Salonik u Jacka, Odcinek nr 8: Kinematograf, czyli 17 lat dojrzewania do dostępności
Pobierz napisy w formacie SRT
Pobierz napisy w formacie VTT
Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego prezentuje Tyflo Podcast.
Dzień dobry wszystkim. Znowu jesteśmy w saloniku Jacka.
Tym razem także przed kamerą, chociaż mam nadzieję, że nie będę mnie pokazywać.
A dzisiaj moim gościem, wolisz gościem czy gościnią?
Jednak gościem.
Więc moim gościem jest Anna Czapnik-Wójcik.
Już tak tradycyjnie pochwalę się, że znamy się, ho, ho, ho, albo jeszcze dłużej.
Mniej więcej pewnie dziewiętnaście lat, tak?
Tak.
I przez te wszystkie długie lata,
Ania nie miała nic wspólnego z dostępnością.
A teraz się wkręciła.
Założyła razem z Januszem Olszyńskim Fundację Kinematograf
i zajmuje się dostępnością kultury.
No to powiedz, dlaczego, dlaczego dostępność i dlaczego kultura?
Dlaczego dostępność?
Zaczęło się od imprezy, która była organizowana w Rapce Zdroju
i istniała konieczność zorganizowania dostępności podczas tej imprezy.
Ponieważ ja już coś o tym wiedziałam, a wiedziałam dzięki temu, że znam Jacka Zadrożnego.
No to zajęłam się tematem i tak powolutku od pojęcia, audiodeskrypcja i napisy
do zorganizowania spektaklu teatralnego z tą dostępnością.
Wkręciłam się w temat, a im bardziej się tym zajmowałam, tym bardziej rozumiałam,
że to jest to, czym ja się chcę naprawdę zajmować i w czym mogę odnaleźć swoje miejsce do pracy.
Taki był początek.
A z dostępnością to nie miałaś rzeczywiście zbyt dużo do czynienia, ale z kulturą już i owszem z tego, co pamiętam,
pracowałaś w muzeum na przykład, tak?
Pracowałam w muzeum, choć tam nie miałam dużo pracy stricte ze sztuką,
ale myślę, że tutaj moje wykształcenie, ja jestem religioznawcą,
ale religioznawstwo to jest właściwie kulturoznawstwo,
ze specjalnością religioznawstwa i dla mnie religia zawsze była elementem kultury szeroko rozumianej,
więc zawsze mnie to ciekawiło i gdybym teraz miała odpowiedzieć właśnie,
dlaczego dostępność kultury mnie najbardziej zajmuje, już po tych kilkunastu miesiącach pracy,
to uważam, że kultura, dostęp do kultury, kontakt z kulturą i praca w kulturze
jest niezbędna do funkcjonowania w społeczeństwie i w świecie,
bo świat tworzy pewne takie środowisko, w którym trzeba się umieć znaleźć i zorientować,
co czym jest, jak trzeba reagować i tego trzeba się uczyć całe życie,
a kultura jest swego rodzaju językiem symboli, językiem znaczeń, językiem kontekstów,
które jeżeli się zna, to wtedy dobrze się funkcjonuje, a poznać można nie przez to,
że przeczyta się o tym w książce, tylko że uczestniczy się w pewnych wydarzeniach kulturalnych.
Dlatego uważam, że każdy kto ma dostęp do kultury, po prostu ma dostęp do pewnego języka
i systemu znaczeń, żeby dobrze funkcjonować w naszym świecie.
Jest to niezbędny dla mnie element, tak jak dziecko uczy się języka inaczej niż człowiek dorosły,
tak człowiek przez kulturę poznaje świat lepiej niż w jakikolwiek inny sposób.
No dobrze, to ja Cię sprawdzę. Na przeciwko Ciebie jest ściana pełna aniołów.
A wiem, że jesteś specjalistką od aniołów, to teraz dokonam audiodeskrypcji anioła.
Niekoniecznie tego ze ściany, generalnie anioła. Możesz sobie wybrać jakąś epokę,
ewentualnie jakąś kategorię kultury.
Anioł, to nie jest łatwe, ponieważ anioł jest przede wszystkim rzeczywistości duchowej,
a więc ani niewidzialny, ani niesłyszalny.
Ale w sztuce, w sztuce jest widzialny.
No w sztuce zaczął być widzialny. Zaczął być widzialny i zawsze przedstawia się anioła
lub odpowiedniki aniołów z takim aspektem niematerialności,
czyli zdolności unoszenia się, a więc ma skrzydła. Skrzydła mogą mieć
różną formę. Najczęściej to są takie ptasie skrzydełka, ale to oznacza,
że to nie jest zwykły materialny twór. Ma postać człowieka.
Ponieważ jego funkcją jest kontakt z człowiekiem.
Czyli może mówić, może działać.
Często ma jakieś atrybuty, na przykład archanioły mają swoje narzędzia,
z którymi są przedstawiane. Archanioł Michał ma miecz i tarczę.
Anioły, Gabriel na ogół nic nie ma, bo on był takim posłańcem słowa,
więc czasami jest pokazywany z taką taśmą, z napisem, która się unosi
obok niego, czyli on przekazuje słowo. Więc różnie to bywa, jeśli chodzi
o to, co te anioły mają. Mają też delikatne rysy twarzy.
A jakie są płci?
To różnie bywało. Powinny być bez płci, ale jako, że w naszej kulturze
zawsze piękno obrazowało raczej ciało kobiety, więc częściej mają
wygląd kobiety. W starożytności nie. W starożytności rzeźbiarze i malarze
uważali za ideał piękna ciało męskie i wtedy anioły miały postać mężczyzny.
Także to bardzo różnie bywało.
Wasza fundacja działa głównie w Rapce-Zdroju, bo tam oboje mieszkacie.
Tak.
Jak się działa w takim małym mieście? Bo to jednak myślę, że jest coś
zupełnie innego niż Warszawa, Kraków, Wrocław. Czy tam jest trudniej i łatwiej?
Przede wszystkim mam wrażenie, że jesteśmy pionierami dostępności
w tej miejscowości i kiedy po raz pierwszy organizowałam audiodeskrypcję
to może jedna osoba wiedziała, co to jest audiodeskrypcja, a dla pozostałych
trzeba było im to tłumaczyć. Teraz już znają pojęcie, ale często
jeszcze nie umieją tego przypisać do poszczególnych działań, ale jest
coraz lepiej. Jak się działa w małej miejscowości?
Z jednej strony łatwiej, ponieważ właściwie z osobami, dla których
robimy dostępność, w większości mamy kontakt bezpośredni. Znamy tych
ludzi i organizacje, ale często znamy ludzi bezpośrednio, możemy
się z nimi skontaktować. Jak organizujemy imprezę, to możemy to
załatwić po prostu telefonem, takie zaproszenia.
Działa się trudniej, ponieważ dla większości ludzi to jest jakieś
działanie marginalne dla znikomej ilości osób, a może w ogóle tych
osób nie ma, bo ich nie widać, bo dlaczego to tak dużo kosztuje?
Bo właściwie skoro dotychczas się tego nie robiło, to po co to
robić? Bo przecież dostępność można załatwić w zupełnie inny
sposób, a nie taki jak my proponujemy. Bo można zawieść ludzi
gdzieś do Krakowa. Na przykład, bo właściwie są inne metody niż
my proponujemy, a właściwie dlaczego oni mają chodzić do kina czy
do teatru? Nie chodzili dotąd, no to widocznie nie było im to
potrzebne, a my być może ich na siłę ciągniemy do tych imprez.
Myślę, że może im zaszkodzić. Już się spotykałam z taką
interpretacją, że coś może być szkodliwe dla osób niepełnosprawnych.
No może nie kultura, ale właśnie, że będą wychodzić z domu
sami na przykład. My mamy z jednej strony luksus, a z drugiej
problem, ponieważ obydwoje z Januszem od niedawna mieszkamy
w Rabce, więc jesteśmy też postrzegani jako osoby nowe i jeszcze
robiące coś nowego.
Czyli dziwacy z dużego miasta.
Dziwacy z dużego miasta, tak, tak.
Ty mieszkasz krótko, bo ile jest? 15 lat?
15 lat temu kupiłam tam dom, ale mieszkam na stałe od dwóch
lat, więc krótko. Wcześniej pomieszkiwałam w Rabce, ale tam
trzeba mieszkać. Byłem tylko do matury, a potem Kraków.
I dopiero teraz na emeryturze przyjechałem.
Janusz jest Rabczaninem z urodzenia.
Tylko porzucił tą miejscowość, żeby robić karierę na świecie
i teraz na emeryturze wrócił.
Janusz jest operatorem, tak Aniu?
Powiedz coś o Januszu.
Janusz jest operatorem filmowym.
Jest to jego pasja i chyba nawet sposób na życie, bo czasem
myślę, że Janusz patrzy na świat tak, jakby patrzył przez kamerę.
Ma ogromną kolekcję kamer wideo.
Kilkaset, myślę.
Kilkaset kamer wideo.
Tak.
I nasza współpraca zaczęła się właściwie tak, że spróbowaliśmy
coś razem zrobić filmowo.
Pierwszy film był na grę terenową, więc nie był związany z
dostępnością, ale drugi to ja już sobie wtedy wymyśliłam, że
jak organizowałam dostępność imprezy, jak już ustawiłam, co
będzie z tej dostępności zrobione, to pamiętam, że usiadłam i
pomyślałam sobie, no świetnie, to zrobiliśmy dostępność, ale
teraz trzeba tę dostępność jakoś zaprezentować, zrobić promocję
do tej dostępności. Wymyśliłam, że to będzie film.
Pamiętam, Jacku, do ciebie zadzwoniłam skonsultować się, czy mój
pomysł nie jest zbyt zwariowany, a ty zadałeś mi pytanie, a kto
będzie ten film kręcił? A ja odpowiedziałam, a to operatora
tu akurat mam, to nie problem.
A jakiś znany film, który kręcił Janusz?
Nie, Janusz chyba nie kręcił wielkich, wspaniałych filmów,
ale uczestniczył przy wielkich produkcjach.
Zanussiego?
Zanussiego, Schindlera.
Lista Schindlera.
Lista Schindlera.
No nawet jeśli nie był operatorem wymienianym na liście płac,
to uczestniczył w takich produkcjach też.
Wszelkie oświetlenie na liście Schindlera to moje.
Na przykład, więc nie tylko kamera, ale również takie
działania. To jest szczerze mówiąc ciekawe, że właściwie
robiąc najpierw ten film promocyjny imprezy, a później w trakcie
imprezy już wymyśliłam, że ja chcę udokumentować to, co
zrobiliśmy z dostępności też w wersji filmowej.
To był początek tego, że chcemy razem robić dostępność.
Zaczęło się od filmu.
Często słyszę takie opinie, że filmowcy wcale nie chcą tych
usług dodawać, że oni zrobili taki film jak jest.
Podobno nawet Stanley Kublik nie chciał, żeby lektor czytał
jego napisy, żeby można było tylko z napisami puszczać jego
film. A jak się Janusz w tym odnalazł?
W tym, że tu trzeba będzie dorobić tą dyskrypcję, tu napisy,
to jeszcze lepiej jak zamknięte niż otwarte.
Dał się przekonać.
Czyli był problem.
To znaczy, myślę, że po prostu w ogóle nic nie wiedział o
dostępności, kiedy ja zaczęłam wymyślać te kolejne dodatki
do filmu, bo ja też miałam je raczej w swojej głowie.
Nie wiedziałam jeszcze, jak to się wszystko robi.
Dopiero później się dowiedziałam, że to rzeczywiście robi się
napisy, takie, siakie i tak dalej.
Przed tym były po prostu napisy.
I do pierwszego filmu mieliśmy napisy otwarte.
Dał się przekonać, choć trzeba było czasem właśnie porozmawiać
i pomyśleć, jak to zrobić.
A teraz to już standard.
Teraz jesteście w szpunku.
Co chwila słyszę, że coś organizujecie.
No zresztą nagrywaliście też film na temat Lindy w szkole w Andrychowie.
Tak.
To jest bardzo taki już teraz popularny film.
Pokazuje, jak działa ustawa o zapewnieniu dostępności.
Jak ktoś chce sobie poszukać w internecie, to na YouTubie.
A tytuł jest, co jest tam na górze, tak?
Dobrze pamiętam tytuł?
Tak, co jest tam na górze.
To nie jest dostępność taka kultury, nie jest dostępność
multimediów, to jest dostępność czysto architektoniczna.
A jednak przyjechaliście robić ten film.
Tak, przyjechaliśmy ten film robić, bo wprawdzie najbardziej
interesuje nas dostępność kultury, ale z konieczności zajmujemy
się właściwie każdą dostępnością.
I to z dwóch stron na to patrząc.
Po pierwsze dlatego, że w samej kulturze trzeba tak naprawdę
realizować wszystkie rodzaje dostępności, żeby impreza była
dostępna musi mieć zarówno zwykłe usługi dostępności dla
osób z dysfunkcją zmysłów, wzroku i słuchu, jak i zapewnić
dostępność architektoniczną, jak i do tego przygotować
odpowiednią informację, czyli też elementy dostępności
cyfrowej.
No a jeszcze jak my robimy promocję filmową, no to wchodzi
w to dostępność multimediów.
Więc siłą rzeczy ja zajmując się tym muszę przynajmniej
orientować się, gdzie szukać informacji z zakresu wszystkiej
dostępności, a z drugiej strony, kiedy my w Rapce promujemy
w ogóle dostępność na takim czasem bardzo podstawowym
poziomie, no to tak samo musimy zająć się każdym elementem.
Nie możemy sobie pozwolić, że robimy tylko kulturę, a ignorujemy
inne dziedziny, bo jak przychodzimy do urzędu miasta i rozmawia
z nami koordynatorka, to ją interesują inne rzeczy niż kultura,
a wie już, że akurat dostępnością my się zajmujemy. W przypadku
szkoły w Andrychowie no to było bardzo ciekawe, bo dotyczyło
tego, że ustawa może pomagać działać. Dla mnie to było
zaskoczenie, że w ogóle taki problem może istnieć, bo mi się
wydawało, że akurat dostępność architektoniczna jeszcze w edukacji
to już od lat jest stosowana, obecna i nie ma problemu.
Naprawdę tak myślałaś? Tak myślałam.
Tak myślałam, myślałam, że o no w kulturze to może nie jest
takie oczywiste, ale w architekturze, w szkole specjalnej,
czy w szkole, przepraszam, w szkole integracyjnej, że w szkole
integracyjnej nie ma dostępności architektonicznej.
To było dla mnie duże zaskoczenie, ale jednocześnie to była
bardzo przyjemna praca, bo my naszą kamerą po prostu służymy
każdemu tematowi dostępności, jak tylko ktoś tego potrzebuje
to jedziemy, kręcimy i w miarę swoich możliwości to realizujemy.
Skromnych jak na razie.
Mam nadzieję, że to się zmieni, ale no po prostu jeśli można
to zrobić, zrobić w wersji filmowej to wydaje mi się, że ma to
szansę dotrzeć do szerszej publiczności.
Wracając do fundacji jesteście tam tylko dwoje,
póki co, tak rozumiem. Właściwie tak.
To powiedz jeszcze parę słów o logotypie fundacji. Jak on
powstał? Skąd się wziął? Jak powstał nasz logotyp? Nasz logotyp
właściwie łączy nasze główne narzędzie pracy, jaką jest
kamera z dostępnością kultury, czyli nasz logotyp według
audiodeskrypcji to jest żółte koło, na którym wpisany jest
graficzny znak kamery, przy czym statyw tej kamery tworzą
litery AD i trzy nawiasy, czyli symbol audiodeskrypcji. Na
korpusie kamery znajduje się znak napisów, czyli taki ekranik
z dwoma podkreślonymi kreseczkami na dole ekranu, a ponad
kamerą, tam gdzie kiedyś były dwie szpule z taśmą znajdują
się dwie dłonie migające, czyli symbol tłumaczenia na polski
język migowy. Ciekawe, czy Janusz ma jeszcze taką kamerę z tymi szpulami na wierzchu?
Ma. Myślę, że nie jedną.
I całe to koło jest obwiedzione napisem wersalikami
Fundacja Kinematograf. Czasami jeszcze pojawiają się literki
TV, bo nasze filmy są technologicznie filmami telewizyjnymi,
więc jest jeszcze dodatkowy TV.
Taki jest nasz logotyp.
Trochę wygląda jak pieczątka, bo jest taki okrągły. Na filmach
jest w wersji białej, czyli wszystkie te znaki są białe.
I wtedy w narożniku filmu jest taki okrągły
biały znaczek z tymi wszystkimi elementami. Jest ich dużo, ale to
trochę obrazuje nasze filmy, czyli nasze filmy, które zajmują się
dostępnością, ale które również w sobie mają te elementy dostępności
multimediów. Powiem, co wiem, że już zrobiliście.
Powiesz mi, czy ja dobrze to pamiętam, ale jakby co to może
dołóż jeszcze. Wiem o seansach w kinie.
Wiem o spektaklach teatralnych.
Wiem o dużym takim wydarzeniu plenerowym. Jako Fundacja to
organizujemy faktycznie w Rabczańskim Kinie i Śnieżka seanse
filmowe z audiodeskrypcją i napisami.
No to akurat nie jest trudne, bo nie musimy my robić tych napisów
i audiodeskrypcji. Musimy tylko się postarać o to, żeby kopia była
odpowiednia, żeby był sprzęt do audiodeskrypcji, obsłużyć to.
No właśnie, Ania Żurawska się skarżyła, że z tym jest często kłopot.
Z wypożyczaniem kopii?
Tak, że są kopie bez napisów, bez audiodeskrypcji.
Ja się po prostu wcześniej dowiaduję o to, czy dany film ma
takie elementy i kierownikowi kina już podsuwam, żeby on się
dowiedział u dystrybutora, czy ten, czy tamten film może mi
sprowadzić, więc trochę jest tak, że ja dbam o wybór filmu, a kierownik
tylko zamawia, ale kłopoty są, bo mieliśmy przypadek, że był
film z audiodeskrypcją i napisami zamówiony, czyli w dniu, kiedy
miał być seans, miała przyjść, no bo to wszystko elektronicznie
miała przyjść, kopia i nakładka, okazało się, że nie działało
to na dwie godziny przed seansem i okazało się, że dystrybutor
właściwie nawet wiedział, że to nie działa, ale jakoś może
nie wierzył, że faktycznie będziemy tego używać.
Skończyło się na tym, że musieli to na, jakby na chwilę przed
seansem wyprodukować jeszcze raz tę nakładkę i zrealizować.
Nie wiem, czy dużo takich filmów jest i jak to się faktycznie
robi, bo tak jak mówię, ja najpierw się dowiaduję w innych
źródłach, czy dany film ma tę dostępność, a potem proszę
kierownika o wypożyczenie.
Oprócz kina zorganizowaliśmy w tym roku, my jako Fundacja
Gościnny Spektakle, taki monodrom z Lublina, bardzo utytułowany
spektakl, który zdobył kilkadziesiąt nagród na kilkanastu
festiwalach, dużą ilość międzynarodowych nagród i ja
sprowadziłam ten monodrom do Rabki, więc była to taka
dostępność już nawet pod tym względem, że ktoś, kto nie może
z Rabki pojechać do Lublina mógł mieć dostęp do tego spektaklu
w Rabce. Oprócz tego była audiodeskrypcja i były napisy dla
niesłyszących. Chcielibyśmy częściej takie imprezy
organizować, ale rzeczywiście tutaj nie jest to takie proste.
Mamy jednak nadzieję, że będzie się to udawało. Organizujemy
także spotkania czytelnicze w bibliotece.
Pozornie można by powiedzieć, co to ma wspólnego z dostępnością,
ale jednak staramy się, żeby było to wydarzenie dostępne
w kilku aspektach.
Po pierwsze odbywa się w miejscu, które jest dostępne
architektonicznie, bo biblioteka jest takim miejscem.
Po drugie wymyśliliśmy to akurat z kolegą, który też uczestniczy
taką formułę, że podczas spotkania i rozmowy o książce są
czytane fragmenty tej książki, czyli właśnie kolega, który
jest aktorem, więc interpretuje to profesjonalnie czyta również
fragmenty, więc ktoś, kto nawet nie mógł książki przeczytać
może się zapoznać z treścią.
Tak się złożyło, że od pierwszego takiego spotkania,
ktoś zawsze czyta też audiobooki i zawsze się staram, żeby
była o tym mowa, żeby uwrażliwić także bibliotekę na to, że
to też jest rodzaj czytelnictwa, korzystanie z audiobooków.
No i wreszcie zarówno zaproszenie do biblioteki, jak i relacje
z takiego spotkania robimy w wersji filmowej.
No i jest to wersja też z napisami.
Pamiętam kiedyś taką dyskusję wśród dostępnościowców,
właśnie na ten temat, takich spotkań w bibliotece, gdzie
czytane były na głos fragmenty książki i wywiązała się taka
dosyć długa, a nawet gdzie burzliwa dyskusja, czy w takim
razie należy dostarczyć napisy do tego, co czyta ta osoba prowadząca.
W filmie, czy podczas spotkania?
Wiadomo, że na żywo to takiego słowa coś nie da zrobić, ale w filmie.
No my zamieszczamy napisy.
Jak ty czytałaś całą tą książkę, jak czytałeś?
Nie czytałam całej książki, tylko fragment.
Wiem, cały ten fragment.
Tak, ja wszystko wstukuję.
W takim razie ty jesteś hardcore’owa.
Tak, to się odbywa w ten sposób, że ja przygotowuję skrypt,
który później, tekst, który później Janusz na YouTubie wrzuca.
I muszę powiedzieć, że zawsze pod koniec tej pracy mamy
wrażenie, że jesteśmy wariaci, ponieważ to jest kilka godzin pracy
do filmu, który powiedzmy ma 15 minut, bo to jest też skrót tego
spotkania, nie robimy całego spotkania, bo byłoby to nudne.
Więc najpierw mamy wrażenie, że to jest taka długa i żmudna
praca, a jak już to się ukaże, to zawsze mam takie poczucie
satysfakcji, że no jednak realizujemy to, co chcemy, czyli
prawie wszystkie, nie wszystkie, ale prawie wszystkie nasze
filmy, które w jakimś stopniu są związane z dostępnością
mają napisy zamknięte na YouTubie, bo tak chcemy.
Nawet jeśli kosztuje to wiele godzin pracy.
Muszę Ci powiedzieć, że Ewa długo jęczała, że nie chce jej się
dodawać tekstów alternatywnych do zdjęć wrzucanych na Facebook,
bo z tego przecież i tak nikt nie korzysta, a już jak ja zrezygnowałem
z Facebooka, to już w ogóle nie ma sensu.
To czasem też tak masz, że pewnie z tego nikt nie skorzysta i
możesz od razu po drugi?
Chyba nie, bo kiedyś sobie powiedzieliśmy, że nawet jeśli
tylko jedna osoba z czegoś korzysta, to warto to robić i ja
na Facebooku dodaję teksty alternatywne.
Nawet jeśli one są bardzo krótkie, to je dodaję.
Bardziej zastanawiam się nad ilością wrzucanych zdjęć i
uważam, że może lepiej wrzucić mniej, ale za to do wszystkich
zrobić opis alternatywny.
Nie wiem, czy to jest słuszny tok myślenia, ale wprowadziłam
to jako taką wewnętrzną zasadę funkcjonowania naszego Facebooka,
że mają być teksty alternatywne.
Nie stosuję deskrypcji do wszystkich filmów, ale do niektórych tak.
Są takie filmy, do których w opisie YouTube’a robię krótką
deskrypcję. Do tych spotkań z biblioteki na przykład, o tym nie
powiedziałam, ale do tych takich relacji filmowych ze spotkań
w bibliotece jest króciutka deskrypcja też dołączona.
Jest to chyba rzadko stosowane, ale wydaje mi się, że to akurat
zajmuje tylko kilka minut czasu.
Deskrypcja jest w porządku, zwłaszcza przy małych formach,
gdzie audycja się nie zmieści i byłaby upychana na siłę tak naprawdę.
Więc ja na przykład jestem zwolennikiem takiego rozwiązania.
No dobra, czyli biblioteka, kino, teatr teraz.
W teatrze mam, natomiast w przyszłości bardzo bym
chciała zrobić spektakle, które oprócz audiodeskrypcji i napisów
będą miały także tłumaczenie na polski język migowy.
I myślę, że to się uda niedługo zrobić. Jeszcze z naszych
działań istotnych, bo to jest nowość.
Współpracujemy z Centrum Kultury,
Sportu i Promocji w Rabce-Zdroju w ramach realizacji projektu
Kultura bez Barier.
Zaczął się właśnie ten projekt i jesteśmy tam w tym
projekcie właściwie głównym wykonawcą tej dostępności.
Ostatnio pierwsza impreza się odbyła i po raz pierwszy w Rabce
na takiej imprezie plenerowej, na imprezie w Amfiteatrze był
obecny tłumacz języka migowego i była obecna grupa około
dwudziestu osób korzystających z tego tłumaczenia.
Było to naprawdę coś bardzo nowego i nietypowego w Rabce pod
tym względem, że właśnie na takiej imprezie dłużej był tłumacz,
ale też, że spora grupa osób była, która z tego korzystała.
Jest to grupa bardzo mało widoczna w społeczeństwie, o ile
osoby z dysfunkcją ruchu, czy osoby niewidome są bardziej
widoczne, choćby na ulicy, no to tych osób głuchych po prostu
jakby nie było.
A tutaj by nie było ich widać i bardzo się z tego cieszę, bo
nawet burmistrzowi można było pokazać, że to nie jest jakaś
abstrakcja, osoby głuche.
No dobrze, ale w ogóle jakie z frekwencją przychodzą ludzie
na te imprezy? Ludzie niewidomi, ludzie głusi, ludzie na wózkach?
Na wózkach niezbyt dużo, ale wiemy jakie są tutaj przeszkody.
To jest na przykład kwestia pory imprez. Dużo więcej osób na
wózkach przyjechałoby, gdyby impreza była w południe, a nie
wieczorem. A to dlaczego? Dlatego, że większość tych osób to są
osoby starsze, które po prostu tak funkcjonują, że dla nich jest
dużo łatwiej wyjść w południe czy wczesnym popołudniem, niż
wieczorem. To z takich różnych rozmów wiemy, że tak jest i pewnie
to uwzględnimy w przyszłości, jeśli będziemy chcieli coś więcej
robić dla tej grupy.
Niewidomi przychodzą.
No i znowu to jest pytanie, czy ich przychodzi dużo, czy nie
dużo. Na pierwszy nasz seans filmowy, który zorganizowaliśmy
było dwanaście osób korzystających z audiodeskrypcji.
Wiedzieliśmy, znając
działania innych fundacji, wiedząc, jak to wygląda w innych
miastach, że to był bardzo wysoki wskaźnik, nazwijmy, że to
było bardzo dużo osób. Ale jak powiedzieliśmy o tym urzędzie
miasta, to Pani, widziałam, była kompletnie nieprzekonana,
że to jest dużo osób.
I że pytanie, czy warto, czy nie warto. Rozmowa nie była o
pieniądzach, bo Urząd Miasta niczego nie płacił za te imprezy.
Niemniej jednak dwanaście osób, no to też nie można pominąć,
że nie ma wcale tych osób.
Więc na audiodeskrypcję przychodzi przeważnie tak właśnie
między siedem a dwanaście osób, jak na razie.
Osób głuchych nie liczymy, no bo oni mogą sobie przyjść, korzystać
z napisów. Ja tego nie sprawdzam i nie chcę sprawdzać, więc
przychodzą. Są zainteresowani. Ta grupa osób głuchych już się
zapowiedziała, że na następny seans kinowy przyjdzie, przyjedzie,
bo to część z nich jest spoza Rabki, więc zainteresowanie jest
i warto to robić.
Tak myślę sobie, że Rabka ma ten przyrostek z drugim.
To znaczy, że jest miejscowością taką uzdrowiskową, tak?
Tak.
To znaczy, że tam przyjeżdżają ludzie schorowani. Tak.
Niepełnosprawni.
A czy to jest w ogóle miasto dla nich? Ja tam już byłem wielokrotnie.
Gościłaś mnie, no chyba już ponad dziesięć razy.
Ja mam poczucie, że jest mało tak niedostępnych miejsc jak Rabka
z drugim. Ja tylko dla porównania powiem, że byliśmy z Ewą
kiedyś w Ciechocinku i tam był zupełnie inaczej.
No ale fakt, tam to jest nizina, tutaj są góry.
Dlaczego do tej pory nikt o tym nie pomyślał w mieście, że o tą
dostępność trzeba zadbać?
No bo nie pomyślał, a nikt się o to nie upomina.
Niestety osoby, które by chciały z czegoś korzystać, nie mają
w zwyczaju upomnieć się o to.
Po prostu radzą sobie jak potrafią.
Ukształtowanie terenu rzeczywiście bardzo niekorzystne, jeśli
chodzi o dostępność architektoniczną, bo rozmawialiśmy
kiedyś, że zachowanie pięcioprocentowego
nachylenia przy podjazdach brzmi śmiesznie, jeśli
większość ulic w Rabce ma większe nachylenie, więc rzeczywiście
jest to trudne.
Myślę, że po prostu nikt o tym jeszcze poważnie w Rabce nie
myślał, a my tak trochę przecieramy te szlaki i pokazujemy,
że można i że należy to robić.
Nie wiem, dlaczego o tym się nie myśli.
Zabraliście nas, mnie, Edę i Staszka, w dwa miejsca.
Jedno to było miasteczko Galicyjskie.
Tam nagrałem, przepraszam, Janusz nagrał nas podczas rozmowy
z panem Danielem, która była bardzo fajna, bardzo mi się ten
człowiek spodobał.
Zresztą Ania Żurawska mówi, że też go zna i też go bardzo szanuje.
Potem jeszcze byliśmy kilka dni później,
no nie pamiętam jak się nazywa to.
W Skansenie w Wygiełzowie.
I tam też było dostępnie, chociaż trochę to było jednak inne.
To jest jakaś kolejna gałąź, że tak powiem, waszych zainteresowań?
Coś, co chcecie robić?
Tak, chcemy pokazywać, jak można realizować dostępność i kiedy
jedziemy w takie miejsca, bardzo chętnie właśnie z kimś, kto
może to faktycznie ocenić tak jak ty, czy ktoś inny, bo jeździliśmy
też z innymi osobami z dysfunkcją wzroku.
To ma dla nas kilka wymiarów taka wizyta.
Po pierwsze widzimy, jak to działa.
Po drugie możemy to pokazać i zapromować, jak to można zrealizować,
bo zwłaszcza realizacja dostępności w muzeach jest nieoczywista i
niejednoznaczna, czyli jakby każde miejsce musi sobie wypracować
swój pomysł i swoje metody działania.
Tutaj tylko z grubsza są podobne, że audiodeskrypcja, czy dotykowe,
ale już w szczegółach to trzeba sobie jakby gdzieś osobno wypracować.
Więc dla nas to jest też poznawczo ciekawe, no i promocyjnie,
bo mam wrażenie, że miejsca dostępne bardzo mało się promują,
bardzo mało jest informacji o tej dostępności.
Taki Wygiełzów, który nie jest na żadnym dużym szlaku, nikt
przejeżdżając przez Wygiełzów nie zobaczy, że tam jest jakiś
skansen, jakieś miejsce jeszcze w dodatku, jeśli w ogóle przyjeżdżał.
Więc troszkę chcemy to zapromować i pokazać i to robimy.
Oczywiście w takiej małej skali jakiegoś drobnego filmu.
Bardzo jest dobrze, jeżeli osoba zwiedzająca tak jak Ty wtedy
może porozmawiać z koordynatorem, czy z przewodnikiem, który tam
prowadzi to oprowadzanie.
I sprawia nam to dużą przyjemność.
To znaczy, że można się do Was na przykład zgłosić, że my tu mamy
takie małe muzeum i takie fajne rzeczy zrobiliśmy.
Może byście przyjechali?
Można, tak było z Wygiełzowem właściwie, że pani Beata zobaczyła
nasz film o muzeum w Nowym Sączu, o Miasteczku Galicyjskim.
Jeszcze wcześniejszy film, bo zanim z Tobą byliśmy tam z innymi
znajomymi i z pewną taką nieśmiałością powiedziała o tym, że oni też
coś takiego robią i też są mało znani.
No i dlatego pojechaliśmy do nich.
Tak, można się do nas zwrócić i z przyjemnością takie wizyty odbywamy.
To na koniec jeszcze poproszę, żebyś podała jakieś namiary, ale teraz
jeszcze bym chciał wrócić do Miasteczka Galicyjskiego, do pana Daniela.
Rozmawialiśmy, tego nie ma w podcaście, rozmawialiśmy z panem
Danielem na temat kosztów dostępności.
Pan Daniel się bardzo oskarżył na to, że ta dostępność robi się
coraz droższa, że coś za co zapłacił kilka lat temu 2,5 tysiąca złotych
teraz potrafi kosztować, ile pan powiedział, 9 tysięcy plus dwadzieścia, tak?
No to przyznam, że to są makabryczne koszty.
Nie wiem, skąd wy wierzcie pieniądze na to, żeby zapewniać dostęp?
90% tego, co my robimy, robimy własną pracą i nie wymaga to innych
kosztów jak nasza wiedza, nasz sprzęt i nasza energia.
Natomiast część rzeczy oczywiście musimy zdobyć jakieś pieniądze.
Raz się udało w jakimś małym grancie zdobyć pieniądze, ale to znowu
nie było łatwe, dlatego że dostaliśmy 1 trzecią pieniędzy, o które wnioskowaliśmy.
No i to była rzeczywiście decyzja, czy rezygnować z tego i nie robić
dostępnego wydarzenia, czy zmierzyć się z tym i jednak zrobić.
No i zrobiliśmy, poobcinaliśmy trochę
koszty, zrobiliśmy mnóstwo rzeczy sami, nawet takich, które można
byłoby zlecić komuś innemu.
Czasami zdarzają nam się zlecenia odpłatne.
One są związane z naszą działalnością filmową czy sprzętową, że na
przykład robimy gdzieś nagłośnienie do jakiejś imprezy i wtedy mamy z
tego jakieś pieniądze.
Dostaliśmy również wynagrodzenie za szkolenia, ponieważ zdarza się
nam prowadzić szkolenia i szkolenia akurat te, które prowadziliśmy,
takie podstawowe szkolenie o ustawie o zapewnianiu dostępności.
Więc z tego możemy mieć także zyski.
A znaczy aż takie, żeby kupować, to była taka pół makieta, 15 tysięcy złotych.
Nie, ale my na szczęście nie jesteśmy muzeum, więc nie musimy kupować
takich makiet.
Ja przyznam, że to wtedy mną wstrząsnęło, bo to znaczy, że ktoś doi.
Doi, bo na to się dostaje pieniądze z grantów, jeżeli się dostaje
pieniądze z grantów.
No i teraz realizując ten grant Kultura bez barier, to za naszą
pracę też będziemy dostawać pieniądze od Centrum Kultury, no bo
Centrum Kultury dostało grant.
Ja mam zwyczaj, jeżeli mogę się czegoś nauczyć, to uczyć się i robić
sama, więc dawać swoją pracę, bo wiele rzeczy można się nauczyć,
albo tak zrobić, żeby kosztowało mniej niż to może na starcie się
wydawać. Tak było z jednym spektaklem teatralnym, że właściwie
na etapie omawiania tego, jak przygotować audiodeskrypcję,
audiodeskryptorka zawodowo tym zajmująca się stwierdziła, że tu
właściwie nie trzeba robić takiej pełnej audiodeskrypcji.
Można to zrobić prościej, no też taniej przez to, ale spektakl nie
wymagał takich nakładów finansowych.
Poprosili…
Racjonalna dostępność.
W dodatku też korzystam z pomocy przyjaciół naszych.
Mamy w Rapce teatr, mamy aktorów zaprzyjaźnionych, z którymi
współpracujemy.
I na przykład w tym przypadku lektorką była aktorka z Rapki i tą
audiodeskrypcję odczytywała lektorka z Rapki, więc znowu te
koszty nam spadły do minimum, czyli do takiego barteru, że my
dla nich czasem coś kręcimy, a oni dla nas przeczytają jakąś
audiodeskrypcję albo posłużą nam za lektora.
To się załatwia w gronie przyjaciół, ale ja generalnie mam
wrażenie, że dostępnością zajmują się ludzie z pasji, a między
sobą żyją w takiej serdecznej przyjaźni i wtedy można dużo
fajnego zrobić.
To jest dużo ważniejsze niż to, czy się ma na to pieniądze.
To prawda, tym bardziej jak wiem, jak zdarza się wydawać bez
sensu pieniądze. O tym może też słuchasz sobie w podcaście z
Anią Żurawską, bo ona też podaje takie przykłady, że ktoś
czasem bezrozumnie wydaje pieniądze. Tak, bezrozumnie, ale też
ciągle wydaje pieniądze na pokazanie dostępności, a nie
zrobienie jej dla odbiorców. W tym się też często spotykam.
O tym, co rozmawialiśmy tam przed tym nagraniem, o tych
pętlach indukcyjnych kupionych i wstawionych do szafy.
Tak, o pętlach indukcyjnych w szafie, ale jeszcze o innych
rzeczach, na przykład o tym, że przed teatrem jako w ramach
organizowania dostępności stawia się plan typograficzny,
a żaden spektakl w tym teatrze nie ma żadnej dostępności,
więc po cóż ma tam w ogóle osoba niewidoma zaglądać na przykład.
No wiesz, ja tam chodzę czasem do teatru, nawet jak nie mam do dyskrypcji.
I korzystasz z planu typograficznego?
Moje zdanie jest dosyć stałe temat tych planów.
Ja też to zdanie powtarzam i nawet niektórzy rozumieją, o co
w tym chodzi, ale mówią no, ale w ustawie jest napisane, że
coś takiego by trzeba zrobić, no to trzeba zrobić.
Rozmawiałem też z Donatą Kończyk, super koordynatorką z Warszawy.
I ona mówi, że ona spotkała osobę niewidomą, która mówiła,
że czasem używa. Może. No i tak sobie pomyślałem, jednorożec.
Być może. Ja nie używam. Ja nawet nie wiem, jak to działa,
chociaż słabo widzę, no ale widzę wystarczająco, żeby nie korzystać.
Nie wiem, mnie bardziej ciekawi, jak niewidome ma znaleźć to miejsce,
gdzie jest ten plan typograficzny.
No to wiesz, do planu typograficznego doprowadza ścieżka profesorska.
Ale tam, gdzie ja widzę…
Jak masz takie ścieżki, żebyś zaczęła takie pytanie zadać,
tak, no to jest na innym planie typograficznym zaznaczone.
No być może, no ale też po co plan typograficzny teatru?
Naprawdę jakby nie wiem, czemu to ma służyć.
No wiesz, ja akurat w rapce znalazłem plan typograficzny, który
mnie bardzo zbawił, mianowicie poczekalni kolejowej.
Tak.
Ja myślę, że nasz salon jest porównywalny na jej wiekości, nie?
On chyba jest większy niż ta poczekalnia.
Znaczy jest taka koncepcja tych elementów dostępnościowych
typu plan typograficzny albo opisy w brajlu, żeby pełnosprawne
osoby widziały, że są niewidomi.
No bo jak jest plan typograficzny, to zaznaczy, że istnieją niewidomi na świecie.
Można i tak, tylko, że trochę to dużo kosztuje, żeby
pokazać, że są niewidomi poprzez to, że się postawi plan typograficzny,
na który w środowisku można wpaść, bo często jest takim wolno stojącym potykaczem.
Uważaj w metrze, bo tam są takie niebezpieczne te plany.
Takie są dość wysoko i takie mają krawędzie niezbyt przyjazne.
Tak, no to będę uważać.
Już powolutku kończąc, powiedz jakie macie plany na przyszłość.
No i zostaw te dane.
Jakie mamy plany na przyszłość?
No trzeba, że nie, bo to będzie utrudniać trochę.
Tak.
Plany na najbliższe pół roku i najbliższe 10 lat.
Na najbliższe pół roku.
Pierwszy rok to jest ciągle realizacja
projektu Kultury bez barier dla Centrum Kultury, Sportu i Promocji w
Rapce-Zdroju, czyli zorganizowanie w pełni dostępnego kina, bo my
organizujemy seanse, ale dotychczas musieliśmy pożyczać sprzęt, a w tym
momencie kino w ramach tego projektu będzie miało swój sprzęt do
audiodeskrypcji i dwie pętle indukcyjne, więc musimy skoordynować
wszystkie te działania.
O, to czekaj, tylko dopytam, jaki sprzęt do audiodeskrypcji?
No zestaw słuchawkowy.
No.
Słuchawek nadajników, no i tam jeszcze musimy zrobić pewne zmiany
przy projektorze, żeby to nam sprawnie działało.
Nie umiem Ci powiedzieć w szczegółach, bo ja się nie zajmuję techniczną stroną.
Natomiast my jakby też obsługujemy sprzętowo tą audiodeskrypcję, bo
ktoś to musi zrobić, czyli uruchomić, sprawdzić, czy to działa, rozdać
słuchawki, zebrać. Jest kilka takich, mnie się wydaje, drobnych czynności,
no ale to trzeba zrobić.
Drugą rzecz to, co robimy, to dostępność tych imprez plenerowych
organizowanych.
To już w przyszłym roku będzie jeszcze cztery takie imprezy z dostępnością.
W zależności od programu tych imprez na pewno będą tam i audiodeskrypcje.
Mamy zamiar zrobić takie koncerty z tłumaczeniem na polski język
migowy wyświetlanym na monitorze, więc jest trochę tego typu planów.
Co jeszcze chcemy robić?
Chcemy coraz więcej promować fajne, dostępne miejsca.
W taki sposób, jak opowiadałeś, chociażby jeśli chodzi o Nowy Sącz.
Niestety w samej rapce takich miejsc jest bardzo mało.
Ale są w Krakowie na przykład.
Ale są w Krakowie.
I też muszę ci powiedzieć, że są w Warszawie.
A tak, wiem, wiem, że są w Warszawie.
I wydawało mi się, że Warszawa nie wymaga promocji, ale okazuje się,
że ja wiem o tych miejscach i o tych osobach zajmujących się dostępnością
w miejscach kultury, taką pocztą pantoflową, a nie z internetu.
Więc chcielibyśmy to promować jak najbardziej.
Dalej robić nasze spotkania czytelnicze i byłoby świetnie, jakbyśmy
jeszcze mogli na te spotkania zaprosić osoby głuche.
Zobaczymy, to jest taki mój plan ambitny.
Może się uda zrealizować.
I Jacka Dukaja to już w ogóle byłoby super.
Tak naprawdę chcielibyśmy te nasze
działania filmowe jeszcze troszeczkę usprawnić.
To znaczy mieć więcej czasu i możliwości, żeby nasze filmy po
prostu były lepsze jakościowo.
Także jeśli chodzi o dostępność, bo ja mam taki ideał, żeby film nie
musiał mieć dodatkowej audiodeskrypcji.
Był tak skonstruowany, żeby bez dodatkowych nagrań był dostępny
dla osób niewidzących, żeby były tłumaczenia na polski język
migowy tam, gdzie one są konieczne i potrzebne.
I mamy nadzieję, że już w przyszłym miesiącu będziemy mieli taki film
pierwszy z tłumaczeniem na język migowy.
Być może zupełnie inaczej zrobione niż dotychczas robiono w filmach, bo
ja zawsze mam jakieś pomysły w głowie, ale dopiero jak je zrealizuję, to
zobaczymy, czy to będzie dobry pomysł.
Na pewno będziemy też robić ciągle szkolenia w Rabce, w samej Rabce na
temat dostępności i kultury i nie tylko. I bardzo chcemy przekonywać
kolejne instytucje kultury, żeby dostępność realizowały w takim lub
innym zakresie, przekonując, że to nie jest obowiązek, tylko przede
wszystkim korzyść dla wszystkich.
No, obowiązek też.
Ale jak się patrzy tylko na obowiązek, to się zostaje ciężarem.
A ja chcę pokazać, że to może być wśród moich przyjemności. No nie
powiem, że opłacalności, bo w kulturze generalnie nie zarabia się
kokosów. Bardzo bym chciała, a nie mam planów na lat 10, bo nie
zakładałam tak dalekosiężnych planów.
Jeżeli przez kilka lat będziemy to robić, co robimy, to będzie fajnie.
Chcę jeszcze się tylko pochwalić, bo bardzo mnie to cieszy, że
jesteśmy partnerem festiwalu Kultura bez Barier,
organizowanego przez Fundację Kultury bez Barier, więc mimo, że
impreza jest 10 jubileuszowego i mimo, że impreza jest przede
wszystkim warszawska i mimo, że my jesteśmy naprawdę maleńką
fundacją wśród wielkich instytucji kultury, to skorzystaliśmy z
tego, że nam ktoś powiedział, że można w tym wziąć udział i
jesteśmy partnerem także tej imprezy, więc na początku października
kilka działań w samej Rabce będzie w ramach festiwalu Kultura
bez Barier.
Okej, to jeszcze namiary w takim razie?
Namiary.
Nasza strona jest dopiero w przygotowaniu, ale będzie, więc
będzie to strona www.fundacjakinematograf.pl.
Kontakt mailowy do mnie to a.czapnik
małpa.fundacjakinematograf.pl.
Numer telefonu 609 10 7 7 8 8.
A jeszcze mówimy na Facebooku.
I jesteśmy na Facebooku Fundacja Kinematograf, tam można jak
najbardziej pisać Fundacja Kinematograf.
W przypadku telefonów także smsy.
Bardzo dziękuję ci Aniu w takim razie za rozmowę.
Życzę wam, żebyście rzeczywiście spełnili te swoje pomysły, bo
są fajne i angażujące, więc trzymam kciuki.
Dziękuję bardzo, ale prawda jest taka, że ja nigdy bym się
pewnie tym nie zajmowała, gdybym 19 lat temu nie poznała
człowieka, który nauczył mnie czym jest dostępność, zanim
jeszcze to słowo zaczęło być używane, tak jak teraz.
Ja to wytnę.
Wytnij jak chcesz, ale prawda jest taka Jacek, że bez Ciebie
by tego nie było z dwóch powodów.
Po pierwsze, bym się w ogóle tym nie zajęła, a po drugie, nie
miałbym jak to podtrzymywać na duchu w momentach, kiedy do
tego drugiego się przyznaje, do tego pierwszego, no co? Znam
Cię 19, robisz to od dwóch lat, więc to nie górnie. Ale wiesz co? Ale nie, nie Jacek.
Jacek, nie, nie, tak gdyby popatrzeć na to szczerze, pewnie
tego nie puścisz, to jak pamiętasz po tym, jak Cię poznałam,
ja wróciłam do Krakowa i po raz pierwszy miałam ochotę zrobić
coś dla osób w środowisku osób niewidomych, bo ja się od tego
środowiska odchciałam, jak miałam 16 lat i nie chciałam tam
nic robić, bo to było towarzystwo wzajemnej adoracji, odseparowane
od osób widzących. Po spotkaniu Ciebie uznałam, że warto
jednak coś w tym temacie robić i działać i wróciłam pełna
energii, po czym Polski Związek Niewidomych mnie sprowadził
do parteru, że z takimi ambicjami to ja mogę sobie co najwyżej
usiąść w zaciszu swojego domu i tyle. I wtedy to porzuciłam,
a wróciło to po prostu w innym miejscu, w innych okolicznościach
i w innym kontekście, ale de facto ja wiem, że to jest dużo
inna działalność niż to, co Ty robiłeś 19 lat temu.
Też jest działanie na rzecz dostępności, tylko się inaczej
to wtedy nazywało.
Też się tak może nazywało, nie?
Także nie, nie, serio, serio, to ja bym przecież w ogóle
nie miała wiedzy na ten temat, a poza tym, że mnie przekonałeś
do technologii.
Strasznie to wolno idzie.
Ale idzie.
Był to Tyflo Podcast, pierwszy polski podcast dla niewidomych
i słabowidzących.
Program współfinansowany ze środków Państwowego Funduszu
Rechabilitacji Osób Niepełnosprawnych.