Praca Na Otwartym Rynku (wersja tekstowa)
Pobierz napisy w formacie SRT
Pobierz napisy w formacie VTT
Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego prezentuje Tyflo Podcast.
Dziś w kalendarzu czwartek, to jest 17 dzień listopada 2022 roku, minęła 19,
a zatem po raz kolejny spotykamy się na antenie Tyflo Radia, żeby porozmawiać na jakiś ciekawy temat,
a później ta audycja będzie na naszej antenie opublikowana także w serwisie tyflopodcast.net i na naszym youtube’owym kanale.
Także jeżeli ktoś nawet nie wysłucha na żywo, to nic straconego będzie, później można nadrobić,
no ale plus niewątpliwy audycji na żywo jest taki, że można się z nami kontaktować.
A dziś temat będzie myślę interesujący, bo porozmawiamy sobie o pracy na otwartym rynku.
Witam bardzo serdecznie mojego dzisiejszego gościa, Dariusz Marciniszyn, dobry wieczór Darku.
Dobry wieczór, witam wszystkich bardzo serdecznie.
I dziś nie będzie ani o sportach ekstremalnych, ani o blindshellu, dziś będzie o pracy, czyli taki poważny temat.
To znaczy o blindshellu będzie mała adekdota, ale nie będziemy rozmawiać o tym telefonie, to mogę zagwarantować.
Gdzieś tam zaczepimy o to, ale zupełnie nie będzie o tym.
Tak jest.
O sportach ekstremalnych też nie.
Też nie. Nie pracujesz tak, żebyś musiał jakieś naprawdę, nie wiadomo jak, czynności fizyczne, niebezpieczne wykonywać.
Nie, aczkolwiek kiedyś pokazałem jednemu z pracodawców filmik ze spadochronem i był pod wrażeniem.
To też wzbudziło sympatię jego, więc w jakiś sposób możemy też o to zahaczyć.
Oczywiście, że tak.
Wy możecie również brać czynny, aktywny udział w tej audycji, dzwoniąc do nas, bądź też pisząc.
Dzwonić możecie na tyflopodcast.net u kośnik Zoom, zapraszamy bardzo serdecznie.
A pisać możecie aż w trzech miejscach, bo jesteśmy na Facebooku, jesteśmy na YouTubie, jesteśmy też na kontakt.tyflopodcast.net.
Tam możecie również komentować to, o czym będziemy rozmawiać.
Możecie także swoje historie związane z zatrudnieniem przedstawiać, jeżeli tylko macie ochotę, żeby się podzielić takowo.
Podajmy też numer telefonu, bo to zawsze jednak jest ułatwienie dla słuchaczy.
Oj, wiesz co, ja z pamięci to nawet nie jestem w stanie tego numeru podać,
ale mogę podać stronę internetową, na której znajdziecie wszystkie informacje, za pomocą których można się z nami połączyć.
tyflopodcast.net u kośnik Zoom, bo tamte numer telefonu jest taki dość złożony, żeby się z nami połączyć za pomocą takiego stacjonarnego telefonu.
Ja go podam może za momencik.
Jasne, poczekamy.
Tak, muszę go sobie znaleźć, a na dobry początek w takim razie Darku, gdybyś mógł kilka słów o sobie opowiedzieć,
bo to nie będzie bez znaczenia dla tematu naszej dzisiejszej audycji i na temat tego, gdzie pracujesz, czym się zawodowo zajmujesz.
Jak najbardziej. Ja nazywam się Dariusz Marciniszyn.
Kilka lat temu miałem przyjemność współprowadzić audycję z Agatą Zakrzewską na temat dziennikarstwa muzycznego.
Ja jestem dziennikarzem i muzykologiem i moim głównym zainteresowaniem jest pianistyka.
Nagranie pianistyczne, pisanie recenzji na temat wydarzeń związanych z pianistyką.
Mam na myśli oczywiście muzykę klasyczną.
Tym się zajmuję, ale także prowadzenie audycji.
Ja prowadzę audycję w Polskim Radiu Chopin.
Tym się głównie zajmuję.
Pracuję w kilku miejscach w związku z tym, o czym za chwilę opowiem,
ale właśnie taką osią moich zainteresowań jest pianistyka.
To jest coś, co mnie najbardziej interesuje i z czym wiązałem przyszłość od szkoły podstawowej.
Czyli to tak było też, że w sumie od swoich najmłodszych lat miałeś jakąś sprecyzowaną wizję tego, czym ty właściwie w życiu chcesz się zajmować.
Więc ja może powiem teraz, jak to było na początku.
Powiem coś, co może się wydawać kontrowersyjne i pragnę zaznaczyć w tym miejscu, że wypowiadam się wyłącznie za siebie.
To jest wyłącznie moja opinia i w żadnym wypadku nie decyduję za innych, nie wypowiadam się za innych.
Dość szybko dotarło do mnie, że bycie osobą niewidomą uniemożliwia pełne rozwinięcie kariery pianistycznej, jako pianisty klasycznego.
A czy mógłbyś to jakoś uzasadnić?
Tak, mógłbym to uzasadnić. Uważam, że taka sprawność motoryczna techniczna osoby niewidzącej jest nieco mniejsza.
Jednak rzut oka na klawiaturę w trudniejszych momentach wpływa o milisekundy na sprawność.
To jest moja opinia. Są osoby, które tego nie podzielają.
Ja tak uważam, podam przykład basenu. Gdybyśmy pływali, przyjmijmy to z osobami widzącymi na zawodach i nie mamy pałkarza,
czyli nie mamy osoby, która kiedy dopływamy do brzegu sygnalizuje nam, że już koniec, to musielibyśmy stracić pół sekundy.
Mimo tego, że bylibyśmy tak samo sprawni manualnie, musielibyśmy stracić pół sekundy na to, żeby się na pewno upewnić,
czy już jest ten tor i czy już trzeba zrobić nawrót.
I czasami w mojej opinii tak samo jest, jak się już gra bardzo wymagający repertuar klasyczny, wzrok w mojej opinii jest niezbędny.
Rozumiem.
No cóż, to jest dosyć ciekawa teoria i pewnie osoby, które nas słuchają i zajmują się pianistyką są niewidome,
to mogłyby się z tobą nie zgodzić, a pewnie i byłyby takie osoby, które przyznałyby ci rację.
No to oczywiście, tak jak wspomniałeś, to jest twoja opinia.
Ja, szczerze mówiąc, nie czuję się absolutnie tutaj kompetentny, żeby wchodzić w jakąkolwiek dyskusję,
bo na tym najzwyczajniej świecie się nie znam, natomiast fakt jest taki, że chyba nie ma w ogóle zawodu, tak sobie myślę,
w którym ten brak wzroku byłby transparentny.
To znaczy, że możemy w zasadzie wykonać wszystko tak samo, jak osoba widząca, w takim samym czasie, tak samo dobrze,
żeby bez tego wzroku, żeby ten wzrok był bez znaczenia.
Myślę, że jest to prawda.
Myślę, że jest to prawda, aczkolwiek są zawody, w których to nie przeszkadza, a są zawody, w których jest dużym ograniczeniem.
Ale chciałbym jeszcze jedną rzecz tutaj powiedzieć.
Ja tutaj wspomniałem o na etapie szkoły podstawowej, o moim obecnym kształcie pracy
zadecydowały dwa czynniki w proporcjach 80% do 20%, mniej więcej, przejmijmy 80% do 20%.
80% to była moja pasja, ponieważ jako uczeń piątej klasy szkoły podstawowej zainteresowałem się zbieraniem nagrań pianistycznych.
Zainteresowała mnie, już wcześniej oczywiście chodziłem do szkoły muzycznej, ale to nie wiązało się z pasją.
Ja uczyłem się grać na instrumencie, ale nie pasjonowałem się tym.
Nastąpił przełom w około piątej klasy szkoły podstawowej i ja wtedy chciałem poszukiwać nagrań różnych.
Po nocach siedziałem, żeby czegoś tam posłuchać.
Była taka audycja w radiowej dwójce, to się nazywało muzyczna noc Euroradia, ona chyba do dzisiaj jest.
Zdaje się, że ona jest nadal, tak.
Tak, i tam odtwarzano koncerty z różnych rozgłośni tzw. Europejskiej Unii Radiowej.
Ja tam kawał literatury muzycznej poznałem.
Ja gdzieś tak około piątej, szóstej klasy szkoły podstawowej zdałem sobie sprawę, że chciałbym w tym kierunku podążać.
Czyli wtedy myślałem o dziennikarstwie, jeszcze nie wiedziałem czy radiowym, jakie to będzie, ale gdzieś tam o tym myślałem.
20% to jest to, o czym powiedziałem, czyli to, że w mojej opinii miałem świadomość, że mogę mieć pewne ograniczenia.
No i to też zaważyło, nie będę ukrywał, że nie była to główna przyczyna.
Ale był to taki czynnik, gdzie ja stwierdziłem, że pianistą aktywnym nie będę właśnie też z tego powodu.
Żeby się w jakiś sposób zabezpieczyć, też uczęszczałem do szkoły związanej z organami,
ale o tym na razie bym nie chciał rozmawiać z różnych względów, to znaczy przez wiele lat ja byłem też organistą,
ale to nie był dla mnie szczęśliwy czas, tak to powiem najoględniej i tego tematu wolałbym teraz nie kontynuować.
Gdyby mnie sytuacja materialna zobligowała do tego, żebym podjął się takiej pracy, to oczywiście bym to zrobił,
ale na dzień dzisiejszy nie wiążę z tym dalszej przyszłości i nie ma to nic wspólnego z byciem wierzącym czy niewierzącym,
po prostu ta praca nie była dla mnie.
Ale to też jest takie podejście dosyć mądre, żeby wyznaczyć sobie kilka ścieżek i kilka możliwości,
żeby mieć jednak jakieś zabezpieczenie, a nie stawiać wszystko na jedną kartę.
Akurat w twoim przypadku dobre było to, że ty od samego początku czy od młodych lat wiedziałeś, że chcesz się zawodowo tak czy inaczej związać z muzyką.
Czy to będzie muzyka na zasadzie wykonywania jej, czy to będzie muzyka przez opisywanie jej, tak?
Tak, tak, tak.
To było coś, co ciebie interesowało?
No ja na przykład miałem zawsze takie podejście, trochę byłem zawsze rozdarty, mówiąc szczerze, między jedną moją pasją, a drugą,
czyli właśnie kwestie związane z radiem, a też informatyka.
No i zastanawiałem się, co ja właściwie w tym życiu mogę robić, czy mogę się zająć tu czy radiem, czy komputerami.
Jedne i drugie.
No i właśnie tak się szczęśliwie złożyło, że mam okazję o komputerach opowiadać, rozmawiać na ich temat na antenie radiowej poprzez podcast,
więc tu dwie pasje można połączyć.
Także słuchajcie, jeżeli interesujecie się na przykład jakimiś dwiema rzeczami z pozoru mogłoby się wydawać odległymi od siebie,
to spokojnie trzeba po prostu znaleźć jakiś pomysł na siebie i na to, jak to wszystko zrealizować.
I na pewno będzie to wszystko do zrobienia.
Jak najbardziej.
No i dobrze, zajmujesz się dziennikarstwem.
Wspomniałeś o tym, że zarówno pisemnym, jak i słownym.
To znaczy prowadzisz audycje radiowe, piszesz artykuły.
Jeszcze tak a propos tego wzroku, ja w kilku miejscach jeszcze o to zahaczę,
bo w kilku miejscach widziałem, że ty pisałeś nawet, że w sumie w tej pracy dziennikarskiej,
to jest też dosyć ciekawe podejście, że w tej pracy dziennikarskiej akurat dziennikarza muzycznego,
ten brak wzroku to jest nawet in plus.
Ja już to rozwinę.
Michał, ja powiem i powiem uczciwie, tutaj słuchacze mogą mi nie uwierzyć,
bo mówienie, że nie chce się widzieć jest zawsze kontrowersyjne, że nie chce się odzyskać wzroku.
To zawsze jest, jeżeli ktoś by ci tak powiedział jakby z ulicy, wiesz co ja nie chcę widzieć,
no to zwłaszcza osoby widzące by się złapały za głowę.
Co on gada? Jak można nie chcieć widzieć?
Ja powiem uczciwie, nie wiem co by się stało gdybym odzyskał wzrok.
Wiem, że straciłbym coś, z czego teraz ja jestem można powiedzieć dumny.
W mojej opinii bycie niewidomym dziennikarzem jest jak najbardziej in plus
i pomaga w odbiorze muzyki.
Ja podam kilka takich przykładów.
Niech to będzie recital fortepianowy.
Siedzę sobie na sali, wchodzi artystka.
X, bardzo pięknej sukni, młoda, dość atrakcyjna, wyćwiczony ruch sceniczny,
uśmiecha się do publiczności i ona już wchodzi i publiczność jest nastawiona pozytywnie,
ponieważ ona jest przekonująca.
Nawet jeżeli zagra trochę gorzej to wrażenie i tak będzie lepsze.
To jest taki podprogowy sygnał.
Zresztą w wielu recenzjach, ja nie podaję w tym momencie przykładów żadnych,
ale w wielu recenzjach aspekt wizualny wykonania, nie mam na myśli opery,
ale takiego zwykłego koncertu jest bardzo często podnoszony,
bo artysta gestykulował przy instrumencie,
bo artysta się krzywił, bo artysta źle siedzi,
bo artysta robi miny itd.
albo on nie miał kontaktu z publicznością itd.
To są takie rzeczy zupełnie niezwiązane z muzyką i przeszkadzające w odbiorze muzyki.
Dlatego uważam, że bycie osobą niewidomą jak najbardziej pomaga
byciu niezależnym dziennikarzem, słuchającym muzyki, przeżywającym muzykę całym sobą
i słuchanie muzyki bez kontekstów wizualnych.
Mam tylko wrażenie, że to się sprawdza w sytuacji,
kiedy piszesz czy mówisz o muzyce, jak zwał, tak zwał, klasycznej, poważnej,
bo w przypadku muzyki rozrywkowej, gdzie ten element sceniczny jest bardzo istotny
i niekiedy w koncertach, zwłaszcza muzyki popularnej,
to najmniej chodzi o samą muzykę, ale i o całą otoczkę.
Ale w operze też oczywiście. O operze nie mógłbym pisać.
No jasne, jasne. Czyli tak naprawdę, to tu precyzyjnie mówiąc,
ten brak wzroku jest in plus przy klasyce, przy muzyce poważnej.
Czy jeszcze jakaś muzyka, twoim zdaniem, tutaj opisywanie jej zyskuje, czy nie?
Ja myślę, że jeżeli mamy tutaj do czynienia z poezją śpiewaną, to to też jest in plus.
Jeżeli wchodzi artysta czy artystka i tylko śpiewa z akompaniamentem
fortepianu czy gitary, to myślę, że tutaj ruch sceniczny dla odbioru wykonania
i dla zachwycenia się tekstem nie powinien mieć znaczenia,
a na pewno nie powinien wpływać na napisanie takiej recenzji.
Myślę, że są takie na pewno dziedziny, gdzie brak wzroku jest pomocny.
Więc ja tego nie mówię na wyrost, żeby jakąś kontrowersję wzbudzić,
że ja nie chciałbym na pewno widzieć, na pewno moja percepcja by się tak mocno zmieniła,
że nie wiem, co by ze mną było dalej.
To jest prawda. To znaczy ja też, skoro już jesteśmy w tym temacie,
to ja na temat odzyskiwania wzroku mam taką zawsze teorię jedną.
I zawsze jeżeli ktoś mnie zapyta, czy ja chciałbym ten wzrok odzyskać,
przede wszystkim kwestia odzyskania.
Nie można odzyskać czegoś, czego się nie miało nigdy.
Jeżeli o tym mowa, to po prostu umożliwić bardziej widzenie.
A skoro już jesteśmy przy tym, to ja chciałbym jak najbardziej,
pod jednym wszakże warunkiem, i tego nie jest mi w stanie nikt zapewnić,
strasznie mało badań jest na ten temat, a jeżeli gdzieś się przeczyta cokolwiek
o takim umożliwieniu widzenia osobom, które nie widziały nigdy,
to rzadko kiedy ja nie znalazłem nigdy informacji o pomyślnych przebiegach
tego typu eksperymentów i do czego zmierzam.
Ja bardzo chętnie, ale pod warunkiem, że ja byłbym w stanie z tego wzroku korzystać.
Bo wszyscy, którzy tak ochoczo mówią o tym, że ten wzrok to super by było mieć,
patrzą przez pryzmat osób widzących, które ten wzrok mają od urodzenia
i potrafią z niego korzystać.
A nikt się nie zastanawia, że tak naprawdę dla nas,
ja pomijam osoby ociemniałe.
Bo one sobie poradzą, to będzie kwestia tylko przypomnienia sobie pewnych rzeczy
w zależności od tego, kiedy ten wzrok straciły.
Ale osoby, które nie widziały nigdy, to dla nich widzenie będzie czymś zupełnie nowym,
czym nigdy nie miały do czynienia i nie ma tak naprawdę żadnej gwarancji,
że będą w stanie z tej dodatkowej możliwości sprawnie korzystać.
Nikt takiej gwarancji nikomu nie da.
Tak, więc to tak a propos.
Także ja cię doskonale rozumiem, bo tutaj po prostu zupełnie byłaby to inna sytuacja.
I też powiem szczerze, w moim przypadku, w przypadku osoby,
która rozmawia przecież bardzo często z niewidomymi,
gdzie poruszamy tematy dotyczące stricte środowiska niewidomych,
też mogłaby mi się zmienić ta percepcja.
I ileś tam lat widząc też mogłoby być różnie.
Inaczej byłoby.
Tak, niekoniecznie mógłbym to wszystko, te problemy osób niewidomych,
tak do końca już wtedy rozumieć, bo patrzyłbym na nie jednak z innej perspektywy.
Tak, i tutaj właśnie perspektywa skupienia się na samym dźwięku jest nieprawdopodobna.
Ja wielokrotnie słyszałem przeciętny koncert
i potem słyszałem bardzo dużą reakcję publiczności.
A ja myślę, co się dzieje?
Ja nie mówię, że to jest, ale kilka takich przypadków było.
A bo ona tak wygląda, tutaj tak wchodzi, uśmiecha się bardzo serdecznie.
Ja myślę, no tak oczywiście, ale jakie to, to nie może mieć znaczenia.
Jeżeli się słucha naprawdę uważnie, to dla mnie to,
a przynajmniej jeżeli się robi sprawozdanie,
czy to w radio, czy w kazecie, czy w internecie,
to to nie powinno mieć znaczenia, to nie powinno rzutować na odbiór.
I to jest oczywiście, co innego później, bo jak się robi wywiad,
to można o tym powiedzieć, można do tego nawiązać.
Ale tak samo jak ja mam taką zasadę, że nie piszę o bardzo bliskich znajomych
i nie wypowiadam się publicznie, to jest kilka takich osób,
to są trzy, cztery osoby, no bo to zaburza.
Mógłbyś być po prostu nieobiektywny.
Mógłbym być nieobiektywny. W trzech przypadkach to jest im plus,
czyli nie piszę o osobach, które bardzo lubię,
a w jednym przypadku to jest im minus,
czyli osoba, z którą nie miałem najlepszego kontaktu z pewnych względów
i jej zawsze piszę uczciwie, jeżeli ktoś mi zleca potencjalne napisanie tekstu
o tej osobie, mówię bardzo mi przykro,
ale z uwagi na znajomość nie podejmuję tematu.
I to jest sprawa bardzo jasna.
I tak jak chciałem powiedzieć, może to być niewiarygodne,
ale ja nie wiem, co by było.
Nie wiem, czy chciałbym stracić tę niezależność,
a jest duża szansa na to, że straciłbym tę niezależność,
gdybym odzyskał wzrok.
Zmieniłaby się moja perspektywa i być może wiele dziedzin
mojego życia by się poprawiło, ale ta konkretna nie.
Okej, no to mamy w tej kwestii jasność.
To teraz kolejna kwestia, o której myślę warto porozmawiać,
bo dziś będziemy mówić, tak jak tytuł audycji zresztą głosi,
o pracy na otwartym rynku.
No właśnie, dlaczego wybrałeś akurat ten rodzaj pracy?
Jest trochę miejsc, gdzie osoby niewidome
mogą bez większego problemu tę pracę dostać.
Otwarty rynek to jest coś, z czym próbuje się zderzyć niewielu.
Na wstępie zaznaczę, że generalnie będę tutaj zachęcał
do podejmowania takich aktywności.
Opowiem też, jakie są ewentualne trudności,
ale na wstępie chciałbym powiedzieć,
że warto próbować podejmować pracę na otwartym rynku zawsze.
Oczywiście potem, ja powiem tak, to jest troszkę tak,
jak z ośrodkami dla osób, to jest moja też oczywiście prywatna opinia
i zresztą powiem tak, żeby już nie powtarzać tego…
Wszystko jest w dzisiejszej audycji twoją opinią.
Ja nie mówię tutaj, że tak jest, ale jeżeli teraz powiem,
że szkoła masowa, coś tam ośrodek,
no to wypowiadam się wyłącznie za siebie, zresztą tak jak zwykle.
Jeżeli ktoś sobie nie radzi w szkole masowej,
zawsze może pójść do ośrodka dla osób niewidomych i słabo widzących.
Z tym nie ma problemu.
Z powrotem jest czasami gorzej.
I tak samo jest z pracą na otwartym rynku
i taką pracą też powiedzmy środowiskową.
Czasami rozpoczęcie takiej pracy w środowisku sprawia,
że trudniej jest potem wyjść na otwarty rynek.
Z powrotem tego problemu nie ma zazwyczaj,
ale w tę stronę w mojej opinii tak to wygląda.
Czyli trudno jest czasami wyjść na zewnątrz, a do wewnątrz jest łatwiej.
Tak uważam.
Dlatego ja zawsze zachęcam do podejmowania takich prób.
Ale mówisz o tym, wejdę ci w słowo Darku,
mówisz o tym z własnego doświadczenia.
Czy widziałeś takie epizody w życiu, że właśnie gdzieś próbowałeś pracować
w takich miejscach, gdzie głównie osoby niewidome dostają zatrudnienie?
Czy to jest taka twoja teoria bardziej?
Albo obserwacja otoczenia?
Po pierwsze obserwacja otoczenia sprzężona z tym, co robiłem.
To znaczy wydawało mi się na początku faktycznie w kilku sytuacjach,
że sobie nie poradzę, że z tą pracą będzie tak ciężko,
że to jest naprawdę coś nie do przejścia.
A wiele takich aspektów, które mi się wydawały nie do ominięcia,
dało się ominąć.
Tak powiem, czyli coś, co mi się wydawało jako uczniowi,
jako studentowi nie do przejścia z uwagi na brak wzroku,
okazało się do przejścia.
Więc z tego powodu namawiam, że warto próbować,
bo czasami rzeczy, które się wydają nie do przejścia,
są do ominięcia, ale mogą też wyniknąć inne problemy,
o których się nie myśli.
Ja o tym za chwilkę powiem.
Ja o tym za chwilkę powiem i powiem, co mi też pomogło.
Ale dlaczego praca na otwartym rynku?
W moim przypadku sytuacja jest bardzo jasna z uwagi na pasję.
Bo trudno byłoby mi, oczywiście gdybym pracę nie znalazł,
to mógłbym się zatrudnić w kilku firmach
i nie stanowiłoby to problemu.
Ale wybrałem taką pratezę z uwagi na to, czym się interesuję.
Pisanie na tematy pianistyczne, profesjonalne
w kontekście osób niewidomych byłoby niemożliwe.
Pisanie czy prowadzenie audy…
Znaczy audycję mógłbym nawet poprowadzić,
ale chodzi o dotarcie do szerszego odbiorcy,
byłoby niemożliwe, tak uważam.
No tak i poza tym tego materiału podejrzewam, że mogłoby być niewiele.
Bardzo niewiele, jak najbardziej.
Tu jest zdecydowanie więcej.
Masz z czym pracować, tak?
Tak, jak najbardziej.
To teraz przejdźmy dalej do kolejnego zagadnienia,
czyli ok, decydujesz się w czym chcesz działać,
decydujesz się, że to będzie otwarty rynek,
bo siłą rzeczy inny być nie może.
Jak to teraz, jakie problemy można napotkać?
Czyli gdzie pracować, pierwszy problem.
Gdzie taką pracę podjąć?
Praca nie jest jakby na wyciągnięcie ręki.
To nie jest tak, że ja sobie chcę tu pracować
i super, już pracuję.
Tylko u mnie wyglądało to mniej więcej tak,
że początkowo na studiach muzykologicznych
ja jeszcze nie wiedziałem, co będę robił.
Finansowo było nieźle, ponieważ miałem też i stypendium
i też było stypendium dla niepełnosprawnych,
stypendium naukowe, więc generalnie studenci mają dobrze.
To nie da się ukryć, że pod względem finansowym
studenckie życie nie jest najtrudniejsze,
bo jeżeli ktoś się uczy i zwłaszcza osoby niepełnosprawde
mają dość dużo ułatwień, więc to, że byłem zabezpieczony
podczas studiów dało mi też pewną możliwość
zastanowienia się, co chcę robić, co dalej,
co z tą pianistyką i takim przełomowym momentem
w moim życiu było pisanie pracy licencjackiej.
To się wydaje też dziwne, bo jak praca licencjacka
może wpłynąć na poszukiwanie pracy?
Otóż może w znacznym stopniu, ponieważ ja wpisałem
pracę licencjacką na temat nagrań pianistki,
którą gdzieś kiedyś słyszałem na antenie Polskiego Radia.
To były nagrania z konkursu Chopinowskiego.
Teraz do tych nagrań konkursowych dostęp jest o wiele łatwiejszy.
Kiedyś taki łatwy nie był i żeby zdobyć takie nagrania
to ja musiałem już kilka telefonów wykonać.
Oczywiście to było za zgodą mojego promotora,
który też potwierdził to w odpowiedni sposób formalne
i moim pierwszym zadaniem było nawiązanie kontaktu,
szukanie tych nagrań, gdzie ja mogę to zdobyć itd.
I to mi dało bardzo dużą bazę do późniejszego robienia researchu po prostu.
Byłem w stanie, łatwiej było mi robić research,
nawet szukając pracy, bo ta praca licencjacka spowodowała,
że tutaj promotor mi powierzył odpowiednie zadanie.
Powiedział, Darek, nie ma problemu, pisz o czym chcesz, ja ci pomogę.
Był sceptycznie nastawiony troszkę do tego tematu,
bo nie znał tej pianistki, ja też ją bardzo słabo znałem,
ale gdzieś intuicyjnie czułem, że te nagrania są wybitne i są.
I to był taki pierwszy mój przełom.
Czyli ja musiałem bez niczyjej pomocy bardzo poważnie myśleć o tym,
kto mógłby im pomóc, jak to pozdobywać formalnie.
Uczyłem się pisać takie oficjalne maile,
Szanowni Państwo, proszę, ja szukałem formularzy takich maili,
jak się pisze takie maile, kiedy się przecinek stawia i tak dalej i tak dalej.
To był taki pierwszy etap, który ułatwił mi potem poszukiwanie pracy.
Wiedząc jak szukać materiałów do pracy licencjackiej, potem magisterskiej,
potem łatwiej byłem w stanie szukać potencjalnych źródeł dochodu.
Łatwiej było mi po prostu.
Moja pierwsza praca związana, taka zarobkowa w zawodzie,
to był rok 2014.
Zdrócono się do mnie z Ruchu Muzycznego, z Gazety Ruchu Muzyczny
z prośbą o napisanie krótkiego artykułu.
Nie mam pojęcia, kto mnie polecił.
Najprawdopodobniej albo ktoś ze studiów,
albo ktoś z prowadzących warsztaty krytyki muzycznej, w których brałem udział.
To były warsztaty organizowane przez Instytut Fryderyka Chopina.
Ale to było właśnie w tę stronę, że zwrócono się do ciebie.
Nie ty pytałeś, czy jest tu coś dla mnie, czy znalazłaby się jakaś praca,
albo chociażby umowa o dzieło, bo to wiadomo, jak w tego typu przypadkach wygląda.
Natomiast po prostu dostałeś ty propozycję.
Czyli już gdzieś tam cię zauważono?
Tak, to był rok 2014.
To był rok, to był mój czwarty rok studiów.
Ja sobie tak dorabiałem wtedy, pisząc recenzje.
I to gdzieś, powiedziałbym, się rozszerzało.
To się rozszerzało, chociaż faktycznie na początku tym pierwszym impulsem
był fakt, iż ktoś mnie tam dostrzegł.
To była taka bardzo, bardzo, bardzo wysza umowa dla mnie.
Też promotor oczywiście, który umożliwił mi różne kontakty, też mi bardzo pomógł.
Bo dzięki… Ja miałem bardzo komfortową sytuację.
Oczywiście musiałem dużą pracę wykonać, ale promotor mi podpisywał…
Jeżeli ja chciałem gdzieś nagrania pozyskać, to promotor był bardzo przychylny.
Powiedział, działaj, Darek, próbuj.
Wtedy oczywiście panie Dariuszu.
I to mnie też motywowało do takich poszukiwań.
Być może ktoś też mógł zauważyć, że jestem pasjonatem, że się tym interesuję.
Natomiast już tutaj, kiedy dostałeś to pierwsze zadanie napisania artykułu,
on był o, jak się domyślam, jakimś koncercie,
na który po prostu musiałeś pójść i później go zrecenzować.
Czy to coś innego?
Tak, to był taki koncert. To był koncert w Harmonii Wrocławskiej.
Wtedy jeszcze nie było Forum Muzyki.
To był rok 2014.
I miałem w zastępstwie napisać bardzo krótki tekst na chyba 2700 znaków o tym występie.
I odesłać go do dnia.
To miałem chyba 10 dni.
Jak w ogóle wygląda taka praca dziennikarza muzycznego,
który idzie na koncert i później musi z niego to wszystko spisać?
Przecież notatek to za bardzo robić się nie da,
bo musiałbyś coś tam sobie wyciągnąć w trakcie tego koncertu i notować,
a to chyba nie byłoby mile widziane.
To znaczy, ja myślę, że nawet Brajnom by się nie dało pisać na iPhone’ie.
Przyjmijmy, że chciałbym, ale chyba to by generowało jakiś głos.
Stukałbyś palcami.
Dokładnie, dokładnie.
Czy za pomocą jakiejś linijki Brajlowskiej, która ma takie możliwości,
to byłby hałas i przeszkadzałbyś innym.
A to jest jednak kultura wysoka i tu trzeba zachować spokój i odpowiedni szacunek dla tych,
którzy też obok ciebie tej muzyki słuchają.
Jak sobie z tym radzisz?
Ja bazuję na swojej pamięci.
Ja myślę, że akurat z tym nie mam problemów.
Ja pamiętam…
Mam taką pamięć, to…
Czasami ludzie do mnie dzwonią i pytają się,
Darek, co ten artysta grał wtedy na tym koncercie, bo nie pamiętam?
I ja podaję taką informację.
Ja mam jakąś taką zdolność do zapamiętywania takich szczegółów.
Kto co zagrał, jak zagrał.
Dużo rzeczy mam po prostu w głowie.
Jest mi z tego powodu trochę łatwiej,
bo nawet mam taką swoją…
To już oczywiście sobie zażartuję,
ale jeżeli jestem na nudnym koncercie,
to bawię się w taką zabawę, która polega na tym,
że wymieniam sobie z pamięci dwa losowe utwory.
Na przykład niech to będzie scherzo Hamon Fryderyka Chopina
i niech to będzie arabeska cedur opus 18 Roberta Schumana.
Ja sobie robię takie zakłady ze sobą,
zastanawiam się,
który utwór był częściej wykonany na żywo i został utrwalony.
Ja tak obstawiam, że przyjmiemy,
że niech to będzie scherzo Chopina
i zastanawiam się, jaki jest ten nudny koncert.
A to jest oczywiście żart.
Czasem jak chcę zabić czas,
to robię sobie takie treningi pamięci po prostu
i potem łatwiej mi jest do konkretnych nagrań się odwołać,
ale bazuję na swojej pamięci, jeżeli chodzi o koncerty.
Absolutnie.
Chyba, że koncert został utrwalony,
bo to też się zdarza,
to oczywiście wtedy wracam do takiego nagrania z przyjemnością.
Jak to jest zazwyczaj z takimi koncertami?
One są dostępne, te utrwalenia,
po prostu publicznie gdzieś tam na YouTubie pewnie?
Już tak.
Już tak, ponieważ pandemia dużo zmieniła.
Wcześniej było z tym gorzej?
Wcześniej było z tym gorzej, a są artyści,
którzy nie zgadzają się na nagrywanie swoich koncertów.
Rozumiem.
Są tacy artyści i jest to też pewien problem.
Niektóre nagrania są dostępne, niektórych nagrań nie ma.
Często trzeba bazować na swoich wrażeniach.
A zdarzyło Ci się tak z ciekawości,
że np. napisałeś coś w jakimś artykule,
a potem się okazało, że jednak źle zapamiętałeś, czy nie?
Nie, ale zdarzyło mi się zrobić jedną rzecz.
Napisać o czymś.
Raz mi się to zdarzyło, bo ja mam taką bardzo dziwną cechę.
To jest i dobre, i niedobre.
Ja tak samo odbieram muzykę, jakby tutaj.
Jakbym wyobraź sobie teraz słuchał nagrania.
Ja odbieram ją dokładnie tak samo jak na sali.
U mnie się percepcja w ogóle nie zmienia.
Ja wiem, że to jest dziwne, ale ja już taki jestem.
Tak jestem skonstruowany, że czy siedzę na sali koncertowej,
czy siedzę w pokoju i słucham przez głośniki
i ja tak samo odbieram tę interpretację.
Oczywiście inne są emocje.
Inaczej się reaguje po świetnym koncercie.
Inaczej się przeżywa samemu.
Inaczej się reaguje na sali.
Ale odbiór, czyli coś mi się podobało, coś mi się nie podobało,
u mnie jest mniej więcej podobne.
Dlatego zdarzyło mi się, że jakiegoś utworu nie rozpoznałem na przykład na bis
i o nim nie pisałem.
Albo pisałem otwarcie, że nie rozpoznałem tego utworu.
Ale o jakichś takich mylnych wrażeniach nie, nie.
Zdarzyło się oczywiście, że kiedyś kogoś doceniłem po latach
i napisałem, że kiedyś mi się nie podobał,
ale teraz doceniłem tę grę, albo w drugą stronę.
Zazwyczaj nie zmieniały się tak bardzo moje osądy.
Tak bym powiedział.
Okej, czyli już wiemy o Twoich narzędziach przynajmniej, jeżeli chodzi o pracy
dziennikarza muzycznego, który recenzuje koncerty.
I płyty.
Tak, i płyty.
Że tych narzędzi w zasadzie nie ma, tylko później trzeba to wszystko,
co siedzi Ci w głowie przelać na print.
Znaczy narzędzie jest o tyle ważne, że trzeba, w mojej opinii,
bo są osoby widzące, które z nutami śledzą koncerty.
To się też bardzo często zdarza.
Z partyturą.
O, to ciekawostka.
Trzeba bardzo dobrze znać dany utwór.
Trzeba być osłuchanym, żeby pisać recenzje.
Ja nie potrzebuję, ja o tym też za chwilę powiem,
bo ja nie jestem ekspertem od wszystkiego.
Ja powiem potem o jeszcze jednej swojej pracy.
Bo ja też pracuję w wytwórni Dux, w twórni fonograficznej.
Ale to za chwilę, ale to w kontekście znawstwa literatury.
Ja literaturę fortepianową znam, powiedziałbym, bardzo dobrze.
Literaturę symfoniczną znam nieźle, ale na przykład o operze już bym tego nie napisał.
Bo trudno by mi było, aż tak opery nie znam.
W ogóle nie podjąłbym się pracy, jeżeli chodzi o pisanie na przykład o muzyce renesansu.
O tej muzyce nie mam pojęcia.
Miałem przedmioty związane z muzyką renesansu.
Jestem w stanie wypowiedzieć się, wiem co się wtedy działo i tyle.
Ale ja nie mam zupełnie praktyki związanej z muzyką renesansu.
Moja recenzja takiego koncertu byłaby niewiarygodna.
Rozumiem, ale trochę odpłynęliśmy od głównego tematu, czyli przynajmniej teraz, od tych problemów.
Na razie wydaje się, że problemów w zasadzie nie ma, bo skoro sami się do ciebie odzywają,
ale to przypuszczam, że tak dobrze nie jest zawsze i nie było też w twoim przypadku.
Trochę się nachodzić musiałeś.
Musiałem się dużo nachodzić, ale coś, co mi bardzo pomogło, to na wstępie było zaznaczanie pewnych problemów.
To znaczy pytano mnie kilkakrotnie, bo ja może powiem, gdzie pracuję, bo ja pracuję na etacie
i ja pracuję na umowę zlecenia, albo umowę o dzieło.
Przepraszam, umowę o dzieło.
Polskie Radio Chopin i Ruch Muzyczny to są umowy o dzieło, Wytwórnia Dux to jest praca etatowa.
I może o tej pracy etatowej opowiem, bo to ona jest chyba najważniejsza tutaj dla radiosłuchaczy.
No to prawda.
Jak zdobyć etat.
W roku 2017 mój przyjaciel nagrywał płytę w Wytwórni Dux
i udało mi się poznać szefów tej wytwórni, ponieważ byłem na sesji też.
Byłem na sesji mojego przyjaciela i troszkę sobie rozmawialiśmy.
Zapytano mnie, czym się zajmuję, ja troszkę o tym opowiadałem.
I tak sobie pomyślałem, że może warto byłoby się zatrudnić takiej wytwórni,
albo postarać się o zatrudnienie, ponieważ jest to praca prestiżowa,
a po drugie jest to praca, która by poszerzyła moje horyzonty.
Ponieważ ja bym nie był ekspertem, znaczy byłbym oczywiście ekspertem od pianistyki,
ale mógłbym pisać o innej muzyce i to by też było bardzo rozwojowe dla mnie.
Czyli z jednej strony bym robił to, co lubię, z drugiej strony bym się rozwijał
i z trzeciej strony byłaby to praca zdalna, bo inaczej sobie tego nie wyobrażałem.
Ja taką propozycję złożyłem akurat osobiście.
Mówię, proszę Państwa, chciałbym Państwa pracować.
Czy Państwo by się na coś takiego zgodzili?
Zadano mi pytanie, jak sobie to wyobrażam.
Ja powiedziałem, że chciałbym, bo ja w wytwórni Dux piszę książeczki do płyt.
Jeżeli płyta powstaje, czy to jest muzyka symfoniczna, czy pieśni, czy kameralna,
ja piszę takie omówienie muzykologiczne.
Kompozytor urodził się w roku, tak powiem teraz bardzo, kiedy się urodził,
czyli biografia kompozytora, coś o tych utworach i żeby to spiąć powiedzmy około 6 tysięcy znaków.
Jeżeli się pojawi jakaś płyta, to ja taki tekst piszę.
Mam odpowiednią ilość czasu, żeby taki tekst napisać.
Zadano mi pytanie, jakie będą koszty mojego stanowiska oczywiście.
Czy będą musieli im jakoś dostosować środowisko pracy.
Ja powiedziałam, że absolutnie nie, ale mogę mieć problem z bardzo precyzyjną edycją tekstu.
Mogę mieć z tym problem i tutaj osoba, która koryguje moje teksty będzie…
Teraz mi bardzo też pomaga moja dziewczyna.
Jej też czasami daje teksty do sprawdzenia i ona sprawdza, czy nie ma jakichś rozbieżności,
ale przyjmijmy, że jeszcze rozmawiałem o tym troszkę wcześniej.
Jest mój redaktor, który te teksty sprawdza i on je też układa.
Powiedziano mi, że akurat z tym nie będzie problemu, z czymś takim.
Aczkolwiek zaznaczyłem ten problem, że może być to pewna niedogodność.
Że moje teksty czasami mogą być…
Ja się oczywiście będę starał dbać o to, żeby one były zgodne z formatem,
ale może się zdarzyć na przykład jakiś czynnik zewnętrzny i trzeba będzie to pod tym względem poprawić.
W przypadku takich tekstów są jakieś specjalne wytyczne dotyczące formatowania?
Czy jakichś innych aspektów, na które ty bardzo musisz zwracać uwagę?
Nie, szczerze mówiąc nie wiem, bo to już jest pod format płyty wszystko wtedy formatowane
i ja nie mam pojęcia jak to jest układane.
Czyli po prostu ty musisz oddać tekst, który nie ma błędów,
musisz sobie sprawdzić korektę, to jest rzecz oczywista.
No i przede wszystkim, żeby te zdania były dość ładnie ułożone
i merytorycznie też to wszystko musi być prawidłowo.
To jest moja praca.
Okazjonalnie też pisałem teksty promocyjne.
Przy czym pragnę zaznaczyć, jako dziennikarz nigdy nie wypowiadam się o firmie Dux.
Tutaj pracuję i jakby to jest taka praca druga.
Czyli gdyby mnie ktoś zapytał publicznie na przykład o tą płytę,
to bym powiedział, że nie wypowiadam się, bo jestem tutaj,
tutaj podjąłem pracę.
Więc też nie wypada ci skrytykować, a nadmierne chwalenie to też.
Nie, nie. Gdybym pochwalił to zawsze może być odebrane i krytyka i pochwalenie.
Dokładnie.
Tak, to jest absolutnie niemiarodajne.
Więc to są takie rzeczy, które zaznaczyłem na wstępie.
To znaczy mogę mieć pewne problemy z edycją tekstu,
mogę mieć czasami pewne problemy z pozyskaniem jakichś tam materiałów
i czasami będę prosił o więcej czasu na przykład na taki tekst.
Czasami zdarzamy się pisać o muzyce, o której nie mam pojęcia,
ponieważ są to utwory na przykład współczesnego kompozytora, o którym nie słyszałem.
Albo współczesnego kompozytora, którego kilka rzadkich utworów zostało wydanych na płycie.
I jak to jest obecnie z dostępem do takich materiałów?
Dużo jeszcze musisz skanować, czy raczej wszystko jest w zasięgu ręki
i w wersjach elektronicznych wystarczy tylko poszukać?
Zazwyczaj tutaj jeżeli chodzi o wersje elektroniczne nie ma z tym problemów,
ale oczywiście zdarzają się sytuacje, kiedy…
A już teraz nawet szybciej jest zrobić zdjęcie, bo to są zazwyczaj kilka stron z książki X.
Zdarzyło mi się kilkakrotnie zadzwonić na przykład do wydawnictwa albo do autora książki
i poprosić o egzemplarz w formie PDF i kilka takich książek.
Oczywiście poproszono mnie wtedy, żebym ich nie udostępniał, ja ich nie udostępniam.
Kilka takich książek posiadam.
Czyli tu nie ma problemu, są chętni, żeby na własny użytek gdzieś tam udostępnić.
Zazwyczaj wydawnictwa czasami mogą robić problem, ale jak już się zwracam do autorów,
to są ostrożni, ale zazwyczaj im pomagali.
To dobrze, bo też różne rzeczy się słyszy, że czasem pozyskanie wersji elektronicznych
stanowi problem, też ciężko się dziwić, bo zwłaszcza wydawnictwa, tak jak wspomniałeś, są ostrożne,
ale dobrze, że nie jest problem.
Dla ludzi argumentem jest to, że ja zawsze mówię, proszę Państwa, i tak mi to ktoś zeskanuje.
No tak.
I tak ta wersja elektroniczna powstanie, tylko nie ukrywam, byłoby mi trochę łatwiej tutaj poprosić,
ale oczywiście jeżeli się nie uda, to trudno, ktoś tę książkę…
To sobie poradzisz.
Tak, właśnie o to chodzi.
I zazwyczaj się spotkałem z bardzo dużą życzliwością.
To muszę od razu powiedzieć, że życzliwość jest duża.
Pozostając gdzieś tam nadal w kwestii tych obaw i pytań pracodawców twoich,
no to coś jeszcze było?
Czy była jakaś obawa?
Szczerze mówiąc, ja sobie nie przypominam takiej sytuacji.
Ja nie byłem od razu zatrudniony na…
Ja byłam oczywiście na początku zatrudniony na próbę, więc to wyszło w praniu też.
I też na początku nie był to pełen etat, tylko było to pół etatu.
Specyfika mojej pracy się ułożyła wtedy po kilku tekstach.
Było już wiadomo, jak będę pracował, jak to będzie wyglądać.
Ja też oczywiście podałem argument, który jest bardzo istotny,
czyli dopłata ze środków PEFRON.
Ta dopłata jest dość duża.
Nie wiem, ile teraz wynosi dopłata do etatu dla osoby niepełnosprawnej,
ale jest to chyba 75%.
75%, tak jest.
Czyli to jest dużo.
Osoba, która zatrudnia nas, o tym warto mówić.
O tym warto mówić podczas rekrutacji.
Może nie na etapie pisania listu motywacyjnego,
bo to już było takie może nie stosowne,
ale na etapie rekrutacji i rozmowy o pracę warto ten argument podać.
Ja powiem szczerze, ja się naprawdę bardzo zastanawiam,
dlaczego przy tych wszelkiego rodzaju działaniach aktywizujących
osoby z różnymi niepełnosprawnościami, czy w kampaniach społecznych,
dlaczego tak rzadko się o tym mówi.
Bo ja spotykam się dość często z takimi argumentami,
że po prostu dzięki temu, dzięki pracy,
osoba z niepełnosprawnością będzie mogła żyć tak samo,
jak my wszyscy.
To są takie argumenty, ja bym powiedział, bardziej chwytające za serce.
A pracodawca, jeżeli jest firmą komercyjną,
jego zadaniem jest generowanie zysków.
I tak naprawdę zatrudnienie osoby z niepełnosprawnością
może mu znacznie ułatwić generowanie tych zysków,
bo po prostu zapłaci mu mniej, bo resztę dołoży pefront.
I naprawdę bardzo się dziwię, dlaczego tak rzadko podnoszony jest ten argument,
a on w moim odbiorze przynajmniej jest naprawdę marginalnie podnoszony.
Także przez samych zainteresowanych.
Zgadzam się, zgadzam się. Oczywiście, że tak.
Zgadzam się, ja ten argument…
Ja nawet kiedyś szukałem etatu w różnych miejscach
i akurat odmówiono mi nie ze względu na brak wzroku,
ale z innych względów.
I powiem szczerze, ja zawsze podawałem ten argument.
Pytano mnie też, czy to jest na stałe,
czy to nie jest tak, że na przykład wie pan,
ale to pefront zawsze będzie płacił? Ja mówię tak,
że to nie jest tak, że przez trzy miesiące i koniec,
tylko faktycznie ta dopłata jest.
Więc ten argument jest bardzo, bardzo, bardzo…
Może jest też tak, że tego argumentu się nie poddaje,
no bo jeżeli na przykład zatrudniamy się w takim mikro-techu,
to mikro-tech o tym wie doskonale.
I o tym zapominamy, że jest ta dopłata do…
Ja podałem przykład mikro-techu oczywiście.
AltiX, może być Harpo, to to…
Każda instytucja, która działa na rynku u osób niewidomych
i z innymi niepełnosprawnościami, to doskonale o tym wie.
Także rzeczywiście, ale ja mam wrażenie,
że też bardziej chodziło mi o te kampanie różnego rodzaju
pokazujące, że zatrudnianie osób z różnymi niepełnosprawnościami
jest możliwe. Ja bardzo rzadko właśnie tam
się spotkałem z tym argumentem i z taką zachędą.
A moim zdaniem dla kogoś, kto myśli przede wszystkim Excelem,
a bardzo wielu pracodawców w ten sposób musi myśleć,
bo chodzi o zwiększanie zysków, no to najzwyczajniej
w świecie ten argument mógłby okazać się bardzo istotny.
Wspominałem o tym, że możecie do nas dzwonić i skorzystał z tej okazji Paweł.
Dobry wieczór, Pawle.
Dobry wieczór wam wszystkim. Pierwszy raz dzwonię chyba jako słuchacz,
więc mam nadzieję, że radio jest dostatecznie zciszone tam w tle.
Tak, tak, jest.
Zabierz się w komentarzach niedługo.
O, dziękuję. No to dobrze, ale nie myślę, że tak.
Może gdzieś tam w tle będzie coś buczeć, ale to niewiele.
W każdym razie, Janie, o tym przede wszystkim Darku.
Dzięki, że poruszyłeś ten temat zatrudnienia w ogóle na antenie
tak długofalowo i długoterminowo.
Jest on mi teraz bardzo bliski, bo sam jestem osobą poszukującą pracy.
Teraz aktualnie w procesie rekrutacji i nie wiem, czym ta rekrutacja się skończy
i mogę mieć tylko nadzieję, że czymś pozytywnym.
Natomiast no tak wygląda sytuacja.
Ale chciałem się odnieść do dwóch rzeczy, których powiedziałeś
i dwóch kwestii, które poruszyłeś,
które gdzieś tam w moim życiu też rezonowały i się odbiły jakimś echem.
Po pierwsze wspomniałeś tutaj o kilku przypadkach, że ktoś cię polecił,
że przez twojego przyjaciela poznałeś ludzi,
którzy później cię zatrudnili, oczywiście w wersji mega skróconej.
I ja myślę, że warto o tym wspomnieć, jak ważne jest budowanie sieci kontaktów.
Ja wiem, że teraz jako osoba poszukująca chyba nie jestem najlepszą osobą,
żeby doradzać w kwestii tego, jak znaleźć pracę.
Natomiast takie pomniejsze zlecenia, powiedzmy, czy krótsze stosunki pracy
lub zaangażowanie w formie jakiejś takiej od przypadku do przypadku
udało mi się zdobyć przez sieci kontaktów.
Tak?
Tak.
Oczywiście, że tak. To jest bardzo ważna rzecz.
To jest bardzo ważna rzecz.
Na końcu rozmowy ja jedną rzecz też ze swojej perspektywy polecę,
ale jak najbardziej to jest bardzo senna uwaga.
Bardzo, no oczywiście.
Ty funkcjonujesz, Darku, w dość specyficznym środowisku też zawodowym.
Ja może tak bardziej ogólnie działam, bo powiedzmy rzeczy związane troszkę z IT.
To jest w tym momencie bardzo mainstreamowa rzecz i wiele osób się do tego garnie.
Natomiast ja miałem doświadczenia takie, że po prostu przez to, że w ogóle
zacząłbym chętnie od tego, że może nas słucha wiele osób dużo, dużo młodszych od nas,
które są teraz gdzieś na etapie szkoły i odkrywają swoje jakieś pierwsze pasje
i zainteresowania i próbują to przekuwać w takie małe projekty.
Ja na przykład tłumaczyłem wolontariackie oprogramowanie od wieku mniej więcej 15 lat
i tworzyłem te podcasty, które tutaj z Wami też wspólnie tworzę.
Też od wieku 15 lat.
I to już tak naprawdę, jeżeli jesteście w tym wieku właśnie 15 lat,
a może nawet wcześniej i już zaczynacie robić jakieś swoje pierwsze małe projekty
właśnie tego typu, jakieś coś tworzycie, co jest publicznie dostępne,
jakakolwiek małe by to nie było i jakkolwiek mało znaczące by się to nie wydawało,
to jest Wasze małe CV.
I warto to zbierać.
Tak, to jest Wasze portfolio.
Zbierajcie to, zapisujcie i nawet jak byście potem mieli wpisać
w przysłowawym LinkedIn’ie czy w CV, no nie wiem, moderowałem forum mojej szkoły
albo przetłumaczyłem grę, którą stworzył mój kolega i grało w nią 5 osób,
to to już jest jakieś doświadczenie, które nabyliście.
I to jest też ważna uwaga do osób, które w tym momencie nie są aktywne zawodowo
i nie wydaje się, żeby w najbliższej przyszłości były,
natomiast coś w swoim czasie wolnym tworzą.
Tworzycie na przykład jakieś audycje radiowe, tworzycie jakieś treści w internecie,
bo może prowadzicie swojego jakiegoś Facebooka, Twittera.
To jest po pierwsze coś, co możecie też próbować.
Są osoby, które piszą książki na przykład.
Blogi, książki, opowiadania.
Jak najbardziej oczywiście.
Pokazywać, pokazywać, wychodzić.
Ja jestem absolutnie tutaj za wychodzeniem do szerszego odbiorcy.
Jest jeszcze jedna rzecz, o której nie powiedziałem.
Jeżeli chcesz nawiązać taką sieć kontaktów,
kilka rzeczy będziesz musiał zrobić za darmo.
Oczywiście.
O tym trzeba wspomnieć, że nie należy się zrażać, jeżeli na przykład,
żeby się zareklamować, trzeba będzie albo jakiś tekst napisać
i go po prostu wysłać za darmo, albo coś zrobić wolontariacko.
To czasami jest niezbędne, żeby taką sieć kontaktów nawiązać.
To jest taka moja mała uwaga.
Nie od razu za pieniądze i na pewno nie od razu za duże pieniądze,
bo nigdy się nie zaczyna.
Ale to można powiedzieć każdemu.
To nie tylko osobom niewidomym,
ale jednak warto na to zwrócić uwagę,
że czasami się zaczyna od rzeczy małych, od rzeczy darmowych
i dopiero potem się to wszystko narasta, ta sieć się rozszerza.
To, o czym mówicie, to też sprowadza się do tego,
o czym ja mówiłem i mówię już od dość dawna,
że szczególnie mam takie wrażenie w naszym przypadku,
z racji tego, że jednak chciał, nie chciał,
ale na wykonanie pewnej pracy takiej czy innej
z reguły poświęcimy znacznie więcej czasu
niż osoby w pełni sprawne, niż osoby widzące.
To dobrze byłoby, ja oczywiście wiem, że nie każdy tak ma
i że nie każdy będzie w takiej sytuacji,
ale dobrze byłoby, żeby jednak szukać czegoś,
co będzie nas interesowało i na co nie będzie nam szkoda
poświęcić jeszcze gdzieś tam czasu, tak kolokwialnie mówiąc,
po godzinach, bo prędzej czy później może być tak,
że my będziemy do tego zmuszeni.
I szukanie jakiejś pracy tylko po to, żeby ją mieć,
to jest oczywiście wiadomo, że ostateczność,
ale chwytanie na przykład jakiejś pracy,
dlatego czy w ogóle tak kierowanie swojego życia,
nastawianie się na jakąś konkretną pracę,
dlatego że o, tu są duże pieniądze,
to moim zdaniem, szczególnie w naszym przypadku,
jest bardzo prosta i szybka droga do wypalenia zawodowego.
I może być to problem.
Może być to problem, ja też powiem,
ja też podjąłem pracę, która była dla mnie opłacana,
zwłaszcza jako dla gimnazjalisty i isrealisty,
mówię tutaj właśnie o byciu organizatorem,
bo wiadomo, mieć swoje pieniądze to super,
ale to się skończyło dla mnie dość, powiedzmy, dość niefajnie.
Nie do końca się utożsamiałem z tym,
a też moi rodzice mieli trochę inny plan,
to znaczy moi rodzice byli za tym,
bardzo mała siostra była zaangażowana,
ja nie byłem, no i dochodziło do wielu sytuacji
zupełnie niepotrzebnych na tym gruncie.
Więc absolutnie się z tobą tutaj zgadzam,
ale faktycznie i potwierdzam finansowo,
na przykład rodzice nie musieli mi do czegoś dokładać,
bo miałem własne pieniądze,
czyli pod tym względem było dobrze,
ale to się troszkę mijało,
rozmijało się w innych kwestiach, tak powiem.
Ale, tak, słuchaj,
chciałem jeszcze powiedzieć o kontaktach.
Też to może zaprzymyć trochę kontrowersyjnie,
ale tutaj to jest moja rada
dla wszystkich studentów,
którzy myślą o pracy na otwartym rynku.
Pomijam osoby, które na przykład chcą pracować
jako na przykład nauczyciele w ośrodkach,
jako osoby zatrudnione w instytucjach
związanych z naszym środowiskiem, to pomijam.
Ale jeżeli ktoś myśli o takiej pracy na otwartym rynku,
fajnym pomysłem na nawiązanie pierwszych kontaktów,
to jedną z tych kontaktów jest napisanie pracy licencjackiej
na temat pozaśrodowiskowy,
bo często zdarza się, że na studiach wiele osób niewidomych
pisze o niewidomych albo o problemach niewidomych.
To oczywiście są super tematy,
ja tego zupełnie nie chciałbym umniejszyć,
ale to jakby utrudnia potem nawiązanie tych kontaktów,
a wiele kontaktów, wiele relacji takich potencjalnie pracowniczych
czy potencjalnie związanych z podpisaniem umowy, z zareklamowaniem się
można nawiązać na etapie pisania pracy.
I na tym etapie podjęcie takiej tematyki
niezwiązanej z osobami niewidomymi bardzo pomaga.
Pomijam oczywiście, tak jak powiedziałem,
sytuacji, kiedy ktoś od razu wie, że chce pracować na przykład jako nauczyciel
w ośrodku, bo to bardzo często się takie sytuacje zdarzają.
Znaczy ja bym dodał jeszcze tylko do tego, że z moich obserwacji
to jest wszystko też uzależnione od tego,
jak wiele różnego rodzaju materiałów chcemy zgromadzić,
bo oczywiście można pracę napisać w oparciu o kilka publikacji,
które zdobędziemy gdzieś tam czy w jakichś towarzystwach, instytucjach,
fundacjach, ośrodkach i nie będzie to problemem.
Natomiast jeżeli chcemy ten aparat naukowy do jakiejkolwiek pracy,
nawet i na etapie licencjackim czy magisterskim zgromadzić duży,
no to tak czy inaczej to jest, nawet i w przypadku naszego środowiska
jest albo może to być dość duży research.
To jest bardzo duży research.
Mi tu bardziej chodziło o to, o czym powiedział Paweł,
czyli o nawiązowanie kontaktów.
Bo kiedy wychodzimy z jakimś tematem nieśrodowiskowym,
no to tak, musimy tutaj do jednej biblioteki zadzwonić,
do jednej instytucji, do drugiej, poszukać, pojechać, nawiązać kontakt.
Zazwyczaj jeżeli taki kontakt się nawiązuje, no to taki podam przykład.
Proszę Państwa, chciałbym pozyskać materiały X, ponieważ piszę pracę na temat Y.
Wie Pan, dobrze, dobrze, dobrze, proszę napisać maila,
dyrektor będzie za trzy dni, on podejmie decyzję.
I dyrektor już sobie koduje nasze nazwisko.
O, jest Jan Kowalski, który, to jest oczywiście przysłowiowy,
czyli statystyczny Kowalski zawsze się mówi,
o, Kowalski pisał na ten temat, o.
I potem o, znowu Kowalski chciałby gdzieś tam,
i to nazwisko jest już w pamięci, już się jakaś baza tworzy.
Ja to mam na myśli, mówiąc właśnie o tym pisaniu,
czyli, a potem się na przykład zwracam do drugiej instytut
i znowu bym chciał o czymś napisać.
Dobrze, dobrze, oczywiście proszę poczekać cztery dni,
dyrektor na pewno Panu odpowie, tylko musi, i on zobaczy nazwisko znowu o,
on chce napisać o tym i znowu jakaś druga potencjalna osoba kojarzy.
I potem, kiedy staramy się o pracę, Szanowni Państwo,
kilka lat temu miałem przyjemność zwrócić się do Państwa z prośbą
o udostępnienie takich materiałów.
Czyli tak naprawdę, to tu Darku bardziej chodzi o sam temat,
który może być dla kogoś dosyć ciekawy, no bo przecież cóż byłby za problem
szukania gdzieś tam powiedzmy tematów związanych z niewidomymi
też po takich bibliotekach, bo na pewno też jest to możliwe
i są różnego rodzaju publikacje.
Tylko pytanie, czy taki temat tej pracy, takiej czy innej,
byłby przez tego dyrektora aż tak bardzo zapamiętany?
To też warto o tym myśleć, bo czasami są takie tematy,
które są zapamiętane, a są takie tematy, ale nazwisko jest moje zapamiętane,
albo np. zwracałem się do Państwa, rozmawiałem z Państwem,
to jednak zawsze się robi dobre wrażenie i tak zazwyczaj,
jeżeli student chce podjąć jakiś temat, życzliwość jest duża.
Może czasami jest to ostrożność, ale zazwyczaj jest duża życzliwość osób
i zawsze to nazwisko jednak gdzieś tam już zostaje zapamiętane
i już gdzieś ta sieć, o której mówi Paweł, powoli zaczyna się tworzyć.
Bardzo świetną uwagę, cieszę się, że ten aspekt został poruszony.
Paweł, to słucham, to powiedz, a ja jeszcze zapytam.
U mnie akurat ten etap sieci kontaktów się zaczął po studiach.
Ja pisałem akurat obydwie prace na temat środowiskowy,
natomiast ujęcie było zagraniczne, więc też troszkę takie typu oryginalne.
Ja w ogóle w kwestii niewidzenia tytułu Darku wyraziłeś pogląd,
który uznałeś za niepopularny, że nie wiesz,
czy chciałbyś odzyskać wzrok, czy też nie chciałbyś.
Ja wykażę się jeszcze większym szczytem hipsterstwa,
mówiąc potocznie, dla mnie bycie niewidomem jest poniekąd moim hobby,
czyli lubię zgłębiać temat z perspektywy międzynarodowej,
z perspektywy popkulturowej, z perspektywy tego,
co osoby niewidome historycznie już zdążyły osiągnąć.
I to też nie tylko w Polsce, ale gdzie indziej i to jest tak ciekawa działka,
że myślę, że mogę to powiedzieć z pełną odpowiedzialnością.
Jestem dumny z bycia niewidomem, bo to jest temat tak ciekawy
i tak na różne sposoby można go obrócić i, że tak powiem,
przede wszystkim wydoić akademicko i naukowo,
że naprawdę można dojść do ciekawych wniosków
i dotrzeć do bardzo inspirujących osób i ich historycznych wydarzeń.
Natomiast u mnie etap, etap taki networkingowy
zaczął się właśnie na stażach,
zaczął się już w tej mojej karierze zawodowej po studiach
i to, co mogę poradzić ludziom, poradzić jak poradzić,
co się sprawdziło w moim przypadku, tak to ujmę,
to jest wychodzenie na zewnątrz, wychodzenie na wydarzenia branżowe,
wychodzenie na jakiekolwiek wydarzenia, gdzie można poznać ludzi
i dać się im poznać i dać się im zaprezentować,
że my mamy jakąś wiedzę na temat i nam można w danym temacie zaufać.
Ja byłem raz już na warsztacie właśnie firmowanym logiem LinkedIn,
gdzie mogły się poznać osoby, które gdzieś pracowały,
które pracy szukały, które po prostu chciały nowe kontakty w jakichś dziedzinach,
gdzie miałem okazję rozmawiać z prawnikami, z kucharzami w restauracjach w ogóle,
żeby było ciekawiej i z najróżniejszymi przedstawicielami zawodów,
nawet jakiś boxer się tam pojawił, który był potem coachem motywacyjnym,
czy mówcą, czy kimś takim, więc tego typu sytuacje.
Kiedy się pandemia zaczęła, to miałem taki krótki, krótki okres,
że stwierdziłem, że chcę się trochę rozwinąć w kwestii dostępności cyfrowej,
więc zacząłem uczęszczać na webinaria online
i na w ogóle takie wydarzenia kilkudniowe, które w ogóle były w jakichś dziwnych porach,
z zakresu designu, żeby było ciekawiej, gdzie było dużo mowy właśnie
o jakichś projektowaniu grafiki, ale też interfejsów,
ale też o tym, co może w projektowaniu interfejsów pójść nie tak
i zacząłem odpowiadać na wypowiedzi prelegentów, ekip prelegentów na Twitterze.
Jak uważałem, że jest jakaś sprawa, w której coś mam do powiedzenia ciekawego,
jakiś punkt do wniesienia, po prostu odpowiadałem, bo te osoby często umieszczały
swoje niki twitterowe przy prezentacjach, czy gdzieś wspominały o nich
w swoich wypowiedziach, w swoich prelekcjach.
Ja po prostu odpisywałem na Twitterze tym osobom i zadawałem jakieś pytania
i podrzucałem jakieś linki uzupełniające a propos tego, o czym mówiły
i w ten sposób na przykład uzyskałem od kogoś retweet
i trafiłem na społeczność osób zajmujących się dostępnością w Wiedniu.
Więc naprawdę można ciekawe kontakty nawiązać,
a w ogóle najciekawsza historia, jedna z takich relacji powiedzmy zawodowych,
którą utrzymuję do dziś od przypadku do przypadku na zasadzie zlecenia
jak zawołają to jestem, nawiązała się w kościele.
Bo poznałem zupełnie przez znajomych z kościoła, do którego uczestniczałem,
osobę, która zajmowała się gdzieś tematycznie czymś,
czym ja też jestem zainteresowany, no i skończyło się to dwumiesięcznym starzem,
a potem trochę dłuższą, do dzisiaj trwającą współpracą taką właśnie
jak zostanę zawezwany to jestem do dyspozycji.
I bardzo sobie cenię ten kontakt, bo naprawdę to było super przeprowadzone
i nie odczuwałem gdzieś tam, że jestem osobą niewidomą.
Bardziej kwestie takie techniczne weszły do gry, które trzeba było rozwiązać,
ale miałem takie poczucie, że rozmawiam z tą osobą jak z partnerem zawodowym,
a nie z kimś kto albo się nade mną lituje, albo jest mną zaciekawiony
tak typowo naukowo jak przypadkiem, co się też często zdarza.
Więc tu naprawdę sobie bardzo cenię tę znajomość, więc wychodzicie do ludzi
i sprawdzajcie różne aplikacje z wydarzeniami.
Ja byłem dwa tygodnie temu na przykład na targach pracy Politechniki Śląskiej
i ta rekrutacja, w której jestem teraz jest właśnie owocem tej wycieczki tam.
Więc kto wie, co będzie dalej, ale warto wychodzić i warto się ludziom pokazywać
i opowiadać o tym, co fantastycznego robicie.
I rzeczywiście ja też bym powiedział, że warto oprócz tego wszystkiego,
jeżeli gdzieś publikujemy czy udzielamy się w różnych miejscach,
warto też rzeczywiście merytorycznie to robić, bo w takim przypadku
też możemy zostać zauważeni w bardzo różnych miejscach,
czy to grupach, listach dyskusyjnych, forach internetowych,
w takich miejscach, kiedy nie chcemy być jakoś anonimowi.
A powiem szczerze, że jeżeli chcemy się dzielić merytoryczną wiedzą,
to się najzwyczajniej w świecie nie opłaca ta anonimowość,
bo wtedy zawsze po prostu możemy być rozpoznawalni.
To warto. Warto też się w różnych miejscach udzielać,
warto wiedzieć i warto dawać taki sygnał przez naszą działalność w sieci,
że jeżeli na przykład ktoś ma problem z tym czy tamtym,
albo chce uzyskać wiedzę na taki albo inny temat,
to warto się do tego jednego z drugim zwrócić,
bo on po prostu się na tym zna i można uzyskać jakąś pomoc,
a to w przyszłości może procentować i oferować,
być motywem do zaoferowania nam czegoś więcej,
niż tylko jakąś chęć odpowiedzenia na czyjś problem.
Tak, jak najbardziej.
Michale, ty miałeś jeszcze jakieś pytanie,
bo chciałem jeszcze szybko drugą kwestię poruszyć i już was zostawić w spokoju,
ale ty miałeś jeszcze jakieś wcześniej pytanie do mnie,
więc nie wiem, czy chciałbyś je teraz zadać, czy…
Wiesz co, no właśnie też a propos tego,
a propos tego chciałem po prostu o tym też wspomnieć,
o tym udzielaniu się gdzieś tam w sieci,
ale też, no właśnie, to jest to.
Więc jeżeli coś jeszcze, Pawle, no to słuchamy.
Tak, no to druga kwestia, którą, Darku, poruszyłeś,
czyli że są, jakby podstawowo swoją pracę możesz wykonywać,
natomiast są pewne jej aspekty, z którymi sobie nie radzisz
i tutaj prosisz o pomoc na przykład dziewczynę i tak dalej.
Jak ja, jak mi się marzy, żeby w pełni nasze państwo
jakoś objęło i ogarnęło taki koncept jak asystent w pracy.
Ja wiem, że to gdzieś się powoli pojawia, zdaje się,
że to nie jest chyba jeszcze powszechne
i na pewno nie jest powszechne w naszej świadomości
na tyle, żeby zarzucić ten argument,
że tej pracy nie mogę wykonać, tej pracy nie mogę wykonać.
Tak, to oczywiście, oczywiście.
Ja mam takie doświadczenia z właśnie krajów zachodnich,
ostatnio nawet obserwowałem pracę takiej osoby asystującej w Niemczech.
Sytuacja jest taka, że mój znajomy pracuje na pozycji handlowej,
on doradza w kwestii sprzedaży sprzętu i oprogramowania,
zna się na tym, zna całą ofertę firmy,
może doradzić, może polecić, może pośredniczyć w sprzedaży
i wszystko super, on jest w tym kierunku wykształcony w ogóle,
tylko, że oprogramowanie używane przez jego firmę,
które służy do jakichś operacji księgowych,
do jakichś baz danych nie jest dostępne.
To jest kwestia tego, że on w tym oprogramowaniu musi czasem
kliknąć jeden przycisk albo wyszukać jakąś jedną daną,
ale przez to, że nie jest tego w stanie zrobić sam,
a firma na ten moment nie jest w stanie zainwestować
w taką restrukturyzację swojego środowiska pracy i infrastruktury,
żeby to zmienić na jakieś bardziej dostępne oprogramowanie,
kolega jest praktycznie odcięty od tego typu danych
i w tym momencie udało mu się załatwić przede wszystkim dofinansowanie na godziny,
bo to taki asystent też nie siedzi z nami 24, no 5 dni w tygodniu,
9 do 5 czy tam 8 do 16,
tylko jest określona ilość godzin, na którą taką osobę mamy wynajętą,
tą osobę trzeba też znaleźć, ustalić z nią stawkę
i najlepiej, żeby ta osoba też troszkę kojarzyła tą branżę,
w której my pracujemy.
No i w tym momencie ta osoba nawet może z nami pracować zdalnie,
bo to jeżeli damy sobie dostęp do naszych systemów
i firma się na to zgodzi i to jest wszystko zgodnie z procedurami,
no a jeżeli jest to opłacane przez państwo,
to jest dużo łatwiej o takie rzeczy.
No to ta osoba może nawet siedzieć i często to tak wygląda,
że ta osoba po prostu ma godziny do wyrobienia.
To jest troszkę jak asystent na studiach.
Tak, to mniej więcej wygląda jak możliwość tutaj,
ja z tego akurat korzystałem, możliwość…
Ja też.
Tak, czyli to jest jakby analogiczna sytuacja,
tylko super, byłoby idealnie.
I tam oczywiście to tak wygląda,
że czasami ten kolega siedzi z tą asystentką na, nie wiem, Zoomie
czy na czym oni tam się umawiają, Teamsach
i ona pije kawę, on coś tam załatwia, jakieś sprawy z klientami,
ale może się okazać, że nagle wyskoczy mu spontanicznie
zadanie do wykonania, które będzie wymagało pomocy tej osoby.
I ona wtedy jest w gotowości i po prostu mu to kliknie,
czy tam coś sprawdzi, czy przeczyta szybciej, czy sprawdzi.
To jest też to, że on musi dość dużym wyprzedzeniem planować,
takim chyba miesięcznym, czy na dany miesiąc on będzie jej potrzebował,
nie wiem, tyle godzin czy tyle godzin,
bo na przykład jeżeli jedzie w trasę i jadą sobie z tym sprzętem
na targi, gdzie ją będą prezentować,
no to siłą rzeczy nie potrzebuje jej pomocy,
bo nie jest w biurze i nie potrzebuje tych programów, które tam ma,
wtedy może potrzebuje troszkę innej pomocy
albo na przykład jedzie z tym koleżeństwem z pracy,
więc nie potrzebuje tej pomocy państwowej wcale.
Natomiast do takich rzeczy właśnie, gdzie podstawy naszej pracy
my jesteśmy w stanie wykonać, bo mamy wiedzę i umiejętności,
ale niedostępność infrastruktury
albo nawet charakteru pracy gdzieś upada.
Taka osoba bardzo pomaga, ja się zastanawiam,
na ile na przykład to by nam umożliwiło pracę w czymś takim,
jak jakakolwiek komunikacja medialna, czyli media społecznościowe,
opieka nad mediami społecznościowymi,
gdzie tak naprawdę my jesteśmy w stanie być świetnymi copywriterami
i pisać fantastyczne, naprawdę dowcipne
albo jakieś takie teksty pasujące do rynku, w którym się obracamy,
bo to jesteśmy w stanie fajnie zanalizować,
jakie słowo siądzie w naszej grupie docelowej,
ale nieszczęsne grafiki, nieszczęsne filmiki.
Tak, dokładnie jest tak, jak mówisz.
To jest bardzo trafne spostrzeżenie.
Ja akurat,
akurat w wytwórni, w której pracuję na etacie,
nie mam tego problemu,
ale system związany z radiem,
gdzie pracuję, jeżeli muszę sobie wyszukać jakiś materiałów,
jest za mnie niedostępny.
Jest za mnie niedostępny i tutaj mi,
mi akurat pomaga bardzo moja dziewczyna, z którą pracuję,
no ale na pewno,
znaczy to by się dało obejść w moim przypadku,
tylko byłoby to bardziej czasochłonne dla…
Czyli jak rozumiem, dziewczyna z tobą pracuje,
czyli jest też twoją koleżanką z pracy, tak w tym sensie,
czy tak udziela się po prostu…
Jedno i drugie,
ale to zupełnie się zbiegło.
Nie no okej, nie chciałem wnikać tu za bardzo,
bo tu chodzi o samą charakter, że jakby no,
ja też byłem kiedyś na przykład zwolennikiem takiego rozwiązania,
że po co w ogóle asystenci,
to byłem ja przed mniej więcej 5-6 lat,
po co asystenci, skoro tak naprawdę to my powinniśmy
wykazać się swoimi umiejętnościami,
a tam gdzie nie damy rady,
od czasu do czasu to się poprosi o pomoc właśnie,
koleżankę, kolegę, mamę, tatę, dziewczynę,
osobę spotkaną na ulicy,
tylko nagle się okazuje,
że w takim realnym środowisku pracy
takich przypadków to jest co chwilę ileś.
Co chwilę ileś i może być tego naprawdę sporo.
Chociażby, no słuchajcie,
z mojego punktu widzenia,
kiedy jeszcze miałem własną działalność
i świadczyłem usługi dla kilku takich klientów,
to prosta rzecz,
w jaki sposób stracić największego klienta.
Decyzja zapadła jedna,
gdzieś tam wyżej
i ja na nią nie miałem kompletnie żadnego wpływu,
dotycząca oprogramowania,
które będzie przeznaczone do inwentaryzacji sprzętu.
No bo wiadomo, jeżeli firma jest duża,
jeżeli tam jest oddziałów ponad setka,
na każdym jest ileś komputerów,
to wszystko musi być ze sobą spięte.
Takie oprogramowanie wcześniej też było,
ale ono było przeznaczone przede wszystkim właśnie
tylko do tej inwentaryzacji.
Natomiast to oprogramowanie,
które miało zostać wdrożone,
no to już był taki kompletny kombajn,
za pomocą którego robiło się wszystko.
To znaczy oprócz inwentaryzacji sprzętu
rozwiązywało się problemy,
czyli były te takie połączenia zdalne.
Były jeszcze też inne rzeczy,
na których tam się pracowało
i wszystko to było zintegrowane.
No i cóż, ja sprawdziłem sobie
dostępność tego oprogramowania.
Zdawało się, że nie da się tam tak naprawdę zrobić nic.
To nie była kwestia jednej, dwóch rzeczy,
z którymi był problem,
to była kwestia z wszystkim.
Więc tak naprawdę no niestety z dnia na dzień
i to też jest w tej branży IT,
zwłaszcza związanej z administracją,
z jakimś takim wsparciem,
jest problematyczne i może być problematyczne.
Na szczęście na przykład Microsoft teraz,
jeżeli chodzi o jego dział dostępności,
to dba też o tych użytkowników profesjonalnych,
bo kiedyś to w Stanach Zjednoczonych
szczególnie były bardzo duże z tym problemy,
bo Microsoft wdrożył nową wersję systemu,
na którym działało dużo serwerów,
organizacje szczególnie medyczne,
bo to jest w ogóle ciekawostka,
że sporo osób niewidomych w Stanach Zjednoczonych
w działce IT, przynajmniej z moich obserwacji,
pracuje właśnie w tym sektorze medycznym.
No i tam trzeba było to wszystko poaktualizować
i się nagle okazało, że ludzie nie mogą wykonywać swojej pracy.
Z dnia na dzień też w zasadzie mogli żegnać się ze stanowiskami.
Także to takie…
Takich historii na Twitterze znajdziecie wiele.
Sporo, tak.
Z różnych krajów, gdzie po prostu z dnia na dzień,
no jak to się mówi, tak,
najstraszniejsza historia w pięciu słowach,
nowy, kompletnie przebudowany interfejs użytkownika.
Tak, tak. I to jest problem.
Tak, to prawda.
I ja nie mówię tego dlatego, żeby zniechęcać,
tylko po prostu, żeby każdy też miał świadomość
tego, z czym mogą być problemy i jakie to mogą być problemy.
I że tak naprawdę… I to jest też to, o czym ja mówię
i o czym mówiłem, że dobrze,
żeby nasza praca to była mimo wszystko też jakaś nam pasja,
bo my oprócz rozwiązywania problemów pracodawcy
bardzo często też musimy rozwiązywać swoje problemy
z wykonywaniem konkretne.
Właśnie takie, tak, to jest…
Im bardziej osoba niewidoma jest swoim własnym informatykiem,
tym bardziej jest na wygranej pozycji.
Tak.
Czego nie powinna musieć robić tak w ogóle,
no ale tak wygląda życie.
Natomiast tylko chciałem uzupełnić krótko
i już się odpinam i zostawiam,
że widząc tego typu sytuacje,
zachęcam do takiego myślenia nie,
że to w takim razie nie warto,
to w takim razie nie ma co się starać,
tylko że dostęp do pracy, do rynku pracy
i do oprogramowania, i do sprzętu, i do środków,
bo to nie tylko komputery, nie tym tylko człowiek żyje,
do narzędzi i środków, które pomagają mi te prace osiągnąć
i być spełnionym członkiem społeczeństwa, to jest moje prawo
i to prawo mi się należy i powinienem o nie walczyć.
Dokładnie tak.
Dlatego was zachęcam.
A bezrobotnymi zawsze zdążymy być.
Tak, jak to nie bardziej.
To jest też prawda.
Dobrze, dziękuję wam bardzo i życzę miłej audycji.
Ja zostaję na słuchu.
Dziękujemy bardzo.
Dzięki, Pawle.
Za telefon pozdrawiamy Cię i do usłyszenia.
Jeżeli wy również macie ochotę się do nas odezwać,
to zapraszamy bardzo serdecznie.
No dobrze, Darku.
To w takim razie, czy coś jeszcze o tych wątpliwościach, trudnościach?
To znaczy, ja myślę, że najważniejsze jest takie wyartykułowanie się na początku.
A nie, że na przykład, dobrze, proszę pana, dziękuję za zatrudnienie
i potem po dwóch miesiącach, wie pan co, ale ja nie wiem jak zrobić.
Nie, na wstępie.
Na samym wstępie powiedzieć o tym, co mogę zrobić,
od tego zacząć, co mogę zrobić i powiedzieć też na koniec,
żeby nie wystraszyć o tym, co może sprawiać trudność.
I wtedy jest większa szansa na to, że taka współpraca się ułoży.
Na wstępie być maksymalnie szczerem.
Mogę zrobić to, mogę zrobić to, mogę zrobić wiele rzeczy,
ale są rzeczy, które są dla mnie niedostępne właśnie z uwagi na brak wzroku
i ograniczenia wzrokowe.
Generalnie prawda jest taka, że to najistotniejsza po drugiej stronie
jest życzliwość.
Bo jeżeli ktoś będzie chciał dać nam szansę,
oczywiście w zawodzie, który jakoś jesteśmy w stanie wykonywać,
bo nikt przy zdrowych zmysłach nie zatrudni nas jako kierowcy chociażby,
bo to nie byłoby możliwe, przynajmniej na razie.
Natomiast jeżeli jest to zawód, w którym my mamy jakiś potencjał,
to po prostu jeżeli trafiamy na życzliwego człowieka po tej drugiej stronie biurka,
dajmy na to, to tu już jest połowa sukcesu
i oczywiście reszta to są nasze predyspozycje, umiejętności, możliwości.
Tak, dlatego ta sieć kontaktu, o której powiedział Paweł, jest bardzo ważna.
Czyli jeżeli przyjdziemy z dużym portfolio,
pokażemy jakie mamy doświadczenie,
to jest wtedy większa szansa, że np. pracodawca zada pytanie,
no dobrze, zrobił pan to, jak pan to zrobił jako osoba niewidoma?
Może pan się takie pytanie?
Ale pan nie widzi, jak pan to zrobił?
Bo dla nas się to pytanie wydaje, powiem tak, natarczywe.
Może tak powiem, ale osoba po drugiej stronie nie wie, autentycznie nie wie,
jak np. ja jestem w stanie napisać na komputerze tekst.
Tego może nie wiedzieć.
My to wiemy, bo z tym pracujemy na co dzień.
Tak, ale pracodawca tego nie wie.
Pracodawca nie wie, że wyśle mi wytransferem materiały i ja je pobiorę.
Pracodawca wielu rzeczy nie wie i trzeba mu to wszystko wyjaśnić na wstępie.
I to już leży po naszej stronie.
Ale przed takim wstępem,
zanim my się spotkamy w ogóle z tym naszym potencjalnym pracodawcą,
no to jest jeszcze kwestia dosyć często różnego rodzaju rekrutacji,
formalności, CV, listów motywacyjnych.
I tu jest taki odwieczny dylemat, o którym się bardzo często mówi.
Ile osób, tyle opinii na ten temat.
Czyli na tym etapie informować o naszej niepełnosprawności.
Absolutnie nie.
W mojej opinii.
A możesz tę opinię jakoś uzasadnić?
Oczywiście.
Jeżeli pokażę przykładowo. Ja wiem, że to CV i list motywacyjny.
Tak w skrócie wyjaśnię.
List motywacyjny to jest taka krótka informacja,
dlaczego chcę pracować w danej firmie i jak dana firma skorzysta na tym,
że mnie zatrudni.
Przepraszam.
A CV to jest wykaz moich osiągnięć, wykształcenie, doświadczenia, kursy.
Zebrane w jednym dokumencie.
Są różne CV.
Są chronologiczne, czyli na przykład od najwcześniejszego okresu do najpóźniejszego.
Na odwrót są graficzne CV różnego rodzaju.
Są schematy.
Są też generatory takie do tworzenia CV.
Tak, oczywiście.
I teraz tak.
Jeżeli ja napiszę takie właśnie CV z doświadczeniem.
Czyli niewydumane, ale prawdziwe takie CV i troszkę tych osiągnięć wpiszę.
I napiszę list motywacyjny, w którym bardzo merytorycznie uargumentuję
i poproszę o zatrudnienie.
Napiszę na czym skorzystają pracodawcy.
To potem podczas rozmowy kwalifikacyjnej jeżeli zgodzi się na to pracodawca.
Jeżeli mnie przyjmie.
Oczywiście może mnie też wygługać, identyfikować.
I oczywiście może, zawsze może wyjść ta informacja.
Że to nie chodzi o to, żeby ją, tę informację ukrywać.
Ale żeby pokazać jakby podanie takich informacji suchych, merytorycznych.
Jakby jest najważniejsze.
Tutaj pisanie o niepełnosprawności na pierwszym etapie dla mnie mija się z celem.
No bo proszę Państwa zatrudnijcie mnie, ale ja nie widzę.
Skorzystają Państwo, taki jest przekaz.
Skorzystają Państwo na moim zatrudnieniu, ale jestem osobą niewidzącą.
Później mogą wyjść wątpliwości.
Czyli podczas takiej rozmowy już po tej rekrutacji.
Mogą nastąpić, my na taką rozmowę przechodzimy.
Wtedy już pracodawca się dowiaduje, że nie widzimy.
I my rozmawiamy.
Ja albo ma ochotę z nami rozmawiać, albo nie ma, albo jest życzliwy.
Albo goście się go pytamy, czy nadal jest zainteresowany.
Ale uważam, że dopiero na tym etapie najlepiej taką informację podawać.
To oczywiście jest mój pogląd.
I wydaje mi się, że taka metoda jest skuteczniejsza.
Ewentualnie też pracodawca.
Zawsze jest takie ryzyko, słyszałem kiedyś taki argument,
że pracodawca potencjalny może poczuć się oszukany przez nas.
Że my to zatajiliśmy.
Że my o tym nie powiedzieliśmy wprost, że nie poinformowaliśmy o tym fakcie.
Tak, wszystko ma jakieś plusy i minusy.
Oczywiście, że tak.
Ale z drugiej strony, jeżeli wiemy, że brak wzroku nie wpływa na naszą wydajność,
w konkretnej pracy, to podawanie takiej informacji nie jest konieczne.
Oczywiście.
My możemy wytłumaczyć potem, jak my pracujemy.
Ale wydaje mi się, że jeżeli ktoś,
przykładowo Mieczysław Kosz, który był pianistą jazzowym,
nie mówiło się o nim, że jestem niewidomy i chciałbym zagrać koncert,
tylko po prostu chciałbym zagrać koncert.
I tak dalej, i tak dalej.
Muzyk, wokalista na tym etapie pozyskiwania swoich koncertów
nie mówi o tym, że już nie będę podawał teraz nazwiska,
ale jestem niewidomym śpiewakiem, niewidomym pianistą,
tylko jestem pianistą.
Potem pewne rzeczy wychodzą.
Potem pewne rzeczy wychodzą.
To jest oczywiście, tak jak powiedziałem,
moje stanowisko, ja bym tej informacji na etapie CV nie podawał,
aczkolwiek potem bardzo precyzyjnie,
bardzo cierpliwie wyjaśniał, często łopatologicznie,
co mogę zrobić, co to znaczy NVDA,
co to jest…
Ja akurat mam zańczyła, to trudno mi powiedzieć,
ale niech będzie, co to jest voice over, i tak dalej, i tak dalej.
Jak ja sobie radzę, na co mnie stać przynieść taki komputer,
pokazać jak wygląda udźwiękowienie,
pokazać jak wyglądają pewne pomocy.
Można oczywiście z komputerem się wybrać na rozmowę taką kwalifikacyjną.
To będzie bardzo pomocne.
Proszę zobaczyć, zaraz za chwileczkę pokażę,
otwieramy laptopa i pokazujemy.
To jest bardzo pomocne.
Oczywiście, że tak.
Takie pewne też oczywiste rzeczy,
o które warto zadbać,
to kwestia też naszego wyglądu.
Oczywiście, jak najbardziej.
Warto, jeżeli nawet mieszkamy sami,
to warto mimo wszystko skonsultować się z kimś,
czy ten ubiór, który sobie dobraliśmy,
to aby na pewno do siebie pasuje.
Oczywiście.
No, bo jak cię widzą, tak cię piszą,
to nie jest bez znaczenia to powiedzenie.
Nie, to nie jest bez znaczenia.
To nie jest bez znaczenia oczywiście.
No okej.
To w takim razie, jeżeli chodzi o kwestie ewentualnych problemów,
to myślę, że temat wyczerpaliśmy już dość mocno,
ale w ogóle jeżeli chodzi o zatrudnienie,
to osoby z niepełnosprawnościami pobierające świadczenia
też boją się kwestii jednej.
Mianowicie, jak ja zacznę pracować,
to mi rentę zawieszą albo zabiorą,
albo będę musiał coś jeszcze oddawać.
Kiedyś zabiorą, teraz mogą wstrzymać.
Kiedyś to w ogóle wstrzymają, teraz mogą ograniczyć te fundusze.
Teraz to się troszkę zmieniło na korzyść.
Przy czym ja zaznaczę i tutaj myślę, że się na pewno z tym zgodzisz,
te ograniczenia, jeżeli chodzi o dochód, są bardzo krzywdzące do budżetu.
Przecież tyle osób by mogło pracować bez tych ograniczeń.
W ogóle ja powiem tak, no niestety trzeba to powiedzieć dobitnie.
Ograniczenia, właśnie jeżeli chodzi o dorobienie do renty socjalnej,
generują szarą strefę.
Oczywiście, że tak.
Generują kombinatorstwo, przekręcanie dochodów, kombinatorstwo po prostu.
Państwo więcej traci na tym, że przyjmijmy na to dobrze,
zawiesimy mu rentę, ale on sobie i tak zarobi bez podatku.
No to jaki to ma sens?
Nie ma sensu.
Ja myślę, że dyskusja już wielokrotnie na ten temat padała.
To zawieszenie jest szkodliwe dla państwa.
Dokładnie.
Tak, bo naprawdę kwitnie szara strefa w takich sytuacjach.
Bo nie możemy dorobić do renty, to prosimy np. o gotówkę.
Ja na szczęście nigdy takiej sytuacji nie miałem i z tego się bardzo cieszę.
Bo, może powiem u mnie jak to wyglądało.
Do pewnego etapu ja pobierałem rentę w całości.
I na pewnym etapie pracodawca zauważył, że ja liczę jakieś tam przychody,
bo to była akurat umowa z ocenie.
I mówi Darek, ale po co ty to liczysz?
Wie pan, no bo mogą mi zabrać rentę.
I on mówi tak, mogą ci zabrać rentę.
Ale zastanów się co jest dla ciebie ważniejsze.
Bo jak będziesz cały czas ten argument podnosił,
to ludzie cię nie będą brali poważniej, to jest prawda.
Jak ja cały czas będę się zastanawiał i mówił o tym,
albo mi rentę zabiorą, to faktycznie stracę markę.
To jest coś o czym, to jest tak, to podawanie, to może odstraszyć ludzi.
Dam panu podwyżkę, no wie pan nie, bo tutaj renta.
Oczywiście, każdy tam się uśmiechnie, pokiba głową,
ale i to jest pewien problem.
To jest pewien problem i najsłodniejsze jest to,
że to generuje bardzo dużo dylematów.
I jak ktoś raz zaoferuje podwyżkę, my powiemy,
nie, to w sumie dzięki, to już więcej z taką propozycją może nie przyjść.
A te wskaźniki rentowe, one przecież jednak się zmieniają co jakiś czas.
I to jest pewien problem.
Dlatego naprawdę ja na pewnym etapie zdecydowałem się na zawieszenie renty socjalnej.
Nie żałuję tego, na początku przez kilka miesięcy było trochę gorzej,
ale udało mi się jeszcze coś podłapać i jakby finans się wyrównał,
a teraz jestem z tego zadowolony.
Też jakaś taka swego rodzaju motywacja, tak?
Tak, że nie muszę się ograniczać, jeżeli to jest powiedzmy 3900 na rękę,
nie wiem jaki teraz jest dochód, ale przyjmijmy,
to ja już nie muszę liczyć złotówki, tylko mogę myśleć o nowej pracy.
Ktoś mi zaproponuje jeszcze 1000, to ja powiem tak, biorę tę pracę.
I to właśnie na to chodzi, że to ograniczenie bardzo, bardzo powiedziałbym,
zawęża horyzontę i każdy na tym się gdzieś tam przejechał.
Każdy miał takie myśli, czy pracować dalej, a może na pół etatu plus renta.
To jest coś, czego doświadczyła większość osób niewidomych, pracujących.
Z drugiej strony też dochodzimy w pewnym momencie do takiego etapu,
gdzie jeżeli ktoś nawet nam oferuje podwyżkę, to w zasadzie to ta podwyżka
niewiele nam wnosi do życia, tak?
Bo okej, tutaj niewiele ona nam zmienia.
Ta podwyżka musiałaby być naprawdę spora, żebyśmy ją odczuli.
Tak, właśnie o to, teraz już jest chyba trochę inaczej, jakaś złotówka do złotówki.
Tak, tak, tak.
Teraz jest już trochę inaczej w tej kwestii, ale faktycznie jest to czynnik,
który też, jakby to powiedzieć, sieje wątpliwości.
Wątpliwości, czy na pewno pracować, czy…
Tak, warto, warto podjąć to ryzyko.
Do renty zawsze można wrócić.
Na szczęście jesteśmy w tak komfortowej sytuacji, że do renty można wrócić.
Renty można odwiesić. Renty na mnie zabierają.
Oczywiście, jeżeli mamy ją na czas nieokreślony, bo to też nie zawsze tak jest.
Tak, ja faktycznie z takich ciekawostek to okulistka, która mnie badała w wieku 18 lat,
to była, jak to była, myślę, że siostra Ratched przypominała,
nie wiem, czy dobrze ją wymieniłem, z lotu nad kukułczym gwiazdem.
Mniej więcej miała takie usposobienie.
Kazała mi się patrzeć prosto i była bardzo niezadowolona,
że ja się pytam, co znaczy patrzeć prosto, że ja nie jestem w stanie patrzeć prosto.
A jeszcze jak zobaczyła, że moje źrednice reagują na światło,
bo ja mam minimalne poczucie światła,
no to już w ogóle była przekonana, że widzę i dała mi na pół roku tę rentę.
I potem byłem na drugiej komisji, więc ja teraz się z tego śmieję, ale…
Wtedy nie było ci do śmiechu.
Wtedy nie wiedziałem, że to się dzieje.
Ja myślałem, że jestem w jakimś… na triksie, tak?
Ale zdarzają się różne problemy i…
No ale zazwyczaj już tego problemu nie ma.
Można się odwołać i czasami jest to uciążliwe z uwagi na biurokrację,
ale zazwyczaj odwołanie się przy całkowitym braku wzroku oczywiście.
Ja nie wiem, jak jest w przypadku osób, które na przykład są słabo widzące.
Ja wypowiadam się w kontekście osób niewidomych zupełnie.
Zazwyczaj odwołanie pomaga.
Tak jest. No dobrze.
Cały czas mówimy o działaniu na otwartym rynku,
na działaniu poza środowiskiem,
ale Darku, w środowisku tak coś działasz, czy kompletnie nic?
I teraz padnie magiczne słowo, które miało niebaś,
ale padnie tak, jak obiecałem na początku, czyli…
Blind Shade Classic 2.
Aha.
Więc coś, co mnie zmotywowało, to troszkę większej aktywności środowiskowej.
Teraz będę pisał artykuł do 6 punktów na temat Blind Shade’a.
To jest właśnie pojawienie się na rynku tego telefonu.
Ja o tym powiem w kilku zdaniach, bo każdy zna moje poglądy.
Już nie chciałbym tego powiedzać.
Są dwie audycje. Jak ktoś chce więcej, to na pewno do nich chętnie sięgnie.
Tak, ale zacznę może od tego, że kiedyś zrobiłem audycję
z Agatą Zakrzewską o dziennikarstwie muzycznym,
więc nie jestem generalnie otwarty na tego rodzaju inicjatywy.
Ale ostatnio…
Aha, i teraz wbrew obiegowej opinii kilka osób,
powiedziałbym bardzo kulturalnie, staram się to wyrazić,
zaczepiło mnie o to, nie pracuję dla Blind Shade’a
ani dla żadnego dystrybutora Blind Shade’a za pieniądze.
Jeżeli to się zmieni, a z przyjemnością, jestem przekonany do tego sprzętu
i z przyjemnością taką pracę bym podjął, na pewno o tym poinformuję publicznie,
po prostu promuję ten sprzęt albo etatowo,
albo jeżeli coś takiego nastąpi, to taką informację podam.
Na dzień dzisiejszy żadnych uzysków finansowych z tytułu promowania tego sprzętu nie otrzymałem.
Jest to moja dobrowolna inicjatywa.
To tak samo jak ja bardzo chętnie otrzymywałbym subwencję od Apple.
Niestety tak dobrze nie ma.
Ale kilka osób już mi powiedziało, że płacą ci za to.
Tak to czasem też w przypadku komentarzy w tyflopodcastach
dostawaliśmy taki zarzut, Apple wam płaci.
Niestety nie.
Niestety nie, a powinien.
A powinien, już mi kilka osób powiedziało,
Darek powinni ci przynajmniej telefon dać za to.
Ja to robię, bo chcę to robić, bo jestem przekonany.
Ale dlaczego, skąd ta moja jakaś taka większa aktywność środowiskowa się wzięła?
Ja sobie kupiłem blindshell z uwagi na klawiaturę fizyczną.
Klawiaturę T9.
Zazwyczaj o tym mówiłem.
Korzystałem ze smartfona przez kilka lat.
Ja osobiście nie przekonałem się do pisania dotykowego.
Nie chciałem mieć telefonu w kilku kawałkach.
Telefon, tu jest klawiaturka, tu jest jeszcze coś.
Po prostu mnie to nie przekonało.
I mój smartfon.
Pożegnałem się ze smartfonem.
I po pół roku przerwy, bo wtedy korzystałem z Nokia,
pojawił się na rynku blindshell.
I kupiłem ten telefon tutaj.
Miałem przyjemność zrobienia audycji pierwszej.
I zaczęto się do mnie zwracać.
Proszę Pana, no jak to zrobić na przykład na tym telefonie?
Mówię, no proszę tutaj wpisać.
Albo wiem, albo nie wiem.
Albo dopytam, albo nie jestem w stanie odpowiedzieć.
Ale ja w jakiś sposób się poczułem ambasadorem tego telefonu.
I zauważyłem, że dużo osób zaczęło się do mnie zwracać.
Czy to na liście Tyflos.
Czy to przez maila.
Zaczynało mnie pytać o tego blindshella.
I zauważyłem jeszcze drugą rzecz.
Dużo takich pozytywnych komentarzy.
Panie Darku, no bardzo dziękujemy.
To jest bardzo niepopularny pogląd to, co Pan mówi.
Ale faktycznie dla mnie też klawiatura jest lepszym wyjściem.
Ja zauważyłem, że poza krytyką,
bo dużo osób uważa moje poglądy za jaskiniowe,
o czym mam świadomość.
I za średniowieczne.
To znalazła się grupa odbiorców, którzy mnie pytają.
Panie Dariuszu, jak Pan myśli ta funkcja będzie na przykład w tym blindshellu?
Bankowość. A mówię, bankowości na pewno nie będzie.
A co z tym? Trzeba poczekać.
I tak dalej. I to mi jakoś dało.
Ja sobie zdałem sprawę, kurczę.
Udało mi się pewien stereotyp przełamać.
I zupełnie nieświadomie.
Ja tego nie zrobiłem świadomie.
Niepopularnego poglądu.
Udało mi się zupełnie nieświadomie,
pewien niepopularny w środowisku temat poruszyć.
I dzięki temu kilka osób się do mnie zwróciło.
Może nie tyle z podziękowaniem,
ale z takim pytaniem o ten telefon.
A dlaczego Pan korzysta? A dlaczego Pan go poleca?
A komu by Pan go nie polecił?
Ja uważam, że ostatnio się zwrócono do mnie z sześcio punktów.
Z prośbą o napisanie takiej zużnej impresji właśnie na temat blindshella.
Ja to zrobię z przyjemnością.
Tylko przyczynę zaznaczam.
Zawsze się wypowiadam za siebie.
W artykułach wypowiadam się w pierwszej osobie.
Ja nikomu tego telefonu nie rekomenduję.
Aczkolwiek zaznaczam, że jest on dedykowany pewnej grupie osób.
Udało mi się teraz nawiązać współpracę z firmą Altix.
A propos telefonu kapsy strze.
Bo tutaj było chyba kiedyś pytanie czy…
Czy będzie, kiedy będzie i tak dalej.
Ja od razu powiem, że ja się takiej audycji w tyfu podcastie nie podejmę.
Chociaż chciałbym.
Nie podejmę się, ponieważ firma Altix nie chce mi wypożyczyć tego telefonu.
Mogę go wytestować tylko na miejscu. Nie mogę go pożyczyć.
Więc być może z przyjemnością kiedyś zadzwonię tutaj jak będzie tyfu przegląd.
I opowiem o swoich wrażeniach z korzystania z kapsysa.
Ponieważ w przyszłym miesiącu będę w Altixie i będę testował ten telefon.
Aczkolwiek dopóki go nie zobaczę fizycznie nie będę go miał na tydzień.
Nie będę mógł go zademonstrować.
Bardzo mi przykro.
Nie jestem w stanie merytorycznie takiej audycji poprowadzić.
No tak, bo to wymaga większych testów.
Nie tylko przyjrzenia się temu urządzeniu przez chwilę.
To po prostu trzeba poznać jego funkcje, jego możliwości.
Wtedy można coś powiedzieć na ten temat.
Dałem sobie sprawę, że są takie czasami pewne tematy.
Właśnie tutaj Blindshill sprawił, że gdzieś tam zacząłem podejmować tematy tych rozwiązań klawiszowych i nie tylko.
Ja klasowałem takie anegdocie a propos pracodawcy.
Bo ja korzystałem z dwóch kont zawsze.
Mejdowych.
Ze swojego prywatnego, który zawsze podaje.
Przecież podaję tutaj.
I firmowego.
Teraz Blindshill umożliwia korzystanie z kilku adresów mailowych.
Kiedyś nie korzystał.
Kiedyś mogę mieć tylko jedno konto na Blindshill i nic więcej.
I ja mu się kuczę.
Fajnie by było mieć dwa, ale mimo wszystko jednak woda tę kreweturę fizyczną.
I tak zwróciłem się do pracodawcy z prośbą o spotkanie na 15 minut w dogodnym dla niego terminie.
Przyjechałem do siedziby.
I powiedziałem, proszę państwa, zwracam się z takim pytaniem.
Czy istnieje jakaś szansa, żebym mógł odpisywać z prywatnego maila?
Ponieważ ja akurat tej korespondencji nie toczę zazwyczaj.
Ja i tak piszę do osoby, która ewentualnie potem moderuje moje teksty.
Więc ja korespondencji firmowej nie prowadzę.
Czy jest jakaś szansa?
Zapyta do mnie, dlaczego ja ten telefon wyciągnąłem z kieszeni.
Pokazałem, na czym on polega.
Pokazałem fizyczną T9.
Powiedziałem, dlaczego wolę fizyczną kreweturę.
Dlaczego dla mnie jest lepsze.
I powiedziałem, że niestety ten telefon umożliwia korzystanie z jednego konta.
I od razu zastączyłem, jeżeli państwo się nie zgodzą, ja sobie poradzę.
Ja będę korzystał z komputera, ja się będę reagował przez stronę.
To nie ma problemu.
Ale zwracam się z taką prośbą, czy to byłby problem.
Powiedziano mi, że absolutnie nie.
Ale żeby jakąś ciągłość zachować, to przekierowano po prostu maile z poczty firmowej na poczty prywatną.
Czyli teraz maile, które przychodzą na poczty firmową na nią też przychodzą, ale przychodzą też na poczty prywatną.
I udało się to rozwiązać bardzo szybko, za pomocą kilku kliknięć ze strony osoby, która się tym zajmowała.
Nie ma problemu.
Ale Blanchett zaciekawił mojego pracodawcy, jak to się pisze. Ja pokazałem mniej więcej.
Teraz już oczywiście mogę korzystać z dwóch kąt, bo to jest możliwe.
Ale faktycznie gdzieś tam zakup tego telefonu i te audycje, które w tamtym roku zrobiłem,
zmotywowały mnie do takiej może czasami większej aktywności.
Na razie z uwagi na to, czym się zajmuję, takiej pracy środowiskowej nie mogę podjąć związanej z muzyką klasyczną.
Nie widzę na razie takiej możliwości.
Ale kto wie, czy nie będę pracował nad Blanchett’a, bo jestem do tego przekonany.
I faktycznie gdyby zaproponowano mi jakąś gratyfikację za promowanie oficjalne,
to jak najbardziej z przyjemnością bym się tego podjął, bo jestem przekonany do rozwiązania.
Jeżeli będę pracował, jeżeli będę zajmował się aktywnościami środowiskowymi,
to albo będą dotyczyć właśnie zatrudnienia, czyli pracy na otwartym rynku, ewentualnie motywacji.
Myślałem ostatnio, ostatnio mi wpadł do głowy pomysł na przykład treningów motywacyjnych.
Nie wiem czy to w ogóle, to mi się urodziło kilka dni temu.
Może jako osoba, która pracuje, będę w stanie zmotywować innych do takiej pracy.
Może chociażby przez tę audycję naszą dzisiejszą.
Stąd właśnie mój pomysł na audycję od razu się urodził, bo myślałem, że warto ten temat podjąć.
Też mnie trochę zainspirował Sylwek Piekarski z Tyflosa, który napisał, że fajnie by było,
gdyby w Tyfla podcastie takie tematy były podejmowane.
No to są i zachęcam.
W każdym razie myślę, że chciałbym pracować właśnie w obrębie promocji telefonów klawiszowych,
bo oczywiście można mówić, że to jest średniowiecze, że to jest, jak to niektórzy mówią, pieśń przeszłości,
ale jest jednak duża grupa osób, która z tego korzysta.
I tego się nie, tego tak łatwo nie usunie.
Jest grupa osób, która korzysta z tyfosprzętów.
Z różnych odtwarzaczy chociażby.
Tak, z różnych odtwarzaczy, dokładnie.
To jest też grupa osób, która jednak woli te rozwiązania klawiszowe
i nie są to tylko osoby starsze.
I myślę, że jeżeli będę pracował właśnie a propos naszego środowiska,
to myślę, że ten temat podejmę, bo to jest coś, do czego jestem przekonany.
To jest coś, co lubię.
Też nie jestem taką osobą, prawda?
Mówię, kupujcie BlindShell’a, ale wiecie co, tutaj mam iPhone’a.
Nie, właśnie ja jestem osobą, która jest przekonana do rozwiązania i będzie chciała je próbować.
I używasz go na co dzień przede wszystkim.
I używam go na co dzień.
I używam go na co dzień, będąc przekonanym.
To Niko być może teraz my też skłoni do lepszego poznania iOS-a,
bo chyba kilka rzeczy będę musiał sprawdzić jeszcze raz.
Myślę, że jakiegoś iPhone’a sobie kupię troszkę starszego,
żeby pewne rzeczy potestować na zasadzie takiej roboczej,
bo myślę, że będę musiał mieć pewne rozeznanie.
Ale myślę, że chciałbym podejmować na łamach na przykład tyflo czasowisk,
takich jak Tyflo.
Szcześciopunkt tutaj czy też innych właśnie takich tematów,
tylko żeby się tym zająć na poważnie na przykład
będę musiał teraz iOS-a jeszcze sobie troszkę odświeżyć,
bo z nim miałem najmniej styczności, z Androidem miałem,
z iOS-em miałem szczotkową styczność.
Ja jestem bardzo ciekaw, szczerze powiedziawszy,
jaka będzie wtedy twoja opinia.
Czy przypadkiem się nie okaże, że zmienisz zdanie?
No ale to pożyjemy, zobaczymy.
To znaczy, tak jak powiedziałem,
te dziewięć to jest dla mnie coś, co jest ponad.
I to jest dla mnie, oczywiście, każdy się jest w stanie wszystkiego nauczyć.
Oczywiście.
iPhone jest tutaj fajny, jeżeli chodzi o braille.
Ja to widziałem, ja mam tego świadomość, że to jest rakieta,
ale jednak ja lubię sobie z kieszeni po prostu jechać sobie tramwajem,
jechać sobie gdzieś tam metrem i w kieszeni sobie odpisywać zupełnie.
Po prostu lubię, to nic nie poradzę, może to i niepopularne,
ale ja po prostu jestem przyzwyczajony.
Faktycznie, gdyby w iPhone pojawiła się funkcja,
kiedy byłbym w stanie zmienić zdanie, jeżeli chodzi o…
To już może tak powiem marginalnie, zaraz wróciłem do zatrudnienia.
Kiedy byłbym w stanie zmienić zdanie o przesiadce na iPhone?
Po pierwsze, gdyby się dało braille’em pisać na sadzie 3 plus 3 jedną ręką tylko.
Bo tego nie ma.
Na Androidzie jest, ale gdzieś coś, może jakoś ja…
Android jest w ogóle dla mnie tematem zamkniętym.
A druga rzecz, jeżeli telefon mi zaoferuje wszystko, to znaczy nie muszę brać portfela nigdzie,
nie muszę brać gotówki nigdzie ani grosza, ponieważ mam telefon,
który mi załatwi wszystko i w każdym sklepie, w każdym autobusie,
w każdej restauracji, na targu, w kiosku,
jestem w stanie tym telefonem zapłacić bez względu na wszystko.
Jak nie zapłacę, wina stoi po…
Czyli taka sytuacja idealna.
Telefon mi zastępuje wszystko, wszystkie legitymaty, wszystkie dokumenty.
Nie mówię o 90%, tylko o 100%.
Czyli po prostu, czyli to wymagałoby tak naprawdę
jakiegoś obowiązku posiadania przez każdego sprzedawcę terminala płatniczego.
Tak, bo wtedy wiem, że telefon mi zastępuje wszystko.
Dobrze, to teraz wróćmy do zatrudnienia.
Tak, przejdźmy do zatrudnienia i tak naprawdę już powoli spinając
tę naszą dzisiejszą audycję, w sumie może od tego powinniśmy zacząć,
ale myślę, że to jest dobry moment, bo skoro część z naszych słaczy
być może poczuła się zachęcona, to coś byś jeszcze podpowiedział
w zakresie tego, gdzie właściwie tej pracy szukać?
No bo powiedzieliśmy, że w sumie fajnie jest pracować,
otwarty rynek nie gryzie, jak mamy jakieś umiejętności,
które mogą być dla naszego potencjalnego opracodawcy atrakcyjne,
no to super, no tylko jak w ogóle zacząć?
To tak jak powiedziałem, najważniejsza jest umiejętność
nauczenia się robienia recenzjo.
To jest najważniejsze, bo ja też na początku nie wiedziałem,
gdzie tej pracy szukać, ja marzyłem o tym, żeby być dziennikarzem,
ale co, gdzie, jak się starać i każda wszelkiego rodzaju prace studenckie,
czy to licencjackie, czy magisterskie, czy wcześniejsze zaliczeniowe,
są dobrą okazją do tego, żeby taką umiejętność udoskonalić.
I potem już łatwiej szukać pracy na przykład poprzez bóg,
zobaczyć gdzie ta praca jest, gdzie mogę pracować,
bo nikt tego za nas nie zrobi, ale takie prace studenckie na przykład,
albo nawet prace maturalne, czy robienie jakichś projektów,
wiążących się z wyszukiwaniem informacji, bardzo ułatwia, tak powiem.
To jest taki mój pomysł.
Internet jest na pewno taką bazą, która ułatwia,
ale też nawiązywanie kontaktów związanych z aktywnościami studenckimi.
Mogą być konferencje naukowe, mogą być webinaria, o których mówił Paweł,
mogą być jakieś inne wykłady otwarte.
Po prostu szukać, interesować się i to jest taka moja rada.
Trudno mi powiedzieć, gdzie szukać w każdym zawodzie,
ale to mógłbym polecić ze swojej strony.
To jest taka moja sugestia.
Przede wszystkim kontakty i przede wszystkim warto zadbać też o to,
żeby nasze nazwisko, jeżeli mamy jakąś taką pasję twórczą,
albo na czymś się znamy,
żeby to nasze nazwisko jednak w Google gdzieś się pojawiało.
I teraz w dzisiejszych czasach bardzo często jest tak,
że rekruter, który będzie zastanawiał się nad tym, czy nas zatrudnić,
o tym trzeba pamiętać, to skorzysta z wszelkiego rodzaju narzędzi
i to, że nas wpisze w wyszukiwarkę, to jest niemal pewne.
I teraz pytanie, co tam znajdzie.
Jak najbardziej, jak najbardziej.
Z tym trzeba się liczyć i tego trzeba mieć świadomość,
bo po prostu tak to w dzisiejszych czasach jest.
Kwestie chociażby mediów społecznościowych też na to trzeba zwracać uwagę
i na to, co publikujemy i z czym chcielibyśmy być,
bądź nie chcielibyśmy być identyfikowani,
bo to też może mieć duży wpływ na to,
czy zostaniemy zatrudnieni, czy nie.
Oczywiście nikt nam tego oficjalnie może nie powiedzieć,
że na przykład zamieściliśmy jakiś taki, a nie inny post publiczny na Facebooku,
czy na Twitterze, czy w jakimś innym medium społecznościowym
i przez to nie dostaliśmy pracy.
Oczywiście nikt nam tego wprost nie powie,
natomiast to również może mieć znaczenie.
Jak najbardziej, to zawsze może mieć znaczenie.
To jest bardzo ważna informacja.
Także ja bym sugerował też, że jeżeli chcemy być wyszukiwani,
to wyszukujmy się dobrze i pozytywnie gdzieś tam w sieci.
No cóż, nasza audycja powolutku zbliża się do końca,
bo myślę, że wyczerpaliśmy temat.
Jeżeli macie ochotę podzielić się jakimś waszym osobistym doświadczeniem,
zapraszamy do publikowania tych historii w komentarzach pod audycją.
Coś ciekawego może się tam pojawi.
Liczę na to, szczerze mówiąc.
Fajnie, że Paweł zadzwonił, że podzielił się swoją historią.
Fajnie, Darku, że ty się podzieliłeś swoją,
bo trzeba też jakiejś takiej pewnej otwartości i chęci mówienia o takich rzeczach
i myślę, że warto o tym mówić.
Warto zachęcać ludzi, żeby próbowali.
Tak jak powiedziałem, bezrobotni to my zawsze zdążymy być.
Powiedziałbym tak, do 1700 zł na rękę można mieć.
Ręta pielęgnacyjna i 500.
Nie chcę mówić, że na wyciągnięcie ręki, bo teraz ceny poszły do góry,
ale jest to jakoś tam dostępne.
Ale żeby jednak nie myśleć tymi kategoriami,
a zawsze to jest jakieś zabezpieczenie, jeżeli mamy pewne problemy.
Tak jest. Nie oszukujmy się, pieniądze są przydatne, potrzebne są, żeby jakoś funkcjonować
i też żeby funkcjonować w miarę możliwości samodzielnie, bo to też jest istotne.
Każdy w pewnym momencie chce po prostu tak czy inaczej żyć na własny rachunek
i tego wszystkim życzymy, żeby tak faktycznie było, żeby się to wszystko wam udawało.
Czy coś jeszcze, Darku, na koniec jakieś takie przemyślenia?
Ja myślę, że może jakieś komentarze się pojawią też.
Można też te tematy gdzieś tam kontynuować.
Na pewno jest dużo osób, które też pracują i być może bez innej perspektywy opowiedzą o swojej pracy.
To jest też dobry pomysł, żeby taki cykl rozpocząć, kiedyś zapraszać osoby, które też pracują.
Być może ja na coś nie zwróciłem w ogóle uwagi, bo na przykład specyfika mojej pracy jest taka nie inna.
Tak, oczywiście. Twoja praca jest pracą wymagającą dużo,
natomiast nie masz potrzeby korzystania chociażby jakoś tak bardzo z różnych technologicznych narzędzi.
Praca na przykład w IT czy w różnego rodzaju tego typu sektorach wymaga.
I tu bardzo często padamy na tej dostępnościowej ścieżce.
Ja liczę na to, że kiedyś na pewno zaprosisz kogoś bardziej obcykanego informatycznie,
bo ja taką osobą nie jestem, nie uważam się za taką osobę,
bo dużo osób myśli o tej branży informatycznej,
też dużo osób niewidzących myśli o jednak takiej pracy
i myślę, że mam wrażenie, że takim osobom być może nie doradziłem,
ale znajdą się osoby, które ten temat będą kontynuować.
Ja bym Darku inaczej powiedział, w dzisiejszych czasach w zasadzie nie ma zawodu
albo jest ich bardzo mało, w których to komputer nam w taki czy inny sposób nie pomaga.
I to nie jest kwestia typowo informatyki,
tylko wszelkiego rodzaju prac biurowych, gdzie musimy korzystać z jakiegoś systemu takiego czy innego.
Tak jak ty powiedziałaś na przykład w twojej pracy radiowej,
chociażby ten Dalet jest po prostu niedostępny.
Jest to problem.
Jedynym systemem radiowo dostępnym jest Station Playlist,
ale Station Playlist z kolei to jest system do małych komercyjnych rozgłośni,
a nie do polskiego radia, nie do takiego molocha,
który też ma swoje inne zapotrzebowania, żeby to wszystko funkcjonowało.
Więc jest tak, a nie inaczej i z tym się trzeba po prostu liczyć,
że ta informatyka, kwestie dostępnościowe, to nawet jeżeli nie zajmujemy się typowo informatyką,
nie jesteśmy administratorem, programistą czy kimkolwiek takim,
to też problemy dostępnościowe mogą nas dopaść.
Jasne.
Dzięki Darku za udział w dzisiejszej audycji.
O pracy na otwartym rynku opowiadał Dariusz Marciniszyn,
a ja byłem tym, który pytania zadawał.
Dziękuję również za uwagę, Michał Dziwisz.
Kłaniam się do następnego spotkania na antenie Tyfloradia.
Był to Tyflo Podcast. Pierwszy polski podcast dla niewidomych i słabowidzących.
Program współfinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji Osób Niepełnosprawnych.