadczenie, przeważnie już, zdecydowanie związane czy z filmem, czy z teatrem,
czy z jakąś instytucją, więc my niesamowicie dyskutujemy i myślę, że rozwijamy siebie wzajemnie.
Dużo wnosimy do programu i do swojej codziennej pracy, którą też wykonujemy.
Ale do tego jeszcze dojdziemy.
Mam nadzieję, że też ktoś z naszej grupy się wdzwoni i zabierze głos na antenie, uzupełni coś.
Albo się fajnie pokłócimy, jak to tam nieraz bywa.
Ale Remil już, bo ciebie tutaj nie dopuszczamy do głosu,
a ja chciałam też poznać troszkę twoją historię o współpracy z konsultantami.
To współpraca przede wszystkim jeżeli chodzi o stricte konsultantów wynikła z chyba pierwszego tego kursu,
który Marta prowadziła, o ile dobrze pamiętam.
Kiedyś właśnie któryś z filmów, które pisaliśmy Marta zaproponowała, żeby odsłuchała tej naszej,
czy mojej audiodeskrypcji, bo to chyba była moja, o ile dobrze pamiętam.
To były chyba spektakle, spektakle do telewizji.
To był król Maciuś I, o ile dobrze pamiętam.
Chyba któryś ze spektaklów teatru i telewizji, albo spektakli, które były dla telewizji jakoś nagrywane.
I właśnie chyba Agata była tą osobą, która konsultowała i powiem szczerze,
że dla mnie to było naprawdę niezwykłe, ponieważ zupełnie zmieniło sposób pisania przeze mnie skryptów.
Kiedyś starałem się pisać na przykład jak najkrócej, jak najwięcej miejsca zostawiać dla muzyki,
dla tego, co słychać.
Agata troszeczkę, że tak powiem, zastępowała tę tendencję skracania maksymalnego właśnie często pisząc.
A ja tego nie rozumiem, a tutaj słyszę jakiś szum, co tutaj się dzieje.
To naprawdę bardzo zmieniło moje pisanie i od tego czasu, chyba to pewnie Marta zaraz powie,
że problem się zaczął trochę w drugą stronę, że zacząłem pewnie momentami pisać za dużo.
Ale naprawdę taka praca z konsultantem zmienia, a praca z wieloma konsultantami już dużo bardziej.
Wydaje mi się, że to było to, czego mi do tej pory brakowało.
I to nawet nie musi być praca stała, taka rytmiczna, w sensie, że każdy projekt konsultujemy,
albo od kwestii audioreskrypcji muzealnych mamy tą osobę,
czy od kwestii audioreskrypcji teatralnych czy operowych inną, a filmowych jeszcze inną.
Chodzi o to, żeby chociażby od czasu do czasu właśnie ktoś w krytyczny sposób,
krytyczny, podszedł do tego, co się pisze i to jest dla mnie bardzo wartościowe,
ponieważ największy problem jest z tzw. feedbackiem.
Kiedyś się pyta osób, które słuchały audioreskrypcji jakiegoś filmu po seansie
czy po spektaklu teatralnym, czy pytało, teraz już może mniej,
bo to się też stało bardziej codzienną praktyką, ale kiedyś to przeważała sama radość,
jejku, jak fajnie, że w ogóle coś jest i ja słyszę i mogę sobie jakoś spróbować
dopowiedzieć czy wyobrazić, co się tam dzieje na tym ekranie czy na scenie.
No wiadomo, super, to się bardzo miło słucha, też miło się pławić,
jak już mówiłem w komplementach, natomiast właśnie taki głos krytyczny,
szczególnie przez osobę, która ileś tych audioreskrypcji odsłuchała
i też ma doświadczenie w tej materii, wydaje mi się jest bardzo, bardzo ważny
i mogę powiedzieć tylko tutaj za siebie, bardzo mi to pomogło w pracy.
Wspaniale. Nie ukrywam, że specjalnie bardzo mi zależało na zrobieniu tej audycji,
dlatego że odnoszę wrażenie, biorąc udział w różnych webinarach, szkoleniach,
czytając zapowiedzi, również wydarzeń i inne materiały, skrypty właśnie.
Z reguły widzę, że jest niestety nadal, zbyt często pomijany ten udział konsultantów.
Możemy na szkoleniach specjalistycznych dla instytucji usłyszeć,
że zapytać to można koleżankę, czy sobie wyobraża na podstawie tego opisu.
No koleżanka, która widziała ten sam obraz przed chwilą, na pewno sobie dobrze wyobrazi
na podstawie opisu, z pewnością lepiej niż osoba niewidomą do urodzenia.
Więc nie jest to sposób i warto tych konsultantów mieć, mieć ich jak najlepszych.
I mieć różnych.
I mieć różnych, tak, dlatego że te spojrzenia są przeróżne.
Ja mogę tutaj o swoim doświadczeniu powiedzieć, ponieważ pracuję w Muzeum Sztuki w Łodzi,
między innymi, ale tutaj najwięcej mam do czynienia, bo właściwie ciągle mamy te konsultacje
do wystaw czasowych i w ramach programu dotyczącego digitalizacji dzieł i wystawy stałe.
Sporo tego jest, ale inne instytucje też.
Ale głównie pracowałam właśnie z dziełami sztuki.
Czymś innym jest konsultowanie filmów, czymś innym teatru, chociaż
mnie się wydaje, że to wszystko jest łatwiejsze. Wydawało mi się, że może będzie tutaj trudność,
albo timecody, inne rzeczy, natomiast nie. Wcale nie. Też z zaskoczeniem usłyszałam od wielu
osób z grupy, że właśnie te konsultacje muzealne są wyjątkowo trudne, dlatego że mamy do czynienia
albo ze sztuką współczesną, którą rzeczywiście trzeba lubić, niekoniecznie będąc niewidomym,
ale widzącym również. Trzeba znaleźć jakoś tam do niej klucz.
Po drugie, że są opisy architektury, że często muzealnicy już używają takiego języka
trudnego, hermetycznego. Trzeba im to troszeczkę zmienić i być czujnym, gdzie musimy coś wyjaśnić,
gdzie coś uprościć. Więc te doświadczenia nasze są bardzo różne i niezwykle ciekawe.
Naprawdę. Zjazdy, które się odbywały w tym roku, bo były takie i w Poznaniu.
Na kilka dni przyjeżdżaliśmy i w ramach tego były nam przedstawiane już gotowe fragmenty
z nagraną audiodeskrypcją. Omawialiśmy skrypty, dostawaliśmy te materiały.
Tutaj właśnie Marta i Remigij już przygotowywali to wszystko. To samo było z teatrem,
to samo było z muzeami. Oczywiście też byliśmy w tych miejscach. Mieliśmy okazję wziąć udział
w spektaklu przygotowanym specjalnie z audiodeskrypcją. Będziemy szerzej o tym mówić.
Tylko tak zajawkuje po prostu, co było w ramach projektu. Byliśmy też na szlaku turystycznym
i tutaj też z zastosowaniem audiodeskrypcji, jak to się fajnie wszystko wplata.
Każdy ma inne jednak doświadczenia. Oczywiście, że mamy też spójne i wypracowujemy
takie jednorodne zalecenia. Coś, co na pewno nie przejdzie, a coś, co przejdzie,
a dlaczego takie uzasadnienie, bo ktoś ma doświadczenie inne, ale dlaczego np. mamy
opisywać najpierw wysokość, a nie szerokość obrazu, z czego to wynika itd.
To wszystko znajdzie się w opracowaniach, w podręcznikach, więc mam nadzieję,
że następnym będzie łatwiej, ale ta praca w tej chwili jest naprawdę mega ciekawa.
Dla mnie jako dla konsultanta takiego na co dzień jest wyjątkowo fajna, zwłaszcza,
że też ludzie nie raz zwracali uwagę na to, że ich głosy nie są słyszalne.
Tutaj połączyłabym te wątki, że z jednej strony gdzieś tam się deprecjonuje
rolę konsultantów, przez co jeżeli oni już się wypowiadają, robią korekty,
to nie zawsze się je uwzględnia. Dlaczego to też porozmawiamy?
Że to nie zawsze jest zła wola, czasem po prostu względy techniczne jakieś inne,
ale jednak łączyłabym to, że od początku powinniśmy bardzo silnie tę pozycję
tutaj wypromować, że jest audiodeskryptor i jest konsultant profesjonalny,
który zna się na rzeczy. Remigiusz, bo tak wydawało mi się, że oddech wziąłeś?
Nie, nie, słucham.
Nie brałeś oddechu, nie oddychasz?
Oddycham sporadycznie.
Sporadycznie, sporadycznie oddycha już jakoś tutaj.
Więc taką zajawkę wprowadziłam, jeśli chodzi o nasze zjazdy.
Czym się kierowaliście, dobierając grupę? Bo to jest też ciekawe.
Bo pierwotnie, jak dochodziły mi pierwsze słuchy o tym projekcie,
no to wydawało się, że to będzie taki program, w którym będziemy,
znaczy osoby niewidome niedoświadczone w ogóle,
w względzie konsultowania audiodeskrypcji, będą się uczyły tego.
Później się okazało, że jednak ta grupa, no w większości wypadków,
ma zdecydowanie duże doświadczenie i że tak naprawdę to nie wy nas uczycie,
tylko my uczymy siebie wzajemnie, wszyscy razem.
I dyskutujemy i badamy nowe tereny.
No wiesz, myśmy nie mieli za dużego wpływu na to, kto weźmie udział w projekcie.
Tutaj bardziej Fundacja AriAri. Natomiast ja ze swojej strony zaprosiłam
Małgosię Szefers-Poznania, bo po prostu już ją wcześniej znałam.
Zaprosiłam również Agatę Gorgolik, która wzięła udział w pierwszej edycji tego projektu.
A że podjęliśmy z Agatą współpracę te trzy lata temu już,
no to zależało mi na tym, żeby również wzięła udział. Z tym, że ona dołączyła do nas
dopiero chyba na drugim, albo może nawet na trzecim zjeździe, bo na tych pierwszych dwóch
nie mogła być. I również udział w kolejnej edycji wzięła Kasia Madany.
Ona chyba nie jest z Warszawy, ale w Warszawie pracuje na wystawie.
Tak naprawdę nie mieliśmy wpływu. Reszta osób, to były osoby wskazane przez Longina,
przez współpracowników Longina, więc tutaj jakby my byliśmy otwarci.
I akurat tak się złożyło, że grupa okazała się naprawdę bardzo fajna, bardzo zróżnicowana.
Są ludzie bardzo doświadczeni i mniej doświadczeni i osoby, które wzrok straciły.
Jedna uczestniczka jest niewidoma od urodzenia, była jeszcze jedna, ale musiała w trakcie zrezygnować
z powodów osobistych. No więc myślę, że ta grupa naprawdę trafiła nam się bardzo,
bardzo dobra, idealna wręcz do tego, aby to zrealizować według tych naszych założeń.
Jeszcze może dodam od siebie, bo tak teraz sobie zdałem sprawę, że w sumie dla mnie kontakt
z osobami niewidomymi gdzieś tam zaczął się bardzo wcześnie przez radio.
Może myślę, że są tutaj osoby, które znają Jurka Łącznego, dziennikarza z radia teraz Poznań,
wcześniej radia Merkury, nie wiem czy jeszcze pracuje w radiu Poznań,
z którym miałem okazję pracować jeszcze właśnie pracując w radiu.
On jest autorem takiej audycji Sygnały Świata, która się nie wiem czy jeszcze pojawia,
czy nie, trudno mi powiedzieć, bo nie śledzę w tej chwili mediów publicznych,
ale w każdym razie myśmy się kiedyś bardzo dawno temu spotkali, to były czasy,
kiedy byłem ja nastolatkiem, on dwudziestokilkulatkiem i próbował mnie namówić
do czytania książek dla osób niewidomych, nagrywania po prostu na kasety,
młodzi słuchacze nie wiedzą, to były takie nośniki magnetyczne, na których się nagrywało dźwięk,
które się czasami nie wkręcało i trzeba było na przykład ołówkiem ratować taką kasetę
przed wkręceniem w głowicę magnetofonu, ale to dla tych starszych może taki wspomnieć.
Palcem, palcem również nawet.
Palcem, ale ołówek był najlepszy, ołówek idealnie pasował w ten napęd kasety.
W każdym razie to się wtedy zaczęło, no i jakby chciałem tylko wspomnieć,
że takim wydaje mi się, przynajmniej ja po sobie mogę mówić, że bardzo pomaga mi
w audiodeskrypcji właśnie doświadczenie radiowe, czyli nauka gdzieś tam opisywania słowami
tego, co jest wokół, kiedy nie można tego przekazać obrazem.
A literackie doświadczenie, ponieważ również dla portalu lubimy czytać pl.piszesz.
Tak, ale radio było dużo wcześniej. Radio było dużo wcześniej i wymagało bardzo takich
krótkich, synkretycznych opisów tego, co widać, szczególnie w tematyce, którą się
zajmowałem na samym początku, czyli serwisami drogowymi, kiedy trzeba było szybko
przyjechać na miejsce wypadków, spróbować opisać w miarę prosty, jasny,
nie raniący nikogo sposób, co się wydarzyło i spróbować doradzić tym, którzy gdzieś tam
stoją w korkach w pobliżu i w jakiś sposób wspomniane miejsce ominąć, objechać,
żeby po prostu dojechać na czas do domu czy do pracy. To taka bardzo prosta…
Audiodeskrypcja radiowca nie zaskoczy.
Wydaje mi się, że osoby z doświadczeniem radiowym, dziennikarskim radiowym,
w sensie takie osoby, które jeździły na materiały i musiały swoim głosem,
szczególnie na żywo, relacjonować coś, co się dzieje w danym momencie na szybko,
taka szkoła bardzo pomaga.
No dobrze. W jaki sposób program powstał? Bo otóż za to jesteście odpowiedzialni.
Dlaczego w taki, a nie inny sposób podzieliliście, że będziemy badać, testować
i uczyć się na bazie takich konkretnych modułów?
Tutaj program w zasadzie był nieco zbliżony do tego sprzed trzech lat,
ale tak jak wspomniałam wcześniej, mogliśmy go nieco rozbudować właśnie o te wizyty
w teatrze, w muzeum, jak i w kinie. Uznaliśmy, że koniecznie musimy to podzielić
przynajmniej na trzy części, mimo że tak naprawdę audiodeskrypcję można robić
jeszcze do innych rzeczy, nie tylko do filmów spektakli i artefaktów muzealnych,
ale to są takie myślę najbardziej podstawowe działki, w których dobrze,
żeby konsultant się sprawdził i mógł na ten temat wypowiedzieć.
I od początku to miała być taka forma zjazdów? Czy rozważaliście jeszcze
jakąś formę hybrydową, taką już online? Tak, rozważana była forma online,
takie konsultacje online, ale jakoś w trakcie okazało się, że tak naprawdę skorzystałaś
z takich konsultacji tylko Ty. Jesteś przyzwyczajona i jesteś na pewno
też obeznana w tych niuansach technicznych, technologicznych, jak obsłużyć Zuma.
Nie każdy to potrafi. Wprawdzie można było również takie konsultacje odbyć
przez telefon, ale jakoś po prostu nie było za bardzo chęci ze strony uczestników,
a myśmy też nie naciskali. A tego, że wyjaśnię od razu słuchaczom,
że my dostawaliśmy też takie prace domowe, na przykład nagrany materiał,
ponieważ cały czas też pracujemy nad metodami najlepszymi,
najwygodniejszymi dla wszystkich, czyli przy pracy nad filmem, mogę chyba zdradzać,
co my tam robimy, mogę trochę zdradzać. Tak, oczywiście.
Przy pracy nad filmem dostajemy skrypt, gdzie jest lista dialogowa,
gdzie są też dopisane te teksty audiodeskrypcyjne. Są timecody, żeby było wiadomo
ile to czasu tam zajmuje, w którym miejscu filmu jesteśmy.
Do tego dostajemy plik audio ze ścieżką dźwiękową z dogranym tym głosem lektora,
który czyta audiodeskrypcję. No i trzeba to sobie na spokojnie spasować,
plus zmienić ewentualnie jakieś uwagi, dopisać komentarze, pytania
i inne takie rzeczy, co ja lubię wypisywać w tym skrypcie.
I można było oczywiście to zostawić w ten sposób, albo jeszcze dodatkowo przegadać.
Ja uwielbiam przegadywać, ponieważ, mówię, dosyć dużo konsultuję
i często jest tak, że po prostu wolę dopytać, zamiast zmienić tak na sztywno
i takie też jest doświadczenie osób, z którymi pracuję,
że wtedy, kiedy to było robione gdzieś zdalnie przez fundację,
nie przez osoby, która współpracuje ściśle, no to te maile po prostu latały
od jednego do drugiego i z powrotem i z powrotem, wyjaśniali sobie przez tydzień
różne niuanse, gdzie można to natychmiast rozwikłać przez telefon,
zuma albo tak na żywo. Więc tutaj tak, chciałabym, żebyście więcej też
troszkę opowiedzieli właśnie o tych kulisach, co my tam robimy,
bo to jest naprawdę fajny, ciekawy projekt. To nie jest tylko tak,
że przyjeżdżamy w piękne miejsce, siadamy i sobie gadamy,
Marta albo Remig już nam coś tam opowiadają, czytają,
tylko ten program jest o wiele większy.
Znaczy jeżeli mogę, bardzo istotnym elementem wydaje mi się jest również,
to jest bardzo trywialne, ale takie technikalia współpracy między konsultantem
a audiodeskryptorem. Kwestia przekazywania sobie właśnie
różnego rodzaju audiodeskrypcji, plików, jak to nagrać,
jak to technicznie rozegrać, bo to wszystko brzmi pięknie,
audiodeskrypcja, konsultujemy, kiedy mamy miesiąc czasu,
ale takich sytuacji w realiach nie ma. W realiach tego czasu nie mamy,
w realiach przeważnie tego czasu jest za mało, w realiach w ogóle
czasami słyszymy od zlecającego audiodeskrypcję, to jak ta audiodeskrypcja,
to będzie ta pani tam migać, tymi rękami będzie machać.
Przepraszam, ale tak to cały czas jeszcze wygląda, to wcale nie jest tak, że…
I pętla indukcyjna to wzmocni.
Tak, i pętla indukcyjna wzmocni. W sumie akurat w tym wypadku,
jeżeli to będzie plik dźwiękowy, to nie wykluczam.
Natomiast rzeczywiście to się bardzo zmienia przez lata.
Tak samo jak ewoluuje audiodeskrypcja, tak samo ewoluują formy kontaktu
między konsultantami i audiodeskryptorami.
Wydaje mi się, że takim największym, jeżeli będzie można mówić
o sukcesie tego wszystkiego, to będzie fakt, że udział konsultanta
nie będzie wydarzeniem, ale będzie standardem.
Dokładnie tak, dokładnie tak, ale to wszyscy musimy o to walczyć po prostu
i się dokształcać, bo tutaj…
No i tutaj ta technikalia, właśnie ta współpraca bardzo pomaga
w uświadomieniu nam wszystkim w konieczności po pierwsze tej walki,
uświadomieniu osobom, które zlecają audiodeskrypcję faktu,
że jest taki konsultant i że to nie jest koleżanka i kolega,
której my kupimy czekoladę na gorąco na stacji benzynowej
i w zamian za to nam tej konsultacji dokona.
Tylko, że jest to osoba, która wykonuje pracę, która trwa określony czas
i która wiąże się z określonym wysiłkiem.
Bardzo często dla osób niewidomych ten wysiłek jest też duży,
bo jest kwestia opanowania właśnie różnych kwestii komputerowych,
odczytywania timecodes, to wszystko trzeba robić ze słuchu.
To jest wysiłek, to jest praca, praca, która wiąże się z poświęceniem na nią czasu
i powinna się wiązać z po prostu zapłaceniem za ten czas.
Ja nawet nie mówię, że to muszą być stawki wielkie, małe, średnie.
Godziwe.
Albo takie, żeby po prostu zauważyć, że ten audiodeskryptor jest,
że jest potem konsultant i że to są osoby, które wykonują jakąś pracę,
poświęcają na to czas po to, żeby ten materiał był dostępny.
I to nie są osoby, które są osobami przypadkowymi.
Wymaga to wielu lat pracy własnych, doświadczenie kształcenia się,
doskonalenia się przez cały czas też, bo nie można tutaj osiąść na laurach,
tylko trzeba przez cały czas nad sobą również pracować.
No i właśnie, jeżeli się już podejmujemy audiodeskrypcji,
to nie powinno to być na zasadzie, że ktoś albo jest przepis
i ja tam muszę zrobić jakąś audiodeskrypcję, tylko postarać się posłuchać,
co ma do powiedzenia ten audiodeskryptor, bo rozmawialiśmy o różnego rodzaju
materiałach wideo, które tej audiodeskrypcji nie potrzebują,
albo wręcz ta audiodeskrypcja zaburza w ogóle ich odbiór i przeszkadza w ich odbiorze.
No po prostu zacząć, żeby osoby, które zajmują się tym urzędowo,
czy w jakiś sposób zlecają te audiodeskrypcje, zaczęły słuchać osób,
które zajmują się tym zawodowo, zarówno konsultantów, jak i audiodeskryptorów.
Dlatego trzeba też takich wykształcić. I tutaj od razu dodam,
od czego w ogóle tak naprawdę zaczęliśmy chyba pierwsze nasze spotkanie na zjeździe.
Właśnie od tych finansów, ponieważ tak się jakoś utarło.
Teraz już nie. Teraz już powolutku się to zmienia, szczęśliwie.
Ale jeszcze kilka lat temu wyglądała sytuacja w ten sposób,
że jeżeli już osoby niewidome brały udział, czy to w projekcie badawczym,
czy w jakimś innym właśnie jako konsultanci, to zakładało się,
że to jest coś dla nich, więc oni z założenia mają pracować za darmo.
Po prostu, niezależnie od tego, ile wkładają w to energii.
No to dobrze, brawo, brawo, fajnie, że pomogliście.
Nawet was nie wymienimy prawdopodobnie później podczas jakiejś tam promocji
i publikacji tego, co powstanie. Natomiast to już się zmienia.
Konsultanci rzeczywiście pracują zawodowo, utrzymują się z tejże dostępności.
No oczywiście wymaga to pracy, tak jak będziemy tutaj dalej omawiać.
Ja mogę o sobie powiedzieć. Bardzo zachęcam innych, żeby też kontaktowali się,
dzwonili, pisali na Facebooku czy gdziekolwiek. Michał to ogarnie, spokojnie.
Moje doświadczenie jest takie, przede wszystkim, co mnie pomaga.
Remigij już tutaj powiedział o pracy w radiu. To też oczywiście pomaga.
Sam kontakt z ludźmi, no taka komunikatywność bazowa.
To już oczywiście wiadomo, że jest rzeczą absolutnie podstawową i niezbędną.
Czytanie mnóstwa książek bardzo pomaga.
Wreszcie mogę znaleźć zajęcie, w którym mój intelekt jest wykorzystywany
i te zasoby, które sobie nabywałam i nabywam dalej.
Bo jestem czytaczem nałogowym, zdecydowanie.
Dalej chęć do rozwoju, do nauki, bo to jest ciągła nauka.
Nie chodzi tylko i wyłącznie o te elektroniczne niuanse,
bo współpraca z instytucjami łączy się z tym, że po prostu instytucja tylko informuje,
czy akurat będą spotkania na Zoomie, czy to Teams, czy to Webex.
Oni się nie interesują tym, czy ja to jestem w stanie obsłużyć, więc po prostu muszę.
Podobnie różne inne rzeczy.
I tutaj też oczywiście można edukować swoich współpracowników,
ale żeby ich nadmiernie nie zniechęcać, że się jest nietechnicznym,
to tu trzeba mieć zdecydowanie już podstawowe umiejętności.
Jeżeli ich nie ma, to nabywać.
Praca z ludźmi, takie umiejętności miękkie.
Umiejętności związane z rozwiązywaniem różnych sytuacji trudnych, konfliktów,
ale też bronienia własnych racji i argumentowania.
Branża, w której się pracuje też.
Wy oczywiście zaraz pewnie dodacie swoje przeróżne rzeczy.
Mówię, nie chcę po prostu stracić wątku, więc od razu powiem, co mnie pomaga,
jaka moja tutaj droga była.
To, że interesowałam się sztuką i sama też jestem twórcą, to bardzo pomaga.
Zdecydowanie, bo bez zainteresowania tym, co się konsultuję, absolutnie nie wyobrażam sobie.
Na przykład ja nie nadaję się do wydarzeń sportowych.
Są osoby, które się tym fascynują, jarają.
Absolutnie tak.
Dla mnie to by była jakaś ogromna kara, nie chciałabym.
Więc tutaj też te indywidualne predyspozycje są absolutnie ważne,
ale jest to zawód, jest to zawód, gdzie trzeba pracować również pod presją,
w krótkim czasie, mówię, mieć bardzo dobry kontakt z ludźmi,
umieć się skoncentrować na długi czas, żeby taki skrypt ogarnąć,
bo ma się na przykład na to kilka godzin i akurat te kilka zejdzie.
Nie ma czasu się wtedy rozpraszać, odbierać tam jakieś informacje,
odchodzić co chwilę od telefonu komputera, czy na czym kto tam pracuje.
Więc tutaj jest szereg różnych takich rzeczy ważnych, potrzebnych umiejętności.
Tak jak w każdej innej pracy po prostu.
I też o tym mówimy dosyć dużo podczas programu, też te rzeczy wychodzą.
Marta?
Wiesz, tak sobie teraz pomyślałam o tym, co jest bardzo ważne
w pracy audiodeskryptora i stwierdziłam, że muszę to koniecznie powiedzieć,
bo myślę, że dobry audiodeskryptor może być wtedy, o dobrym mówimy wtedy,
kiedy on zna chociaż trochę środowisko osób niewidomych.
Ktoś, kto nauczy się o ludziach niewidzących tylko z książek,
nigdy nie będzie dobrym audiodeskryptorem.
I z filmów.
Tak, i z filmów. To tak jak, no po prostu się nie da. Trzeba się w to wczuć,
trzeba z tymi ludźmi obcować, trzeba poznać bliżej potrzeby, różne opinie.
No trzeba po prostu tych ludzi poznać chociaż kilku,
oczywiście im więcej tym lepiej, żeby móc potem być dobrym w tym zawodzie.
I ja parę lat temu wzięłam udział w takim dość intensywnym szkoleniu
na instruktora orientacji przestrzennej w Polskim Związku Niewidomych w Warszawie.
To trwało dobre parę miesięcy, było naprawdę bardzo intensywne,
ale tak naprawdę to, co mnie zmotywowało w ogóle do tego, żeby wziąć w tym udział,
to po pierwsze to było właśnie to, żeby być lepszym audiodeskryptorem,
ale też, może to śmieszne, ale to też był film Imagine Jakimowskiego,
ponieważ tak mnie jakoś to zafascynowało, że stwierdziłam,
że też bym chciała być instruktorem orientacji.
Fakt, że tam facet uczył echolokacji, mi nie do końca o to chodziło,
ale po prostu chciałam…
Instruktora jest częścią oczywiście orientacji nowocześnie traktowanej.
Tak, ale są oczywiście różne opinie osób niewidomych na ten temat,
bardzo dużo słyszałam też negatywnych, jest to sprawa bardzo…
Film to jest coś innego, a metodolog to jest coś innego.
Ale jakby sama kwestia echolokacji jest myślę bardzo kontrowersyjna.
Przynajmniej takie wrażenie odniosłam po kontakcie z osobami niewidomymi,
które takie opinie wyrażały.
Ale oczywiście ja wszystkich nie znam i nie jestem w stanie stwierdzić,
czy większość osób niewidomych w Polsce korzysta z takiej metody czy nie,
ale nie o to mi chodziło.
W każdym razie chciałam się po prostu w to wdrożyć, bardzo dużo dało mi to szkolenie.
I tak naprawdę zawsze jak możemy wziąć udział z Remigiuszem w szkoleniu,
które poszerzy nam horyzonty i naszą wiedzę na temat osób niewidomych,
to staramy się brać udział.
Mamy jeszcze w fundacji dwie osoby, Kingę Zając i Ugo Marsili,
który mieszka teraz w Londynie.
Właśnie niedawno byliśmy razem na festiwalu filmowym w Rydze.
No ale właśnie zawsze staramy się dokształcać, ponieważ jakoś…
Ja wychodzę z założenia, że trzeba się cały czas uczyć.
Może nie tak jak nasz prezydent, ale po prostu trzeba się uczyć.
To też takie leninowskie, uczyć, załościć się i jeszcze raz uczyć się.
Dokładnie tak.
Dobrze.
No po prostu na przykład brałyśmy z Kingą udział w kursie Braila.
Z Remigiuszem i Kingą byliśmy u Marka Jakubowskiego w Owińskach
na szkoleniu do stosowania materiałów edukacyjnych,
do potrzeb osób niewidomych.
Myślę, że to wszystko to są takie może nie drobiazgi,
ale to wszystko sprawia, że te nasze opisy stają się coraz lepsze.
Ja odnoszę takie wrażenie.
Gdybym przeczytała teraz na przykład swój skrypt, który napisałam 11 lat temu,
to był wtedy Stroszek Wernera Hercoga, to był mój debiut na Festiwalu Malta w Poznaniu,
no to myślę, że byłabym teraz koszmarnie niezadowolona i na pewno chciałabym to poprawić.
I tak jest często.
Jak wracamy do starych skryptów, na przykład teraz tak było,
że Remigiusz chciał bardzo poprawić skrypt do filmu Kieślowskiego,
którego projekcja była niedawno w Sokołowsku.
Krótki film o miłości, tak.
Powiedz Remigiusz może coś na ten temat.
Powiedz, powiedz, bo naprawdę zupełnie inny i bardzo pozytywnie byłam zaskoczona tą nową wersją.
To znaczy, myśmy robili, była cała w ogóle historia z krótkim filmem o miłości,
robiliśmy go na Festiwal Transatlantyk w 2016 roku, nie dobrze pamiętam, w Łodzi.
I tam w ogóle nastąpił straszny rozdziew, ponieważ do pisania skryptu dostaliśmy plik,
wideo, który był, teraz już nie pamiętam, który był, który,
ale w każdym razie dostaliśmy film kinowy, czyli ten, który oglądaliśmy w Sokołowsku.
Natomiast, nie, dostaliśmy film telewizyjny, bo przypominam, że dekalog Kieślowskiego
był jakby w dwóch wersjach, wersjach kinowych było kilka części rozbudowanych
takich reżyserskich około półtora godzinnych, natomiast były też,
był to też forma takiego długiego serialu telewizyjnego.
Cały dekalog był jako poszczególne odcinki i dostaliśmy do opracowania skrypt,
znaczy plik, wideo, który był no właśnie czymś innym, co było puszczone w czasie festiwanów.
I nastąpił moment, kiedy się zorientowaliśmy, że jedno z drugim nie ma nic wspólnego,
że próbowaliśmy na żywo praktycznie, pamiętam to do dzisiaj, że byłem mokry
po prostu jak ścierka, audiodeskrybować to, co widzieliśmy na ekranie,
co kompletnie nie miało związku z tym, znaczy były spore rozdziewy.
Z kinoteatr się zrobił po prostu.
Tak, i się zrobił kinoteatr, który właściwie, no time code zupełnie był inny,
no bo wiadomo, że to był zupełnie inny film, no była to kompletna masakra.
A film dla mnie jest bardzo ważnym filmem, jak zresztą większość filmów Kieślowskiego,
to są filmy, na których się wychowałem i no po prostu jeżeli była okazja
zrobienia tego skryptu jeszcze raz, obejrzenia sobie tego filmu też jeszcze raz,
no to po prostu takiej okazji nie mogłem zmarnować.
Tutaj dzięki temu, że właśnie jeszcze w Sokołowsku byłem świeżo po lekturze
i gorzko, gorzko Jan Rybator i empuzjonu Olwito Karczuk, no to nie,
no to mówiłem o po prostu, no nie wiem, jestem w raju.
I nie bałeś się, bo to jeszcze nie był listopad.
Nie bałem się, to nie był listopad, a poza tym, chociaż ja powiem tak,
no empuzy, hmm, dobra, ale to nie…
Dobra, dobra, nie, nie, nie róbmy tego, nie róbmy tego.
Dobrze, no w każdym razie nie boję się empus, o tak powiem.
Co się wydaje, czy ktoś chciał tutaj do nas wydzwonić?
Ktoś się do nas próbuje wdzwonić, natomiast na razie jeszcze nie ma podłączonego dźwięku,
więc trzeba poczekać i nie wiemy też kto, bo się podpisał jako użytkownik Zoom,
więc nie chciał się tu nam przedstawić, no ale może zaraz.
Tajny słuchacz.
Tajny słuchacz.
Albo słuchaczka.
Albo słuchaczka, tak jest, więc trzeba poczekać.
Naśmiewaliście się z pana prezydenta, będziecie miały teraz ze swój.
Nikt się nie naśmiewał.
Nigdy się tutaj nie naśmiewamy z pana prezydenta, przecież, no gdzież by my.
Właśnie, skoro mowa o teatrze, teatr jest o wiele trudniejszy,
zarówno dla audiodeskryptorów, jak i dla konsultantów, ponieważ trzeba pracować nie tylko na scenariuszu,
ale też z tym, co jest na żywo, trzeba brać udział w próbach.
Dla mnie na przykład to było, znaczy to zależy jakie są warunki oczywiście,
bo wtedy, kiedy przychodzi dyrekcja teatru i mówi proszę państwa na próbie generalnej chociażby,
tutaj będzie siedziała sobie pani audiodeskryptorka z panią konsultantką i one będą nagrywać i szeptać.
Więc proszę się tym nie przejmować.
To cudna sytuacja, gdyby jeszcze było więcej niż 24 godziny na zrobienie dwugodzinnego spektaklu.
Byłoby jeszcze lepiej, ale i tak się daje radę w takich sytuacjach.
Natomiast, no generalnie jest to trudne też dla audiodeskryptora
do ogarnięcia chociażby już sam proces odczytu, gdy sytuacja na scenie się zmienia,
a wy macie, bo przeważnie jak osoby no nie są bliżej tematu, nawet nie wiedzą w jakich warunkach się pracuje.
Nie siedzicie na scenie, nie siedzicie na widowni, chociaż czasem też.
Czasem w takiej budce zatłumaczach byś tutaj przybliżyli, bo to jest bardzo ciekawe
i to też może determinować jakość tej audiodeskrypcji, ponieważ nieraz się gdzieś tam krytykuje w przestrzeni,
a nie zawsze jest to krytyka zasłużona, nie zawsze ten dostaje baty, co powinien.
Łopanie. Gdzie myśmy nie przeczytali audiodeskrypcji.
Tak. Takie smaczki powyciągajcie, bo to fajne.
Ze smaczków toaleta w Multikinie w Łodzi.
Tak, ale warunki mieliśmy niezwykle komfortowe. Mieliśmy podgląd, odsłuch, nikt do toalety w tym czasie nie wchodził,
więc naprawdę komfort pracy był.
Tak, no w razie czego też mieliśmy nawet wodę do picia z kranu pod ręką, także po prostu szaleństwo.
Tak, wszystko było. Wiesz, najbardziej komfortowe warunki są oczywiście w takiej kabinie dla tłumacza symultanicznego
i akurat takie dobre warunki są stworzone w Centrum Kultury we Wrocławiu, Wrocław Zachód.
Naprawdę pracuje się świetnie, ponieważ jest duże okno i scena dosłownie na wprost.
Bardzo dobrze widać i słychać, nawet kiedy okienko jest zamknięte.
Ale oczywiście odsłuchy zawsze tam również mamy, no ale no nie zawsze jest taki komfort.
Tego typu odczyty są tak naprawdę rzadkością.
Z reguły jest to tak jak w tej toalecie, niekoniecznie w toalecie, ale w jakimś przedsionku,
w przedpokoju, w korytarzu, na klatce schodowej, wtedy zawsze Hubert Koziński takie techniczne sprawy nam załatwia,
ogarnia, robi podgląd na ekraniku małym sceny, odsłuchy i wtedy można czytać.
No ale jest to dosyć, no taka praca jest dosyć utrudniona, ponieważ no wiadomo, tej sceny nie widać.
Może być widać też trochę tych aktorów pod innym kątem niż powinno być widać, więc takie odczyty są rzeczywiście utrudnione.
Teraz Remig już miał właśnie taką sytuację w Poznaniu na spektaklu Zryw.
Siedział w innym pomieszczeniu, miał podgląd na małym ekraniku.
Oczywiście dał radę, bo jest no zawodowcem, ale na pewno nie była to praca łatwa.
Był ze mną jednorożec może dlatego.
Chyba komuś, kto się z nami próbował połączyć, udała się ta sztuka.
Nie wiem czy się udało. Halo, halo.
Udało się, udało. Witamy.
Hej, hej. Sławek z tej strony. Przepraszam, że tam nie było napisane kto, co, bo ja tam nie korzystam z tej aplikacji na co dzień,
więc nawet nie wiedziałem, że tam był jakoś wyświetlony użytkownik czy coś takiego.
Natomiast chciałem poruszyć parę spraw na temat audiodeskrypcji.
Też mam kontakt z osobami, które są konsultantami i zawsze im zadaję takie pytanie,
czemu to cholera jest tak przegadane wszystko? Czemu to jest tak przegadane?
To jest straszliwie przegadane.
Sam oczywiście korzystam z audiodeskrypcji, jeśli chodzi o filmy i to już od ładnych paru lat.
No i co mogę powiedzieć?
Osoby, które piszą te audiodeskrypcje, nie pozwalają tej sztuce oddychać.
Nie pozwalają przeżyć samego filmu jako dźwięku, jako tej sztuki.
Powiedzmy nie audio wizualnej, bo w naszym przypadku to jest audio.
Ale nie trzeba naprawdę wszystkiego tak przegadać, tak zagadywać i mówić na przykład
tylu detali. To mnie też zastanawiało. Zawsze pytałem się osób, które konsultują.
A jakie odpowiedzi uzyskiwałeś? Zanim ja odpowiem, to jestem ciekawym opinii.
No już ci mówię. Otóż z reguły odpowiedź była taka, że takie są standardy.
No to jak są takie standardy, to ja mówię, to ja może założę fundację taką równoległą
i w takim razie postaram się sam stworzyć taki skrypt. No bo jeżeli na przykład ciągle
ktoś mi mówi i to takie szczegóły, których ja w życiu w ogóle nie widziałem,
mnie to naprawdę nie interesuje. Zresztą wiele osób. Bo argument jeszcze pada taki,
że znaczna część osób, które oglądają te filmy przy użyciu audiodeskrypcji
to są osoby, które straciły wzrok. Więc dla nich jest ta szczegółowość.
Ale nie przesadzajmy z tą szczegółowością. Jeżeli ktoś opisuje każdą z postaci
już na poziomie takim, że jakiego koloru spódnica, jakiego koloru rajstopy, buty,
nie wiem, no kurtka, sweter, jak ma zaczesane włosy.
To są dla mnie na przykład niezwykle ważne informacje.
Nie, to nie są ważne informacje. Jeżeli one coś wnoszą do konkretnej sceny filmu,
to one są ważne. Natomiast jeżeli takiego czegoś nie ma, to po co tą sztukę,
jaką jest film, ciągle jakby zagadywać, przegadać.
Takie się ma wrażenie. Ja oglądam to pasjami. Właściwie nie ma dnia,
żebym nie zajrzał i czegoś tam nie wyszukał, bo rzeczywiście to bardzo pomaga.
Audiodeskrypcja. Na przykład są czasami takie sytuacje, gdzie są dłużyzny,
gdzie się nic nie dzieje i właściwie nie wiadomo, o co chodzi.
Nie ma dialogu, tak chciałem powiedzieć. Nie ma żadnych dialogów.
Czasami bywały takie sytuacje, że na przykład film się kończy
i na końcu też nie ma jakiegoś dialogu i wtedy też nie wiadomo, o co chodzi.
Coś się stało, coś puknęło, coś strzeliło, ale kto do kogo.
Chodzi o wersję bez audiodeskrypcji? Tak, bez audiodeskrypcji mówię.
Więc chcę powiedzieć, że to jest bardzo pomocne, ale to moim zdaniem
nie może być przegadane. Ta szczegółowość jest olbrzymia czasami.
To już raczej bym zakwalifikował jako błąd. Jest taki film
o prezydencie Starzyńskim i tam było kilka takich opisów,
które mnie rzeczywiście rozbawiły, bo na przykład jest opis
prezydent wychodzi z ratusza, schodzi po betonowych schodach.
I jakie to ma znaczenie dla filmu, dla tej sceny? Żadne.
Miałoby to znaczenie, gdyby te schody betonowe miały jakoś oddziaływać
w danym momencie. Albo na przykład słychać, że prezydent podnosi słuchawkę
i wykręca numer, a prezydent podnosi słuchawkę, wybiera numer.
Taki opis.
Młodzi słuchacze mogą nie wychwycić tego dźwięku kręcenia tarczą
jako wybierania numeru, ponieważ znają na przykład tylko klawiatury współczesne.
Ale słyszą, że podniósł słuchawkę i słyszą jednak telefon.
To może być dźwięk nieoczywisty.
To ja się wtrącę, bo w sytuacji, kiedy w danej akcji bierze udział kilka osób,
to bez tej informacji nie wiedzielibyśmy, kto to robi.
Jedna osoba, już od razu mówię, to był prezydent, który siedział w swoim gabinecie
i z wcześniejszej audiodeskrypcji to jasno wynikało, że jest sam,
że przegląda dokumenty i podnosi słuchawkę, żeby gdzieś zadzwonić.
Albo na przykład są jakieś takie sceny, no, bywają sceny erotyczne.
To tak samo są przegadane.
Szczęśliwe bywają.
Przegadane są co do ich szczegółowości.
Dajmy posłuchać trochę chociaż, no, jak ta para się sobą chce nasycić.
Nie trzeba tego tak zagadywać.
Czyli uważasz, że wszystkie audiodeskrypcje są przegadane?
Czy któreś nie?
Dużo, dużo, bardzo dużo jest przegadanych.
Druga sprawa, na którą chciałem zwrócić uwagę, to w niektórych
przynajmniej przez długi czas tak było, że audiodeskrypcja,
jeśli chodzi o poziom dźwięku tego lektora, który czyta opisy,
ona była zbyt nachalna.
To znaczy ona czasami, dźwięk audiodeskrypcji był głośniejszy
niż aktorów albo lektora, który czyta film.
A ona powinna być bardziej dyskretna, oczywiście absolutnie wyraźna,
żeby każdy słyszał, natomiast bardzo sprytnie umieszczona,
tak żeby się nie narzucała, bo najważniejsze są głosy aktora,
dźwięk, muzyka itd., a audiodeskrypcja to jest coś,
co ma nam dopowiadać, czyli gdzieś ma być tak umieszczone,
umiejscowione, żeby nie narzucało się.
Dźwięk w polskim filmie to jest w ogóle osobna działka i to jest bolączka.
Ja nie mówię o polskim filmie, ja mówię w ogóle o filmach.
Powiedziałem, że chodzi też o filmy zagraniczne, filmy z lektorem.
Tutaj mamy mały wpływ na to, bo tak naprawdę my piszemy,
nawet nagrywamy, wysyłamy plik, a co potem z tym zrobi realizator dźwięku?
To ja tutaj nie mówię o was, natomiast po prostu takie uwagi ogólne,
co można usłyszeć w tych audiodeskrypcjach.
Bardzo moim zdaniem wpłynęło na ich jakość lektorzy.
Są takie audiodeskrypcje, nie wiem czy one są przygotowane przez TVP,
czy tam po prostu są lektorzy z TVP, np. Paweł Straszewski,
jak czyta te opisy, to jest nieprawdopodobna jakość.
A są też takie audiodeskrypcje, gdzie chciałoby się jednak,
żeby ten lektor troszeczkę lepiej to czytał.
Ale ludzie różnie czytają, to też rozumiem.
A co do audiodeskrypcji, jeszcze chciałem powiedzieć odnośnie obiektów muzealnych,
głównie obrazów, to ja próbowałem jakoś zrozumieć ideę tego,
ale nie za bardzo to rozumiem.
To znaczy, może dla osób, które straciły wzrok,
to taka audiodeskrypcja rzeczywiście ma sens.
Ale np. dla mnie, jeżeli ja nie widzę odrodzenia, to ona właściwie nie ma sensu.
Dlaczego? Dlatego, że ona mi się nie kojarzy z żadnymi emocjami,
a sztuka wizualna, ona się przekłada na emocje i musi się przekładać na emocje.
A w momencie, jeżeli np. jest audiodeskrypcja obrazu,
polegająca na takim czystym przedstawieniu faktów,
że np. siedzi mężczyzna na hotelu, hotel jest wykonany z czegoś tam i z czegoś tam,
mężczyzna jedną rękę ma uniesioną do góry, drugi trzyma kielich.
No tak już próbuję coś mówić z głowy.
To mi to nic nie mówi.
Dla mnie nie przedstawia to właściwie niczego.
A co byś powiedział w tym wypadku? To jest bardzo ciekawy wątek.
A co byś uzupełnił audiodeskrypcję, żeby stała się dla ciebie wartościowa?
Jako osoby niewidomej od urodzenia i nieprzygotowanej na wcześniejszych etapach do odbioru sztuki wizualnej.
Powiem ci tak. Ja tak sobie właśnie myślałem o tym.
I nie wiem, czy znacie program Jaska Kaszmarskiego Muzeum,
gdzie piosenki powstały zainspirowane obrazami mistrzów.
I to rzeczywiście jest coś niesamowitego.
To znaczy to jest przekazanie, ja wiem, że to jest oczywiście przefiltrowane przez jego wyobraźnię.
No to to jest daleko idąca interpretacja.
To jest daleko idąca interpretacja, ale czegoś takiego bym oczekiwał,
bo to jest podobnie jak na przykład jest jakieś dzieło architektoniczne.
To osoba niewidoma nie jest w stanie tego po prostu wychwycić i zachwycić się tym,
tak jak osoba widząca, ponieważ my widzimy tylko to, co jest pod naszymi palcami.
Coś tam się dzieje. Nie wiem, coś tam się dzieje. I to generuje zakłócenia. I to dość mocne.
I chciałem powiedzieć, że coś tam się wydarza dziwnego.
Nie wiem, coś tam się dzieje na łączach.
Że po prostu widzimy, hallo? Jesteśmy, jesteśmy.
Że powiedzmy, jeżeli na przykład ktoś zachwyca się tym, jaki jest piękny samochód,
zobaczył samochód. No niewidoma osoba nie jest w stanie tym się zachwycić,
ponieważ ona tylko widzi to we fragmencie, dotknie ręką karoserii w jakimś miejscu
i mówi, a no, o tak, no gładki taki, ma takie załamania, no ładna klamka,
ale nie widzimy tego w taki sposób, jak osoba widząca. I to w przypadku obrazu
jest dokładnie tak samo. I dlatego uważam, że audiodeskrypcja taka muzealna
powinna być jednak podparta. Jednak coś w tym przekazie powinno być więcej,
niż taki suchy przekaz. Bo naprawdę dla osoby, która nie widzi,
to musi być coś więcej. Musi być coś więcej w tym.
No bo nie można sobie tego tak wyobrazić. Jeżeli się nigdy nie widziało,
no to nie wiem, ja tak sądzę, że jest raczej ciężko.
To jest podobnie jak z tyflografiką, że nawet najlepiej przygotowana,
ale podana osobie jak najbardziej wykształconej, niektórzy mają po kilka fakultetów,
ale nie widzą od urodzenia i w życiu nie mieli do czynienia z tyflografiką,
no po prostu nie potrafią jej odebrać, nie mogą z niej skorzystać,
dopiero muszą się tego uczyć jak dzieci nieomalże. I tu jest myśl…
Tak, ja na przykład nie miałbym nic przeciwko, żeby opis obrazu był przefiltrowany
przez emocje osoby opisującej. Ale to już jest lepsze, niż taki suchy fakt,
taki prawda, że jest taka i taka scena.
To znaczy w tej chwili trochę się od tego odchodzi. Kiedyś był taki właśnie prekas,
że absolutnie, bardzo technicznie, żeby nie były, natomiast no rzeczy zrobione,
nawet miałam tutaj przykłady ode mnie z muzeum z pałacu Herbsta,
gdzie dziewczyny zrobiły to bardzo, bardzo, no już wiele lat temu właśnie
te początki takie były, właśnie zgodnie z tymi pierwszymi standardami jakie powstały
i no odarły ten obraz. Sama osoba konsultująca, która uczyła ich tych zasad
w tym czasie mówi, ale no to co jest takiego fajnego w takim razie,
takiego porywającego w tym obrazie. No to wszystko, co kazałaś nam wyciąć.
Troszkę też się od tego odchodzi i od tego, że absolutnie odbiorca nie jest
uczestnikiem, bo jeżeli kobieta na obrazie intensywnie na widza patrzy
i osoba widząca odbiera ten intensywny wzrok, no to musi również przekazać to
do władzy dyskrypcji. Oczywiście nie wszystko, bo ja też się spotykam
i tutaj akurat z większością tych twoich uwag się nie do końca zgodzę,
ale tam gdzie mogę to ok, to się zgadzam. Natomiast też się spotykam z tym,
że jest zbyt dużo narzuconego tego, czego tam nie ma. Tam gdzie nie ma na obrazie,
ja nie chcę, żeby ktoś mi gadał o zgiełku miasteczka i zapachu lasu,
skoro tego tam na obrazie nie ma. To ja mam sobie wyobrazić. Interakcja ze sztuką
polega też na uruchomieniu własnej wyobraźni i na własnym wysiłku intelektualnym,
a nie tylko, żeby podane na tacy było, co ktoś myśli o tym, co tam się dzieje.
No bo w ten sposób nigdy nie pójdziemy naprzód. Poza tym też nie ma gwarancji,
że obraz akurat zainteresuje. Osobę widzącą też może nie zainteresować.
To są różne grupy odbiorców.
Tak jak mówię, najlepsza audiodeskrypcja sportu i tak mnie nie zainteresuje,
bo nie interesuje się sportem.
Trudno, żeby niewidomego zainteresował obraz, no sorry.
No mnie interesuje. Wzrok straciłam w szóstym roku życia.
Wcześniej widziałam na lewe oko troszkę i mnie sztuka niesamowicie interesuje,
fascynuje, potrafię cały dzień buszować po ekspozycji. Nigdy nie mam dosyć.
I nigdy dla mnie nic nie jest przegubany.
Tak, z tej perspektywy jak najbardziej, no bo jednak coś w Twojej pamięci nie coś,
ale na pewno jednak zostało rozwinięte przede wszystkim.
Zostało rozwinięte.
Ale to też taki ważny wątek poruszyłeś, który nam wychodzi na spotkaniach,
że jednak ten odbiór, stąd też w zajawce napisałam,
że odbiór przez osoby niewidome, ociemniałe i słabo widzące bywa różny.
A trzeba troszkę wyśrodkować, bo nie da się zrobić trzech różnych audiodeskrypcji.
No tak, wiadomo. Natomiast fajnie by było, gdyby w przypadku filmów
one jednak nie były aż tak przegadane, żeby dać pooddychać tym.
Dać pooddychać, żeby człowiek, który ogląda ten film,
mógł uczestniczyć w tym, być wiadomo, z tymi aktorami,
być w tej muzyce, być w tej atmosferze,
a nie ciągle słyszeć ten głos gdzieś tam ze światów.
To też wymaga wprawy, większej koncentracji, jeżeli mamy audiodeskrypcję.
Tak, właśnie. I też chciałem o tym powiedzieć, że tak,
jeżeli ja mam prawie na co dzień do czynienia z filmem z audiodeskrypcją,
to mi to jakoś przestaje przeszkadzać.
Ale nie tak, boże, jak na przykład przerwę na dwa albo trzy tygodnie,
to myślę, o Jezus Maria, znowu to gadanie.
Więc tak bardzo różne emocje temu towarzyszą.
No potem, jak już się wkręcam w to, to się do tego przyzwyczajam oczywiście znowu.
Ale to też jest tak, jak mówisz.
No dobrze, to tyle ode mnie.
Bardzo dziękujemy za głos.
Marta Remigiusz, może się odniesiecie,
bo ja tu tak przejęłam słuchacza odruchowo.
No i ja może dodam, jeśli chodzi o Remigiusza.
No chyba u Remigiusza mamy tu jakiś naprawdę mocny problem z dźwiękiem,
więc może na razie wyciszymy go.
Chciałem dać się Remigiuszowi wypowiedzieć,
bo przez te artefakty dźwiękowe, no to wyciszyłem mu mikrofon,
no ale okazuje się, że włączenie go to nie był dobry pomysł.
Nie pomogło.
Nie, wręcz przeciwnie.
Coś się tam ewidentnie w ZOO na łączach dzieje.
Sławek mówił o tych głosach ze światów.
To właśnie tak brzmiało, Remek, od ciebie, także nie wiem.
My też słyszymy te głosy.
Nie jesteś sam w tej sytuacji.
Tak jest.
Może za chwilę Remig znowu zmieni miejsce.
ZOO jest naprawdę ogromne.
Może za chwilę będzie miał zasięg z innego miejsca.
Pytanie, jakie to było zwierzę.
I czy Remig jeszcze żyje?
Remig zawsze żyje.
Nie, no na razie jest wyciszony.
Dobrze, może ja powiem tutaj, dorzucę coś swojego.
No jeśli chodzi o odbiorców, to myślę, że odbiór audiodeskrypcji
jest bardzo, bardzo tutaj sprawą indywidualną.
Jest naprawdę niezwykle trudno napisać taki skrypt,
żeby sprostać oczekiwaniom wszystkich odbiorców.
Jest to po prostu niemożliwe, ale bardzo możliwe, że jest też tak,
że jednak coraz więcej osób zaczyna się zajmować audiodeskrypcją
i tak naprawdę nie zostali odpowiednio przeszkoleni
tego przygotowani. Coraz więcej biur tłumaczeń, zauważyłam,
zaczyna świadczyć takie usługi, jak audiodeskrypcja.
No nie twierdzę, że pracują dla tych biur ludzie niewykwalifikowani,
no ale skoro tak naprawdę z dnia na dzień te biura poszerzyły swoją ofertę
o audiodeskrypcję, no to można tutaj podejrzewać,
że nie zawsze ta jakość będzie dobra.
Druga sprawa jest taka, że rzadko te skrypty, jak zostaną już napisane,
przechodzą w jakąkolwiek kontrolę jakości, niestety.
Bo zwyczajnie nie ma na to pieniędzy.
Bo tam błędy językowe się potężne zdarzają, aż uszy bolą.
I na przykład, tak jak tutaj nasz przedmówca wspomniał,
Paweł Straszewski, który jest naprawdę doskonałym lektorem audiodeskrypcji,
bo akurat współpracuje ze studiem, znamy Pawła dlatego,
że współpracuje ze studiem, z którym my współpracujemy
i niejednokrotnie czytał nasze skrypty.
No Paweł robi również na bieżąco korekty, jeżeli wyłapie coś,
czego myśmy po prostu nie zauważyli.
Więc no taki lektor to jest naprawdę skarb.
No ale nie każdy taki jest.
Niektórzy po prostu czytają od dechy do dechy, słowo w słowo,
to co mają napisane, nie zastanawiając się nawet, co czytają.
Ale jeśli studio ma doświadczenie, no to zarówno też ten poziom głośności,
który tutaj został wspomniany, jak i jakość tych odczytów,
są już naprawdę dobre, są na wysokim poziomie.
No ale niestety obawiam się, że z tą jakością będzie naprawdę różnie,
bo teraz na audiodeskrypcję jest szał, jest coraz większe zapotrzebowanie z uwagi na to,
że wszelkie multimedia na stronach internetowych,
które na stronach internetowych podmiotów publicznych muszą posiadać audiodeskrypcję.
No więc ta audiodeskrypcja jest teraz bardzo, bardzo, no zapotrzebowanie na nią naprawdę jest bardzo duże.
Stąd coraz więcej ludzi widzi w tym zwyczajnie zysk, możliwość zarobienia pieniędzy,
więc zaczynają o tym czytać i zaczynają się tym zajmować,
niekoniecznie mając o tym jakiekolwiek pojęcia.
Już tutaj nawet nie ma opcji, żeby taki ktoś pewnie współpracował z konsultantem,
no bo jeżeli nigdy wcześniej tego nie robił, to na pewno też nie zna nikogo
ze środowiska ludzi niewidomych, słabowidzących, z którym taką współpracę można by podjąć.
Czyli ważne, żeby to też nie była osoba z łapanki, bo potem mamy audiodeskrypcje,
które na przykład nie zawierają w ogóle kolorów, bo znajoma powiedziała,
że ona nigdy nie widziała i kolorów nie potrzebuje.
Tak.
No to co jest błędem jednak? Co jest błędem?
To jest tak, oczywiście.
Niestety osoby niewidome od urodzenia wiemy, że to jest nadmiarowe być może,
chociaż z drugiej strony tak sobie myślę, że przecież na bazie nawet moich znajomych
ludzie niewidomi od urodzenia również dorastają wśród ludzi widzących
w mniejszym lub większym stopniu, czytają książki,
by nawet takie podstawowe skojarzenia jak niebieskie niebo i zielona trawa
posiadają, nawet jeżeli nie mają doświadczeń wzrokowych
i nie wiedzą tak naprawdę czym jest ten kolor
i ten kolor nie pełni żadnej istotnej roli w ich życiu,
w ich wyobrażeniu o świecie, no to jakoś to tam zdzierżą,
natomiast osoby, które jeszcze troszeczkę widzą,
ale akurat tutaj nie są w stanie dostrzec tych szczegółów na filmie bądź obrazie,
tam gdzie wszędzie jest audiodeskrypcja, czyli ten słowny opis treści wizualnych,
osoby ociemiałe wręcz oczekują każdej kropli tej szczegółowości.
Tutaj są te spójne doświadczenia takie, że nam jednak jest kuczek wiecznie mało
i mało dla wszystkiego. Remig nadal walczy z dinozaurem,
nie wiem co tam się dzieje w ogóle.
Nie, ja nie walczę z dinozaurem, jestem tutaj zupełnie sam, nie ma dinozaura.
Z najbliższych dinozaurom organizmów są cztery agamy brodate,
ale one nie generują dźwięków.
Coś tam tak generowało ten dźwięk straszliwy u Ciebie.
Może to jakieś dinozaury, o których nie wiem, ale to nie spotkałem póki co.
Znaczy brzmi to tak, jakbyś teraz nie rozmawiał do nas ze słuchawek, tylko…
Tak, tylko z głośnika.
Tylko z głośnika.
A słyszę Was w słuchawkach.
Coś szumie jeszcze bardzo.
Bardzo przepraszam, ale jeżeli wyłączę słuchawki, to to jest taki dźwięk jak teraz.
O, to nie ma dźwięku.
Teraz jest dźwięk czy nie ma?
O, teraz jest dźwięk.
I jest dobry?
No. Wydaje mi się, że lepiej teraz bez tych słuchawek.
Znaczy ja proponuję, żebyś po prostu kiedy do nas nie będziesz mówił,
wyłączą mikrofon, bo tu nam się dzieją jakieś jednak odbicia i jakieś hałasy dość mocne.
Dobrze, no to w takim razie włączę słuchawki i wyłączę mikrofon.
Ale na razie się wypowiedz.
Bo chcielibyśmy usłyszeć swoją opinię tutaj.
Widać po Waszych, po tym, co słyszeliśmy od słuchacza i po Waszych wypowiedziach,
widać bardzo różne rzeczy.
No bo właśnie ja kiedyś pisząc audiodeskrypcje trochę myślałem,
tak jak Pan, który się do nas dzwonił, a więc starałem się zostawić jak najwięcej miejsca.
To z kolei z drugiej strony właśnie spotykało się ze rzutami od osób,
które były bardziej zainteresowane, ale ja bym tu chciał więcej, czy chciał więcej.
A tu mi coś jeszcze opisz, bo tu mi brakuje.
Więc to tutaj jest bardzo trudne znalezienie balansu.
Dlatego super idealną sytuacją jest, kiedy mamy takie audyty, audiodeskrypcje,
mamy konsultacje, czasami nawet kilku osób.
No ale umówmy się, to jest jakaś, może nie utopia, bo mam nadzieję, że nie jest to utopia,
ale jest to pieśń dalekiej przyszłości, kiedy będą pieniądze,
kiedy będzie czas na to, żeby takie rzeczy zrobić.
Natomiast w realiach pisania audiodeskrypcji, kiedy jest tak,
ale zrób mi tylko wiesz, na kiedy to potrzebujesz, mówimy o na przykład
dwugodzinnym filmie, albo o kilkudziesięciu stronach opisu czegoś.
No wiesz, no tak, no nie musisz się bardzo spieszyć, ale na pojutrze wystarczy, nie?
No to już, no takie są realia, po prostu takie są realia.
Jeżeli się z nimi zderzamy, no to teraz jest kwestia jakiegoś ideału,
do którego powinniśmy dążyć i realiów, od których wychodzimy.
Ale z drugiej strony, jeżeli nie będziemy dążyć do tego ideału,
nie chciałbym tutaj trywialnego pera aspera ad astra,
jak mawiają wilerzy Opla, powtarzać, ale po prostu no nie dojdziemy nigdzie wyżej.
Po prostu trzeba cały czas nad tym pracować i liczyć się z równie popularnym
kropradąże Skałę, że jednak będzie taka sytuacja kiedyś,
że te audiodeskrypcje będą coraz lepsze.
Zresztą razem z Martą widzimy, że sami po sobie, że robimy je inne, lepsze,
zmienia się to wszystko, co robimy pod wpływem właśnie osób,
które te audiodeskrypcje odbierają.
I myślę, że to będzie przez cały czas ewoluować.
Pozwalamy, Marta powiedziała taką bardzo istotną rzecz na początku,
że pozwalamy sobie na więcej, że jesteśmy bardziej odważni.
Zaczynamy traktować audiodeskrypcje jako taką formę też tego rodzaju sztuki,
że to jest jakby…
Integralne dzieło sztuki, tak.
To jest jakaś część tego dzieła, w którą my mamy bardzo często
zaszczyt być włączeni.
Ja to bardzo często tak odbieram.
Szczególnie ostatnio miałem akurat okazję robić audiodeskrypcje dwóch wystaw
w Arsenale, w czasie których pisząc je byłem razem z artystkami,
które te obiekty przygotowywały.
To było super, kiedy można było…
Też młodzi artyści mają na przykład inne podejście już troszeczkę takie,
że gdzieś słyszeli o tej audiodeskrypcji, czy słyszały o tej audiodeskrypcji,
a więc nie obruszają się, kiedy zadajemy mi jakieś pytania,
bo z kolei miałem kiedyś kontakt, nie będę wymieniał nazwiska,
ale pan mnie zrugał.
To już był starszy artysta, też abstrakcjonista,
który po prostu mnie zrugał od najgorszych, co ja mu tu interpretuję,
jego dzieło sztuki, jak on tu emocje przekazuje i koniec.
Człowiek, profesor i nazwisko naprawdę wybitne,
to ja tylko podkuliłem ogonek pod siebie, skurczyłem się cały
i starałem się chować w kącie i nie rzucać w oczy.
A ja bym go tak troszeczkę przycisnęła dyskusjom, ja lubię takich.
Nie, nie, nie.
Dla mnie to był za duży rozdziew intelektualny między nami.
To ja wcale nie mówię tego w cudzysłowie,
tylko mówię to po prostu mając świadomość swojej pozycji,
jego pozycji nawet nie chodzi o jakąś pozycję,
natomiast chodzi o to, żeby naprawdę wybitny artysta,
i tutaj ja nie będę z nim dyskutował, on też ma prawo do swojego podejścia,
do tego co tworzy. Artyści jednak bardzo mocno się odkrywają.
Ja podziwiam odwagę osób, które decydują się na przekazywanie siebie
w jakimś stopniu za pomocą swoich dzieł, obiektów,
performansów, różnych rodzajów aktywności artystycznej.
Nie wiem, dla mnie jest to bardzo odważne,
bo ja bym się nigdy nie odważył w taki sposób odkryć przed odbiorcami.
Ale odkrywasz się w inny sposób. Mieliśmy ten temat poruszyć i zapomniałam.
To znaczy nie, wtedy żartowałem, natomiast teraz mówię zupełnie poważnie,
że nie uśmieliłbym się w ten sposób właśnie się odkryć
przed ludźmi, którzy są przypadkowi.
To jednak jest coś, co dla mnie się wiąże z dużą odwagę.
I w ogóle jest też tak, że części twórców się bardzo łatwo robią
do dyskrypcji własnych dzieł, a niektórym w ogóle.
Powiedziałabym chyba, że z mojego doświadczenia tak wynika.
I osobistego, i jako konsultantki, też pracującej z artystami między innymi.
Że właśnie to łatwiej cudze, że z własnym to jest tak trudne,
a szczególnie jeżeli ktoś jest w tej rzeczywistości akademickiej umocowany
i jest przyzwyczajony do różnych odniesień, co może powiedzieć o tym,
gdzie, do kogo nawiązuje, czym się inspirował, jakie badania na ten temat prowadził,
od czego wyszedł, na czym skończył.
Natomiast, ale po prostu co? Ja chcę zobaczyć to, co namalowałeś.
Co tam jest fizycznie?
I jeden z moich tutaj dobrych znajomych, trzy lata mu zajęło zanim się tego nauczył,
zanim się przemógł po prostu.
W tej chwili robi to absolutnie świetnie, chociaż tylko i wyłącznie mnie prywatnie na czacie
nigdy w życiu na Facebooku na przykład, w poście nawet, w takiej wersji ukrytej.
Wychodzi z założenia, że jak ktoś tam będzie bardzo zainteresowany,
to się do niego zwróci tak jak ja, no pewnie,
przecież wszyscy mamy wspólnych znajomych.
Więc aż szkoda, kurczę, tych jego przepięknych, świetnych opisów,
ale ja je otrzymuję, bo proszę.
Natomiast dalej jest ten problem z przełamaniem się i tu rzeczywiście jest kłopot
i wiem, że ta linia współpracy z artystami, bądź też z kuratorami,
bywa trudna.
No i właśnie, ale słuchajcie, konsultanci mają tutaj troszeczkę łatwiej,
dlatego że ja, będąc osobą niewidomą, naprawdę przychodzę do tej osoby,
tego twórcy, tej twórczyni,
i ja naprawdę chcę odebrać to dzieło, jestem żywo zainteresowana.
Ja już sobie poczytałam o twórczości,
ja już wiem, w jakim kontekście jest osadzone dzieło,
ta wystawa i tak dalej, i tak dalej,
i ja chcę się z tym zapoznać.
A to zdecydowanie bardziej motywuje tych ludzi
i otwiera, niejednokrotnie naprawdę efekty są spektakularne.
Wiesz, tak myślę, że jeśli audiodeskryptor,
jeżeli twórca danego dzieła miałby stworzyć opis audiodeskrypcyjny
do swojego dzieła, to tutaj mogłoby też dojść do nadinterpretacji.
I nie zawsze, myślę, coś takiego byłoby wskazane,
bo odbiorca po prostu nie miałby szansy na to,
żeby coś sobie wyobrazić i do jakichś wniosków dojść samodzielnie.
Po prostu miałby narzucone z góry, jak ma interpretować dane dzieło.
Bardzo często, może nie bardzo często, ale dość często zdarza się to
na przykład w przypadku spektakli teatralnych,
kiedy mamy kontakt z reżyserem i często bywa tak,
że są uwagi do skryptu ze strony właśnie reżysera.
Że macie zobaczyć coś innego niż widzieliście?
Niż widzieliśmy, tak właśnie. Często jest to duży problem,
ponieważ staramy się wytłumaczyć, że musimy być obiektywni,
że nie możemy tutaj się zgodzić na coś takiego, na taką interpretację.
Niemniej jednak często bywamy po prostu przyparci do muru
i musimy zrobić to tak, jak sobie twórca spektaklu bądź reżyser wymyślił czy zaplanował.
Często w muzeach też tak się zdarza, że na przykład kurator wystawy
lub inna osoba, z którą się współpracuje przy tworzeniu audiodeskrypcji
czy do wystaw muzealnych, narzuca bardzo dużo takiej swojej wizji.
I wtedy też mamy trochę związane ręce, ponieważ mimo że wiemy,
że nie możemy interpretować i powinniśmy być obiektywni,
to jesteśmy zmuszeni do tego, żeby jednak taka interpretacja
w tych naszych opisach się znalazła. Tak że zależy wszystko od miejsca,
zależy od sytuacji, od wielu czynników to zależy tak naprawdę.
Więc jeszcze chyba nam się nie zdarzyło, żeby sytuacja nam się powtórzyła w 100%.
Zawsze ta praca nowa wiąże się z jakimiś nowymi zupełnie dla nas też doświadczeniami i sytuacjami.
No a pracujecie już kilkanaście lat w tym. Specjalnie tak też do tego nawiązuję
i podpytuję, ponieważ biorąc pod uwagę projekt, zawód audiodeskryptor,
tak trochę zmyłkowo się nazywa, nie? Bo właściwie zawód konsultant powinien być.
Założenia były trochę szersze, ale wyszły takie trochę szersze,
że my rzeczywiście współpracujemy, że to nie tylko konsultanci,
ale i audiodeskryptorzy również się też uczą i rozwijają,
i to wszystko wzajemnie fajnie płynie, ale że konsultanci też muszą nabierać
cały czas doświadczenia, że każda sytuacja jest inna nasza,
każda wystawa, każde dzieło coś nowego wnosi.
Że my ciągle musimy się kształcić, być otwarci. Myślę, że to taka właśnie
podstawowa rzecz, być otwartym, gotowym na pracę, pracowitym również
i rzetelnym, i zainteresowanym tym, co się robi, a jednocześnie potrafić
też powściągnąć swoją ocenę, bo to bywa też takie, myślę, trudne
i to z punktu widzenia osoby opisującej, jak i też konsultującej.
Ja bardzo lubię we współpracy z konsultantem audiodeskrypcji,
jeżeli wszelkie uwagi są konstruktywne, jeżeli jest konsultant otwarty
na jakieś moje propozycje, do których na przykład nie jest przyzwyczajony,
bo mam na myśli sposób opisywania, bo mimo że na przykład z Remigiuszem
pracujemy od lat razem, to nasze sposoby pisania są jednak inne.
Ja zwracam uwagę na inne rzeczy, Remigiusz na inne.
Może wspaniale móc pisać skrypt wspólnie, albo przynajmniej na przykład skrypt,
który napisze Remigiusz, żebym ja mogła sobie sprawdzić dokładnie z filmem,
albo na odwrót, skrypt, który napisze ja, aby sprawdził z filmem Remigiusz,
bo na pewno albo on, albo ja byśmy coś uzupełnili.
Ja zawsze czytam te skrypty, które piszą moi współpracownicy,
ale nie sprawdzam tego z filmem, już jeśli mam zaufanie do takiego kogoś,
ponieważ zwyczajnie na to poszłoby mnóstwo czasu.
Więc czytam to, jeżeli mam jakieś wątpliwości, to wtedy piszę lub dzwonię
i dopytuję, czy aby na pewno to zdanie, czy ten opis jest dobry,
czy może tutaj nie ma jakiejś pomyłki, ale taka praca właśnie we dwójkę
byłaby idealna, plus konsultant.
Czyli jakby gdybym ja i Remigiusz, gdybyśmy my napisali dwa skrypty
do tego samego filmu, one by się różniły i gdybyśmy wysłali ten skrypt
do weryfikacji dla kilku konsultantów, to również te uwagi byłyby różne.
I gdyby się praca nad projektem nie skończyła, każdy by tam…
Tak, tak, tak. No na przykład teraz nawet biorąc pod uwagę ostatnie zadanie domowe,
najświeższe, które wysłałam, no to dostałam na razie od chyba trzech osób,
czterech, tak, czterech i jedna osoba miała dosłownie trzy drobniutkie uwagi,
natomiast trzy pozostałe osoby tych uwag miały dużo więcej.
Ja jeszcze do tego nie usiadłam, więc nie wiem.
No to jestem bardzo ciekawa właśnie również Twojej opinii.
I jeszcze jedno, co dorzucę i już oddam głos Remigiuszowi,
ja bardzo lubię, kiedy jest dialog pomiędzy audiodeskryptorem a konsultantem.
Czasem jest ciężko, oczywiście wiadomo, jeżeli konsultant twierdzi,
że nie rozumie czegoś, że to trzeba doprecyzować, ująć inaczej,
to jak najbardziej się z tym zgadzam, natomiast jeżeli lubię otwartość
na jakieś takie nowe pomysły, jeżeli stwierdzę, wymyślę jakiś dodatkowy
sposób opisu na przykład czegoś w ruchu, jakiegoś przedmiotu w ruchu,
mam na myśli teraz film, to bardzo lubię o tym pogadać i lubię też właśnie otwartość.
Oczywiście, jeżeli ktoś uzna, że to jest beznadziejny pomysł
i mu się to nie podoba, no to…
Musi uzasadnić też, dlaczego?
Tak, niech uzasadni, ale nie lubię, jeśli ktoś właśnie jest taki,
że ma swoje zdanie, koniec, kropka…
I wszystko inne jest bez sensu.
Wszystko inne jest bez sensu, tak, i tak się nie robi.
Bo często właśnie też z takim stwierdzeniem się spotykam, że tak się nie robi.
Czyli to już oczywiście, no ktoś musi mieć doświadczenie,
żeby móc w ogóle takie zdanie, takie stwierdzenie wysnuć.
Natomiast lubię, kiedy ta współpraca jest taka bardzo naturalna
i lubię się też uczyć.
Remigiusz, jesteś już z nami?
Chyba nie.
Chyba nie, chyba nie.
Dla mnie taką mega ciekawostka…
Ja cały czas jestem, ja cały czas jestem kontrolem.
A, bo to musisz wycisać.
Trwajdzę mikrofon i wyłączę.
Dobra, mów.
Bo tu staram się unikać tych hałasów wszystkich.
No mów, mów jak jesteś, to mów, bo znowu zaraz znikniesz.
Więc, no cóż ja mogę powiedzieć?
To przede wszystkim wydaje mi się, że im więcej osób może dyskutować
o jakimś skrypcie, tym lepiej.
No i to jest super, tylko że cały czas wracam do tak zwanych realiów.
Te realia są często bardzo brutalne i przede wszystkim największym problemem
z mojego punktu widzenia jest kwestia czasu,
który zostaje na napisanie jakiegoś projektu.
Na napisanie, przepraszam, jakiejś audiodeskrypcji.
A więc…
Czy konsultant jest Ci w stanie na przykład, jak prześlesz mu o dziesiątej wieczorem
na rano po prostu odesłać dyskrypcję?
Nie jest w stanie, no nie jest w stanie tym bardziej, że…
To niektórzy pracują sobie po nocach.
No ja wyłącznie pracuję w nocy.
Natomiast problem jest taki, że bardzo często jest też tak,
że niewiele osób, zarówno audiodeskryptorów, jak i konsultantów,
dla niewielu osób jest to jedyna praca, jaką oni wykonują.
To jest często jedna z wielu prac i to wynika zarówno z kwestii
czysto materialnych, jak i kwestii związanych z trybem życia,
no różnymi rzeczami.
I teraz no trzeba się dopasowywać do siebie.
Jakby ta świadomość tego, ile czasu i pracy potrzeba na audiodeskrypcję
ze strony osób zlecających też jest znikła.
Z drugiej strony mam świadomość i to nie łudźmy się,
moim zdaniem najbliższe lata nie będą łatwiejsze,
tylko będą trudniejsze, bo pieniędzy generalnie będzie mniej.
A pierwszą rzeczą, z jakiej będą rezygnować osoby zlecające różne
przystosowywania filmów czy w ogóle sztuki różnych dziedzin życia
do potrzeb różnych osób, to będą właśnie te rzeczy,
które kosztują relatywnie dosyć drogo.
A więc im drożej będą kosztować audiodeskrypcje, konsultacje,
tym większe będą naciski, żeby robić to taniej.
No i będą wygrywać różnego rodzaju przetargi firmy,
które będą to robić najtaniej.
Czyli po prostu ktoś tam będzie pisał, ktoś to będzie wrzucał,
nikt tego nie będzie oceniał ani audytował.
No ale audiodeskrypcja zgodnie z prawem, zgodnie z ustawą jest.
Jest nie wiem, 12% udziału audiodeskrypcji w RAM-ówce jest?
Jest. A że to pisał ktoś na kolanie? No trudno.
Zgodnie z ustawą? Jest zgodnie z ustawą.
Mamy robienie dostępności? Mamy. No i problem rozwiązany.
Ok, ale mówisz tutaj o telewizji głównie, tak?
Mówię generalnie o instytucjach i tak dalej.
Będzie to problem. Instytucje pracujący na przykład jeżeli chodzi
o kontakt ze sztuką, mówię o sztukach wizualnych przede wszystkim,
ale nie tylko. No większość muzeów, galerii to są instytucje
albo samorządowe, albo otrzymywane ze Skarbu Państwa.
Samorządowe będą miały gigantyczne problemy za chwilę finansowe.
No i ja nie mam złudzeń, że instytucja kultury utrzymywana
z pieniędzy samorządowych, kiedy będzie miała do wyboru zakup
tony węgla i to mówimy o węglu palnym, a nie o węglu w postaci diamentów,
aczkolwiek ceny obu produktów zaczynają się do siebie niebezpiecznie zbliżać,
no to będzie wybierać tonę węgla. No proste.
Takie są i takie będą. Obawiam się realia w najbliższych latach.
Tutaj bym poruszyła jeszcze jeden wątek myślę taki połączony.
Mianowicie taki, że częściowo my również możemy głosować,
pod warunkiem, że oczywiście nam też nie zbraknie pieniędzy na podstawowe rzeczy.
Do tej pory też była taka praktyka, powolutku to się zmienia,
ale czasem są jeszcze takie oczekiwania, że to co jest dla niewidomych
musi mieć zawsze finansowanie zewnętrzne, a osoby niewidome mają dostać to za darmo.
No więc w tym momencie działamy tylko i wyłącznie projektowo, grantowo,
w inny podobny sposób. Są rzeczy robione specjalnie dla,
natomiast no możliwość skorzystania z normalnej usługi,
zapłacenia za bilet do kina, do teatru, nawet jeżeli jest to jakaś zniżka,
ale nie na zasadzie, że wchodzimy tam za 0 złotych,
tylko jakaś na przykład klubowa, no są przy różnych instytucjach kluby,
inne takie rozwiązania dla wszystkich, gdzie osoba z niepełnosprawnością wzroku
również może przynależeć i korzystać.
No w tym momencie my też za to płacimy, jesteśmy równoprawnymi klientami
i oczekujemy, że te potrzeby nasze również będą zaspokojone.
Mamy troszeczkę inną możliwość zadziałania wtedy,
tak? Możemy również wybierać te przedstawienia, filmy, te wydarzenia,
gdzie audiodeskrypcja jest robiona dobrze właściwie, a nie tak po łebkach i byle była.
Wiesz, jeśli chodzi na przykład o filmy kinowe, premiery kinowe,
które są finansowane przez Polski Instytut Sztuki Filmowej,
który w sumie powstał chyba w 2005 roku, z tego co pamiętam,
to tak naprawdę no te wszystkie filmy fabularne powinny posiadać audiodeskrypcję
i napisy dla niesłyszących, ale niestety jeszcze dzisiaj często zdarza się tak,
że jedynie te takie kopie master posiadają audiodeskrypcję,
natomiast już kopie przeznaczone do dystrybucji jej nie posiadają,
nie wiadomo dlaczego.
No mimo tego, że te przepisy też się zmieniały na korzyść,
żeby był dostęp do filmu, te prawa były w taki sposób regulowane,
żeby można było przed wypuszczeniem, przed premierą jeszcze wszystko przygotować,
tak? W międzyczasie były takie projekty głosowane.
Tak.
Tutaj nie ma przeszkód prawnych ku temu.
Nie, nie ma przeszkód prawnych, wręcz przeciwnie.
Wiesz, ja myślę niestety, że gdyby nadawcy i producenci ustawowo
nie byli zobowiązani do zapewnienia tych usług dostępności,
no to niestety tylko nie liczni.
To wiadomo, jak z dostępnością wszędzie.
Tak, dokładnie. I na przykład mam takie dosyć świeże dane,
jeśli chodzi o Wielką Brytanię, która jest w sumie w audiodeskrypcji
takim można powiedzieć liderem, bo oni chyba najwcześniej zaczęli.
Może nie najwcześniej, no ale są liderem, no więc u nich
audiodeskrypcja jest tak naprawdę na poziomie 10%, tylko gdzie napisy
dla niesłyszących są aż, to jest aż 70%, jeśli chodzi o telewizję.
U nas sprawa wygląda bardzo obiecująco, ponieważ do roku chyba 2025,
bodajże, audiodeskrypcja z 10% ma się zwiększyć do 50%, więc no,
jeszcze trzy lata, kto wie, może będzie coraz lepiej.
Będziemy bogaci.
Tak, ale tutaj mam na myśli tak naprawdę wyłącznie telewizję.
No, miejmy nadzieję, że ta świadomość ludzi, którzy produkują
filmy, przedstawienia teatralne będzie coraz większa i po prostu
głównie z tego powodu, że ta świadomość będzie wzrastać,
no to jednak będą dbali o zapewnienie usług dostępności,
czyli i audiodeskrypcji, i napisów, i tłumaczenia na język migowy,
no bo jednak tutaj głównie myślę o świadomość chodzi, a na przykład
niedawno uświadomiłam bardzo miłą panią z Muzeum, nie powiem jakiego,
która do mnie zadzwoniła z prośbą o wsparcie merytoryczne,
w zasadzie takie ciągłe wspieranie merytoryczne, darmowe,
wraz z konsultacjami przez osoby niewidome, tyfloplanów, tyflografik,
skryptów audiodeskrypcji, które no to Muzeum ma za zadanie
w ramach projektu zrealizować.
No i ja na początku bardzo się zdenerwowałam, natomiast potem
wzięłam głęboki oddech i stwierdziłam, że wytłumaczę jej,
na czym to wszystko polega i dlaczego mnie to zdenerwowało
i przyznałam się też oczywiście do tego, że mnie to zdenerwowało,
ale wytłumaczyłam, że no to przecież nie jest tak, że my jako Fundacja
mamy obowiązek robić takie rzeczy za darmo, ponieważ chociażby
z takiego powodu, że jeśli ja mam ściągnąć osoby niewidome z Polski,
żeby dotarły do tego miasta z tym konkretnym Muzeum, no to muszę
zapewnić im transport, potem zakwaterowanie, wyżywienie,
no i oczywiście zapłacić przede wszystkim za te konsultacje.
No jakby rozmowa dotyczyła głównie tego, ale była naprawdę bardzo długa.
Na koniec Pani podziękowała mi bardzo za to, że ją uświadomiłam
i za to, że no na pewno w przyszłości pomyślą już o tym,
żeby takie rzeczy w budżecie projektu uwzględnić, no teraz nie uwzględnili,
więc nie wiem jak sobie poradzą, bo ja po prostu stwierdziłam,
że no przepraszam, ale my w coś takiego nie wejdziemy, bo jeśli,
no jeszcze mielibyśmy się do tego zobowiązać na piśmie,
że będziemy ich wspierać merytorycznie, więc było to takie bardzo dziwne.
No to to nie jest układ partnerski, jeśli chodzi o Fundację, absolutnie.
Absolutnie, no i niestety taki trend jeszcze panuje, takie przeświadczenie,
że osoby niewidome będą coś konsultowały, bo robią to dla swoich, że tak powiem.
Tak, albo bierze się osoby z łapanki, też się z tym zetknęłam,
był u nas kiedyś jako zwiedzający pan, który się burzył,
że dlaczego na przykład tutaj ja jestem konsultantką,
a on też by mógł, podczas gdy pan nie bardzo ogarniał ani tyflografiki,
ani audiodeskrypcji, ani o dostępności za specjalnie, nic tam pojęcia nie miał,
nawet sztuką się niespecjalnie interesował,
albo on w innym muzeum coś tam konsultował.
No aż z ciekawości poszłam sprawdzić, jakie były to jego efekty,
nie rozczarowałam się, że tak powiem pozytywnie,
więc to też nie mogą być osoby jakiekolwiek z łapanki.
Temu też służy projekt, zawód Audiodeskryptor,
dobraniu w tej chwili ludzi, którzy mają doświadczenie,
wypracowaniu różnych metod, po to, żeby następnym osobom było łatwiej,
było łatwiej się przygotować, żeby mogły też wybrać, czy w ogóle to jest praca.
To nie jest tak, że każda osoba słabo widząca, ociemniała, niewidoma,
to będzie świetny Audiodeskryptor, o, tak jak kiedyś byli wszyscy albo szczotkarze,
albo masażyści, albo dziewiarzami byli, albo muzykami,
do teraz jeszcze będą konsultantami, że każdy niewidomo się do tego nadaje.
Absolutnie tak nie jest.
Też dobrze, żeby to była pasja, dlatego że to bywa praca trudna i stresująca.
Rozliczenia też bywają takie, dopiero po kilku miesiącach,
to też trzeba mieć świadomość pewnych rzeczy.
I tak naprawdę, my cały czas pracujemy sobie w programie nad tym,
żeby to wszystko było jak najlepszej jakości,
żeby ludzie przyszli świetnie przygotowani po prostu.
Żeby mogli sobie dobrać metody pracy dla siebie najwygodniejsze,
nawet od takiej strony technicznej. Większość pracuje na laptopach,
ja na przykład jako osoba patologicznie ruchliwa,
pracuję na iPhone’ie z klawiaturą zewnętrzną.
Do tego mam słuchawki z przewodnictwem kostnym.
I to jest taki mój zestaw do pracy, podłączam się gdzieś do internetu,
czyli trzeba coś więcej zyskać niż tylko to moje LTE uciągnie.
I nie mam problemu, w każdym miejscu właściwie wyciągam z torebki swój zestaw do pracy
i ja już jestem w pracy. I dziękuję.
Nie mam potrzeby przygotowywania specjalnie stanowiska.
Mnóstwo osób jest przyzwyczajonych, że pracują na laptopie,
dla nich to jest optymalna metoda pracy.
Różne metody przekazywania tych plików, pracy na plikach,
oznaczania sobie, to wszystko pracujemy i też dajemy taki szeroki wachlarz.
Ale przy okazji, ja cały czas będę wracała do tego, że to jest praca wymagająca.
Praca powinna być za pieniądze zarówno dla osób opisujących, doradzających, konsultujących również.
I że odpowiedzialna rzecz to jest po prostu.
Musimy budować sobie tę swoją markę cały czas.
I zobacz, że już dzielicie się na różne grupy w tej grupie projektowej.
Mam na myśli tutaj osoby, które będą chętniej robiły konsultacje skryptów filmowych,
inne artefaktów muzealnych, jeszcze inne spektakli teatralnych.
I jestem przekonana, że mimo, że już takie grupki powstały,
to w związku z tym, że na początku tych zleceń raczej dużo nie będzie.
A jeśli ktoś będzie chciał pracować w takim zawodzie jako konsultant,
będzie pewnie chciał podejmować się wszystkich możliwych zleceń.
To tak samo jak my na początku, kiedy tych zleceń na audiodeskrypcję było bardzo mało,
podejmowaliśmy się wszystkich możliwych zleceń, byle po prostu coś w tym kierunku robić.
Teraz mamy już taki komfort, że dzielimy się między sobą.
Albo na przykład Remigiusz robi audiodeskrypcję bardzo często do muzeum.
Ja zdecydowanie częściej robię do filmów.
Myślę, że i częściowo ja, częściowo Remigiusz do spektakli teatralnych.
Kinga, która z nami pracuje wyłącznie w filmach.
Mamy już teraz taki komfort, że możemy robić to, w czym się dobrze czujemy, pewnie.
I tutaj nie mamy z tym żadnych problemów.
Ja nie twierdzę, że nie podejmę się nigdy wykonania audiodeskrypcji do muzeum,
bo już miałam taką okazję.
Ale na pewno musiałaby być to taka wystawa, która mnie zainteresuje.
Będę wiedziała, że jestem w stanie sprostać, bo nie pchałabym się na pewno gdzieś.
Czego bym się musiała najpierw nauczyć od podstaw, żeby w ogóle cokolwiek na ten temat
móc w swoim opisie powiedzieć.
Jestem bardzo ciekawa, jak to w ogóle się rozwinie.
My byśmy chcieli stworzyć taką bazę konsultantów audiodeskrypcji,
umieścić ją na swojej, jak już zauważyłaś, trochę nieaktualnej stronie internetowej,
ale będziemy wszystko robić, żeby ją zaktualizować.
Taka baza konsultantów, podobna do bazy audiodeskryptorów, która istnieje.
Myślę, że imię, nazwisko, adres mailowy, oczywiście wszyscy najpierw będziecie musieli.
Kto będzie miał ochotę wyrazić zgodę, kto nie, to oczywiście nie zostanie tam umieszczone wbrew sobie,
ale myślę, że to też będzie fajne, bo jeśli jakiś zamawiający zainteresowany nawiązaniem
współpracy z konsultantem będzie szukał konsultanta profesjonalnego,
to będzie miał taką listę, może nawet z podziałem na zainteresowania, na obszary działania,
doświadczenie, tak, jak najbardziej. Może jakaś bionotka przy każdej osobie,
również krótka, by się przydała. Myślę, że to jak najbardziej.
Trzeba po prostu promować, trzeba propagować i głośno mówić o tym,
że ta praca z konsultantem jednak jest niezbędna.
Zwłaszcza, że ludzie są później niezwykle zadowoleni.
W instytucjach też jeszcze tak to czasem wygląda, że to osoba,
która już pisze audiodeskrypcję plus konsultant. Ja na przykład u mnie w instytucji
to robimy szkolenia dla kolejnych pracowników, również ludzi z innych muzeów,
z innych instytucji, bo to nie tylko. Ja też z uczelnią pracuję jedną tak szczególnie,
z innymi dorywczo, z galeriami i osoby są wtedy tak zadowolone z tej współpracy,
bo nagle ten przekaz przynajmniej, który zawsze do mnie trafia,
to wiesz co, ja się teraz tak poczułam tak bezpiecznie w tym, że jak coś to ty wyłapiesz,
tak na spokojnie sobie to przegadamy, poprawimy, że to będzie dobre.
Jeszcze bardziej ludzie przekonuje to, że ja się również pod tym podpisuję wtedy,
że to nie jest tylko odpowiedzialność autora skryptu, ale również jest to
nasza współodpowiedzialność i tak się tym wspólnie gdzieś tam dzielimy i cieszymy,
więc ta współpraca też jest pod tym względem fajna i taka satysfakcjonująca
i motywująca niezwykle, dlatego że wtedy dopiero osoby też często widzą takie zainteresowanie,
tylko że doświadczenie ludzi z sektora kultury też było takie wcześniej.
Wiemy z czego to wynikało. Wynikało to z tego, że kultura była słabiej dostępna,
nie było informacji dalej, brakuje tej promocji, że można przyjść i skorzystać sobie
z oprowadzenia z audiodeskrypcją, że na stronie są audiodeskrypcje wgrane i tak dalej,
wymieniąc tylko ten jeden obszar dostępności. Ale osoby nie przychodziły,
bo przychodziły grupy mniej lub bardziej dobrane, takie spędy troszkę, z czego na przykład
z tych 15 osób niewidomych, dwie były zainteresowane, a reszta tak raczej demotywowała
tego przewodnika w sumie. Więc tutaj też taka ogromna praca jest, ponieważ zaangażowany
konsultant naprawdę jest w stanie przekonać całą dużą instytucję do tego,
że dostępność warto robić. Jeżeli przyprowadzi inne osoby, no to naprawdę to taki efekt
śniegowej kuli powstaje.
Tak, ale myślę, że też masz tutaj na myśli siebie. Ty jesteś bardzo otwarta i taka…
Ale inni też tak działają. To nie jest tak, że tylko ja, absolutnie. Poznałam chociażby
tutaj w projekcie osoby, które są równie przebojowe, a jeżeli nie są, to znowu oddziałują
swoją… Mają taką również charyzmę osoby cichej i spokojnej. Myślę, że to absolutnie
nie jest tylko i wyłącznie moja cecha.
No trzeba na pewno mieć odwagę, żeby wyrażać swoje opinie i żeby też umieć przekonać
innych do tych swoich racji. Myślę, że konsultant, który jest introwertykiem na pewno
będzie miał z tym większy problem niż… Tak, będzie trudniej. Będzie trudniej, ale nie
twierdzę, że jest to niemożliwe. Ja sama jestem introwertykiem, a przecież występuję
na konferencjach i staram się właśnie mówić o dostępności, a tak naprawdę to najlepiej
czuję się pracując w zaciszu swojego domowego biura. No ale da się. Powiem tak, da się.
Powiem na zachętę dla takich zamkniętych, trochę w sobie powściągliwych, introwertycznych
osób niewidomych, które by chciały zostać konsultantami.
Poza tym, jeżeli się dobrze trafi i współpraca się będzie układać fajnie, bo to nie każdy
się dogada. Może być świetny audiodeskryptor i świetny konsultant, ale akurat tak
kompletnie się nie zgadzają charakterami, że będzie im trudno współpracować. Natomiast
jak się trafi na dobry team, to można sobie w tę pracę ułożyć w fajny, harmonijny sposób
i wtedy nawet jakieś takie cechy nie przeszkadzają absolutnie.
Tak, tak, to jest bardzo ważne, żeby sobie dobrać odpowiednie osoby do współpracy,
bo wiadomo, tak jak mówisz, z jednym się człowiek dogada prawie że bez słów,
a z drugim będzie dużo gorzej. Więc też fajnie, że ta grupa wasza jest tak zróżnicowana,
bo tutaj na pewno charaktery są bardzo, bardzo różne i to dobrze.
Ja na przykład po tej pierwszej edycji projektu, nie wiem czemu, ale to jakoś tak naturalnie
przyszło, że podjęłam współpracę z Agatą i do tej pory ta współpraca trwa i bardzo nam
się fajnie współpracuje i nie wiem dlaczego tej współpracy nie podjęliśmy z nikim innym
z tamtej grupy, bo ci ludzie wszyscy byli fajni, ciekawi i to były osoby, które również
dużo wniosły do naszego doświadczenia.
A pracują dalej też jako konsultanci, gdzie indziej, czy nie wiesz?
Raczej nie, raczej nie.
Też nie byli zainteresowani aż tak bardzo.
Może nie byli.
To, że się poszło na jakieś szkolenie.
Tak, to niczym nie świadczy, jasne.
Ciekawe, Remigiusz, jakie ty masz tutaj przemyślenia?
Najpierw mikrofon musi włączyć.
Powiem szczerze, no bardzo zbliżone do Marty.
Dla mnie, ja dopiero raczkuję, jeżeli chodzi o współpracę z konsultantami, to Marta prowadziła
ten pierwszy cykl szkolenia.
Tak naprawdę dzięki Marcie zacząłem pracować z konsultantką właśnie, z Agatą, a więc
mamy tutaj, no trudno mi cokolwiek dodać mądrego jeszcze do tego.
Dlatego sprawiasz takie wrażenie wypłoszonego nieraz, kurcze.
Ja nie jestem wypłoszony, raczej nie jestem osobą, którą łatwo spłoszyć.
Natomiast, no generalnie zazwyczaj wolę słuchać niż mówić.
A tu trochę trzeba odwrotnie.
No trochę trzeba odwrotnie, znaczy pisać i opracować, jak najbardziej tak.
Nie mam z tym problemu.
Natomiast, no mi bardzo dużo dają na przykład uwagi, nawet jeżeli one są bardzo
krytyczne i nawet jeżeli się z nimi nie zgadzam, to uważam, że to ma sens,
bo nawet nie zgadzanie się powoduje jakąś pracę w mojej głowie.
Ale z tego powstaje nowa jakość, z tego powstaje nowa jakość.
Ja mam teraz na przykład doświadczenie współtworzenia audiodeskrypcji do komiksów,
co jest w ogóle takim ewenementem. Mało tego jest na świecie ogólnie,
no w Polsce tym bardziej nie robi się.
Czasem takie są, że kilka kadrów na Facebooku, niektórzy twórcy uczynili z tego
integralną część też swoich tych publikacji, ale to przeważnie są
króciusieńkie rzeczy tam, dosłownie kilka kadrów.
Natomiast my robimy coś więcej, osobno, generalnie gdzieś tam będzie to promowane,
więc tutaj nie chcę tak zagadywać. Również w Krakowie na Krakowskich Weekendach
z Fantastyką na Imlandrisie będę o tym mówiła.
Ale to jest też fajne doświadczenie, bo po pierwsze trzeba wypracować troszeczkę
nową formułę, coś między obrazem a filmem przekazać, żeby zachować i to,
co się faktycznie dzieje w tym komiksie i humor, dać możliwość odebrać po prostu
tę humorystyczną warstwę, jeżeli ona istnieje. Nieraz to bywa skomplikowane,
nieraz rysownicy tam cuda czynią i żeby też oddać ten ich indywidualny charakter,
a jednocześnie osoba, którą współpracuje, deklaruje, że jest trudna w komunikacji,
czego ja absolutnie nie zauważyłam w ogóle. Nam się bardzo dobrze współpracuje,
a wielokrotnie dyskutujemy mocno, tylko że to nie są kłótnie, to są dyskusje,
argumentujemy, każdy sobie tam przemyśli również sprawę.
Widzę, że tak z projektu na projekt coraz nam lepiej to idzie, bo najpierw to były okładki
do różnych wydawnictw, do antologii, z fantastyką generalnie. Natomiast teraz jeszcze
te komiksy doszły i to też jest znowu bardzo fajna, ciekawa współpraca.
Zupełnie coś innego, ale dochodzimy tutaj do tej samej sytuacji.
Ktoś musi być zainteresowany, obie strony muszą być zainteresowane.
Bardzo wam serdecznie współczuję robienia materiałów do czegoś, co ryje beret,
jak ja to mówię, ale mieliśmy nie rozmawiać tutaj o mediach publicznych za dużo,
więc tutaj może pominę. I rzeczywiście niektóre rzeczy można potraktować trochę bardziej,
jak robienie audiodeskrypcji, bo czymś trzeba zapłacić. Tutaj są materiały,
którymi nijak nie da się rozkoszować, chociaż być może i tacy będą.
Na razie w projekcie raczej tak dosyć podobne podejście do niektórych rzeczy.
W zasadzie wspieramy i współczujemy, natomiast być może w przyszłości,
kiedy będzie taka właśnie baza konsultantów, kiedy będą ludzie coraz nowi szkoleni,
to znajdą się tacy, w których absolutnie gust trafią te materiały i wtedy wszyscy
będą mieć frajdę opisujący i konsultujący, jak również odbiorcy tych materiałów późniejszych.
Cóż, co mogę dodać do tego wszystkiego? Najfajniejsze by było i dla mnie takim
jakimś odkryciem jest czymś, co mnie kręci, to są takie nowe rzeczy, które wpadają,
o które wcześniej bym nie myślał, no bo wiadomo, zaczynaliśmy od tej audiodeskrypcji filmowej.
To było coś takiego właśnie dosyć oczywistego, audiodeskrypcja muzeów oczywista,
ale w trakcie, kiedy zacząłem się tą audiodeskrypcją zajmować, zmieniłem pracę,
zacząłem pracować w ogrodzie zoologicznym, nagle się okazało, zresztą pamiętasz,
że jakby też gdzieś tam u podstaw leżała myślenie w ogóle o audiodeskrypcji mieszkańców
tego ogrodu zoologicznego, potem się okazało, że zupełnie inaczej trzeba myśleć
o tej audiodeskrypcji. Sam się przekonałem, że audiodeskrypcja nagrana w zoo nie ma sensu,
że ona musi być na żywo. Teraz coraz częściej myślę o, może właśnie fajną rzeczą byłaby
audiodeskrypcja fotografii, zdjęć atlasów zwierząt, tworzenie jakichś atlasów zwierząt
czy rocznik, które byłyby połączeniem takiego słuchowiska w zasadzie, może podcastu,
który by o nich mówił. No też można potraktować audiodeskrypcję w taki sposób,
że ona osobom, które piszą audiodeskrypcję, osobom widzącym też troszeczkę otwiera głowę.
Doskonale po prostu, wyjąłeś mi to z ust nieomalże, bo takie są uwagi osób widzących,
że bardzo często osoby widzące, po to nawet daje się opisy nie tam, gdzie powinny być,
czyli w tekście alternatywnym, np. do zdjęć mówię o takich krótszych opisach,
chociaż tam i dłuższe się zdarzają jak najbardziej, ale w miejscu widocznym, ponieważ
osoby widzące też zgłaszają, że o teraz dopiero to widzę, dopiero jak przeczytałam
to zwróciłam uwagę na to, że to jest w taki sposób, że częściowo osoby z deficytem uwagi
też korzystają sobie z audiodeskrypcji i bardzo to lubią, to jest kolejna taka grupa
odbiorców i przez to też oczywiście ta wartość edukacyjna jest zachowana, dlatego że
więcej osób wie o tym, zapyta chociażby, a po co ten opis, skoro widzimy co tam jest?
No nie wszyscy widzimy. Jest to miejsce, żeby właśnie jak najbardziej
dokształcić naród, że takie zjawisko jest, istnieje, jest absolutnie potrzebne.
Mnóstwo osób się zaraziło w ten sposób audiodeskrypcją i zaczęło u siebie stosować,
więc to też jest kolejna taka fajna rzecz, żeby tak to propagować. Ja wiem, że są
przeciwnicy tej metody, że nie, że to jest dla niewidomych, powinno być ukryte tylko
w tym miejscu, a nie przeszkadzać innym. Pytanie, kiedy przeszkadza, kiedy nie.
To są jedne z takich tematów, na które wiecie, nie szukamy odpowiedzi.
Znaczy jest jedno techniczne uzasadnienie tego.
Tych na przykład opisów na Facebooku, szczególnie alternatywnych do zdjęć.
Czemu dobrze to umieszczać właśnie tam? Bo ten opis wtedy idzie za zdjęciem.
A jeżeli wrzucimy go do posta, to czasem ten post się…
W przypadku iluś zdjęć, jak jest w poście trzydzieści zdjęć, to nie da rady ich
w poście opisać, żeby nie wiem co. Wiesz co, nawet gdyby się dało i gdybyś próbowała
to zrobić, to jak udostępnisz te zdjęcia, no to ta treść tego posta może nie pójść
za nimi, to czasem się udostępni razem, czasem nie, a jak ten opis alternatywny
po prostu przykleimy jakby do tego zdjęcia, to zawsze on pójdzie za tym zdjęciem,
jeżeli na przykład udostępniamy. No to jeżeli ktoś udostępnia takie zdjęcia
na swoim prywatnym profilu, to aż takiego znaczenia nie ma, ale jak te zdjęcia
później idą w obieg, no to znaczenie już jednak jest.
Czyli tak nie powinno być, bo to jest wykradań, to już są prawa autorskie.
Nie powinno się robić w ten sposób, że się po prostu kopiuje zdjęcie.
Nie, ale ja mówię o mechanizmie udostępniania Facebookowym, bo przecież to
jak najbardziej Facebook zachęca do tego, żeby to robić, tylko jeżeli powiedzmy
ty udostępniasz czyjeś zdjęcie, no to absolutnie nie łamiesz w tym momencie,
jeżeli udostępniasz za pomocą Facebooka, to tego nie łamiesz, natomiast nie łamiesz
praw autorskich, natomiast nie idzie za tym opis, jeżeli on nie jest przypisany
do zdjęcia.
Czy? Różnie z tym, różnie z tym bywa, tu faktycznie różnie z tym bywa.
Prędzej jest też kłopot taki, jeżeli tam jest link, no to nieraz faktycznie
udostępnia się sam link, nawet chyba wczoraj ktoś, chyba Kinga, udostępniała
tyflopodcastowy, ten post zapowiadający audycję, między innymi naszą dzisiejszą.
Tak, i tam pewnie był sam link, a nie było treści.
Tak, bo nie zrobiła z tego nowego postu, tylko udostępniła tak z marszu
prawdopodobnie i tam się załączył wyłącznie ten link.
Też są te opcje wyboru, natomiast ze zdjęciami szczerze mówiąc, nie wiem,
ja jeszcze nie miałam do stycznia, być może faktycznie tak jest, ale nigdy
się z tym nie spotkałam, jak do tej pory, żeby zdjęcie mi się odłączyło od treści
postu, jeżeli tam linków nie było dodatkowo, to dziwne.
Ja już parę razy takie sytuacje widziałem, że ktoś właśnie udostępnił, napisał
post z opisem w treści posta tych zdjęć, a później ktoś to udostępnił
i udostępniły się same zdjęcia.
Coś innego, bo czasem jeszcze z wyświetlaniem tak jest.
Tym bardziej, że na przykład jeżeli masz udostępnionych kilka zdjęć w poście,
to jak dobrze pamiętam, to każde z tych zdjęć też, jeżeli jest odpowiednio
ustawiona prywatność, to też możesz chyba te pojedyncze zdjęcia też udostępniać.
To jest ileś zależności, które po prostu lepiej, lepiej rzeczywiście te opisy
wstawiać tam gdzieś w miejsce.
Natomiast jeżeli mamy jedno zdjęcie czy kilka, nie ma takiego ryzyka,
że coś tam się wydarzy, to można w ten sposób edukacyjnie działać.
Część osób w ten sposób została zarażonych.
Tylko oczywiście tam są też pewne tyczne, że właśnie hashtag opisujemy
i wiem, że o to się toczą wojny i tak naprawdę część osób by zrezygnowała,
bo niektórzy nawet nie potrafią dodać tego altu, albo mają z tym problem,
albo generują post od razu, a alt można dodać później, po opublikowaniu na przykład.
W instytucjach często jest to też kłopotem, dlatego że posty są planowane,
a przed publikacją nie da rady zrobić altu.
I wychodzi tak, że na przykład o ósmej rano się pojawia na wallu post,
natomiast przychodzi pracownik i dopiero o dziesiątej wstawia te alty.
A już do tej pory ktoś tam pisze, że a gdzie jest opis?
No więc to też z tego typu względy tutaj jeszcze występują.
Myśmy się ostatnio zastanawiali, czy jeśli się wrzuca zdjęcie na Instagrama,
dodaje tam tekst alternatywny i automatycznie ten sam post pojawia się
na Facebooku, na naszym profilu, to czy nadal to zdjęcie na Facebooku
ma ten opis alternatywny? Może wiecie.
O ile wiem nie. To są osobne systemy, to są osobne miejsca,
gdzie po prostu te teksty, treści alternatywne należy uzupełnić.
Możemy zrobić jakiś test.
Tak, zrobimy zaraz test.
No dobrze. Będziemy tak już ku końcowi zmierzać.
Chciałam może jakieś małe podsumowanko.
Co jest najtrudniejszego dla was w tym projekcie akurat?
Bo mnie to interesuje. Nas jest może najtrudniejszego w grupie.
Jako osoba trudna mam prawo spytać.
Wiesz, akurat tak chyba się z… Remigiusz się, przypuszczam, ze mną zgodzi,
że odrobinkę nas przytłoczyła w tym projekcie część organizacyjna,
ponieważ nie byliśmy odpowiedzialni wyłącznie za część merytoryczną,
czyli warsztatową, ale byliśmy również tu odpowiedzialni za te kwestie
organizacyjne, to nas troszeczkę przytłoczyło.
Ale jeśli chodzi o… Co jest najtrudniejsze?
Wiesz, wydaje mi się, że teraz samo podsumowanie tego projektu,
zachęcenie was wszystkich do napisania artykułów i stworzenia tej publikacji końcowej
to będzie chyba największe teraz wyzwanie, żeby zrobić to mądrze, dobrze
i żeby to też… Żeby wyszło to tak na tyle fajnie, żeby było warto przetłumaczyć
to również na jakiś inny język, może angielski, może niemiecki.
Zdecydowanie takie marzenia mamy. Remigiusz, też się zgadzasz?
Tak, ta część organizacyjna, ona jest… Bo człowiek ma ograniczone zasoby energii
też i po prostu czasami, kiedy jesteśmy zajęci organizowaniem jakichś rzeczy
takich typowo życiowych, pobytu grupy w jednym, drugim, trzecim miejscu,
to po prostu jest taki moment, że na przykład brakuje siły.
Jest jakiś wieczór i zamiast usiąść na przykład i sobie przedyskutować,
czy zrobić jakieś takie podsumowanie tego, co zrobiliśmy w ciągu dnia,
no to mamy siłę tylko spać albo po prostu już na niewiele więcej pozostaje energii,
tym bardziej, że to cały czas jest też tak, że to jest kilka rzeczy robione równoległe.
I to chyba to jest właśnie to, co Marta też mówiła tutaj, to jest właśnie ta kwestia.
Natomiast z drugiej strony, ja troszeczkę też powiem w drugą stronę,
takie organizacyjne problemy i w cudzysłowie rozkminianie tych problemów,
które stają przed nami przy organizacji takiego wydarzenia, takiego kursu,
takiego projektu, to też jest nauka. Ja zawsze uważam, że każda z takich rzeczy,
nawet kiedy ktoś na nas wyleje wiadro pomyj, to zawsze jest to jakaś nauka,
zawsze się przekonujemy, dlaczego to wiadro na nas poleciało.
Chociażby ja, jeżeli te pomyje spadną z góry, chociażby przekonujemy się,
że mamy jednak grawitację w dalszym ciągu i coś tam spada w dół.
To wszystko jest jakąś nauką i ze wszystkiego można wyciągać wnioski.
Może aż tak źle było gdzieś tam.
Nie, nie, nie, ja mówię w ogóle ogólnie o życiu, że tak powiem.
To jest audycja o życiu, słuchajcie.
O życiu, ale przez Z z kropką, nie o życi, przez RZ.
I nie do życi.
Nie do życi, nie.
No dobrze, w takim razie czekamy na podsumowanie.
Jeszcze wszyscy będą się musieli tutaj napracować.
Materiałów też jest sporo, bo i mamy nagrania,
i pisaliśmy za każdym razem, była taka ankieta o wejścia,
pewnie wyjścia też będzie, jak to w przeróżnych projektach.
Pisaliśmy za każdym razem jako uczestnicy notatki z poszczególnych etapów
i to takie, wiecie co, bardzo fajne,
bo zarówno uwzględniające samą organizację, zakwaterowanie,
warunki pracy, co jest fajne, czego brakuje,
co warto uwzględnić następnym razem.
Przeglądaliśmy sobie wzajemnie te notatki później, tak zbiorczo
i były przeróżne opinie, to też takie ciekawe,
że jednemu przeszkadza usytuowanie w centrum Poznania,
gdzie betono zajchała, mnie na przykład potwornie przeszkadza.
Ktoś inny w ogóle na to nie zwraca uwagi.
Ale na przykład zwraca uwagę na to, że zbyt mało osób widzących
było do pomocy, czego ja z kolei nie odczułam,
bo akurat miałam osobę widzącą do pomocy, więc wiadomo.
Jeżeli ktoś ma słabszą orientację przestrzenną,
jest mu po prostu trudniej.
Nie ma takiego wymagania, że konsultant musi być Supermanem
i wszędzie zasuwać, sam ze swoją białą laską
przemierzać nieznany świat i z uśmiechem na twarz.
Oczywiście, są osoby, które straciły wzrok po trzydziestce
i to było całkiem niedawno być może.
No nie najlepiej się odnajdują w takich sytuacjach,
lepiej zdecydowanie, żeby miały jakąś pomoc,
a mogły się skoncentrować na tym, co jest meritum z tego spotkania.
W sumie, my takie różne notatki robiliśmy odnośnie do samego materiału,
dyskusji, każdego dnia, każdego etapu pracy też.
Więc to jest tak fajnie podsumowane.
Myślę, że jak się to zbierze w całość, opracuje,
to wyjdzie podręcznik, z którego naprawdę pokolenia będą mogły korzystać,
a my dzięki temu programowi będziemy mieć coraz lepsze audiodeskrypcje.
I miejmy nadzieję właśnie, że będziecie mieć przede wszystkim coraz więcej pracy.
Wysokopłatnej.
Tak, wyłącznie.
Tak, konsultanci, bogacimy się.
I nic dla nas bez nas też, to takie myślę jest hasło.
A na koniec jeszcze chciałam docenić, nie chciałabym tutaj wyróżniać,
bo cała grupa jest fantastyczna.
Natomiast jedno z haseł, które powstało podczas tutaj naszych zjazdów,
podkreślało, że oprócz audiodeskrypcji bardzo ważny jest też ten przekaz taki dotykowy,
że tam, gdzie się tylko da, żeby uzupełniać audiodeskrypcję
też o repliki, o tyflografiki, o możliwość dotykania oryginałów,
jeżeli taka istnieje.
Nie zawsze taka istnieje, w większości wypadków nawet nie,
ale są miejsca, gdzie tak, dlatego że, jak to powiedziała Beata Wieścińska,
że nawet tysiąc słów nie zastąpi jednego dotyku.
I to jest też między innymi odpowiedź dla osób niewidomych od urodzenia,
które mają kłopot realny z wyobrażeniem sobie wszystkich szczegółów,
a w momencie, kiedy mają w rękach model, replikę, dobrze wykonaną makietę,
tyflografikę, plus ten opis, zdecydowanie mogą bardziej skorzystać z takich,
z takich pomocy, z takiego przekazu.
Czy jakieś słowo końcowe, bracie Remigiuszu, siostro Marto?
To też jest z teatru wzięte, spokojnie, spokojnie.
My tutaj nie mamy sekty, ale…
To spektakl zryw. Cóż, słowo końcowe, nikt będzie wspierany zatem.
Wspierany, tak, no to wspieramy.
Jeżeli będziecie mieli okazję, to na zryw pójdźcie,
zdecydowanie w Poznaniu zryw nadal grają.
Pozdrawiamy tutaj serdecznie ekipę.
Tak, i audiodeskryptora Marcina Głowińskiego, który ten skrypt napisał
i no myślę, że skrypt był naprawdę dobrze napisany.
Był super napisany i co ważne, Marcin Głowiński grał, reżyserował tę sztukę
i pisał do niej skrypt. To było dla niego też bardzo trudne doświadczenie
i świetnie sobie znikolaciło.
I my rozmawialiśmy tam dosyć długo, mamy też materiały filmowe z tego,
bo tam dyskusja była intensywna, bardzo przyjemna.
Nie zawsze jest możliwość rozmawiania z aktorami i z twórcami spektakli,
natomiast tutaj była taka możliwość i myślę, że dla nas to była
no niezwykła okazja do takiej wymiany i myśli, emocji również.
No dobrze, słuchajcie, to kończymy, kończymy.
Tyflopodcast będzie dostępny na stronie już niedługo w formie archiwum.
Będzie można sobie pobierać, dzielić się nim.
I na koniec, tak sobie myślę, ponieważ Mariusz przygotował grafikę,
która będzie dołączona do archiwum, żeby to się lepiej promowało jednak
na Facebooku, a Remig już przygotował nam opis tejże grafiki,
a nawet szybciutko na telefonie roboczo nagrał.
I możemy wam to na zakończenie wyemitować, żebyście wiedzieli,
że grafika będzie dołączona do audycji archiwalnej.
Bardzo wam serdecznie dziękuję. Magdalena Rutkowska.
Ze mną była dzisiaj Marta Rzaczkiewicz i Remigiusz Koziński.
Realizował Michał Dziwisz. Dobrej nocy.
Dziękuję bardzo. Dobranoc.
Kolorowy plakat. Po prawej stronie plakatu ludzkie ucho z nałożoną czarna słuchawką.
Taką, jaka używana jest często w urządzeniach do odsłuchu audiodeskrypcji.
Na słuchawce napis białymi literami, audiodeskrypcja i dwie litery A oraz D.
Po lewej stronie plakatu i na dalszym planie wnętrze sali kinowej z rzędami siedzeń i zagłówkami.
W górnej części plakatu napis drukowanymi literami.
Od lewej słowo projekt, żółte i białe, zawód audiodeskryptor, badania i testowanie.
Pod spodem z lewej strony plakatu mniejszymi literami na tle wspomnianych wcześniej rzędów siedzeń
napis. Osoby profesjonalnie przygotowujące audiodeskrypcję wiedzą, że aby powstał dobry i użyteczny opis treści wizualnych
niezbędna jest współpraca z niewidomymi konsultantami.
Jakie cechy i umiejętności powinni posiadać tacy konsultanci?
Które metody pracy są najwygodniejsze?
W jaki sposób przygotować osoby niewidome i ociemniałe oraz słabowidzące do pełnienia tej roli zawodowej?
O projekcie fundacji AriAri oraz fundacji Otwieramy kulturę i sztukę opowiedzą Magdalena Rutkowska i jej goście Marta Żaczkiewicz i Remigiusz Koziński.
Pod napisem logo Tyflo podcast i napis 25 października 2022 roku godzina 19.00.
Z prawej strony plakatu logo fundacji AriAri oraz fundacji Otwieramy kulturę i sztukę.
Był to Tyflo podcast. Pierwszy polski podcast dla niewidomych i słabowidzących.
Program współfinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.