Wizyta W Grecji (wersja tekstowa)
Pobierz napisy w formacie SRT
Pobierz napisy w formacie VTT
Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego prezentuje
Tyflo Podcast
Kalispera!
Kalispera
Kalispera
Witajcie w wieczornym naszym dzisiejszym dla tego Kalispera wysyłaniu naszej audycji.
Tyflo Podcast, Tyflo Radio w Tyflo Podcaście i Tyflo Podcast w Tyflo Radiu.
Meldujemy się na posterunku. Minęła godzina 20, dziś 14 marca 2024 roku.
Przy jednym mikrofonie Paweł Masarczyk, przy drugim mikrofonie Maciek Kapczyński.
Witaj Maćku.
Witaj.
I za konsoletą prowadzącego technicznie audycję Michał Dziwisz, który będzie też przyjmował
i nas tu wspomagał i przyjmował wasze telefony wiadomości.
No bo jak zwykle możecie dzwonić 6 6 3 8 8 3 6 0 0, albo kontakt.tyflopodcast.net,
albo sekcja komentarzy pod naszymi transmisjami na Facebooku i na YouTubie.
No ale czemu w ogóle w jakimś obcym języku zaczynamy, no bo dzisiaj tematem audycji jest
Grecja, Hellada przepiękna.
Kraj, w którym zarówno Ty Maćku jak i ja, aczkolwiek osobno, mieliśmy okazję być
poniekąd na własną rękę, prawda?
Tak, tak, dokładnie tak.
Ja nawet kilka razy udało mi się być na własną rękę.
Ty masz dużo więcej doświadczenia.
Łącznie trzy razy na własną rękę i dwa razy nie na własną do końca.
Tak. Czemu Grecja w zasadzie?
W sumie to wszystko zaczęło się od ICC.
Tak jak wiele rzeczy u mnie.
Tam poznaliśmy się właśnie z moimi znajomymi,
których chciałbym tutaj bardzo gorąco pozdrowić,
zwłaszcza Janisa i Paraskiewi,
także Parisa,
Sofię i Anastazję.
Wiem, sporo ich.
I tak wyszło, że zostałem po prostu tam zaproszony.
Raz, to był właśnie
rok pandemiczny. Pierwszy raz to był,
kiedy poleciałem tam pierwszy raz na własną rękę.
I to w ogóle była moja w gruncie rzeczy chyba jedna z pierwszych,
jak nie pierwsza taka naprawdę długa
i poważna podróż na zupełnie własną rękę.
No bo wcześniej były różne wyjazdy, różne jakieś
jakieś tego typu inicjatywy.
ale to nie było tak do końca, że ja po prostu sobie
sam leciałem gdzieś do innego kraju.
To był ten jeden raz, byliśmy w Atenach. Drugi raz
byliśmy w Atenach, potem
byliśmy na północy, na Chalkidiki. To jest taki
taki półwysep złożony właściwie
z trzech palców takich.
I później polecieliśmy na Kretę.
I trzeci raz znowu w Atenach.
Jasne.
No ja w Grecji byłem tylko raz i to w ubiegłe lato i trochę inna historia jest moja niż twoja, Maćku, bo ja się wprosiłem poniekąd, ale korzystając z tej samej sieci znajomych, którą i ty masz, bo kto troszeczkę mnie już zna i nie jednego tyflo podcastu słuchał, to wie, że ICC nie jest mi skrótem obcym, więc jakby też ten krąg znajomych mamy podobny.
Natomiast u mnie jest troszkę inna historia, bo ja założyłem sobie taką
ideę fix, polegającą na tym, że chciałbym każdego roku udać się do tego kraju samodzielnie.
I to chciałbym, żeby była to podróż zorganizowana jak tylko się da w sposób
samodzielny, bez wsparcia rodziny, znajomych itd. To znaczy z Polski,
czy z kraju, z którego wyruszam, czyli że wszystko sobie sam organizuję
na miejscu, i znajomych, i obstawę, i jakieś tam atrakcje i tak dalej, ale wracając,
chciałbym odbyć podróż do takiego kraju, którego telefoniczny numer kierunkowy
odpowiada mojemu wiekowi. I teraz zaczęła się ta przygoda z Europą,
znaczy no Afrykę sobie odpuściłem, bo za wysokie progi na moje nogi na ten moment,
natomiast Europa czemu nie? Bardzo fajny punkt startowy, a jest też piękna,
warto ją poznawać i postanowiłem zacząć od trzydziestego roku życia.
Skończyłem w ubiegłym roku lat trzydzieści, no a plus trzydzieści to Grecja, więc
zaczynamy od Grecji i tam się też udałem i właśnie skorzystałem z pomocy również
tych znajomych, o których ty mówiłeś, Maćku.
Swoją drogą ci nasi znajomi mogą nas też słuchać, bo daliśmy tu znać.
Tak, oczywiście jeszcze chciałem dodać do tych moich znajomych Atriany, o której
Oczywiście, tak. Adriana, studentka matematyki.
Greetings to you, greetings over to Greece.
Hope you’re enjoying the show.
And thank you for hosting us. It was wonderful.
Stay with us.
Etaxi.
Etaxi.
F. Haristo.
O języku greckim jeszcze sobie troszkę powiemy,
no ale najpierw trzeba się do tej Grecji dostać
i no wiadomo, jak ktoś interesuje się tematem
i przegląda gdzieś tam loty,
no to co chwilę znajdziemy możliwości
tanich przelotów do tych bardziej turystycznych miejsc
Grecji, czyli te półwyspy, czyli Kreta,
czyli…
Kreta to jest takie jedno, co mi przychodzi do głowy, ale…
Kreta, Rodos. Rodos, tak. No te Saloniki,
Ateny. No ja latałem w gruncie rzeczy tylko do Aten
samodzielnie. Samodzielnie latałem tylko do Aten.
Nie samodzielnie, w sensie takim, że z
z rodzicami i z moją dziewczyną lecieliśmy też na Kretę.
Jasne, ale Ateny też występują dość często w promocjach.
Może i być jakiś Wizard Ryanair.
Możliwe. W sumie one są naprawdę tanie, akurat te loty były też tanie.
Ale niewiele się o nich mówi, jakoś jak
tak się myśli turystycznie Grecjom to bardziej wyspy.
W sumie tak.
No chyba tak jest.
No a my jednak do Ateny, znaczy no ja byłem w Atenach.
Ty byłeś też, no i co możesz powiedzieć o Etisku?
Pamiętam swój pierwszy przelot do Aten.
Byłem dość mocno zestresowany,
bo to był lipiec 2020 roku,
czyli czas tuż po pierwszym lockdownie.
I naprawdę nie wiedziałem,
czy ktoś mnie nie zatrzyma gdzieś tam na lotnisku
i mi powie, że na kwarantannę proszę, na dwa tygodnie.
Tak, to było poważne zagrożenie wtedy.
ale ja jestem tam tylko na tydzień.
Także było to trochę stresujące na początku, zwłaszcza z tego powodu.
Ale generalnie, jeśli chodzi o podróż, to bardzo, bardzo dobrze, bardzo płynnie wszystko przebiegło.
Bardzo jest dobra asysta w Atenach, muszę przyznać, że za każdym razem mam bardzo dobre doświadczenie z asystami.
Bardzo szybko przychodzili, bez żadnych problemów, dobrze mówiący w miarę po angielsku.
i no dobrze się znali.
Czy twój asystent również miał na imię Nikos?
Chyba nie.
Ja mam wrażenie, że miałem dwóch Nikosów, tam każdy asystent
nazywa się Nikos.
Mój był chyba Stefanos i był
chyba Dimitris, ale nie jestem pewny.
Pamiętasz to długie przejście takie kilometrowe
około, od bagażów do…
A propos jeśli chodzi o asystentów, pamiętam, że jeden miał na pewno
ponad dwa metry, jakby był, ja się zastanawiałem jak on sobie mieści
z tym, w tym, w tym busie.
To prawda.
Ale ja pamiętam właśnie, że to bardzo długie było to przejście.
Takie około kilometr.
Tak mówili.
Może żartowali.
To możliwe, to nie wiem. Gdzieś, gdzieś indziej
wylądowałeś. W sensie w innym części lotniska,
ale nie, nie. Ja pamiętam, że był samochodzik,
który przyjechał po nas.
O nie, to ja szedłem piechotną grzecznie.
Właśnie z Nikosem się śmialiśmy, że on mógłby spokojnie, bo on mówi,
że on cały dzień chodzi po tej trasie i że on to jest fajne do liczenia kroków, żeby sobie kroki nabijać.
To nie jest tylko nabijanie kroków, tylko też kwestia zdrowia, tak, ile chodzimy i tak dalej, ale no tak stwierdził.
I w ogóle nazwali to przejście Zielona Mila, że tak idziesz jak na, wiesz, pochód z Kazańców.
O, a to ciekawe. Nie, to ja takiego doświadczenia nie miałem na pewno.
Mi się spodobał jeden patent na lotnisku w Atenach i dopiero ty mi uświadomiłeś, że my go też mamy w Warszawie na lotniskach wszystkich i że on jest też w Pradze i gdzieś jeszcze tam mówiłeś, że jest.
Czyli podjeżdżamy do wejścia numer dwa na lotnisku w Atenach jakąś taksówką, chyba metro nie dojeżdża pod to konkretne wejście.
Dojeżdża metro?
Nie wiem czy pod to wejście, ale generalnie na lotnisku na pewno dojeżdża.
Nie, nie, na lotnisko tak, ale czy pod to wejście, pod to wejście, to ja tam dojeżdżałem akurat free now, ale i tam jest od razu od wejścia linia prowadząca, która idzie sobie troszeczkę przed siebie.
Potem trzeba skręcić tą linią w lewo, idziemy pod ścianę i tam jest telefon, podnosimy słuchawkę i w tym momencie odzywa się nam komunikat po grecku i po angielsku, że zostaniemy połączeni z biurem asysty osób z niepełnosprawnością.
No i w tym momencie jesteśmy łączeni przez telefon i możemy poprosić o podejście kogoś z asysty.
Bardzo fajny patent. My o tym wczoraj w tym poprzeglądzie też mówiliśmy, że teraz na lotnisku Chopina już to two pointy zostały postawione i można wywoływać czy łączyć się z biurem informacji turystycznej czy z biurem informacji lotniskowej za pomocą aplikacji to two point.
Ciekawe jak to działa.
Za dwa miesiące lecimy do Hiszpanii
więc może przetestuję.
Będziemy ciekawi.
Będę wtedy w formie bo
o 3.30 będę musiał być na lotnisku
więc nie wiem czy…
Okej.
To wszystko spokojnie.
Może nie zapomnisz.
No dobrze. No i wylądowaliśmy w Atenach.
Jesteśmy.
Chyba mieliśmy to samo szczęście obaj bo
wynajęliśmy to samo Airbnb.
Tak. Nasza znajoma, która znała kogoś. W Grecji chyba tak trochę działa, prawda, że ktoś zna kogoś, kto zna kogoś, kto zna kogoś.
Tak, tam bardzo dużo rzeczy tak działa generalnie. Na przykład tak u nas było z taksówkami, że po prostu moi znajomi mieli taksówkarza, które go znali i nawet kilku, których jakoś tam poznali i powiedzmy dzwonili do niego,
czy w tych i tych godzinach on będzie dostępny
i będzie mógł nam, nie wiem, pomóc gdzieś tam dojechać.
Zwłaszcza wtedy, kiedy potrzeba w miarę szybko
gdzieś tam dojechać właśnie na lotnisko. Czy kiedyś,
kiedy wracałem właśnie z Krety
i leciałem właśnie przez Ateny jakby do Warszawy,
no to z portu na lotnisko, to jest dość
długa trasa i dość trudno
tą taksówkę złapać w tym porcie, więc tam właśnie
bardzo często tak to wyglądało na przykład, nie?
Jeśli chodzi o znajmości.
Widzisz, a mi się nie zdarzyło spotkać tych taksówkarzy przemiłych.
Ja cały czas bazowałem na aplikacjach.
Jakby ktoś pytał to w Grecji…
Pana Vasilisa nie spotkałeś?
Kogo? Jak się nazywał?
Pan Vasilis.
Vasilis. Chyba jakiś Vasilis był, ale to nie ten.
Najśmieszniejsze właśnie, a propos greckich imion,
jest taki…
I Tasos. Tasos był też.
Tasos.
Taki starszy pan z dość niskim głosem, takim kowalnym.
Okej. Nie, nie spotkałem.
Ale pamiętajmy, że to są sklasy po angielsku średnio,
więc potrzebny jest ktoś, kto zna
grecki, ale jest bardzo miły.
Tak, tak.
A propos, a propos imion greckich, to mi się przypomniała historia,
jak zamawiałem sobie Ubera i właśnie stoję
sobie z moimi znajomymi na takim dość dużym rynku, gdzie jest
dość duży jednak huk i tak
dalej i baliśmy się, że ta taksówka nas nie znajdzie
I zamawiam sobie taksówkę, tam jakiś jeden przejazd, najpierw kierowca się zdecydował, potem anulował, coś tam jeszcze tego.
Po czym nagle wyskakuje mi imię kierowcy i ja tak z taką radością, niewinnością, prawda, dziecka, o, przyjedzie po mnie Pana Kotis.
Śmiech na sali i chyba Pana Giotis, a ja tak, a rzeczywiście potem zacząłem to literować i Pana Giotis, rzeczywiście Pana Giotis.
Przepraszam, Pana Kota to deser, Pana Jotis to imię greckie.
W ogóle Grecy mają jeszcze dużo tych takich przeciekawe są, przepiękne są imiona greckie.
Tam dalej funkcjonują imiona niektóre nawiązujące do mitologii, w ogóle do starożytności.
Tak, mam znajomego, to akurat nie stąd, ale z Erasmusa, który się nazywa Achilleas.
Ja na Erasmusie poznałem Aphrodite.
O jak miło.
Tak, ale znamy Parysa na przykład.
Tak, też pozdrawiamy.
Paris Janulakis.
Tak.
Jakie jeszcze takie imiona cię…
Wiem, zamawiałem sobie kiedyś
na aplikacji greckiej iFood zresztą.
Volt działa też w Grecji
i dużo osób robi zakupy Voltem w ogóle ze sklepów.
Tak słyszałem, nie wytestowałem.
Mi Volt tam nie chciał działać,
ale działał mi za to iFood,
czyli lokalna grecka aplikacja do jedzenia.
No i zamówiłem sobie tam jedzonko
I czekam, czekam, czekam, ani żadnego potwierdzenia aplikacją nie dostaję, ani maila, ani kukuryku.
I nagle dzwoni telefon, grecki numer, ja odbieram.
Cześć Paweł, z tej strony Sofokles i Food.
Ładne bardzo imię. Ja myślałem, że to są imiona, które już nie są używane, a się okazało, że jednak są, więc bardzo ładnie.
Sofokles. No i się okazało, że oni tam nie będą do mnie dzwonić, bo nie chcą wydawać pieniędzy na polski numer.
więc poprosili, żeby centrala ze mną się skontaktowała z aplikacji.
Możliwe też, że nie znali angielskiego, to ciężko im powiedzieć.
I Sophocles powiedział, żebym wyszedł przed mieszkanie,
bo nadjeżdża mój kurier z jedzeniem i żebym odebrał.
Tak że dzięki Sophocles.
Natomiast przez to, że znajomi, znajomych, znajomych,
to się udało znaleźć człowieka, który ogólnie znał moją,
naszą wspólną koleżankę i przyjął
nas bez problemu, że bez żadnego tam gadania, że nie widą mnie,
nie widą mi i ciebie i mnie w różnych terminach
do swojego Airbnb. I było to bardzo fajne
Airbnb. Tak, było to bardzo fajne Airbnb, bardzo
w centrum, w gruncie rzeczy było dość bardzo blisko
do różnych centralnych punktów.
Także tak, zdecydowanie jeśli chodzi o to,
no to bardzo duży plus. Mieliśmy
bardzo ciekawą sytuację na samym początku mojego pierwszego wyjazdu
z moją też niewidomą kolegą.
Próbowaliśmy ustawić klimatyzację i
nie za bardzo wiedzieliśmy w którą stronę jest ciepło, w którą
zimno.
Niestety ustawiliśmy sobie klimatyzację przy
trzydziestu paru stopniach na trzydzieści parę stopni.
Jeszcze.
Więc…
Jak to przeżyliście?
To znaczy my to ustawiliśmy i wyszliśmy.
I jak tam weszliśmy, to myśleliśmy, że umrzemy.
Ciężko to było przewietrzyć, no bo temperatura…
Ja mam takie przemyślenie w Grecji, że
to, co mnie najbardziej, jeśli chodzi o temperaturę i pogodę,
jeśli chodzi o to gorąco,
to mi najbardziej przeszkadzało, nie wiem, czy miałeś podobnie, Paweł,
ale to było to, że okej,
że w dzień jest 37-40 stopni,
to się da jeszcze jakoś tam wytrzymać, ale to, że w nocy
to temperatura się wcale aż tak nie poprawia i tu jest kolejny, nie wiem,
30 stopni, 25 stopni w nocy.
Jest taka duchota, po prostu taka parna…
parna po prostu…
zaduch taki wszędzie.
I to było strasznie męczące w pewnym momencie, w Atenach zwłaszcza.
No bo jednak to się wszystko… Tam jest bardzo, bardzo gęsta zabudowa.
Dużo gęstsza niż u nas.
I te wszystkie budynki bardzo trzymają to ciepło.
Więc to było takie moje przemyślenie.
Przepraszam, że tak skoczyłem z tematem na temat, ale tak mi się akurat…
Ja robię dokładnie to samo.
Z tą klimatyzacją przypomniało, że…
O tym właśnie chciałem powiedzieć, że wszyscy myślimy, że
najgorsze to jest właśnie te 40 stopni,
które pokazują temperatury, termometry w południe,
ale najgorsza to jest chyba jednak noc,
bo nie ma żadnego takiego
odpoczynku, który jest u nas mimo wszystko.
Nawet kiedy u nas jest bardzo gorąco w dzień,
to jednak w nocy często jest sporo chłodniej.
Tam nie jest w ogóle.
I mój pierwszy wyjazd też był taki,
że naprawdę nie było żadnego wiatru.
Na przykład za trzecim razem było całkiem wietrznie
i dało… Już było dużo, dużo lepiej.
Dużo przyjemniej się dało przetrzymać.
Ale w pewnym momencie to
mojego pierwszego wyjazdu to faktycznie miałem naprawdę dość
tego. No i też przez te budynki,
przez to takie nagromadzenie tych budynków,
przez to, że jest…
Te budynki tak trzymają to ciepło, no to też większość ludzi
Większość ludzi jednak w ogóle nie wychodzi w dzień.
Staramy się siedzieć w miarę w budynkach,
no bo naprawdę jest piekło.
Jasne. No to tak, ja też takie podobne mam przemyślenia,
jak chodzi o temperatury.
Tylko ty byłeś trochę później, właśnie po wrześniu.
Dzionek w klimaty… Ja byłem później, tak.
Dzionek rzeczywiście w klimatyzacji to jest fajna sprawa,
aczkolwiek wychodziliśmy też w ciągu dnia na zewnątrz
i myślałem, że będę to gorzej znosił,
a wbrew pozorom było całkiem znośnie, całkiem okej, aczkolwiek ja też trafiłem
niestety na ten okres, kiedy były te takie powodzie i burze i to nawet chyba gdzieś
w mediach było podawane, że Środkowa Grecja była konkretnie zalewana, tam Wolos i tak dalej.
Swoją drogą dzięki temu, znaczy dzięki, no przez to, że tą burzę przeżyliśmy, to pierwszy raz
w życiu zobaczyłem jak wygląda alert bezpieczeństwa, taki porządny alert, nie tak jak my
Dostajemy alert RCB w Polsce SMS-em i SMS-a, no to przeczytamy, nie przeczytamy, zobaczymy, odhaczone, tylko tam jest ten system taki, który jest też wbudowany w Apple’u, w iPhone’ie, w Androidzie, od Apple, od Google, zintegrowany z systemami operatora i rządowymi i jak tam pojawia się alarm, to zaczyna wyć cały telefon.
Ja w życiu tego jeszcze nie przeżyłem.
No i było takie.
Moja koleżanka tylko mówi, że o
emergency, emergency.
Ja wyciągam telefon, patrzę na
telefon, powiadomienie po grecku.
No super.
Ale potem było zaraz po angielsku i
chodziło o to, żeby się skryć w
domu, bo to musi się zmienić,
bo albo nie wiem wtedy był jakiś
mniej poważny alert, chociaż w sumie
też był poważny, no bo to były
pożary.
Wtedy byliśmy na Halkidiki i tam po
prostu dostałem wiadomość,
ale po angielsku i też byłem zdziwiony
bardziej tym, że jakby oni wyczaili, że
ja tam jestem i żeby mi to wysłać po angielsku, a nie po grecku.
Po grecku w ogóle nie dostałem, tylko tam coś tam było
Greece Alert Center i było
właśnie, nie pamiętam jak się nazywało ten
nadawca, ale tam było takie właśnie, no dość
a propos pożarów i tak dalej, gdzie dokładnie te pożary były.
One nie były tak bardzo blisko nas faktycznie, to nie było tak,
żeby nas to dotknęło ale to było w tym regionie
jakby w tej projekcie.
No więc jesteśmy już zadekowani i teraz
trzeba by gdzieś wyjść na miasto i coś zrobić.
I teraz porównując tak Ateny
i Kretę jak spędza się czas
w takich miejscach?
Na pewno wolniej i na pewno mniej się
zdecydowanie mniej przyzwiązuje się
uwagę do czasu bo to było moje
pierwsze takie doświadczenie że
umówiliśmy się właśnie z tymi znajomymi
W sensie ja byłem właśnie tam w tym
Airbnb z jednymi znajomymi, ale umówiliśmy się z innymi
na godzinę 21 gdzieś tam
w jakimś barze. No i jest godzina 20.
Wiedziałem, że to jest dość daleko. Sprawdziliśmy to, że trzeba tam
taksówką dojechać tam około pół godziny.
To jest godzina 20.40. Kolega idzie się myć.
Ja mówię, ale przecież jak to? Mamy 21.
Spokojnie, spokojnie zdążymy.
Ja siedzę taki, co jest w ogóle,
czas tracimy, 22.20
piszą tam ci znajomi, sorry spóźnimy się jakieś tam
25 minut jeszcze, nie?
Mówię, no my też, bo w sumie jeszcze nie weszliśmy z domu.
I to się dość często powtarzało jednak.
I moje
wrażenie było takie, że na początku mnie to jednak denerwowało, no bo jednak
kurcze, no fajnie byłoby jednak coś porobić
w miarę na czas, żeby w miarę mieć jakiś taki plan.
Ale potem w sumie
stwierdziłem, że jakby im dalej
w las, tym bardziej mi się udzielał ten nastrój, ten taki
że spoko, że w sumie po co się mam
jeść tam tak strasznie śpieszy. Nie wiem, czy gdybym tam zamieszkał dłużej, to bym tak miał.
Bo generalnie staram się, naprawdę się bardzo staram
nie spóźniać i jakby szanować ten czas.
i raczej mi się to udaje,
a tam no to w ogóle jakby bardzo, bardzo tak no
bardzo na luzie wszystko zawsze. No i
na pewno chciałem wspomnieć o tym, że
ulice w Atenach są zupełnie inne
niż takie jakie znamy w Polsce pod
wieloma względami. Oj tak, oj tak.
Motorki mają, są poza prawem wszelkim, mają
prawo robić wszystko co im się podoba.
Chodniki na przykład są dużo, dużo węższe.
Nie mają tam w ogóle też trawników prawie.
W sensie ja nie widziałem nawet w tych nowych dzielnicach.
Nie wiem, czy Ty, Paweł, widziałeś.
Teraz nie wiem, które są stare, a które są nowe, więc…
Ale było tego poparkowanego, istotnie.
Nie, mi chodzi o to, że jakby nie ma
takiego czegoś, co u nas jest bardzo często,
ten pas zieleni między jezdnią a chodnikiem,
który nam bardzo pomaga.
Nie zwróciłem uwagi.
Więc tam nie ma.
No i często różne rzeczy na chodniku bywają,
czyli drzewa posadzone.
Owszem.
Poparkowane skuterki, samochody.
Albo, co niestety mi się zdarzyło,
kapiąca klimatyzacja na głowę.
No tak.
To było obrzydliwe trochę. I kałuże z niej.
No i niestety mają też problem
często z tym, co
zostawiają pieski.
bo właśnie pieski nie mają gdzie tego nawet zostawić,
nawet nielegalnie, to
w co u nas raczej nie wchodzimy, no to tam często się zdarza niestety wejść.
Mi się zdarzyło.
No z tymi drzewami to ja też mam przygody, tam słupy,
drzewa, różne rzeczy posadzone. Ja już przy
jedno drzewo już zaliczyłem w ciągu pierwszego dnia
i już się śmiałem ze znajomymi, że oficjalnie mogę
być ochrzczony Pawlosem i jestem już oficjalnie
pobywatelem Grecji honorowym, bo
zaliczyłem moje pierwsze drzewko.
A na następny wyjazd biorę ze sobą
kask rowerowy, no bo to inaczej chyba
nie da rady.
Ale to też tak słyszałem taką
opinię, że Grecja
tylko z psem przewodnikiem.
Od Greków, żeby nie było, czy od
Greczynki konkretnie.
Tak, Grecy bardzo mówią o tym, że
właśnie ten pies przewodnik jest
dużo bardziej potrzebny właśnie w
Grecji niż np.
w innych krajach.
Akurat ci moi znajomi…
Nie, w sumie Adriana była w Polsce
I no widziała tą różnicę.
Zrozumiała o co mi chodziło, jak mówiłem o tych trawnikach
i o tym, że jednak jest więcej miejsca, więcej przestrzeni.
Spokojniej się chodzi po tych chodnikach.
No tam jest różnie.
Też różnie bardzo z przechodzeniem przez ulicę.
Też na początku myślałem, jak przechodziliśmy tak
chyba średnio legalnie
no właśnie z znajomymi to też się tak zastanawiałem
jak to się skończy.
Jakby tylu niewidomych przechodzących przez ulicę
na której wszyscy jeżdżą jak chcą.
Na początku nie czułem,
że to jest bezpieczne, no ale w sumie
ci ludzie są bardzo dobrze,
bardzo dobrze sobie radzą w tych Atenach,
które są tak chaotyczne.
Wielki szacunek dla nich.
I są w tym wszystkim bardzo pomocni, co by nie mówić.
Niedaleko tego Airbnb, gdzie mieszkaliśmy,
jest stacja metra i ja praktycznie w ciągu pierwszego dnia czy dwóch
prawie się nauczyłem na tą stację metra trafiać.
Na pewno wiedziałem, jak zacząć tę drogę.
Nie do końca wiedziałem, jak ją skończyć.
W którymś miejscu mi się jakiś zakręt mylił, czegoś, coś miałem niedopracowane
i zawsze kogo bym nie zapytał, to się okazało, że mówią po angielsku te osoby,
że chętnie podprowadzą, że nie ma żadnego problemu.
Ale powiedzmy jeszcze taką rzecz, bo mnie to zastanowiło, jak Ty, bo ja jednak chodziłem w większości po prostu, wchodziliśmy dużą grupą, więc nie miałem takich większych okazji chodzenia samemu, zupełnie samemu po łatynach, ale a propos tych ludzi, którzy Ci pomagali, czy oni byli, oni byli jakby pomocni, tak powiedzmy w naszej, w naszym rozumieniu, nie próbowali Ci jakby prowadzić się nawet wtedy, kiedy Ty nie za bardzo o to pytałeś i nie wiem, ktoś Cię po prostu brał przez ulicę, przeciągał przez ulicę,
To szczerze mówiąc nie przypominam sobie i teraz nie pamiętam jak te interakcje się zazwyczaj zaczynały.
Czy to było tak, że ja po prostu słyszałem, że ktoś przechodzi i pytałem, czy ktoś pytał mnie, czy się zgubiłem,
czy w jakiś sposób byłam łapany.
Ale pytali cię w stylu właśnie, czy cię zgubiłeś, a nie jakby, że po prostu ktoś cię brał i…
No właśnie nie kojarzę, żeby mnie ktoś brał.
Okej, bo mnie po prostu zastanawiało, czy to jest tylko problem hiszpański, czy też może jest, ale chyba nie.
To jest ciekawe, bo kiedyś tu mieliśmy podcast na temat aplikacji Airbnb
i wtedy rozmawialiśmy właśnie z Jackiem i z Kamilą
na temat Hiszpanii. Oni byli w Maladze, zdaje się
i mówili, że tam właśnie nikt nie zaczepia pierwszy, że to ty
musisz poprosić o pomoc. O nie, nie, nie, nie, broń Boże.
Tymczasem słuchajcie, mamy pierwszy telefon, więc odbierzmy
kogo witamy po drugiej stronie.
Dzień dobry, z twojej strony Jacek. Pozdrawiamy znajomego,
oglądamy waszą audycję. Pozdrawiamy z Muranowa.
I mamy pierwsze pytanie. Chcieliśmy się zapytać, jakie było największe wyzwanie w trakcie podróży właśnie po regresji i też w szczególnym uwzględnieniu komunikacji miejskiej, bo trochę nas to interesuje. I jeszcze raz pozdrawiamy.
Pozdrawiamy.
Maczku?
Moje wyzwanie było takie, że z komunikacją miejską, na pewno moje doświadczenie było takie, że nie gadają w ogóle autobusy, nie ma tej zapowiedzi.
I też to, co mi powiedzieli znajomi, to to, że te autobusy mają często przystanki na bardzo żądanie, ale raczej żądanie kierowcy niż pasażera.
I to w ogóle jest bardzo południowa sprawa, bo w Hiszpanii, we Włoszech jest dokładnie tak samo.
Czasami po prostu kierowca, nawet jak ktoś komuś daje znać, to
dobra, za mało ludzi chce wysiąść chyba.
I mu się nie opłaca zostawać.
Dobrze się jedzie. Więc to nam się zdarzyło na przykład, że właśnie
pojechaliśmy trzy przystanki za daleko, bo kierowca się tak
rozpędził, że szkoda mu się było zatrzymywać.
Jeśli chodzi o komunikację miejską,
to to.
Ja tak myślę, czy w samym podróżowaniu, nie wiem, czy pytanie
twoje, Jacku, Jacka już nie mamy na linii, ale
czy dotyczyło typowo mobilności, czyli przemieszczania się takiego, czy po prostu
też ogólnie jakby różnych aspektów, bo mi sama podróż jakoś nie była uciążliwą.
W ogóle wielu tych aspektów, o których, Maćku, mówisz, nie zauważyłem.
Akurat wtedy, kiedy ja byłem, to nasza grupa była dość mocno zorganizowana
i to wszystko się działo raczej na czas i my się głównie poruszaliśmy metrem.
Tam, gdzie potrzebowaliśmy, a jak trzeba było gdzieś podjechać, to właśnie Uber albo Finał.
Na szczęście to metro nam na większość rzeczy wystarczyło.
Autobusem jechaliśmy raz i to jakąś linią, która przejeżdżała przez jakieś właśnie obiekty ważne dla osób niewidomych.
Tam chyba jakaś szkoła była, czy to muzeum dotykowe, do którego jeszcze wrócimy.
I ta linia akurat mówiła. Jakoś tam po cichu, bo po cichu, ale coś mówiła.
Jakie było wyzwanie moje, takie jak o tym pomyślę, jedzenie, którego dostaje się dużo.
Porcje, które są, i dosłownie po raz pierwszy w Grecji spotkałem się z tym, że użyte jest słowo portion, na porcję jedzenia.
Nigdy nie widziałem, żeby porcjonowano jedzenie, które się zamawia na przykład, że płacimy za porcję czegoś tam.
Ale to jedzenie przychodzi w tak dużych ilościach, w tak przeogromnych ilościach, dla jednej osoby.
Przynajmniej mi już tak kilkakrotnie bezbłędnie zdarzyło i to nieważne, czy to jest teraz, czy to są bifteki, czyli takie powiedzmy mielone mięsko, takie klopsiki, dość bardzo charakterystycznie, bardzo fajnie przyprawione, bardzo aromatyczne, czy makaron na jakąś tam modłę jaką tylko chcemy.
to jedzenie jest w takich ilościach, że ja naprawdę polecam, jak nie jesteście,
jak jesteście bardzo przeciwni marnowaniu jedzenia, to polecam wyposażać się zawsze
w jakiś pojemniczek albo pytać w restauracji, czy mogliby zapakować,
bo zostają tego potem takie ilości, że i na mnie, ja jestem raczej taki chudziutki
i nie przejem tego tak dużo. Zostają tego takie ilości na koniec,
że naprawdę bardzo, bardzo, bardzo, bardzo szkoda to wyrzucać,
bo to jest naprawdę bardzo…
To jest porcja na drugi dzień tak naprawdę.
Może jakieś skromniejsze śniadanko.
A tak by się musiało zmarnować,
więc warto mieć ze sobą zawsze jakieś…
Albo mieć ze sobą, albo po prostu poprosić o pojemniczek
i wtedy sytuację można jakoś rozwiązać.
Albo można też wziąć mnie, bo ja akurat jem bardzo dużo
i mi to w ogóle… Ja w ogóle nie założyłem tego,
żeby to było jakoś aż tak dużo.
W sensie, było faktycznie bardzo satysfakcjonujące u mnie.
Ale na pewno nie pamiętam, żebym coś musiał zostawiać.
Jakby tak, to na pewno nie.
Jasne.
Raz, faktycznie wziąłem dwa takie duże suflaki, ale to dlatego, że byłem…
Nie, nie, nie, nie, nie spodziewałem się, że jestem aż tak głodny.
W sensie, byłem bardzo głodny i wziąłem, wziąłem te dwa.
I skończyłem je, zmęczyłem obydwa.
i to faktycznie było bardzo, bardzo, bardzo dużo, ale jednak
poza tym, no to nie zauważyłem, żeby one były jakby
za dużo. Było zdecydowanie optymalnie dla mnie.
Okej, no to miło słyszeć, bo
to też nie jest gdzieś oczywiste. Osoby, które lubią zjeść
więcej i mają taką potrzebę energetyczną,
no gdzieś się okazuje bardzo często, że w takich typowych restauracjach
właśnie, na przykład w Polsce, mają problem,
że muszą domawiać potem kolejną porcję.
Ja jestem zwolennikiem takiego rozwiązania, że warto wziąć mniej, najwyżej się domówi, bo jak się weźmie za dużo, to potem trzeba myśleć o tym, co z tym zrobić i tak dalej.
Ale jak ktoś jest sam siebie pewien i wie, że zje więcej, a znam takie osoby, no to bez problemu, w Grecji myślę, że się spokojnie odnajdziecie.
Coś, co jeśli chodzi o jedzenie mnie bardzo zaskoczyło, to były bardzo, bardzo, bardzo duże śniadania.
Olbrzymie były te jakieś takie kanapki z fetą i były bardzo takie sycące.
Faktycznie nie wiem jak długo bym z czymś takim wytrzymał, bo jednak ja na śniadanie nie mogę przyjąć aż tak dużo.
to faktycznie tego było dużo, ale te wszystkie obiadowo-kolacyjne
porcje były bardzo optymalne dla mnie.
Jasne. No to omówiliśmy już dość dużo różnych tematów, ale nadal…
Jeszcze a propos autobusów miałem powiedzieć, że w sumie może…
Ja nie wiem jak u nas na przykład w Warszawie to wygląda w takich miejscach,
bo my z kolei wtedy jechaliśmy na plażę, która jest w ogóle już daleko, daleko
za ostatnią stacją metra, więc dlatego używaliśmy tych autobusów.
Ale no faktycznie wtedy, faktycznie wtedy się potrafiły nie zatrzymać tak jak trzeba.
Oli, znaczy tak jak trzeba to znaczy, że nie na tym przystanku?
Na tym przystanku po prostu, nie stawały, nie hamowały.
Czyli umownie się zatrzymują gdzieś tam, gdzie ludzie chcą?
Tak.
Okej, taka kultura.
Dobrze, no to skoro umówiliśmy już tyle różnych kwestii, to może warto przejść do tego, co warto zwiedzić w takiej Grecji.
Nie wiem, czy ty chcesz zacząć od wysp? Może ja coś o Atenach, ty o Atenach też coś?
No zdecydowanie jeśli chodzi o… Dobra, jeśli chodzi o wyspy, w sensie byłem tylko na Krecie,
no to Chiraglion jest piękny. Bardzo jest fajnym muzeum dawnej fortecy.
W Chiraglionie jest bardzo… Można jakby tam wszędzie wejść i tak dalej.
Generalnie to są ruiny, więc można faktycznie pooglądać tak stricte, ale nie ma żadnych rzeczy za szybami.
Jest też bardzo ciekawy pałac w Knossos, to co mi się bardzo podobało.
Też, jeśli chodzi o Kretę, myślę właśnie o tym, co by tam jeszcze, no generalnie ta atmosfera bardziej, jakby tam, tą atmosferą bardziej żyliśmy niż zwiedzaliśmy.
No tak.
A w Atenach, no to obydwaj chyba byliśmy w tym muzeum rzeźb.
Tak.
Takim alternatywem trochę.
Tak, jest to muzeum dotykowe, nazywa się nawet po angielsku chyba Tactile Museum.
No i co, jeżeli my nie możemy przyjść do rzeźb, to rzeźby przyjdą do nas w formie zminiaturyzowanej.
Czyli tam znajdują się repliki różnych, nie tylko rzeźb, ale też obiektów, których my oficjalnie dotknąć nie możemy.
Bo są tam oczywiście rzeźby z muzeum, którego staje się na tym Akropolu, czy gdzieś? Nie, Akropol to tam zamek, ale…
Nie, to jest muzeum dosłownie obok tego muzeum głównego, bym powiedział tych rzeźb.
A, okej, w porządku.
Ono jest po prostu zrobione jakby w innym budynku, ale zupełnie bardzo blisko.
Mhm.
I tam można wszystkiego zupełnie dotykać.
Tak, Akropol mnie troszeczkę zmylił, bo można tam dotknąć replik słupów,
przepraszam, słupów, głupio powiedziane, kolumn, które podtrzymują świątynię Akropol.
I są tam rzeźby, są tam maski teatralne, takie, które były wykorzystywane
w tym klasycznym teatrze greckim.
Są tam
na przykład jakieś tam
np. taka rzeźba, taki odlew
olimpijczyka, sportowca, który
ma włożony na głowę wieniec laurowy.
Jakieś jeszcze zapamiętałeś? Ciekawe, bo tam
maski komiczne, maski tragiczne, wiadomo.
Masek to mniej, ale bardziej zapamiętałem te różne
cerkiewki z różnych miejsc, które były tam.
Czym są cerkiewki?
No cerkwie.
W sensie makiety różnych cerkwi.
Ach modele cerkwi.
Modele cerkwi, modele jakby
wyposażenia cerkwi.
To na pewno
to mi bardzo zwróciło uwagę, ale
maski też były. Na pewno
te wszystkie postacie, tych wszystkich bogów też
można było jakby bez problemu
dotykać i one naprawdę wyglądały
bardzo
bardzo realistycznie.
Ok, fajnie.
Jeszcze mi się przypomniało, bo to nie do końca,
bo tak mówimy, o tych
naszych wyjazdach samodzielnych, ja jeszcze byłem wcześniej
z rodzicami. Tak.
I byliśmy też na Chalkidiki.
Blisko, względnie blisko
Salonik jest
taki klasztor
na meteorach. On jest na bardzo wysokiej
górze, bardzo kręta
jest tam droga i bardzo
ciekawa jest z nią
historia, bo są obok niej kapliczki
drewniane i murowane
i drewniana oznacza, że kierowca niestety
wpadł z przepaść.
Ale tam jest właśnie ten klasztor, no i też jest bardzo stary,
tam z XIII wieku, no i niby też mi nie wolno było niczego dotykać,
ale ci mnisi wszystko mi otworzyli.
Jakby wszystkie możliwe jakieś tam
ikony mi pokazywali, stroje
swoje,
jakieś zdobienia.
Naprawdę bardzo, bardzo, bardzo
sympatycznie, bardzo dobrze mnie potraktowali
i bardzo chcieli, żebym to wszystko
mógł zobaczyć. Także to było naprawdę
świetne doświadczenie wtedy.
Jeśli byście mogli, to naprawdę
bardzo polecam, bo
świetnie tam było.
Jeśli chodzi o to.
Ja z kolei mam
troszkę inną polecajkę, jeśli chodzi
o zwiedzanie, bo
udało mi się być i to jest chyba…
Ja zrobiłem odkrycie dla Atyńczyków również, bo nie znali tego muzeum wcześniej albo może nie znali to może nie, ale nie byli w nim nigdy, nie udzielali mu zbyt dużo zainteresowania.
Jest to muzeum technologii starożytnej Grecji. Fantastyczne miejsce, bo trafiliśmy na bardzo kompetentną obsługę, która, czy panie przewodniczki, które mówiły po angielsku i ogólnie obsługę KAS i tak dalej.
Nie było problemu, nasza koleżanka wspólna zresztą dzwoniła tam wcześniej, umawiała wszystko.
Nie było problemu, żeby nas po tym miejscu oprowadzić, no i mogliśmy wszystkiego dotknąć.
A jest czego dotykać, uwierzcie, bo starożytni Grecy byli bardzo zmyślnymi ludźmi
i tak naprawdę na swój sposób, mając do dyspozycji taki stan wiedzy, architektury,
który był imponujący, co by nie mówić, jak na tamte czasy,
konstruowali rzeczy, które my do dzisiaj jakoś znamy w jakiejś, w tej czy w innej
formie, bo na przykład można było dotknąć, i to były też sale chyba podzielone na
konkretnych wynalazców, na przykład była sala Pitagorasa, dzisiaj a propos jest
dzień liczby Pi, bo 14.03, a 3.14 to Pi w zaokrągleniu,
więc liczba Pitagorasa.
I były tam przeróżne urządzenia, np. był dźwig starożytny i to rzeczywiście taka bardzo solidna drewniana konstrukcja, jakimiś metalowymi takimi kłódkami i łańcuchami i elementami pod pierana, gdzie można było załadować naprawdę ciężki kamień i wywindować go sobie po prostu kręcąc tam jednym z tych elementów na górę.
I tak sobie po prostu działo, jak starożytni budowali te wszystkie swoje okazałe budowle właśnie, windując takimi dźwigami kamienie na górę.
I słychać takie charakterystyczne skrzypienie tego drewna, kiedy się to obraca.
I że tak powiem, jest to niesamowite uczucie. Polecam.
Co takiego jeszcze? No kiedyś w tyfloprzeglądzie, chyba jakoś tak właśnie wrzesień, październik w zeszłym roku,
odtworzyłem taki dźwięk alarmu antywłamaniowego, który starożytni sobie instalowali w świątyniach,
który polegał na tym, że kiedy złodziej się chciał wkraść do takiej świątyni,
to zaczęła się w masowych ilościach przelewać przez taki system rurek woda
i trochę na zasadzie ptaszka napełnionego na wodę, w którego można gwizdać,
rozlegał się dość głośny charakterystyczny dźwięk.
I to był taki gwizd, taki śśśśś, i to był alarm antywłamaniowy do świątyni.
No i czyż oni nie byli zmyśleni.
Tak samo fontanna na monetę.
No też jakaś, oczywiście bardzo to było
proste i myślę, że współcześni bez problemu by,
może i nawet starożytni niektórzy sobie radzili, taką fontannę byli w stanie
rozpracować i tam do tych pieniędzy się dostać.
Wrzucało się tam monetę,
Ona gdzieś tam wpadała, uruchamiała jakąś zapadnię i z kranu lało się troszeczkę wody do kubeczka, można było sobie nalać i się napić.
Tak samo chyba, żebym teraz nie przekręcił, czy to był Archimedes, czy któryś z tych uczonych chciał nauczyć ludzi, że nie warto być chciwym i skonstruował tak zwany kubek chciwości.
i to był kubek, normalnie taki gliniany chyba kubek,
który w środku miał taki jakby wywrócony do góry nogami lejek,
czyli była taka podstawa stożka od środka, od dołu.
I to polegało na tym, że tam do pewnego momentu tą wodę dało się wlać,
tak nie za dużo, ale jak ktoś był chciwy i sobie przelał,
to mu się wylewało wszystko, co miał.
No i w ten sposób uczono ludzi, że nie warto być chciwym.
Także mnóstwo naprawdę fantastycznych zabytków
i cała sala poświęcona starożytnym instrumentom,
Jakieś wczesne rodzaje gitar, perkusji, jakiś skrzypiec,
no przeróżnych instrumentów, można wszystkiego dotknąć.
Można sobie nawet na tym jakoś tam coś spróbować zagrać.
Także no naprawdę miejsce mogę polecić,
a na koniec jest jeszcze sklep z suwenirami i tam można kupić
o, na przykład mechanizm najstarszego komputera,
czyli taka maszyna licząca, ale bardzo mechaniczna,
która jest uważana za starożytny pierwowzór komputera.
Maszyna licząca.
Również można kupić sobie jako magnez na lodówkę np. mechanizm tej maszyny.
Taką małą wersję właśnie ptaszek na nalewanie wody, taki do dmuchania, który jest taką mini wersją tego alarmu, też można zakupić.
Dużo breloczków takich typowych np. z karyatydami. Karyatydy, czyli kobiety, które wedle mitologii podtrzymują podstawy świątyń, żeby po prostu one mogły się ostać.
Przeróżne jakieś tam
inne figurki mitologiczne.
Naprawdę fajne miejsce. Warto się tam znaleźć
i warto zwiedzić. Polecam.
Czy coś jeszcze?
No ja byłem na Akropolu osobiście.
I czy mogę coś powiedzieć? Trochę się Akropolem zawiodłem, bo Akropol
reklamuje się, nie wiem czy ty Maćku byłeś?
Tak, byłem i też miałem powiedzieć, tylko właśnie
no z rodzicami byliśmy i też się zawiodłem.
Tak, bo reklamują się na bardzo dostępny zabytek.
Ja nawet gdzieś trafiłem na artykuł w języku angielskim,
że oni ostatnio, to było jakoś z rok temu
czy dwa lata,
poczynili dość duże postępy jak chodzi o dostępność, że stworzyli
dedykowaną trasę dla osób z dysfunkcją wzroku, że mają jakieś przewodniki
audio po angielsku, po grecku z jakimiś audiodeskrypcjami,
że coś w brajlu i to akurat
bo w brajlu materiały to akurat dostałem.
Natomiast jak chcieliśmy się dowiedzieć
coś na temat tych tras zdedykowanych,
gdzie w ogóle zacząć,
w jaki sposób się do tych materiałów dostać,
to się nagle okazało, że obsługa nie wiedziała nic.
Oni słyszeli o tym, że coś jest,
ale nie wiedzą gdzie, nie wiedzą co i jak.
Więc poszliśmy troszeczkę na wyczucie z koleżankami i to co muszę przyznać,
trafiliśmy na bardzo sympatycznego i cierpliwego przewodnika,
który wszystko chciał tłumaczyć.
Niektórych tam gdzie mógł to pozwolił dotknąć,
a tam gdzie nie mógł to czasem też, ale to tylko dla nas taka informacja.
Natomiast bardzo, bardzo, bardzo sympatyczny i cierpliwy człowiek,
który bardzo dobrze znał i tą architekturę, i tą historię konstrukcji tych kolumn,
które były doryckie, które były gotyckie, nie gotyckie, no doryckie, jońskie,
przepraszam, które były tam jeszcze z innego, z innego okresu gdzieś tam
kolonizacyjnego, spartańskie i no bardzo było to ciekawe właśnie, że jedni
i robili te kolumny bardzo takie płaskie,
znaczy nawet nie płaskie, bo one były zawsze z takimi wgłębieniami,
trochę jak gwiazda, z takimi ramionami i wgłębieniami,
jak ramiona gwiazdy,
ale z drugiej strony też one nie były niczym ozdobione,
niczym szczególnym.
Potem znowu szło się w te jakieś właśnie jońskie czy któreś,
które już były tak zdobione gdzieś tam różnymi,
a to kwiatami, a to jakieś zwierzątka namalowane,
a to jakieś postaci, a to coś jeszcze, a to za pomocą jakichś odwróconych,
że trochę odwrócone do góry nogami bloki i z tego się budowało też jakieś tam podpory.
A to coś tam. I no, muszę przyznać, że kurczę, tego nie przekaże żadna lekcja historii w szkole.
Jakby ile… Ja sobie uświadomiłem na tym wyjeździe i zwłaszcza właśnie jak zwiedzałem Akropol,
gdzie też trafiłem na bardzo kompetentną koleżankę, bo nawet nie wiem, czy wiedziałeś Maćku,
Ale na Akropolu jest nadal funkcjonujący
amfiteatr, w którym się odbywają wydarzenia.
Chyba nie wiedziałem albo nie pamiętam już.
Tak, odbywają się na przykład koncerty
jakichś zespołów takich, ale to muszą być już takie
to muszą być już takie występy, gdzie się czuje
klimat, czyli jakiś zespół gotycki, gdzie dużo
będzie jakiegoś, wiesz, ognia, płomieni, jakichś
takich klimatów mrocznych, troszkę takich
magicznych, troszkę takich już średniowiecznych
coś tam.
Powiem Ci, że byłem pod wrażeniem, jak koleżanka zaczęła mi tłumaczyć na przykład,
że jak były rozstawione miejsca, jakby publiczność w Teatrze Greckim,
że jakby scena była po środku i od sceny szła po prostu droga,
droga w kierunku tam, nie wiem, wyjścia czy tylnich rzędów,
a siedzenia były rozstawione na lewo i na prawo.
Jakby trochę patrzyło się z boku na tą scenę,
że scena była półokrągła chyba
i jakoś tak z boku troszkę się na tę scenę patrzyło.
I ja szczerze mówiąc, no miałem historię w szkole
i Grecję Starożytną to trzykrotnie wałkowaliśmy,
bo podstawówka, gimnazjum, technikum,
ale ilu ja już rzeczy nie pamiętałem,
jak się to nazywa, co jest czym,
jaki element tej architektury, amfiteatru.
Kurczę, cała ta wiedza wyparowała
i aż mi było głupio, bo ile czasu się w szkole poświęca na starożytność,
a jak mało z tego potem zostaje, tak?
Więc tutaj, no, naprawdę Ateny to jest taka lekcja pokory,
która weryfikuje nasz stan wiedzy historycznej,
a nawet jeżeli ktoś się, myślę, interesował tematem,
to wiadomo, nie zawsze interesuje nas każda epoka, każdy okres
i nagle się okazuje, że niby się interesujemy tematem,
ale tyle wyparowało, także było to niesamowicie ciekawe doświadczenie.
No i dostaliśmy na koniec materiały informacyjne w brajlu,
w brajlu po grecku, co ciekawe, ja byłem zaszokowany,
znaczy zaszokowany może nie do końca, bo znam cyrlicę brajlowską,
natomiast grecki brajl jest bardzo podobny do łacińskiego, prawda?
Mimo, że pismo greckie, alfabet grecki jest zupełnie inny.
Tak, my możemy dużo, dużo, dużo łatwiej czytać greckiego Braila niż widzący grecki elfabet czarnodrukowy, tak samo jak z cyrlicą zresztą jest, bo Braila jest właściwie jeden do jednego taki sam, prawie że.
Tak, tam jest parę znaków, takich diakrytyków, których nie ma w podstawowej łacinie, w takim na przykład angielskim, nawet nie ma odpowiedników, czyli jakieś tam θ, ω, słucham?
Wiesz gdzie to jest? θ na przykład i to wszystko wzięli też z greckiego w alfabecie fonetycznym brajlowskim.
Aha, ja nie znam fonetycznego brajlowskiego.
Ja musiałem się nauczyć na studia później, zresztą po Grecji, właśnie też widziałem wiele rzeczy w greckim braille, zresztą się bardzo tam interesowałem później właśnie greckim braille’em, generalnie braille’ami różnego rodzaju,
właśnie w fonetycznym, na przykład θ, te wszystkie ity, joty i tak dalej są tak samo też wzięte do fonetycznego. Zresztą θ na przykład pisze się w fonetycznym dokładnie tak samo jak w greckim.
Więc generalnie zita właściwie to się…
Chodzi o ten dźwięk z, tak? Po angielsku.
O ten sy.
Sy sy, jak think.
Aha, czyli ten bezdźwięczny.
Tak.
Okej, w porządku.
No ja widziałem na przykład kawałek Harry’ego Pottera po grecku.
Akurat byłem u koleżanki w mieszkaniu i tam
leżało na jej
kanapie leżał otwarty kamień filozoficzny,
rozdział szósty, czyli peron dziewięć i trzy czwarte i
I dowiedziałem się też, że no, jest to fragment, bo oczywiście ja greckiego nie rozumiem,
w ten, w którym Harry Potter po raz pierwszy odkrywa czekoladowe żaby.
I tam ogląda sobie te karty różnych czarodziejów, no i wyjmuje Dumbledore’a.
I jak się pisze Dumbledore’a po grecku?
N, T, A, M, P, L, N, T, O, R, N, T, A, M, P, L, N, T, O, R, N, T, A, M, P, L, N, T, O, R, N, T, A, M, P, L, N, T, O, R, N, T, A, M, P, L, N, T, O, R, N, T, A, M, P, L, N, T, O, R, N, T, A, M, P, L, N, T, O, R, N, T, A, M, P, L, N, T, O, R, N, T, A, M, P, L, N, T, O, R, N, T, A, M, P, L, N, T, O, R, N, T, A, M, P, L, N, T, O, R, N, T
W ogóle myślę, że możemy przejść do języka, który jest ciekawy.
Tak, bardzo chętnie. Bardzo chętnie.
Prosimy o wykład.
Ja mam sporo ciekawych anegdot, bo grecki, zwłaszcza z oddali i zwłaszcza w niektórych słów,
brzmi bardzo, bardzo podobnie jak hiszpański, ten z Hiszpanii.
I często się naprawdę z dużej oddali i kiedy na przykład byliśmy właśnie na pierwszym ICC
i nie wiedziałem jakie w ogóle mają być kraje wtedy jeszcze
to przez pewien czas byłem przekonany, że to są Hiszpanie
a potem się okazało, że nie.
Tak samo mieliśmy taką sytuację na pierwszym wyjeździe, że zgubiliśmy się trochę z Janisem
i ktoś szedł i właśnie coś gadał
i myśleliśmy, że to są Grecy
Janis tam podszedł, zapytał ich…
W ogóle to była czwarta w nocy, więc to wcale nie było tak łatwo
kogoś znaleźć, myśmy po dłuższym szukaniu
co znaleźli. Janis tam podszedł po grecku, coś tam
zapytał, no co pan mówi
z bardzo typowym akcentem
I’m sorry, I don’t speak Greek. I’m Spanish.
No i wtedy się okazało, że
że jednak tak, więc
Więc to bardzo tak działa. Zresztą jest kilka naprawdę ciekawych, ciekawych false friendów tutaj.
Bo na przykład mesa to jest w środku. Po grecku, a po hiszpańsku to znaczy stół.
Albo piso znaczy jakby cofnie się, w sensie do tyłu. Po hiszpańsku to znaczy mieszkanie.
No i to, co mnie najbardziej kiedyś skonfundowało, to było
sigla to jest powoli, a po hiszpańsku
sigue to jest jakby idź dalej. Dalej, dalej, nie?
No i ja kiedyś jak usłyszałem sigla, sigla, to tak automatycznie trochę przez to,
że ten hiszpański no dobrze znam, po prostu zacząłem iść dalej.
A się okazało, że właśnie mam powoli, bo tam były stoliki.
Więc na te stoliki wpadłem. To było w jakimś barze chyba.
No tak, oczywiście.
Więc to było…
tak, jeśli chodzi o ten język.
I to, co ciekawe, jeśli chodzi o te alfabety,
dla nerdów językowych
można się tak bawić ciekawie
dla tych, którzy zwłaszcza znają hiszpański,
że można pisać po hiszpańsku
praktycznie, dosłownie odwzorowując
w greckim alfabecie,
w greckim braillu
i jakby
Screenreader przeczytał to dokładnie tak, jak powinien, po grecki screenreader i tak samo Grecy by przeczytali.
Dałem kiedyś właśnie mojemu koledze widzącemu taki tekst po hiszpańsku, który nie zna hiszpańskiego, Grekowi.
No i przeczytał to perfekcyjnie, więc jakby to działa w każdym razie.
Czyli fonetycznie, fonetycznie grecki jest bardzo podobny do hiszpańskiego?
Tak, do tego hiszpańskiego z Hiszpanii, tego z Ameryki Południowej nie,
ale do tego z Hiszpanii tak, bo ma właściwie wiele bardzo, bardzo podobnych dźwięków.
Oczywiście jak się tam już później, nie wiem, jeżeli się bliżej jest, no to faktycznie,
ale to czasami faktycznie brzmi jakby Hiszpan mówił coś zupełnie bez sensu,
zupełnie nie zmieniając akcentu.
Więc bardzo często to tak wygląda.
No.
Ale miałem powiedzieć, że oczywiście po jakimś dłuższym czasie to się da zorientować i są różnice, niektóre tam w samogłoskach itd.
Są bardzo, bardzo subtelne i w sumie nie mogę znaleźć takiego przykładu jakiegokolwiek języka, który brzmiałby aż tak podobnie.
Bo jednak dźwięk byłby tak odległy.
Ja na przykład słyszałem, że fonetycznie portugalski i rosyjski są bardzo zbliżone.
Są, ale chyba nie aż tak. Mi się wydaje, że jednak nie do tego stopnia.
Poza tym inna rodzina, a to nawet słowa greckie, jakby ktoś nigdy w życiu nie słyszał ani hiszpańskiego, ani greckiego, to by się po prostu bez problemu pomylił, bo nawet słowa brzmią podobnie.
Ale nie, nie, to jest zupełnie inna rodzina. To jest zupełnie inna rodzina.
Tak, tak, jasne.
Jak nie zrozumie hiszpanot, tak żeby nie…
Nie, nie, nie, to nie ma szans. Po prostu chodzi o to, że wymowa języka brzmi dokładnie tak samo.
Jest dużo słów, które kończą się na jakieś los, os, coś tam, as i mają f i takie różne…
To w sumie bardzo charakterystyczne tak, także to wszystko się tu zgadza.
Ale języki nie są wynajmniej ze sobą spokrewnione i nie ma tam, że jakieś słowa podobne, że coś tam.
Po prostu kompletnie obcy język, tylko wymawiany w taki sam sposób.
Bardzo ciekawy fenomen na skali językowej. Posłuchajcie sobie, ja tak też się zastanawiałem,
na przykład, czy w Polsce krążą jakieś takie stereotypy o języku greckim?
Tak jak wiecie, o Włoszech no to wiadomo, że możemy tak sobie naciągać i to w tym
wiadomo, że to jest włoski, no a po rosyjsku to tak troszeczkę.
Natomiast czy coś takiego krąży o Grecji w polskiej świadomości? Chyba nie, prawda?
Wydaje mi się, że nie. Generalnie myślę, że wiele osób nie ma nawet, nie za bardzo wie, jak ten język brzmi i nie ma o nim za dużej generalnie wiedzy w Polsce.
Myślę, że no przez to, że nie jest to jakoś bardzo popularny język, nie mówi nim wiele osób, no to niestety tak trochę to wygląda.
I tak samo to ten grecki jest zupełnie, zupełnie różny od tego starożytnego greckiego, jakby nie ma nic, w sensie nie ma nic wspólnego, ale to jest już kompletnie jakby inna historia i to takie wyjaśnienie może stereotypu, że to jest dokładnie ten sam język, którym mówił, nie wiem, Aristoteles i Sokrates, to nie.
Ale to jest ciekawe, Grecy w liceum na przykład mają przedmiot starożytną grekę i oni muszą z tego zdać maturę, tak jak my z polskiego na przykład.
No właśnie dlatego chciałem uderzyć. Mogą to wymienić na łacinę? Nie.
Tego nie wiem. Nie wiem jak to jest też, czy wszyscy to muszą robić, czy tylko ci, którzy zdają te humanistyczne przedmioty.
Ale chyba wszyscy, chyba wszyscy mają, na pewno jakąś podstawę wszyscy mają.
To na pewno.
Jakieś czytanie tych tekstów i tak dalej, ta gramatyka starożytna i to wszystko to tam jest.
Bo to pamiętam, że właśnie dużo o tym rozmawiali znajomi moi.
Więc to zawsze mają wszyscy.
No tak.
Ja tak myślę, jak myślę sobie o języku greckim,
jak posłuchałem go troszeczkę, to tak uzmysłowiłem sobie,
że w tym języku słowa by nam coś przywodziły na myśl,
jeżeli się interesujemy jakkolwiek tematyką kościelną,
bo w takiej nomenklaturze kościelnej bardzo wiele jakichś słów,
jakichś takich żargonowych zwrotów pochodzi właśnie z greki, tak?
No i na przykład okazuje się, że dziękuję po grecku
to jest właśnie eucharisto, prawie jak eucharystia, prawda?
Eucharystia, dziękczynienie, dzięki, dziękuję, Eucharisto.
I tak samo też bardzo się zdziwiłem, kiedy koleżanka nagrywała mi wiadomość na Whatsappie
i odłączając się, już kończąc wypowiedź, szukała przycisku wyślij, no i przycisk wyślij, apostoli.
Apostoli, czyli jak apostoł, czyli wysłany, tak, wysłaniec.
Chrystus wysłał apostołów, czyli tych wysłańców, którzy mieli głosić Słowo Boże.
Także apostoli dosłownie w greckim, nawet takim nowoczesnym, oznacza wyślij, wiadomość, list i tak dalej.
Stół to jest trapezji, to też może być ciekawe, bo to z matematyki bardziej niż z innych rzeczy, ale też mnie to ekscytowało kiedyś.
Ale dalej funkcjonuje pewne słowo, które nam powinno być bardzo bliskie, a wydaje mi się, że jest starożytne, czyli tyflo, niewidome.
Bo no właśnie nasze tyflo, które my lubimy bardzo używać w różnych nazwach projektów, produktów i firm i działalności, tyflo podcast, tyflo pedagogika, tyflo informatyka, to to tyflo właśnie pochodzi z greckiego.
I dalej Grecy na niewidomych mówią tiflo, chyba nawet jest takie sformułowanie, że ja jestem tifla, że jestem upojony alkoholem do tego stopnia, że jak ktoś jest bardzo mocno, to właśnie wręcz można powiedzieć, że jest nim zaślepiony i wtedy się mówi, że jestem niewidomy.
To jest bardzo ciekawe, takie różne konotacje tutaj.
Natomiast ja sobie nie wyobrażam właśnie języka się gdzieś tam uczyć
i kurczę, jest trudny, co by nie mówić, mi się wydaje trudny,
przynajmniej nie wiem, jak gramatyka wygląda i tak dalej.
Natomiast jedna jeszcze rzecz, która zwróciła moją uwagę
i to się Polakom spodoba, jest zdrobnienie różnych przedmiotów przez ULA,
czyli nie wiem, karta płatnicza, kartula.
I imiona też się w ten sposób zdrabnia,
że tam zdaje się, że ktoś na Adrianę mówił Adula.
To jest takie bardzo nasze.
To jest tak, chociaż oni tego nie lubią za bardzo, z tego co wiem ja.
Oni bardziej zdrabniają przez Aki.
To tak.
Ja z kartulą się spotkałem w obiegu.
Kartula?
Tak, że potocznie na kartę płatniczą,
że czy płaci pan kartą, że kartula, nie, że karteczka,
kartka, coś takiego, płatnicza.
Także…
Ja jeszcze bardzo taka językowa rzecz, co mnie też zwróciło bardzo uwagę.
W wszystkich językach, które znam,
autobus jest albo autobusem, albo nie wiem, basem,
albo busem, albo coś z tym związanego w każdym razie.
Po grecku to jest leoforos.
I to mnie zdziwiło, że akurat grecki,
z którego mi się wydawało, mogłoby się coś takiego…
Chociaż nie, nie mogłoby się wywodzić, ale jednak jest aż tak zupełnie inaczej.
To jest w sumie jedyny język, w którym znam, żeby autobus nie był, mówię, nie miał jakiegokolwiek konnotacji z tym.
Pewnie jak się to rozłoży na części pierwsze, to to oznacza coś w stylu, że…
Możliwe.
że samo z siebie i coś tam jest to możliwe, bo w Grecji to chyba w ten sposób troszeczkę tak mi się wydaje gdzieś tam działa.
Co może mi powiedzieć o środowisku osób niewidomych w Grecji?
To jest temat.
Cóż.
Może nie kontrowersyjny.
Są bardzo, bym powiedział, tacy, są bardzo, uważam, że są bardzo, w każdym razie ci, których poznałem, są samodzielni.
Naprawdę, według mnie, chodzenie po Latynach to naprawdę jest wielki test samodzielności i orientacji przestrzennej takiej, faktycznie, jeśli się jest w stanie po tak chaotycznym mieście chodzić,
To jest naprawdę bardzo dobrze opanowana orientacja.
Dużo z nich studiuje muzykę.
To o tym wcześniej rozmawialiśmy, że dużo z nich studiuje muzykologię
albo różne jakieś inne rzeczy z muzyką.
I prawie każdy, dosłownie.
Ja nie wiem czy znam jakiegokolwiek niewidomego,
który by nie grał na czymś. Albo nie śpiewał.
No tak. Zresztą widzący też.
Żeby nie było. Oni też. Naprawdę.
Ja mam wrażenie, że to jest chyba najbardziej muzykalny naród, w każdym razie, którego poznałem.
Prawie, praktycznie wszyscy, może nie wiem, muszą naprawdę się mocno zastanowić, żeby przegrzebać wszystkich ludzi, których znałem z Grecji,
żeby sprawdzić, czy ktoś na czymś nie gra, czy nie śpiewa, więc naprawdę bardzo, bardzo duży jest nacisk na to.
Tak, też wiem, że w pewnym sensie chyba oni to widzą jako taką jedyną drogę dla osoby niewinnej. Trochę tak jak u nas jest gdzieś taką domyślną opcją, w której jest takie przekonanie, że praca się zawsze znajdzie, to jest masaż, a tam w jakiś sposób dominującą jest ta muzyka, prawda?
Chyba tak, chyba tak.
Tak też to kojarzę z opowieści.
Dużo osób mówi, że już nie i generalnie
nie da się z tego za dobrze żyć
w Grecji, więc
jest… To znaczy nie wiem, czy się już
od tego odchodzi, ale jednak wiele osób zdaje sobie sprawę
później z tego, że
może być trudno.
Jasne. Aczkolwiek my znamy takie
wyjątki i to nie są jakieś odosobnione, prawda?
że mamy koleżankę, która szkoli się, w dalszym ciągu kształci się na tłumaczkę
i to zdaje takie potężne egzaminy.
Mamy właśnie koleżankę, która studiuje matematykę.
Mamy kolegę psychologa, prawie.
Tak.
I dziennikarza.
I dziennikarza, to prawda.
Wiem, że jest jakiś niewidomy prawnik też, który tam w jakiś sposób,
na swój sposób jest jakąś taką, powiedzmy tam, gwiazdą.
No jest gdzieś medialnie rozpoznawalny w każdym razie.
Nie wiem, czy IT jest aż tak rozwinięte
wśród niewidomych Greków.
Nic mi o tym nie wiadomo, że programiści…
Jednego znam.
Okej.
Ale poza tym to nie wiem.
Szczerze mówiąc nie mam wiedzy na ten temat aż takiej.
Mhm.
Nie dobra, dwóch znam.
Nie dobra, no powiedzmy, że
nie wiem, nie wiem jak to,
jak to wygląda tak, mówię,
instytucjonalnie, ale
i czy są rzeczy takie właśnie bardzo
w IT dla, dla nas, ale jednak też
się zdarzają, nie widząc
informatycznych rzeczy.
Tak, też podkreślam to, że są właśnie samodzielni
i mają takie pomysły,
jak oni już wiedzą, oni znają to miasto, oni wiedzą, gdzie cię zabrać,
co ci pokazać, umieją się zorganizować
organizować i przede wszystkim to jest też to, że ja chciałem sobie po prostu
udać się do Grecji i spędzić tam fajnie czas, odezwałem się do jednej osoby,
powstała grupa, w której nagle było 15 osób. I okej, z nie wszystkimi się spotkałem,
nie wszyscy zareagowali, nie wszyscy coś tam, ale była taka stara grupa,
naprawdę kilku osób, myślę z pięciu, sześciu, która na strałę gdzieś tam z nami była.
a nie każdy zawsze, ale gdzieś tam się kręcili
i wszystko. A pójdziemy do muzeum, a pójdziemy
do tawerny. Tawerna to jest też fajne przeżycie.
Polecam. Zwłaszcza jakimś wieczorem
późniejszym.
Pójść sobie zjeść pod gołym niebem jakieś
pyszne jedzonko greckie typowe, czy jakieś
suwlaki, czy…
Owoce morza w Pirausie, nie wiem czy byłeś w Pirausie
w ogóle, w tym porcie?
Nie, nie, nie, nie dotarłem tam.
To polecamy bardzo. Też piękne, fajne
wrażenie tak po prostu iść wzdłuż,
wzdłuż, wzdłuż nabrzeża
i dużo tych jachtów.
Naprawdę tak, jeżeli macie,
jeżeli macie kogoś, kogo kochacie i chcecie
nie wiem, się oświadczyć czy coś, to naprawdę polecam bardzo.
Tak mi się od razu skojarzyło takie miejsce właśnie.
Okej.
Słuszna, prawda?
Stary port w Pirausie.
No i tam też jest świetne, świetne miejsce
z owocami morza.
Naprawdę.
Ale… Boże, przepyszne.
Okej.
To ja bardziej właśnie takie tradycyjne mięso gdzieś tam, czyli bifteki na przykład, też polecam.
Nawet niedawno sobie zamówiłem tutaj w Wieniu i…
Czy to przebija Ateny? Wątpię, ale było dobre.
Natomiast do tego wszystkiego w takiej tawernie typowej zawsze przegrywa nam muzyka na żywo
i to nie jest jakoś też tak zrobione, że stoi jakaś jest scena i stoi zespół.
ja sobie tak trochę to wyobrażałem, tak, że tak jak tam, nie wiem,
znamy Karczmę Góralską, że gdzieś tam jest po prostu jakieś centralne miejsce,
gdzie ta muzyka jest, oni sobie siedzą gdzieś tam z boku,
to może być dwóch jakichś ludzi, grają na gitarze
i oni są częścią tego wszystkiego, ludzie śpiewają te ich piosenki,
ta muzyka w ogóle nazywa się Rebetica, nie wiem czy to…
Rebetico.
Rebetico.
Mhm.
I to jest muzyka, przypomnij mi Maćku teraz jak to było,
bo to jest chyba muzyka z dwudziestolecia międzywojennego,
którą przywieźli
Grecy pochodzenia
żydowskiego?
Oj, tego to nie wiem.
Coś takiego, że oni byli bardzo wykształceni,
więc bardzo się odwoływali często do jakiejś poezji,
do jakichś bardzo górnolotnych
metafor, ale też bardzo
biedni w jakiś sposób chyba
w tamtych czasach. Ale chodzi ci o tą,
że tak powiem, gitarową, czy o tą
bardziej turecką z lirami
i z bębnami? Zdaje się, że gitarową.
Kurczę, nie wiem.
Tej historii nie znam, to musiałbym sprawdzić, ale to ciekawe.
W porządku.
Wiem na pewno, że dużo się gra takiej muzyki trochę z lat 60-tych właśnie z tymi gitarkami,
czyli które się nazywają bouzouki.
Tak, tak, tak.
Ale tej historii nie znam, żeby to ktoś przywiózł.
Okej, w porządku. Ja już teraz próbuję, nawet nie mam na świeżo tych wspomnień aż tak.
Trzeba było tę audycję zrobić pół roku temu.
Natomiast jest to piękne.
Jest to piękne przeżycie, zwłaszcza jak bamy za sobą znajomych greckich,
którzy mogą nam trochę tych piosenek wytłumaczyć.
Tekstowo to będzie gdzieś w okolicach naszego disco polo.
Nie przymierzając i to nie jest żadna obraza,
po prostu są to piosenki o jakiejś głęboko przeżywanej miłości,
o jakiejś stracie.
Czasami to są takie dowcipne piosenki,
które gdzieś tam kogoś próbują podszczypnąć troszeczkę i jest to naprawdę, jest naprawdę ciekawie.
No i to jest właśnie to, że może mamy szczęście, może to młodsze pokolenie jakoś teraz się tak bardziej angażuje.
Natomiast na pewno wiem, że mogłem liczyć na taką dość, dość niemałą grupę osób, które zawsze gdzieś tam się pojawiły.
I to było naprawdę super.
To ja też. To zdecydowanie tak i właśnie zawsze jakoś tutaj właśnie bardzo byli tacy chętni, żeby właśnie wiele rzeczy organizować, żeby zrobić coś.
No zresztą sam fakt, że pojechaliśmy na kemping właśnie tam na te Chalkidiki chyba w 11 osób niewidomych, różnych.
No to było, to było, no bardzo się potrafią zorganizować. To było, to było ciekawe.
I odnaleźliście się, w sensie nie było jakichś problemów
takich logistycznych, że bałagan…
Co, co?
Bałagan, jakiś coś tam, nie umiecie się w rzeczach…
Problemy logistyczne były ze strony kempingu, po prostu
ten kemping był generalnie dość słaby logistycznie.
W sensie warunki były potworne,
a ludzie byli świetni, o może tak powiem naprawdę.
Okej, super.
Brak czystej wody i tak dalej rekompensował
to, że jednak naprawdę było
świetnie, jeśli chodzi o ludzi. Mieliśmy ciekawe
właśnie przeżycia w stylu, że
tą jedenastką szliśmy po prostu przez to miasteczko
i myślę, że było to
ciekawe dla widzących
popatrzeć, jak 11 niewidomych osób
po prostu trzyma się jedna za drugą, każdy
z laską w ręku i tak idziemy.
Także jeśli o to chodzi, co jeszcze miałem powiedzieć o tych niewidomych?
Dobra, nie pamiętam.
Okej. Ja właśnie tak kojarzę z takich anegdot, jak właśnie pytaliśmy znajomych, rozmawialiśmy, że tam jest bardzo ciężko o to, żeby się jako społeczeństwo, jako społeczność, przepraszam, środowisko zorganizować i coś zrobić razem jakby dla niewidomych, tak?
w sensie, że tak jak my tutaj się oddolnie w Polsce umiemy i to koleżanka właśnie
bardzo podziwiała, co my w Polsce tu robimy, że tu jakieś grupy organizujemy,
tutaj jakiś podcast, tu jakiś LTN, jakaś cała portal społecznościowy,
jakieś właśnie wyjazdy typu, że tu jakaś grupa ICC powstała, coś tam, że dużo jest
u nas takich aktywności, że my potrafimy sami się skrzyknąć i coś zrobić
i że tego im ponoć brakuje.
No nie wiem, natomiast tak to zauważyłem z takich opowieści i obserwacji, wiem, że jest niewidoma grecka tiktokerka na przykład, która jest taką trochę celebrytką i tam ktoś jej pomaga w tworzeniu tych treści, natomiast jest ona jak najbardziej oglądalna i nawet słyszałem od widzącej znajomej, że widziała jej filmiki, także tu jak najbardziej jest ktoś taki również.
Braila jest troszeczkę, prawda, bo Brail no to dostaliśmy go, dostaniemy go na Akropolu, ale na przykład jest też, teoretycznie przepis prawny, praktycznie jest on martwy z tego co słyszałem.
Tak mi to opowiedzieli znajomi, że restauracje powinny posiadać menu w Brailu.
No niestety praktyka pokazuje, że jest zupełnie inaczej.
Podobno dużo jest takich restauracji, gdzie te menu albo nie jest aktualne,
albo nie ma podanych cen, albo coś tam jeszcze się nie zgadza.
I bardzo mało jest takich, gdzie to menu byłoby właśnie takie,
że można by spokojnie się na nie powołać i sobie coś zamówić.
Ja sobie czasem radziłem BMI-AI i tak naprawdę Grecja to był pierwszy test
tak naprawdę dla BMI-AI, gdzie w kawiarni, w której chciałem sobie zjeść śniadanie,
Dostałem menu, no i zacząłem je tam wertować i robić zdjęcia i on mi wylistował rzeczywiście te różne rzeczy, które tam były, tu jakieś picie, tu jakieś jedzenie, tu coś.
No i postanowiłem zaryzykować, mówię zobaczymy czy to AI rzeczywiście tak halucynuje jak mówią.
I zażyczyłem sobie jakiejś tam gorącej czekolady, chyba z różawiną, czy coś jakąś taką specjalną tam mieli.
I pan powiedział, że nie ma, ale zapytałem, czy nie ma, bo nie ma w karcie i nigdy nie było, czy nie ma, bo teraz chwilowo jest problem z dostawą.
Nie no, chwilowo nie ma. Czyli AI nie kłamało.
No i oczywiście z tłumaczeniem ze wszystkim, jak to be my AI, prawda.
Natomiast udałem się też z koleżanką do sklepu firmowego Nespresso, bo chciała sobie koleżanka uzupełnić zapas kapsułek do ekspresu do kawy.
i no tam można sobie też skosztować tej kawy, zanim się ją kupi za darmo.
I mówi do nas ten człowiek, który nas tam, barista chyba,
czy który obsługiwał nas tam w tamtej chwili,
że słuchajcie, poczekajcie chwilę, ja wam coś przyniosę.
I przyniósł nam menu w brajlu.
Ono było i po grecku, i po angielsku.
I ja z taką radością mówię, wow, macie menu w brajlu, ale super.
No co on mówi, yes of course.
Tak jakby to było takie oczywiste, prawda?
I nie wiem, czy to wynikało z tego prawa,
bo on nam potem wytłumaczył, że on gdzieś, to był jego pomysł.
I on to przegadał ze swoimi menedżerami
i oni to po prostu wprowadzili.
Więc możliwe, że to jest jakiś jednorożec troszeczkę na tym polu.
Jeden z niewielu, trudno znaleźć, trudno złapać.
Natomiast faktem jest, że w Nespresso w Atenach było menu Reino.
Także tutaj gdzieś są z tymi kwestiami jak najbardziej okej.
Czego się używa jak chodzi o technologię.
Mamy różnych znajomych prawda.
Trochę Android trochę iOS trochę tego Androida jest jednak.
Tak myślę że w sensie dość podobnie jak u nas ale ale trudno mi powiedzieć tak
naprawdę czy bardziej Android czy bardziej iOS chyba chyba dość porówno.
Mam na pewno dwie
osoby mogę powiedzieć które mają
androidy i na pewno trzy
które na pewno mają iPhone’y
ale tak to trudno
powiedzieć.
No jest to ciekawe.
Z aplikacji się korzysta różnych.
Wiem że mówić w jakiś sposób działa
w Atenach aczkolwiek nie wiem czy tam
jest bardziej lokalna aplikacja do
komunikacji miejskiej.
Działa dobrze.
Działa dobrze.
Patrzyłem naprawdę był był ok.
Nawet na te autobusy spóźniające się w czasie rzeczywistym podawał, nie pamiętasz?
Podawał tak jakby powinny być, w sensie…
Czyli według rozkładu.
Według rozkładu, tak.
Ale to było też dwa lata temu, więc może coś się tam pozmieniało z tym wszystkim.
Technologia się bardzo zmienia, więc
więc możliwe, że coś tam jest teraz takiego, musimy zapytać.
Nawigacja działała całkiem sprawnie.
Trochę się bawiłem voicewistą, ale to jeszcze były czasy, kiedy nie do końca
zrozumiałem ten program, coś symulowałem z Seeing Assistant Move’em,
ale najczęściej się poruszałem ja z Fill Space’em,
no więc też używałem poniekąd map Apple, poniekąd OpenStreetMap,
raczej się to sprawdza, jedyne co, to po prostu
jest troszeczkę śmieszny efekt, bo
nazwy ulic są czytane po grecku, są pisane
greckim alfabetem, więc
warto sobie załączyć jakieś
automatyczne wykrywanie języka, żeby przeskakiwał nam sam
na tą, na tę, na tą grecką
Melin, Melina się nazywa to pani?
Tak, Melina.
Melina, tak.
No i
spokojnie można po, po Atenach wtedy też z
GPS-em jakoś tam nawigować.
Ja w sumie miałem taki epizod a propos
nawigacji, że szukałem budki
automatu telefonicznego, bo chciałem,
a byłem ciekaw czy jeszcze działają,
bo widziałem na mapie, że są.
I znalazłem po długich poszukiwaniach
Gdzieś tam klucząc z GPS-em, no niestety okazało się, że automat już jest nieczynny.
Także trudno było się gdzieś tam dostać.
Natomiast co ciekawe, Ateny mają Muzeum Telekomunikacji.
I ja z koleżanką w ostatni dzień w sumie mojego pobytu tam się wybrałem.
Przeciekawe miejsce, bo to jest muzeum oficjalne jakby OT, czyli telekomunikacji greckiej.
Kiedyś nazywało się to OT, aktualnie jest to połączone z operatorem telefoni komórkowej, nazywa się COSMOTE.
COSMOTE też jest dostawcą internetu, nie wiem czy nie telewizji przypadkiem, ale na pewno internet i telefonia, zarówno stacjonarna jak i komórkowa.
No i to jest w ogóle budynek, który jest gdzieś tam, no my musieliśmy dojechać tam, żeby było szybciej taksówką.
Natomiast on jest w ogóle jakoś tak schowany. My go szukaliśmy, tam żadnej żywej duszy nie można było znaleźć człowieka.
Szukaliśmy w ogóle tego jakimiś OCRami, skanowaliśmy w ogóle po otoczeniu telefonem, czy w ogóle coś odczyta.
I nagle odczytał nam ten napis COSMOTE i my tam podeszliśmy, tylko samo wejście było skitrane gdzieś tam schowane
pomiędzy jakimiś budynkami magazynów, czy jakichś pomieszczeń gospodarczych, ciężko powiedzieć.
Na pewno się tam rozlegał jakiś taki dźwięk jakichś wentylatorów czy maszyn, więc przez chwilę ja nie wiedziałem czy my odwiedzamy muzeum, czy uprawiamy w tym momencie urban exploration i łazimy sobie po opuszczonych budynkach.
Słuchajcie, wchodzimy do budynku, kompletna cisza, nic nie słychać. Budynek otwarty na oścież. Jesteśmy tam 16.30 wiemy, że zamknięcie jest o 17.
wchodzimy tam, warczą jakieś ustrojstwa, jakieś urządzenia.
My po tym chodzimy. Wszędzie dookoła nas jakieś gabloty
z powystawianymi jakimiś zeszytami, jakieś zapiski, jakieś tam nie wiem,
czy stare książki telefoniczne, czy jakieś wyrywki.
Ja myślałem normalnie, że autentycznie, że wykonuję jakąś misję w grze.
I co gorsze, my nie wiedzieliśmy, czy tam w ogóle są jacyś ludzie,
czy ktoś tego pilnuje, czy to się o godzinie 17 samo zamknie.
czy co tam się jeszcze wydarzy,
zaczęliśmy na własną rękę
szukać jakiegoś przejścia, czy tam można
by dotrzeć gdzieś, nie wiem, wyżej, czy coś.
Jakaś winda. Znaleźliśmy
windę, koleżanka znalazła windę,
ja znalazłem schody. I w tym momencie
mówię, dobra, to teraz decyzja, bo jak wejdziemy
do windy i ta winda się zatnie, no to
mamy przerąbane. Schody,
no może nas gdzieś doprowadzą.
Marczymy. W końcu zdecydowaliśmy się na te schody.
Wchodzimy jedno piętro do góry,
otwieramy jakieś drzwi, a tam cała
obsługa wyskakuje kalimera, nie wiesz, kompletnie na luzie.
Tyle ile mogli to nas oprowadzili.
Zobaczyliśmy jakieś stare budki telefoniczne, starą centralę
telefoniczną, no ale te panie już też chciały iść do domu, więc
skończyło się na tym, że dostałem ja cały worek jakiś
gadżetów, jakiś notes w kształcie telefonu na tarczę, jakieś
takie gumki do mazania, jakieś takie przeróżne gadżeciki.
No i niestety przeczekaliśmy chwilę burzy, bo wtedy się
się rozgrzmiało na dobre, rozlała się ulewa, błyskawice, wszystko,
no bo to był ten dzień taki burzowy. Wtedy, kiedy też dostałem to
powiadomienie o zagrożeniu, no i już my tam zostaliśmy przeczekać
tą burzę i ten deszcz i po prostu się stamtąd potem urwaliśmy
i no już szybko do taksówki, taksówką do Airbnb z powrotem
i to był koniec tak naprawdę, więc no myślę, że była to przygoda, którą warto przeżyć.
Naprawdę jeszcze gdzieś mam filmik z tego, tak naprawdę.
Natomiast co jeszcze, no jak chodzi o taksówki, jest Free Now, który od niedawna jest też w Heraklionie na Krecie, gdyby ktoś chciał.
I w Atenach oczywiście też jest Uber, który działa.
Nie wiem, Maćku, czy ty się jakoś orientowałeś w aplikacjach taksówkowych przejazdowych?
Głównie korzystaliśmy się z tych często z tych
zaufanych taksówkarzy którzy po prostu oni się znali
ci moi znajomi z nimi i powiedzmy
nie wiem dzwonili do niego i pytali cześć czy jesteś może
teraz na masz jesteś w pracy
no to czy moglibyśmy się umówić że nie wiem o tej o tej podjedź
pod nas tam i tam po prostu przyjeżdżali
prawdopodobnie przypuszczam że dawali nam też
zniżki.
Nie wiem jakie mają normalnie ale były
jeden, zwłaszcza przejazd bardzo długi był absurdalnie tani, więc w sumie jest to możliwe.
No ja, my wtedy z Uberów na pewno nie korzystaliśmy, ci moi znajomi nie są za bardzo Uberowi.
I jeśli już korzystaliśmy z taksówek, bo często korzystaliśmy jednak z transportu publicznego, najczęściej tak zwane.
No tak.
Z taksówek w sumie tak, korzystałem raz ja na lotnisko, z lotniska przepraszam, do mojego kolegi,
która mieszka pod Atenami, więc mi nie wyszło strasznie długo
jeżdżenie do centrum i z powrotem tam do niego.
No zapłaciłem sporo wtedy.
To była taka normalna taksówka.
A potem no to właściwie praktycznie cały czas tylko ci
po prostu zaufani.
No i mieliśmy jedną taką nieszczególnie
przyjemną sytuację z jednym taksówkarzem.
Jeśli chodzi o psa przewodnika, no bo po prostu się nie zgodził w ogóle.
Trasnął drzewem i pojechał.
To chyba też były normalne taksówki z tego co pamiętam.
No tak.
Takie to mamy przygody.
Czy byłbyś w stanie coś jeszcze powiedzieć typowo o Krecie?
Czego nie udało mi się jakoś ująć w Atenach.
Może jakieś różnice w kulturze,
w jedzeniu, w czymkolwiek coś zaobserwowałeś w Atenach?
Na pewno w jedzeniu jest dużo…
Dużo bardziej powiedzmy włosko, mniej jest tego, tych suflaki, mniej jest takich rzeczy. Dużo jest takich typowo właśnie takich, jakichś takich risotto trochę albo takich, nie wiem, jakichś sosów, nie wiem, z truflami i tak dalej, tego typu rzeczy.
Kreta jest na pewno dużo bardziej taka wietrzno-przewiewna bym powiedział, no bo jest na środku morza, tak? Jakby…
Tak.
Mniej to też powoduje, że jest więcej tych wiatrów.
Aczkolwiek to jest bardzo zdradliwe, więc bardzo, bardzo
ostrzegam, że trzeba się smarować.
Bo najłatwiej jest wtedy się właśnie spalić,
kiedy jest wiatr i się myśli, że w sumie nie jest aż tak źle.
No, ma przepiękne plaże, bardzo dużo tych plaż.
I właściwie to można sobie po prostu wybierać,
jakby jeździć po Pokrecie i wybierać
plaże. No my właśnie teraz w tym roku też byliśmy
właśnie z rodzicami, z moją dziewczyną
Olą. Wszystkich bardzo pozdrawiam i rodziców
i Olę i brata mojego
Krzysztofa chyba słuchają.
Więc głównie właśnie bardzo
po tych plażach jeździliśmy.
Wcześniej jeszcze właśnie ze znajomymi byliśmy w dwóch
miejscach. Byliśmy właśnie w Heraklionie
i w Agios Nikolas.
to jest taka miejscowość tam na wschodniej
stronie Krety.
No, także myślę, że
Kreta zdecydowanie jest właśnie takim miejscem
zdecydowanie do poplażowania. Generalnie cała Grecja,
nawet w Atenach też można jakby znaleźć fajne plaże.
Jabanaki zwłaszcza polecam, takie miejsce.
No to jest na obrzeżach, wiadomo.
I jak na miasto, jak na jakby plaży taką
miejską, to jest bardzo, bardzo ładnie, bardzo dobrze.
Też muszę powiedzieć, że na przykład jak my jeździliśmy na plaży, wtedy w tych,
na przykład na tym kempingu, czy właśnie na Krecie wtedy, co byliśmy ze znajomymi,
no to bardzo muszę powiedzieć, że fajnie było z tym,
że jak szliśmy, no bo wiadomo, problem jest z tym,
jak zrobić, jak zostawić rzeczy, dokumenty,
portfele i telefony, żeby ktoś tego pilnował.
No więc zapytaliśmy się w barze takim plażowym, który miał też dość głośno rozkręconą muzykę, więc go łatwo było potem znaleźć.
No i faktycznie nam bardzo ładnie popilnowali wszystkiego, nie okazali sobie za to płacić, nie było żadnego problemu.
Bez problemu wszystko się udało, nikomu nic nie zginęło.
Także naprawdę bardzo, bardzo to polecam i myślę, że generalnie uważam na przykład, że w Grecji naprawdę ludzie są bardzo, bardzo pomocni.
I są generalnie świetni, bardzo tacy gościnni, sympatyczni i mili.
Jakby może być chaos, może być wiele niedoskonałości, wiele rzeczy może nie działać, ale ludzie będą zawsze naprawdę bardzo sympatyczni, bardzo przemili.
Także…
I to jest bardzo ważne i myślę, że
jeżeli wybierzecie się do Grecji
to
na pewno nie wyrzucajcie sobie tego, że
wszystkiego nie odhaczyliście z jakiejś tam listy.
Jak zresztą przy każdej podróży, bo
ja wróciłem na przykład z Aten, obejrzałem
sobie filmik jakiegoś YouTubera,
który był w Grecji i tam jadł różne rzeczy.
No i stwierdziłem, że chyba
nie byłem w Grecji, bo nie kojarzę niczego
z tego, o czym on opowiada, ani tych miejsc,
ani tych potraw.
Tylu rzeczy nie spróbowałem, więc to jest na pewno miejsce, do którego warto wracać częściej.
Co warto sobie z takiej podróży do Grecji przywieźć jako suwenir?
Cóż, myślę, że różne słodycze, na przykład baklawy.
Ja jestem wielkim fanem baklaw.
Też oliwa jest bardzo dobra, oliwki.
No to też zależy czy jest czy macie podręczny bagaż czy ten większy.
Ja miałem zwykle podręczny więc musiałem dość się hamować z zakupami.
Ale no winka też są bardzo dobre.
Oczywiście.
Właśnie Paweł byłeś w tym miejscu gdzie jest to wino truskawkowe.
Nie.
No widzisz znowu gdzieś nie byłem.
Truskawkowe wino?
Chyba to się nazywa Ilicja Pedia.
Okej.
I tam można jakieś wino takie z truskawek,
jest przepyszne, naprawdę super.
Bardzo, bardzo,
bardzo polecam też.
Dość w centrum z tego co pamiętam.
Blisko tego, tej stacji
metra właśnie koło
naszego Airbnb wspólnego.
Także,
tak, no zdecydowanie właśnie na te
suwenirem to myślałem właśnie takie baklawy, oliwki
takie rzeczy.
W sensie ja jestem bardzo jedzeniowym suwenirem
jeśli chodzi o to. Ja bardzo lubię te
takie rzeczy do jedzenia bo myślę
że to oddaje najbardziej
klimat niż jakieś figurki czy
bibloty.
To prawda ja jeśli chodzi o jedzenie to jedna rzecz
której nie kupiłem sobie w Atenach ale przy innej
okoliczności miałem do niej dostęp to jest
czekolada lakta która w sumie
W sumie to nie różni się niczym od innych czekolad, ale ona jest pewnym fenomenem marketingowym jak chodzi o Grecję, bo ona to była pierwsza, z tego co mi opowiadała koleżanka, to była pierwsza taka czekolada, która była w bardzo kolorowym opakowaniu, dużo było na niej napisów alfabetem łacińskim, bo jakiś po angielsku, w jakichś innych językach, tak jak do tej pory w dość maratonny sposób były pakowane greckie czekolady i zawsze napisy były po grecku, to oni byli pierwsi, że poszli z taki nowoczesny marketing, dużo kolorów,
dużo właśnie języka i oni mają takie innowacyjne podejście do reklam.
Oni potrafią na przykład reklamować czekoladę piosenką, która stała się hitem
radiowym do tego stopnia, że do dzisiaj Grecy kojarzą piosenkę z czekolady lakty
jako pełnoprawny utwór studyjny, który gdzieś się ukazał tylko po to, żeby
reklamować czekoladę. On nie jest sam w sobie o czekoladzie, ale kojarzy się z tą
czekoladą, bo był gdzieś bardzo mocno wykorzystywany w reklamach.
Oni na przykład stworzyli pełnometrażowy film wokół motywu czekolady,
robili kampanie społeczne na temat przeciwko przemocy wobec kobiet,
stworzyli jakąś walentynkową grę mobilną, jakąś interaktywną,
która też gdzieś tam się, coś tam jakiś był cel, coś tam miała pokazać,
ale przy okazji reklamowała czekoladę, więc naprawdę jest to swego rodzaju
marketingowy fenomen na pewno i jest to też dobra czekolada, ja akurat
byłbym białą chyba czekoladę lakte z Oreo, także bardzo, bardzo smaczna, polecam.
No i, ale zależy co kto lubi też, ja na przykład przywiozłem parę magnesów, bo mam
znajomych, którzy zbierają magnesy, no i na przykład jakieś takie postaci
mitologiczne czy tam gdzieś jakieś inne, to zawsze
że fajnie komuś, kto zbiera, przywieźć.
Ten brajl dla mnie przynajmniej to jest bardzo fajna pamiątka.
Mieć sobie taki opis Akropolu w brajlu.
W ogóle jeszcze nie wspomnieliśmy o tym, że bardzo ważnym środkiem komunikacji w Grecji jest prom.
Dla mnie takim ogromnym zaskoczeniem było to, jak bardzo to jest w ich życiu gdzieś wkodowane,
że na przykład
niewidomi mają zniżki na promy.
O, to nie widałem tego.
Tak, niewidomi mają zniżki na promy ponoć.
No ja mam doświadczenie z promami, nie wiem czy to w sumie mówić,
ale nie, nie, nie.
Ten prom był generalnie ciężki, bo
bardzo nie chcieli, akurat to było jedyne miejsce, gdzie faktycznie bardzo nam nie
chcieli pomóc.
I no dość niemiło nas traktowano tam, ale
Dopłynęliśmy.
Okej. To najważniejsze.
Pewnie dwa razy pomyślisz zanim
wsiądzisz znowu.
To jakby było bardzo
z Krecji do
Aten jest albo prom albo samolot
dużo droższy.
Faktycznie
tam po prostu chyba płaciłem
po prostu płaciłem temu koledze, który
kupował te bilety, więc tak to
wyglądało. No jechałem też pociągami
greckimi.
A no właśnie, bo Grecy jakoś nie lubią pociągów,
takie odniosłem wrażenie i chyba to się nasiliło.
Lubią po tej katastrofie, która się ostatnio zdarzyła, zwłaszcza, bo to ostatnio
bardzo sprawa. Generalnie no koleje
nie są z tego co wiem za dobre tam.
Ten pociąg, którym jechaliśmy był ponoć
jeden z i tak jakby tych takich lepszych, no i był
między Atenami i Salonikami.
No był dość…
był standardu może trochę
lepszego niż polskie TLK albo
i podobnego otwierane okna
klimatyzacja po polsku
czyli nie działa powiedział
pewien konduktor czyli przez okno
no tak przy 40 stopniach było trochę
trudno ale
to to tak dobrze działają
te takie podmiejskie pociągi
przyjechaliśmy tym tak zwanym
elektrykos.
Trochę śmieszyła ta nazwa.
Takie powiedzmy
odpowiednik, nie wiem…
SKM?
Łukadek w Warszawie albo jakiś SKM-ek.
Właściwie to bardziej,
nawet nie SKM-ek, bo jakby
to były takie faktycznie
po tych wszystkich miejscowościach
pod Atenami
niż w Atenach.
Jasne.
No i one były całkiem okej.
One były całkiem dobre.
bardzo taki…
No, myślę, że mało się różnią od tych naszych polskich.
Miały klimatyzację. To było najważniejsze wtedy dla mnie,
bo jakby szukaliśmy miejsca, gdzie jest trochę
chłodniej. Tu też trzeba uważać
z tym, bo niestety łatwo się…
Mi się nie zdarzyło to, ale słyszałem, że
zresztą w każdym z tych południowych krajów jest dość łatwo
złapać jakieś przeziębienie z tego powodu właśnie, że
no wchodzi się z czterdziestu nagle do, nie wiem,
dwudziestu albo i mniej, więc jest bardzo duża
duże przeskoki między tą klimatyzowanym
wnętrzem i nieklimatyzowanym dworem.
Więc tutaj zawsze to
myślę, że warto mieć na uwadze, żeby np. jak się gdzieś jedzie
w jakąś dłuższą trasę, właśnie czymś, co jest klimatyzowane
czy, nie wiem, zwłaszcza np.
przy samolotach, no ja zawsze mam bluzę, żeby właśnie
się trochę chlejć tą klimatyzacją, bo to potrafi
nieźle człowieka doprawić.
Okej, jasne.
A czy jest jeszcze coś
o Grecji, czego nie wspomnieliśmy?
Jest jakiś aspekt, który jeszcze byś chciał poruszyć?
Cóż, myślę, że powiedzieliśmy wszystko.
Najbardziej to właśnie podoba mi się ta
otwartość ludzi, to że
że ci ludzie są tak pomocni.
No ja chciałem powiedzieć, to moje
takie doświadczenie, zresztą twoje też,
ale to jest zupełnie inna
historia, jeśli jest się
w miejscu turystycznym
ze znajomymi, którzy
tam mieszkają, no bo Ateny to jednak jest
bardzo turystyczne miejsce.
I myślę, że
połowy tych miejsc, w których my byliśmy
nie znaleźlibyśmy sami,
gdybym był
na jakiejś wycieczce turystycznej, czy
czy coś tego typu, więc to naprawdę jest świetna sprawa, jeżeli ktoś stąd może kogoś oprowadzić po tych takich bardziej lokalnych miejscach, które są może trochę na uboczu, to mi się trochę nawet właśnie podobało w tych Atenach, że w sumie mało zwiedzaliśmy te takie must see po prostu miejsca, a bardzo dużo takich miejsc, które są jakoś mało oczywiste, nie wiem, koło uniwersytetu byliśmy,
Byliśmy w no właśnie na tych różnych plażach, które też tam byli sami Grecy, tam nie widziałem w ogóle turystów.
Byliśmy w jakimś parku takim bardzo fajnym, przyjemnym, na jakichś takich ryneczkach.
Naprawdę to i tam mówię ja tam turystów prawie nie widziałem albo naprawdę mało.
Jakby mało się słyszało tych innych języków.
Więc to zdecydowanie na taki duży plus, jeśli chodzi o właśnie to, że można było tak pochodzić ze znajomymi, którzy znają te miejsca, których przyjeżdżają.
I wszędzie te cykady słychać, prawda?
Oj tak, tak, tak.
Dobrze, polecamy Grecję, podsumowując. Wybierzcie się, spróbujcie, warto.
Wiem, że to nie zawsze może być dla każdego łatwo, gdzieś tam samodzielnie,
ale w miarę możliwości, na ile możecie, na ile czujecie się odważni,
zróbcie to, bo kraj oddaje, jakby wy wykażecie się odwagą, a kraj wam odda naprawdę
bardzo fajną turystyką i wieloma miejscami, których inaczej byście nie odkryli,
jak to zawsze bywa. Znaczy jasne, my mamy znajomych, tak, więc jakby gdzieś nam
to ułatwia, jasna sprawa. Natomiast, no kto wie, może wy też kiedyś będziecie mieli znajomych, poznacie.
Internet jest wielki, nie jest to takie niemożliwe, że gdzieś tam ludzie się zejdą, a z lokalsami zawsze raźniej gdzieś tam.
Ale nawet jeżeli byście chcieli się wybrać tak oto, również jest myślę, byłoby, byłoby, też myślę, że się uda coś fajnego znaleźć.
Także Grecja jak najbardziej na plus, raz jeszcze dziękujemy naszym znajomym za to, że nas tu oprowadzili, wszystko było telia-telia, bardzo dobrze, no i to chyba tyle, to pożegnamy już się z wami z naszej greckiej przygody.
Jeszcze na koniec widzę, że słuchacz Grzegorz pozdrawia.
To pozdrawiamy też Grzegorza.
Pozdrawiamy.
Mamy nadzieję, że wszystko u Ciebie też telia-telia.
Także tu pozdrawiamy też i my. Maciek Kapczyński po drugiej stronie, a tu Paweł Masarczyk.
Do usłyszenia, Maćku.
Do usłyszenia.
Dzięki, że wziąłeś udział i do usłyszenia Michałowi również dziękujemy za realizację.
Do usłyszenia ponownie na antenie Tyflo Radia.
Był to Tyflo Podcast.
Pierwszy polski podcast dla niewidomych i słabowidzących.
Program współfinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.