Niewidzialna Wystawa I Nie Tylko (wersja tekstowa)
Pobierz napisy w formacie SRT
Pobierz napisy w formacie VTT
Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego prezentuje Tyflo Podcast.
Dobry wieczór Państwu. Witam po przerwie długiej, bo trzytygodniowej.
Aleksandra Bohusz. Mam nadzieję, że Państwo wypoczęli tak jak ja.
Wypoczęłam bardzo dobrze w tym roku. Naprawdę zrobiłam sobie relaks
od wszystkiego, nawet w dużej mierze od telefonu,
chociaż po tygodniu intensywnej pracy już trochę nie pamiętam,
że odpoczywałam, ale nie jest źle. I mam nadzieję, że Państwo odpoczęli
albo odpoczywają nadal. Niektórzy wiemy, że odpoczywają.
Do tego jeszcze zaraz wrócimy. Ale najpierw oczywiście
nasz dzisiejszy gość. Dzisiaj ze mną i z Państwem
dyrektor generalna niewidzialnej wystawy, fundatorka i prezeska
Fundacji Centrum Edukacji Niewidzialna i Warszawianka Roku 2022.
Kobieta o filmowym i znanym nazwisku, Małgorzata Szumowska.
Dobry wieczór.
Dobry wieczór, dobry wieczór Olu. Bardzo się cieszę, że możemy wreszcie
porozmawiać tak po prostu na luzie, bo wspólne działania to jest jedno,
ale taka pół prywata czy nawet prywata przy herbacie.
Nie wiem, co tam Ty masz zrobione teraz aktualnie.
Myślę, że będzie nam służyć, bo jakby to chyba nie jest tajemnica,
że znamy się od wielu lat, lubimy się, no i chyba mamy dobry flow,
więc będzie fajnie. I dobry wieczór Państwu.
Jeżeli odpoczywacie, to teraz poodpoczywajcie z nami.
Jeżeli nie odpoczywacie, jesteście już po urlopowi,
to regenerujcie się z nami przez te kilkadziesiąt minut.
Tak jest. Zapraszamy do wspólnego czasu.
Oczywiście przypominam drogi kontaktu. Na początku można się z nami
kontaktować w trakcie całej audycji za pośrednictwem Zooma,
czyli tyflopodcast.net.zoom, na YouTubie, na Facebooku
i przez kontakt.tyflopodcast.net.
Laurety, ile tego jest?
W pierwszej audycji oczywiście zapomniałam.
I w połowie mi się przypomniało, że nie było o kontakcie.
Ale to znaczy, że nie jesteś robotem, tylko jesteś człowiekiem
i takie rzeczy mogą umknąć, prawda?
No, tak.
To ja teraz przypomnę, żeby nam nie umknęło.
Pamiętasz, co miałyśmy zrobić?
Tak, pamiętam, oczywiście, ale jeszcze tylko opowiem anegdotkę
a propos robotem, nie człowiekiem, bo to jest z naszego wspólnego
podwórka, czyli z niewidzialnej wystawy.
Nie wiem, Gosiu, czy ty dosłyszałeś w ogóle tę historię,
bo to jest całkiem niedawno, jak to jedna z naszych przewodniczek,
która ma taki dość głos, bym powiedziała, no bajkowy,
wyszła z grupą do światła, a pani, mimo to, że już było światło,
zaczęła ją dotykać.
Dotykała ją od stóp do głów i powiedziała,
ojej, pani jest prawdziwa.
Okej.
Tak, tutaj muszę powiedzieć, tak, w tajemnicy,
wszyscy u nas są prawdziwi, naprawdę.
Tak, tak, tak.
Te głosy z ciemności są prawdziwe.
Tak, nawet nie trzeba macać.
Oczywiście.
No to co, to lecimy z tym przyjemnym.
Tak, z tym przyjemnym.
Kochani, dzisiaj jest wspaniała data, 8 sierpnia
i dzisiaj jest bardzo, bardzo ważne wydarzenie, wielka data
i wspaniały człowiek, nasza kochana Basieńka,
moja serdeczna przyjaciółka i była współlokatorka,
już niestety była, ale przyjaciółka cały czas,
która nas zawsze słucha i zawsze jest wierna
mojemu Tyflopodcastowi, zawsze mi pisze,
że jestem gościem w jej mieszkaniu we wtorkowy wieczór.
Basieńko, wszystkiego dobrego życzymy Ci z całych naszych serc.
Tak jest, niech świat Ci sprzyja.
Niech zdrowie Ci to pisuje, niech marzenia się spełniają
i niech otaczają Cię wspaniali, wspaniali ludzie,
tacy jak Olsko, co najmniej tacy, chociaż nie tacy,
to już jest tak wysoki poziom, że nie do przeskoczenia,
no po prostu niech się dzieje dobrze.
Boże Boże, to wszystkie rzeczy się wydają Ci.
Olsko to ja, to taka moja ksywa dla przyjaciół i znajomych,
wymyślona zresztą przez Basię.
Kiedyś rano strasznie mi się nie chciało wstać
i Basia śpiewała mi do boju Olsko, do przodu Olsko,
na melodię do boju Polsko, także tak się zaczęło.
No i pięknie, i zostało, i jest chyba przez Ciebie całkiem lubiane, prawda?
Tak, lubiane, nawet ostatnio mojej innej przyjaciółki siostrzeniec
się nauczył mówić ciocia Olsko.
No widzisz, widzisz, no to mamy.
Mam nadzieję, że nasze życzenia sprawiły Barbarze,
naszej kochanej, dużo przyjemności.
Pozdrawiamy morze, bo Barbara wypoczywa, prawda?
Tak, tak, pozdrawiamy morze
i niech przestanie padać dla Barbary w Poznaniu.
Tak, właśnie o to poprosimy, dokładnie.
No dobra, to się wydało, że się znamy.
Tak, się wydało, że się znamy, tak.
I możemy lecieć z tematami.
W ogóle muszę przeprosić Cię na początku bardzo,
bo ja niestety przez to, że w ogóle lubię gadać,
no ale to wiesz, a teraz jeszcze też gadam podcastowo,
to taka wiecie, autopromocja.
Tak, o tym też będzie, też będzie.
Tak, to mam nadzieję, że nie będę robić takiego myku.
Będę bardzo pilnować, obiecuję Tobie
i słuchaczom oraz słuchaczkom,
że nie będę starała się zabierać pałeczki prowadzącej,
bo to jest niestety trochę zboczenie,
ale będę grzeczna i właśnie milknę.
I będę czekać na pytanie i będę ładnie odpowiadać.
Dobrze, ale to czasem jest fajne.
I ja jak miałam pierwszą audycję i miałam taki stres,
to były ze mną
Kamila Mirosdanowska i Ania Rozborska
i one właściwie sobie same trochę to poprowadziły,
bo ja tylko im rzucałam hasło i odeszły dalej.
Także jak na pierwszy podcast,
to miałam naprawdę w ogóle niestresująco dzięki nim.
No i tak jest najlepiej.
To jest tak, jak powiem Ci, a Państwo sobie posłuchacie,
bo to takie wiecie, będą nasze trochę ploteczki.
No po prostu posłuchacie sobie rozmowy dwóch żywych,
chyba dosyć bliskich sobiosów,
że z kolei dziennikarze,
jak zapraszają mnie do rozmowy w radiu,
to bardzo lubią, zacierają ręce, mówią
a, Szumowska to sobie sama poradzi,
sama sobie zapyta się, odpowie
i generalnie będzie dobrze.
No.
No właśnie, także będzie dobrze.
Dzisiaj chciałabym, żeby ta nasza rozmowa
tak przebiegała wielopłaszczyznowo,
bo oprócz tego, że będę chciała Cię zapytać
oczywiście o to, o czym już była troszkę mowa,
czyli o niewidzialną wystawę,
o Fundację, o ten zaszczytny tytuł,
który zdobyłaś w zeszłym roku,
to chciałabym też porozmawiać z Tobą właśnie
z Małgorzatą Szumowską,
jako z Małgorzatą Szumowską,
jako żywym człowiekiem
i może właśnie takim żywym, prawdziwym i z sercem
i może od tego właśnie zaczniemy.
To jest to jedno z pytań, które zawsze Ci chciałam zadać,
ale nigdy nie było okazji,
bo muszę powiedzieć, że jesteś jedną z osób,
które, nawet mówiłam do Michała przed audycją,
że nie znam aż tylu osób pełnosprawnych,
które miałyby tak otwartą głowę
i miały takie empatyczne podejście do osób z niepełnosprawnością,
ale jednocześnie takie, bym powiedziała, hipernormalne,
bez żadnego takiego wycudowywania,
ani bez ditowania się,
ani w drugą stronę,
bez żadnego przygięcia,
takie naprawdę zdrowe.
I chciałam Cię zapytać, skąd Ci się to wzięło?
Czy był jakiś taki moment
i w ogóle może o początki,
w ogóle jakieś Twoje pierwsze kontakty
z osobami z niepełnosprawnością,
oczywiście zwłaszcza niewidomymi,
ale nie tylko i skąd to się bierze?
Czy to po prostu tak masz, bo tak?
Czy to był jakiś taki przyczynek do tego?
Wiesz co, no to tutaj zdradzę taką tajemnicę,
że pierwszy mój kontakt z osobami z niepełnosprawnością
był na niewidzialnej wystawie.
Ja przyszłam tam jako nieobierzony kurczak.
Oczywiście aktywistka taka, powiedzmy działaczka z zamiłowania,
to trzeba powiedzieć jasno,
może wcześniej trochę w innym obszarze,
ale ja chyba wyniosłam to po prostu z domu,
takie otwarcie na drugiego człowieka,
choć muszę powiedzieć, że mój dom nie był tak do końca normalny.
To mogę powiedzieć, niech to będzie,
niech to uczyni ze mnie tego żywego człowieka
i nie wszystkie wzorce były jak należy,
ale faktycznie to, co muszę powiedzieć,
moi rodzice nauczyli mnie takiego podejścia właśnie
bez specjalnej oceny,
bez rozkminiania i bez projektowania na siebie jakby, tak?
Tylko po prostu takiej otwartej głowy.
Za to jestem im ogromnie wdzięczna.
No i właśnie, więc jakby taka wrażliwość w ogóle społeczna
też towarzyszyła mi od najmłodszych lat,
aczkolwiek tak jak mówię, to były zupełnie inne wątki, inne tematy.
W pewnym momencie gdzieś tam faktycznie zostałam zesłana
na niewidzialną wystawę, aby ją tworzyć
i uczyłam się każdego dnia od ludzi,
którzy tę niewidzialną wystawę ze mną tworzą.
W tym pewnym momencie również od Ciebie.
Ja też miałam jakby, trudno powiedzieć, długi, krótki epizod,
jeżeli chodzi o Stowarzyszenie Kibiców Niepełnosprawnych
Klubu Legia Warszawa, czyli niepełnosprawni fanatycy.
Tam poznałam z kolei ludzi z innymi niepełnosprawnościami
i to też poszerzało mi horyzonty.
Jakakolwiek sytuacja nie dzieje się,
ja po prostu staram się wchodzić z białą kartką
i przede wszystkim, to co jest najważniejsze,
to słuchać, słuchać potrzeb innych ludzi,
a właśnie nie wchodzić z takim podejściem,
że ja Wam to urządzę albo ja wiem lepiej,
a Wy po prostu coś tam będziecie robić.
Zresztą tutaj akurat podejrzewam, że potwierdzisz,
że ja zawsze staram się dawać bardzo dużo przestrzeni
i uważam, że są eksperci lepsi w pewnych tematach.
I tak jak właśnie na niewidzialnej wystawie,
to przewodnicy, przewodniczki są tymi, którzy są najważniejsi.
Oczywiście, my się wszyscy uzupełniamy,
bo każdy ma jakieś swoje umiejętności, możliwości,
a razem możemy tworzyć coś unikatowego.
Gdybym ja, prawda, sama się poklepała po plecach
i stwierdziła, przecież to ja wiem najlepiej,
nic by z tego nie wyszło.
I podejrzewam, że nie przetrwalibyśmy pandemii,
że nie przetrwalibyśmy może nawet dużo wcześniej
właśnie tą umiejętność tego, żeby współpracować,
żeby robić coś wspólnie, w porozumieniu,
z dużą uwagą na potrzeby wzajemne,
jest tą receptą chyba na sukces.
Zresztą też muszę powiedzieć,
bo wspominam tutaj nieżyjącego już niestety Jarka Gniatkowskiego,
który uczył mnie bardzo wiele,
ale sam kiedyś powiedział mi,
że jestem w tej grupie nielicznych,
którzy z nim wytrzymają i są w stanie słuchać go
i przyjmują to bez większego jakiegoś takiego polemizowania,
ale jednak ta wymiana swoich doświadczeń,
wzajemnych doświadczeń właściwie doprowadziłaby do tego,
że mogliśmy razem naprawdę wzbijać się
na wysoki poziom różnych tematów.
No i też był takim moim kompasem tego,
czy działam słusznie, czy działam tak, jak należy.
Pamiętam naszą ostatnią rozmowę pod koniec zeszłego roku,
jak mówiłam mu o moich właśnie działaniach aktywistycznych
dotyczących tam forsowania różnego rodzaju świadczeń
zgodnych z konwencją na rzecz praw osób z niepełnosprawnościami.
Opowiadałam mu o tej swojej zajawce
dotyczącej właśnie krzewienia i podmiotowości osób z niepełnosprawnościami.
Widziałam, jak bardzo go to cieszy właśnie,
że poszłam w tym kierunku.
To też było dla mnie niesamowicie ważne,
więc mnie to po prostu strasznie chyba kręci właśnie ta idea podmiotowości.
I to, o czym ty, Ola, wspomniałaś,
że ja faktycznie nie chcę przeginać w żadnym kierunku.
Chciałabym po prostu, żeby urządzić świat trochę tak,
żeby każdy znalazł w nim swoje miejsce.
Wszyscy jesteśmy różni.
Każdy z nas jest jakiś.
Każdy ma zespół cech, zalet, wag.
Nie ma co kogoś tutaj utwięcać,
ani robić z niego superbohatera.
Po prostu patrzmy na to, jakie wartości ze sobą niesiemy.
I po prostu trzymajmy się tej podmiotowości.
Nie róbmy nic więcej, a nic mniej.
I myślę, że będzie dobrze.
Tak wierzę w to, nie?
Tak, ja też wierzę.
To jest właśnie fajne podejście.
I rzeczywiście bardzo to jest fajne,
że przychodząc do Niewidzialnej Wystawy,
do jakiegoś tam zespołu, który był,
potem tworząc go jeszcze dalej,
poszerzając o innych ludzi,
że zaufałaś tam.
Nie miałaś momentu takiego jakiejś obawy,
że to niewidomi, że nie wiadomo,
jak oni sobie poradzą, czy nie?
Czy w ogóle nie było w tobie nigdy takiego myślenia?
Znaczy, wiesz co? Nie.
Po pierwsze, nie było w ogóle we mnie takiego myślenia.
A po drugie, jakby od razu miałam taką,
wiesz, w mojej głowie taką szufladę,
w której miałam informację,
że tu musimy oprzeć się na doświadczeniu osób,
które będą przewodnikami.
Nie moim, ja nie mam doświadczenia.
Ja mogę mieć doświadczenie, nie wiem,
w budowaniu zespołu.
Mogę mieć doświadczenie w łączeniu ze sobą ludzi.
Mogę mieć doświadczenie, nie wiem,
w zarządzaniu marketingu, w PR-ze,
cokolwiek, ale ja nie mam wiedzy eksperckiej,
nie będę robiła z siebie ekspertki
w momencie, kiedy ktoś jest tutaj,
kogo mam w zasięgu ręki.
I tak sobie myślę, gdybym ja nie miała w sobie
właśnie jakiejś, nazwijmy to pokory,
to byśmy przepadli z Kertesem,
bo oczywiście wszystko da się ustawić,
można pewne rzeczy wymusić,
ale czy to dałoby taką przestrzeń
do kreatywnego rozwoju tym osobom przecież,
które, no sama dobrze wiesz,
ja nie jestem maniaczką kontroli.
I ja po prostu wchodzę z zaufaniem.
Jeżeli ktoś to zaufanie zawiedzie,
to trzeba dużo.
Trzeba naprawdę bardzo się postarać,
żeby mnie zawieść.
Naprawdę bardzo, bardzo mocno,
nielicznym się to udaje.
Ale ja nie tracę dobrego ducha
i w dalszym ciągu właśnie wierzę w to,
że ja nie jestem ekspertką,
ja mam wokół siebie ekspertów
i uwielbiam ich entuzjazm,
doświadczenie, zapał.
To jest super.
Natomiast ja zawsze lubię sobie po prostu myśleć
i mówić jako sojuszniczka.
Jako taki trochę właściwie most może
pomiędzy osobami z niepełnosprawnościami,
a ludźmi, dla których jest to kompletnie
jakiś temat nowy,
może w ogóle mało fajny.
I chyba na tym polu sprawdzam się całkiem nieźle,
żeby właśnie zwykłego,
kurczę, będę stereotypowa,
Kowalskiego, weźmy go na tapetę,
żeby uświadomić mu moim językiem,
bo to jest trochę tak,
że czasem osoby z niepełnosprawnościami,
bez względu jakie,
odbierane są nie wiedzieć czemu.
Ja to mogę zrozumieć czemu,
bo się tam przyglądam,
jako takie, które właściwie są roszczeniowe,
właściwie to fokusują się na jakiejś swojej sprawie.
Uważam, że to jest absolutnie niesprawiedliwe podejście,
bardzo stereotypowe.
Oczywiście zawsze znajdą się te osoby,
które będą łaknęły nadmiernej uwagi,
będą wykorzystywały pewne sytuacje
w sposób niedostatecznie dobry,
etyczny, moralny itd.,
ale pewnie przez to później właśnie jest obraz taki, jaki jest.
Możemy tutaj, wiesz,
otwieramy kolejną szufladkę,
na przykład dyskusja o zatrudnianiu osób
z niepełnosprawnościami.
Jest tego mnóstwo,
natomiast ponieważ ja lubię gubić wątki
i tak przeskakiwać,
to chcę się trzymać zdyscyplinowana,
to muszę powiedzieć,
że no właśnie, ja staram się po prostu opowiadać ludziom,
którym wydaje się, że ich to nie dotyczy,
mówiąc też zawsze podkreślam to,
że pełnosprawność jest stanem czasowym
i nigdy nie jest nam dane nic na zawsze.
To trzeba to sobie jasno powiedzieć,
dlatego ważne jest,
żeby układać ten świat,
żeby go urządzać tak w miarę możliwości uniwersalnie,
żeby, powtórzę, każdy znalazł swoje miejsce
i bez względu na to,
czy kiedyś będziemy się borykać
z niepełnosprawnością u siebie,
u swoich bliskich,
czy to będzie ze względu na wiek,
jakieś choroby itd.,
no umówmy się, życie pisze różne scenariusze,
to właśnie wspólnie,
wspólnie musimy budować ten nasz świat
taki bardziej otwarty,
bardziej dostępny,
bardziej przystępny,
no i tym staram się po prostu zajmować.
I to już chyba jest po prostu moją pasją,
rosło we mnie taki grzyb
i chyba nie da się tego wykorzenić.
To zanim przejdziecie dalej,
to ja pozwolę sobie przeczytać wiadomość
od Basi z Facebooka,
bo Basia życzenie posłuchała
i przepięknie za nie dziękuję.
O, wspaniale.
Bardzo się cieszymy.
Tak, to jest, jak powiedziałaś o tym,
że to nic nie jest dane na zawsze,
to od razu mi się przypomniało,
myślę, że on się nie pogniewa,
że go tu zacytuję,
nasz wspólny kolega Sebastian
zawsze opowiada,
że jak był osobą widzącą,
to miał takie,
i jak widział osobę niewidomą
na ulicy gdzieś,
to zawsze miał taką myśl,
ale jak ten niewidomy żyje
i w ogóle w zasadzie po co on żyje
i jakie to ciężkie
i w ogóle, że to bez sensu.
No i dopiero kiedy sam stracił wzrok
no i zaczął działać
i doszedł do tego momentu,
w którym jest,
no to się okazało,
że to nie jest takie to bez sensu,
no wiadomo, że jest inaczej,
ale właśnie, to jest tak,
że prawda, nic nie jest dane.
Życie pisze scenariusze różne, prawda?
No właśnie, no właśnie.
Tak, a mówię,
skoro wspomniałaś o zatrudnieniu,
no to powiem też,
że oczywiście jesteś laureatką
i jako niewidzialna wystarczy,
ale u Lodołamaczych,
bo tam kilka lat temu,
zdaje się, że jeżeli dobrze pamiętam,
że było też tam jako zatrudnienie.
Było, były, nawet kilka było podejść,
bo było wyróżnienie w 2012 roku,
potem w 2017 roku
była wygrana w takim okręgu
kilku województw
i później drugie miejsce ogólnopolskie
i w 2020 roku w Łodzi,
w Łodzi, tutaj muszę to podkreślić,
że w Łodzi ze względu na Ciewiolsko,
odbierałam super Lodołamacza właśnie
i to było przesympatyczne
z wielu przyczyn.
Po pierwsze, pamiętam,
że to była taka podróż do Łodzi,
taka jednodniowa,
ale to był, no, jakby 2020 rok,
to była pandemia
i to była ta chwila,
kiedy było trochę pootwierane.
Ja pamiętam, jak jechałam do tej Łodzi
tym pociągiem, wiadr we włosach,
po prostu czułam się, jakbym
wybierała się właśnie w podróż
dookoła świata
i to w ogóle z zaklepanym
all-inclusivem wszędzie,
więc naprawdę było przesympatyczne.
No samo to doświadczenie
i odebranie tej statuetki
było wspaniałe.
Potem pamiętam, że wracałam
to opowiem, bo to jest ciekawe,
wracałam już, szłam w stronę dworca
no i wiadomo, trzeba było
wygrzebać maseczkę z torby,
żebym założyć chodząc na dworzec
i co zrobiłam?
Stłukłam nagrodę.
Ale słuchajcie, tak się zawzięłam.
Na szczęście jakoś tak,
bo ta nagroda to jest tak naprawdę
taki kryształowy,
już opisując dokładnie,
to jest taki ciężki podest
no, pozłacany,
oczywiście z wygrawerowaną tabliczką
i jakby sama ta figura
to jest taki ludzik,
który trzyma taki wielki,
taką wielką bryłę lodu.
No i ten lód, jak możecie się domyślać,
no troszkę popękał.
Na szczęście jakoś tak strasznie,
w zasadzie nie musiałam zbierać okruszków,
tylko kilka części później skleiłam,
kleiłam, a jakże,
no i stoi sobie na niewidzialnej wystawie.
Także tak,
był Lodołan Marczowy,
epizod nawet kilka.
Tak, no i nawet pamiętam,
że się spotkałyśmy też w Łodzi
przy tej okazji,
bo ja akurat też byłam w Łodzi.
Tak, tak, tak.
I to z Małgorzatą Twoją, prawda?
Tak, tak, tak.
No, to jeszcze tutaj pozdrowimy Małgorzatę może.
Tak, pozdrowimy Małgorzatę.
Tak, oczywiście, bardzo.
To skoro już jesteśmy przy niewidzialnej wystawie,
to może takich,
takie najważniejsze momenty,
bo to już jest historia,
ilu lat,
no to już niewidzialna wystawa
to już będzie 12 lat.
No będzie 12 lat zaraz.
A Twoich też jest 12 prawie,
tak?
Tak, tak.
Tak, prawie.
Mówiąc moje wprowadzanie
niewidzialnej wystawy na rynek polski,
bo to jeszcze przed otwarciem
ja się tym jakby zajmowałam,
no to nawet mam dłuższy staż,
muszę powiedzieć,
niż sama wystawa.
A faktycznie tam była przerwa
na samym początku.
No tak, tak, tak.
Miał być inaczej,
ale jak się okazało,
jestem wskazana na niewidzialną.
I dobrze.
Tak, to może zapytam jeszcze o coś innego,
niż miałam zapytać,
bo to mnie zaintrygowało.
Na czym polegało takie wprowadzanie na rynek?
Czy to jest jakiś marketing, promocja?
Nie do końca.
Po pierwsze trzeba było
zastanowić się w ogóle,
czy to ma sens, tak?
Ja nie powiem, żeby to było
jakieś niesamowicie zaplanowane
biznesowo, bo nie.
Ale po prostu zostałam zapytana
jako właśnie taki człowiek,
który dużo działa,
jest empatyczny,
otwiera się i działa
na rzeczy różnych, powiedzmy.
Akurat wtedy to ja siedziałam
w tematach takich bardziej
prozwierzęcych, muszę przyznać.
To była taka moja zajawka totalna.
Nawet jeszcze pamiętam,
jak na początku działania wystawy
jeździłam na takie targi rzeźne
niestety jako inspektor,
znaczy taka inspektorka,
nieformalna wolontariuszka.
Więc to był wtedy taki mój konik,
ale ponieważ jestem wrażliwym
społecznie człowiekiem,
no to można powiedzieć wprost,
no to zostałam wyzwana
na specjalne spotkanie na szczycie.
No i tam przedstawiona została
koncepcja niewidzialnej wystawy,
która już wówczas,
wtedy było tak, z tego co pamiętam,
że przygotowywano się do otwarcia
niewidzialnej wystawy w Czechach
w kwietniu 2011 roku,
czyli chwilę przed otwarciem
właśnie czeskiej wystawy
i ten sam rok, kiedy otwieraliśmy
wystawę we Warszawie.
Ja byłam wtedy właściwie
utopiona w dwóch tematach pracowych.
Pracowałam na dwa etapy
w branży, mówiąc tak powiedzmy
bardzo ogólnie chemicznej
i w branży sportowej.
No i tak zastanawialiśmy się,
co z tym zrobić, czy to ma sens,
czy w ogóle ktoś przyjdzie i zapłaci
za bilet i niczego nie zobaczy,
tak mówiąc zupełnie w skrócie.
Zajmowałam się jakby szukaniem miejsca,
gdzie mogłaby wystawa powstać.
No tam zrobiłam jakieś takie
totalnie naprawdę freestyle’owo-robocze
badania wśród różnych osób,
które znałam i prosiła mnie o to,
żeby też nie zdradzając zbyt wiele szczegółów,
jak to widzą.
To były w ogóle czasy,
kiedy nie było jeszcze escape roomów,
jakichś takich interaktywnych,
różnych przestrzeni.
Tak naprawdę wtedy Prym wiodło
Muzeum Powstania Warszawskiego
i Centrum Nauki Kopernik.
To były wtedy takie dwie faktycznie
no takie mocne pozycje.
Oczywiście to nie była kwestia konkurowania,
absolutnie, bo myślę, że Warszawa wtedy
bardzo, bardzo potrzebowała takich ciekawych miejsc.
No i właśnie z tych wszystkich dziwnych aktywności
związanych z tym, nazwijmy to,
z tym, jak ktoś mówi, researchem,
no wyszło na to, że wystawę trzeba otwierać,
trzeba wyrekrutować osoby,
które będą dalej później rekrutować osoby.
Ja się tym zajmowałam.
Nie chcę zdradzać tutaj za dużo tematów,
ale no wyszło tak, że okazałam się potrzebna
bardzo szybko, żeby jednak na tę wystawę przybyć
i związać się z nią.
Pamiętam, że trudnością ogromną było to,
że jakby przegapiłam,
znaczy przegapiłam, no ja nie przegapiłam,
ale jakby ominął mnie ten moment,
kiedy faktycznie promuje się coś nowego,
jako newsa.
No tak działa, tak działają media,
że one interesują się czymś w danym momencie,
kiedy jest ten, prawda, ta eksplozja,
kiedy jest, kiedy coś się otwiera.
I pamiętam, że to było moje największe wyzwanie
na samym początku.
Nie to, że ja wchodzę w zupełnie świeże środowisko,
bo to było dla mnie wspaniałe i świeże
i ja po prostu z tego ogromnie czerpałam,
tylko bardziej zastanawiałam się,
co zrobić, żeby o niewidzialnej wystawie
było głośno, tak jak na to zasłużyła,
bo niestety uważam, że głośno nie było.
No i co, no i tak, no i tak,
myślałam, myślałam, myślałam,
aż w końcu wymyśliłam Legię,
która przyszła nas odwiedzić.
I później tylko tak właśnie
zastanawiam się, co dalej, co dalej,
jak ten lekko, powoli poruszający się trybik
tak troszkę przyspieszyć,
żeby to dało jeszcze więcej mocy.
Jakby też uparłam się,
żeby wystawę poprowadzić po mojemu,
nie po węgiersku, nie po czesku,
tylko po mojemu, żeby była ona przestrzenią,
w której w centrum w ogóle wszystkiego
był człowiek, przewodnik,
ale też, żeby nie było tylko tak,
że to są cztery ściany niewidzialne
z nawet fantastycznym narzędziem
do edukowania społeczeństwa.
I uszukujmy się.
Możemy oczywiście sobie zasłaniać oczy opaską,
goglami, możemy robić mnóstwo rzeczy,
które są fajne.
Natomiast tu mamy taką interaktywną,
bezpieczną, jakby nie było, przestrzeń
i żywego człowieka,
z którym można fantastycznie porozmawiać.
I to jest bezsprzecznie najlepsze,
co może być.
Ja głęboko wierzę,
że ktoś wreszcie pójdzie po rozum do głowy,
ja na to nie mam po prostu czasu
i zasobów też finansowych,
i np. zrobi taką przestrzeń
o osobach głuchych,
albo np. o osobach z niepełnosprawnością ruchową.
Marzy mi się, żeby powstało coś takiego,
co opowie o spektrum autyzmu,
o różnych zaburzeniach,
o niepełnosprawności również intelektualnej.
Jak to zrobić tego? Nie wiem.
Jakbym miała gotowca,
to pewnie bym szybko to jakoś próbowała,
no nie wiem, zebrać sobie ludzi
i może coś z tym zrobić.
Ale myślę, że warto byłoby.
Więc te moje tryby też pracują równie szybko,
jak to, jak chciałam napędzić niewidzialną wystawę.
Więc jakby moją intencją było to,
żeby też osoby, które tak jak powiedziałam,
są w centrum tego naszego świata,
chociaż nie ma świata osób niewidomych,
według mnie tylko są perspektywy,
ale mówię o tym świecie niewidzialnej wystawy,
świecie ciemności,
jako o takim narzędziu.
Bardzo, bardzo marzyłam,
żebyśmy wychodzili na zewnątrz,
żebyśmy robili dużo rzeczy tak prospołecznie.
Nie każdy ma szansę do nas dotrzeć.
A myślę, że taka żywa biblioteka,
jaką są ludzie,
z którymi mam zaszczyt i przyjemność pracować,
to jest niesamowita wartość.
Dlatego też wychodzimy po prostu dalej, szerzej
m.in. do naresztów śledczych,
do domów poprawczych,
do środowisk wykluczonych.
Też staramy się pukać i stukać
do środowisk medycznych,
czy to zapraszając ich do nas,
czy wychodząc do nich po to,
żeby poszerzać horyzonty tych,
którzy opiekują się oczami osób,
które widzą np.,
żeby sobie zdawali sprawę z tego,
czym jest to niewidzenie,
bo uważam, że to jest też bardzo ważne.
Nigdy nie zapomnę, to powiem taką anegdotkę,
a ty wiesz, mogę sobie spokojnie wybić kawę czy herbatę,
jak kiedyś z naszą koleżanką
poszłyśmy do jednego z warszawskich szpitali
po receptę na protezę oczu
i to było tak traumatyczne dla zespołu medycznego.
Oni nie wiedzieli kompletnie, co robić, naprawdę.
Pierwszy raz w życiu mieli człowieka protezowanego
i cała ta taka otoczka, wiesz,
no pewnie też się z tym spotkałaś nieraz,
jak chodzą koło ciebie, jak koło jajka,
bo nie wiedzą, co robić, jak zrobić,
jak potraktować tego człowieka.
Ja chciałam wyjść z gabinetu, no bo nie jestem nianią, tak?
Mówię, dobra, no to tam, to działajcie sobie.
Nie, nie, nie, nie, nie, nie!
Niech pani zostanie, bo możesz pani przydać.
I pamiętam w tym całym ferworze,
tutaj naszej koleżance, nie będę tu opowiadać imienia,
kto wie, ten wie,
ona wyjmuje tę protezę.
Ta proteza jej wypadła, w ogóle toczy się,
oni ją łapią, przerażeni w ogóle,
matka z córką, co tu się dzieje.
Ja jeszcze w międzyczasie, ponieważ muszę powiedzieć szczerze,
ja to w ogóle mam takie,
mnie to w ogóle szalenie interesuje wszystko,
co się dzieje wokół oka, nie wiem, mam tak po prostu.
Ja w tym czasie mówię, ej, mogę zajrzeć ci do oczu dołu,
żeby nadać tej historii,
a koleżanka naszą mi, spoko, pewnie, nie ma problemu, tak?
Więc to wszystko było takie kuriozalne,
jakby to ktoś zobaczył z zewnątrz,
to jest po prostu trudno odpowiedzieć,
czy to był kabaret, czy to był dramat.
Ale właśnie dlatego tak bardzo ważne jest dla mnie
też edukowanie środowisk medycznych,
żeby nie bać się osób z niepełnosprawnością wzroku.
W ogóle, żeby się nie bać osób z niepełnosprawnościami.
To jest super ważne, tak?
Bo myślę, że w ogóle dostępność, usług,
czegokolwiek zaczyna się w głowie.
My możemy robić milion rzeczy,
robić aplikacje, udogodnienia, dostosowania,
ale jeżeli będziemy mieli niedostępną głowę,
to to wszystko pójdzie w niwecz.
To nie ma kompletnie sensu.
Nie wiem, co o tym sądzisz.
Tak, ja zawsze mówię,
że wszystkie bariery są w głowie człowieka.
Mnie często jak goście pytają na niewidzialnej wystawie,
co należałoby zmienić jeszcze dla niewidomych,
żeby było im się lepiej.
No im raczej chodzi o takie, prawda,
bariery architektoniczne i tego typu rzeczy.
Ja mówię przede wszystkim,
to wiele osób w naszym społeczeństwie
powinno jeszcze zmienić swoje myślenie
o osobach niewidomych
i w ogóle właśnie z niepełnosprawnościami różni.
Bo jak to myślenie się nie zmieni,
to właśnie te wszystkie inne udogodnienia,
to nic nie oznacza.
A swoją drogą jest to rzeczywiście przerażające,
że środowiska medyczne,
po prostu medyczne,
które dla mnie to oni na studiach
powinny mieć jakieś takie obowiązkowe zajęcia
z traktowania pacjentów z niepełnosprawnością,
traktowania ich z podejścia normalnego,
ale to jest zadziwiające, że nie ma.
Historia naszej koleżanki,
która poszła do laryngologa,
weszła do gabinetu z białą laską,
a ona też nie widzi,
też miała zresztą gałki oczno-protezowane,
weszła i wchodzi,
a lekarz mówi tak,
pani tu usiądzie.
A ona mówi, tu to znaczy gdzie?
No oczywiście tu.
No nie wiem.
On mówi, no tu.
Ale proszę pana, ale ja nie widzę.
To gdzie mam usiąść?
Proszę mi pokazać.
Nie widzi pani?
No nie.
To niech pani idzie do okulisty.
O boże.
No i ona nie wiedziała,
czy ma w ogóle wyjść od razu z tego gabinetu,
czy ma tam zostać.
Wiesz co, to brzmi jak dowcip.
Naprawdę.
To jest tak, jak przychodzi baba do lekarza.
Naprawdę.
I to można spokojnie zapisać
i później o tym opowiadać.
Naprawdę to brzmi jak kiepski,
wprawdzie, ale żart.
A to okazuje się, że to jest samo życie.
I powiem ci, że w ogóle jeszcze te tematy,
wszystkie właśnie około medyczne,
my mówimy tu o okulistach na przykład,
teraz mówisz o laryngologu.
Ja bardzo kibicuję projektowi
Dostępna Ginekologia Fundacji Kulawa Warszawa.
Zresztą niedługo we wrześniu
kolejna konferencja,
która będzie podsumowywać działania,
jakie miały miejsce na przestrzeni roku.
Ja byłam tam z naszą koleżanką Kasią Gajewską,
którą serdecznie pozdrawiam,
jeśli nas słyszy,
jeżeli nas słucha.
Byłam tam w zeszłym roku, właśnie we wrześniu
i historie, które usłyszałam po prostu,
też właśnie o osobach głuchych,
o osobach na wózku, z zanikiem mięśniowym,
no i historie też, które Kasia opowiadała,
bo była tam prelegentką,
no to był dla mnie jakiś kosmos,
w sensie kosmos świadomościowy.
A my jesteśmy, my żyjemy w państwie europejskim
w 2023, no wtedy to był 2022 rok.
Głos się jeży wszędzie i myślę sobie,
kurczę, no po prostu jest tyle rzeczy do zrobienia,
naprawdę tyle rzeczy do zrobienia,
to po prostu jest ocean potrzeb świadomościowych,
żebyśmy mogli, widzisz, no korzystać tak naprawdę
na równych prawach z tematów,
które są absolutnie podstawowymi
potrzebami człowieka, tak?
Dlatego mówię, no ja tak wszystkich cały czas odsyłam
do konwencji, do konwencji o prawach osób
z niepełnosprawnościami.
Niedługo jeszcze trochę będę znają na pamięć,
bo gdzieś tam ostatnio faktycznie bardzo mi towarzyszy
i myślę, że właśnie też te działania
związane z zapewnieniem ochrony zdrowia,
no to tutaj jest też ogromna, ogromna praca
do wykonania, naprawdę.
No i tutaj potrzebne jest właśnie fajne,
zespolone działania środowisk osób z niepełnosprawnościami
i osób sojuszniczych, bo uważam, że to jest super ważne.
Ja akurat, powiem Ci, Ola, szczerze, że ja chyba nigdy
sobie zauważam, w jaką rzeczą nie trafiłam na hejt,
jeżeli chodzi o moją osobę i moje działania.
To znaczy ostatnio się zdarzało w związku tam
z różnymi tematami dotyczącymi, no powiedzmy,
zmian ustawodawczych, ale to tam na mnie to nie robi
szczególnego wrażenia, ja tam jestem wątkiem pobocznym.
Natomiast ogólnie, od samego początku, jak tylko zaczęłam
zajmować się niewidzialną wystawą, bo był to początek
w ogóle moich właśnie różnych działań dotyczących,
wiesz, no jakby krzewienia tematyki osób z niepełnosprawnościami,
nie spotkałam nigdy z hejtem, serio.
I raczej bardzo, bardzo dużo serdeczności i ciepła i wsparcia
dostałam od środowiska osób z niepełnosprawnościami,
co chyba nie jest jakoś szczególnie częste mimo wszystko,
więc cieszę się i zawsze sobie myślę tak, że kurczę,
robię wszystko tak, żeby nie zawieść, tak, żeby właśnie być
takim wzmacniaczem tego głosu środowiska.
I tak jak myślę, że ta idea nic o nas bez nas,
to jest w ogóle podstawa absolutna, więc jak słyszę takich
samozwańczych ekspertów, którzy znają trochę temat
niepełnosprawności, ale właśnie siebie stawiają w tej roli
pierwszoplanowej i te potrzeby osób z niepełnosprawnościami,
które są tutaj najważniejsze, schodzą na dalszy tor,
to mnie frustruje niepomiernie, ponieważ jesteśmy na antenie,
to nie będę mówiła tak, jak bym chciała powiedzieć,
bo byłoby to nieeleganckie, niekulturalne i absolutnie do cenzury.
Tak myślę sobie też, że to jest ważne, żeby środowisko,
środowiska w ogóle osób z niepełnosprawnościami
zdawało sobie z tego sprawę, że sojusznicy są potrzebni,
mądrzy, nie to, że sobie teraz słodzę i mówię,
oj, Gosia, jaka ty jesteś mądra i fajna, bo ja też popełniam
masę błędów oczywiście, ale staram się do nich przyznawać
i czerpać właśnie od tych, na rzecz których staram się działać,
komu staram się, kogo staram się wspierać,
bo po prostu razem możemy dużo więcej.
I tak już wspominałyśmy Sebastiana, tego jeszcze raz tutaj podrzucę,
bo on kiedyś powiedział tak fajnie i tak bardzo prosto,
że no jednym palcem możemy sobie przesunąć coś lekkiego,
no nie wiem, myszkę do komputera, tak.
Dwie ręce są w stanie przesunąć biurko,
ale jeżeli mamy tych rąk jeszcze więcej,
to jesteśmy w stanie zrobić naprawdę poważne tutaj,
poważne, poważne ruszenie, tak, więc czym nas więcej
w takim właśnie fajnym, kolektywnym działaniu,
no tym myślę, że możemy ten świat czynić trochę lepszy,
no a jest co do roboty, nie?
O, bardzo, bardzo jest, tak że trzeba to zmieniać,
rzeczywiście trzeba działać.
To może już tak, żeby powiedzmy, no nie zamknąć,
bo na pewno będziemy to się wszystkie wątki jakoś tam łączą,
ale żeby tak ten wątek niewidzialnej wystawy już dopowiedzieć,
to takie najważniejsze momenty zwrotne
w dość przyszłej historii wystawy, takie jakieś najważniejsze, tak.
No myślę, że samo pojawienie się tam,
to już była dla mnie naprawdę rewolucja w moim życiu,
która jest dla mnie krokiem milowym w moim własnym rozwoju też,
no na pewno nie da się ukryć, że pandemia,
to był taki zwrot akcji totalny,
to wszystko się zatrzymało i nie było wiadomo, dokąd zmierzamy,
ale to też było pokazanie, że ta moja idea tego,
żeby niewidzialna wystawa nie była tylko ścianami muzeum,
tylko żeby była czymś więcej, była jakąś społecznością,
to pokazało, że to zdaje egzamin.
Więc to oczywiście, nie pamiętam, kiedy z Michałem rozmawiałam
poprzednim razem w Tycho Podcastzie,
może to właśnie był okres pandemiczny, nie wiem,
bo to w ogóle czas to jest teraz dla mnie taka bezkształtna masa,
powiem szczerze.
Natomiast to był zapewne taki bardzo, bardzo ważny moment.
Jeszcze z takich bardzo ważnych momentów, no to…
Wiesz, było naprawdę dużo, powiem Ci szczerze.
I tu bym mogła pewnie wymieniać, wymieniać i wymieniać.
Wszystkie te, wiesz, wyróżnienia dla nas były ważne,
bo hej, no nie oszukujmy, jeśli ktoś może powiedzieć,
no tam nagrody to nie są takie istotne.
No są, to jest wiadr, żagle i pokazanie tego,
ze względu na to, czy wybiera nas Kaśka Pitua,
czy wybierają nas internauci, ludzie, bo tych pochwale przecież
sześć razy dostaliśmy nagrodę Muzeum Mroku Warszawskiego,
pokonując takich tudzów, jak właśnie wspomniane też wcześniej,
Muzeum Powstania Warszawskiego, Centrum Nauki Kopernik,
Muzeum Narodowe, to są instytucje, czy Muzeum POLIN,
to są instytucje, które dysponują takim budżetem,
że to się w głowie nie mieści, a my jesteśmy malutkim tworem,
którego siłą są nasze głowy i serducha, właśnie nasz zespół.
My razem po prostu pokazujemy, hej, zobaczcie, my jesteśmy mali,
ale u nas jest takie prawdziwe życie i my chcemy to życie wam pokazać.
To pokazuje właśnie, że może to jest super, tak?
Więc to na pewno też były te momenty, no i nie ukrywam,
że też takim dla mnie ważnym momentem była śmierci Jarka.
To dla mnie było jakieś takie zakończenie jakiejś bardzo ważnej epoki
i przyznam szczerze, że ja bardzo za nim tęsknię.
Tęsknię za naszymi płótniami, za jego mądrością,
tęsknię za tym, czego mnie uczył i czego, jak sam stwierdził,
uczył się ode mnie. To będzie dla mnie zawsze taki punkt,
który jest istotny.
Co jeszcze? No i myślę, że takie fajne wsparcie,
nie będę tego tematu rozwijać, którego doświadczyłam ostatnimi czasy
od zespołu, no to jest super.
To w ogóle niewidzialna wystawa jako samo narzędzia,
ale jako ludzie to jest niesamowita sprawa, więc tak.
To mogłabym tutaj gryzać się i szukać kolejnych jakiś takich nimteczek,
które z tego pięknego swetla wystają, ale to były chyba takie najciekawsze,
też najtrudniejsze albo najpiękniejsze momenty.
Było ich dużo, dużo więcej.
Tak, także zapraszamy oczywiście wszystkich, którzy nie byli
albo którzy byli i chcą nas odwiedzić po raz kolejny.
A jak nie chcą, to niech o nas opowiadają.
Tak, oczywiście, jak robią reklamę.
Tak, tak, Jarka brakuje bardzo, no a pandemia rzeczywiście,
ja przyznaję szczerze, że nawet ja z moim optymistycznym podejściem
do życia miałam wątpliwości, jak to będzie po tej pandemii,
czy się podniesiemy, bo właśnie już nawet nie chodziło o samo to,
czy wystawa się podniesie, ale co w ogóle będzie dalej,
ile to będzie wszystko trwało, bo to naprawdę nie było wiadomo właśnie,
w jakim kierunku to zmierza.
No tak, to prawda. Zamykamy, otwieramy, zamykamy, otwieramy.
No jeszcze też się wtedy mierzyłam, to przecież wiesz, tak,
z moimi bardzo ciężkimi doświadczeniami prywatnymi, tak,
bo w międzyczasie jakby mając z tyłu głowy, a właściwie nawet nie z tyłu głowy,
a przed oczami jako priorytet ratowanie niewidzialnej wystawy,
która nie tylko była jakby słuszną ideą
i niesamowicie ważnym miejscem do edukowania społeczeństwa,
ale też moim ukochanym zajęciem i ponad wszystko miejscem pracy,
myślę, takim bezpiecznym i satysfakcjonującym dla tylu osób, tak,
no to ja wtedy musiałam bardzo się w sobie spiąć i zawrzeć,
bo w tym samym czasie, no w międzyczasie zmarła moja mama,
mój tata walczył o życie, no to nie był dla mnie czas słoskawy, przyznam szczerze,
i to, że jakoś uszłam z zdrową głową, to jest dla mnie fenomen,
więc tym bardziej teraz jakby patrzę na niewidzialną wystawę
naprawdę jak na moje drugie dziecko, tak, takie, któremu naprawdę
starałam się je wychuchać, wycałować i oddać mu wszystko, co mokłam.
Oczywiście wiadomo, że pierwsze moje dziecko, czyli znana Tobie Melania,
jest najważniejsza, ale to jest, no to jest, powiem Ci tak Ola szczerze,
to jest taki kawał mojego serca, no bezsprzecznie, to jest po prostu
cała idea i ludzie, z którymi dzielę tę ideę, jest dla mnie po prostu
takim moim własnym cudem.
Tak, a żeby jeszcze podkreślić zaangażowanie Gosi i a propos dziecka,
to jeszcze pamiętam, że nawet z porodówki były jakieś smsy i telefony,
sprawy właśnie jakieś tam okołowystawowe.
Tak, nie, no pilnowałam, chciałam, żeby na pewno wszystko było dobrze,
żeby jak zabraknie mi jakkolwiek to nie zabrzmi przez pewien czas,
to żeby na pewno, że wszystko tam jest, to nie jest, i żeby była jasność,
bo ktoś może pomyśleć, no jakaś w ogóle walnięta była blaska, tak,
w ogóle, natomiast skupić się na tym, co jest istotne.
Ja zawsze myślę o tym, żeby zabezpieczyć cały teren, tak,
czyli żeby po prostu wszystko grało, żeby każdy człowiek, tak,
był jakoś tam zaopiekowany, no.
Czy to jest dobre? Czasem można się w tym zatracić,
czasem można trochę stracić perspektywę i później pewnych rzeczy żałować,
ale to już nie będę wątku rozwijać absolutnie, natomiast tak,
była taka historia i to już nawet pamiętam, że, no, nie,
sama się teraz z tego śmieję, naprawdę, tak, była historia,
była historia na porodówce, tak, mojego kontaktu, natomiast już się skupić
na tym, co powinnam robić tu i teraz, tak, ale na tej samej porodówce,
tu chcę powiedzieć, to też będzie anegdotka, padła do mnie wtedy
i nawet bardzo mi pomagała, bo wtedy już Marta, nasza przewodniczka,
która już nie pracowała na niewidzialnej wystawie, ja mam w ogóle kontakt
z większością osób, które na wystawie pracowały, już nie pracują,
myślę, że też pokazuje siłę naszego zespołu, mamy superfajny,
ciepły i serdeczny kontakt, no i Marta, pamiętam, spadła wtedy do mnie,
bo wiedziała, że ja rodzę, żeby przypinować, czy ja oddycham jak należy
i w ogóle, nie no, kosmos, serio, Marta już wtedy pracowała,
jak ona, czy tak, była, już tam działa w nasażu, w fizjoterapii,
więc, więc tak, byłam jeszcze zaopiekowana przez błąd przewodniczkę,
to było niesamowite, no, tak.
To mamy jeszcze taki komentarz od Małgorzaty,
pozdrawiam serdecznie, opowiedz historię z autobusu.
O matko, którą historię, ale to Małgorzata Twoja, Olsko?
Nie wiem.
Małgorzata Białek, konkretnie.
No pewnie, że to, jaka historia z autobusu, ale czy to historia z autobusu
o tym, o alkoholu metylowym?
Nie wiem, nie, moja historia z autobusu to była o pani,
która powiedziała, że wam nie siadać koło niej,
bo ona musi mnie przyznać.
Może tak, ale to ty musisz powiedzieć. O Jezu, jak ja się w tym zagotowałam straszliwie, tak?
Tak, to narzeczenie, narzeczenie mojej siostry Gosi,
historia z autobusu, proszę Państwa, jechałam sobie kiedyś autobusem,
linii 116, myślę, że to nie tajemnica,
akurat tutaj mama przyjechała do mnie, jechałyśmy razem,
no i wsiadłyśmy, mama zobaczyła, że są jakieś wolne miejsca,
ale nie były obok siebie, mówi, chodź sobie usiądziemy,
tylko tutaj usiądź koło pani, żebym wskazała miejsce,
ja usiądę, na co pani zaczęła na pół autobusu wykrzykiwać,
tylko nie koło mnie, tylko nie koło mnie.
Ja w ogóle nie wiedziałam, o co chodzi.
Pani miała, to było przed pandemią jeszcze, chcę zaznaczyć,
pani miała całą twarz właściwie zamaskowaną,
tylko oczy jej wystawały, z obwiązaną szalikiem,
tak, ledwo właśnie oczy były widać.
Ja myślałam, że może ona jest przeziębiona jakoś mocno,
nie chce mnie zaradzić, no więc pomyślałam taki ładny gest,
bo ta mama mówi, o, pani jest zasłonięta chyba,
na co pani mówi, tylko nie koło mnie,
bo ja przejmuję wszystkie choroby i nie chcę przejąć tych oczu.
No, w tych oczu w sensie oczywiście niewidomych, tak.
Także, no nie usiadam koło pani, bo pani się bała,
że się zarazi ślepotą, tak już mówiąc kolokwialnie.
No myślę, że ta pani na wystawę na pewno nie przyjdzie,
bo to już by było za dużo.
Nie wiem, czy naczytała się miasta ślepców,
czy to się zadziało, ale, o, Małgorzata się chwilowo wyłączyła,
coś się zadziało.
To, proszę Państwa, w międzyczasie jeszcze będzie jedna anegdota.
Byliśmy przy tematach okołoporodowych.
Raz weszłam do grupy, do ciemności i mówię,
dziewczyny z recepcji mi powiedziały, że mam panią w ciąży w grupie,
bo to jest jednak istotne, żeby zadbać bardziej o taką osobę zawsze.
No i pytam, mówię, o, że pani będzie mały człowiek na świecie.
Na kiedy pani ma termin porodu?
A pani mówi, za trzy dni.
Ja myślę, no to wspaniale.
Czyli jak się teraz zacznie, to wszyscy odbieramy poród,
ale jeszcze był taki ciekawy aspekt tej sprawy,
że mąż pani zdezerterował z ciemności, po prostu nie dał rady,
a pani mówi do mnie, proszę pani, ale jak on stąd wyszedł,
to on przecież z porodówki też mi ucieknie, prawda?
Ja mówię, no pewnie tak.
Także taka była pani właśnie trzy dni przed terminem porodu.
Małgorzatko, czy ty już jesteś z nami?
Jestem, jestem. Coś mnie wywaliło, wróciłam.
Ale słyszę, że płynnie tam ogarniałaś temat,
więc możemy udać, że byłam cały czas, czy nie?
Tak, nie, no powiedziałam, że to nie było chwile,
ale była jeszcze anegdotka dodatkowa w międzyczasie.
Elegancko, elegancko. Ale pamiętam, że wtedy jak ta twoja historia z autobusem
to mnie rozsierdziła niemiłosiernie i nawet pamiętam,
wtedy poszły w ruch jakieś tam kanały mediowe
i to było jakoś tam trochę nawet chyba rozgrzane.
To nie chodzi o to też, bo to jest taki wątek,
który myślę, że jest dosyć istotny.
To nie chodzi o to, żeby bić pianę o jakieś tematy w ogóle bezsensowne, tak?
I stawiać siebie tutaj jakby na piedestale.
O, ja biedna, to ja, Ola, jestem biedna i w ogóle słuchajcie mnie,
mam teraz coś do powiedzenia.
Tylko bardziej chodzi o to, żeby pokazać mechanizmy,
które po prostu panują, może tak powiem, w ludzkich umysłach.
To znowu pokazuje, jak wiele jest do zrobienia świadomościowo, nie?
Tak, to znaczy ja myślę, że akurat tutaj w tym przypadku
pani ewidentnie, myślę, była chora psychicznie,
no nie sądzę, żeby człowiek w pełni władz umysłowych takie rzeczy robił.
Co prawda opowiadała mi kiedyś jedna osoba niewidoma,
że ktoś z jej rodziny nie chce, żeby ona tam za często się z nim spotykała,
bo też się właśnie boi, że się zarazi, więc…
No to Olsko, muszę cię zmartwić.
Wydaje mi się, że wcale tak nie jest, niestety.
Znaczy być może akurat w samym tym przypadku tak było, być może tak,
ale powiem ci naprawdę, naprawdę jest wciąż tak dużo jakichś takich,
no wiesz, takich stygmatów, jakichś takich pokutujących, dziwnych,
po prostu niewspółczesnych w głowie projekcji u ludzi.
No przecież to nie jest, słuchajcie, żadna tajemnica,
że niektórzy np. nie wsiądą na jakichś tam szkoleniach,
nie wsiądą na wózek, bo się boją, że z niego już nie wstaną.
Jak ja coś takiego słyszę, to myślę, orety, orety po prostu, orety.
Ja nigdy nie zapomnę, teraz jakąś taką anegdotkę wrzucę.
Kiedyś, nie pamiętam, może sobie przypomnieć,
to też oczywiście w ramach niewidzialnej wystawy chyba z Robertem właśnie,
wydaje mi się, że też z Martą i z Agatą,
naszą wówczas z recepcji,
robiliśmy takie szkolenie, spotkanie, szkolenie razem z integracją.
No i ja pamiętam, jak tam ich taki namiot,
to było chyba dla poczty robione,
fajnie to zorganizowaliśmy, bardzo prosto, bo ja w ogóle jestem fanką prostych rozwiązań,
ale pamiętam, jak bardzo chciałam zobaczyć,
jak to by było właśnie pojeździć bez wzroku na wózku.
I sobie śmigałam, jeszcze zrobiłam sobie zatyczki do uszu,
żeby było bardziej hardkorowo.
No i słuchajcie, wstałam z tego wózka, no dziś mam trochę niedosłuch,
ale myślę, że absolutnie nie dlatego, że miałam wtedy zatyczki w uszach,
jeżdżąc na wózku z opaską na oczach,
to są zupełnie inne klimaty,
nie opuszczam teraz oczka do wszystkich,
natomiast wciąż pokłótują różne takie stereotypy,
takie stygmaty właśnie,
że tak, żeby nie dotknąć białej laski,
żeby z kimś się nie kontaktować, żeby nie wsiadać na wózek.
No i tak sobie myślę.
Każdy ten narządek podsumowuje tak samo.
No dużo roboty jest jeszcze przed nami, naprawdę dużo.
Tak, mnie często też, no co prawda dzieci głównie,
ale czasami mnie też pytają w ciemności,
a my na pewno będziemy widzieć, jak stąd wyjdziemy.
To myślę, że bardziej taki strach.
W ogóle dzieciom wolno mi się wydaje jednak więcej.
One pytają dzieciom na ciekawość,
one pytają ze względu na niewiedzę.
I teraz od nas dorosłych zależy,
czy ją stłumimy na zasadzie,
cicho, cicho, nie pytaj, nie pytaj, nie zapada.
Czy wytłumaczymy w sposób fajny, otwarty na zasadzie,
no tak, stąd pani nie widzi, ma białą laskę,
ale na pewno sobie fajnie radzi z innymi tematami.
Każdy ma coś, z czym się mierzy
i nie jesteśmy we wszystkim doskonali.
I tutaj oczywiście też nie chodzi o to, żeby robić superbohaterów,
ale chodzi o to, żeby zrobić takich smutnych i nieszczęśliwych ludzi.
Wszędzie umiera chyba, nie?
Tak, a to się często zdarza.
Rzeczywiście, ja idę często gdzieś tam ulicą
i słyszę, idzie mam z dzieckiem,
mamo, a co ta pani ma?
Dlaczego ta pani ma taki kij?
Cicho, cicho, później cię wytłumaczę.
Albo w ogóle nie, nie, cicho, chodź, idziemy.
To jest w ogóle coś strasznego zamiast wytłumaczyć dziecku.
Ale zdarzają się też fajne postawy.
Mówiłam o wystanku i też dziecko zapytało tatę,
a tata mówi, ta pani ma taką laskę, bo ta pani nie widzi.
O, i jedzie autobus.
I teraz powiedz pani, jaki to numer,
bo to już takie było dziecko czytające.
A teraz pomożemy pani wsiąść.
I w ogóle to super to było.
No właśnie, i to jest moc, tak?
I to jest niesamowite właśnie,
że jest dużo bardzo fajnych dorosłych,
którzy potrafią w sposób zgrabny,
bez jakiegoś, bo to też jest ważne, tak?
Prosty język jest bardzo ważny tutaj,
żeby to dzieci dotarło, żeby zrozumiały co i jak.
No ale wciąż niestety musimy cierpliwie
tłumaczyć tym dorosłym,
którym się w głowie nie mieści, tak?
Że osoba niewidoma to normalnie funkcjonuje,
chodzi po mieście, robi zakupy, pracuje,
uczy się, zakłada rodziny, nie wiem,
spełnia swoje marzenia.
Jeszcze na dodatek na przykład pije piwo.
To jest w ogóle dla mnie niesamowite.
Ostatnio właśnie o tym też rozmawiałam
i komuś się to…
Byłam trochę w szoku, bo nigdy się z tym
jakby bezpośrednio nie spotkałam.
Słyszałam te legendy, że w ogóle trzeba
tłumaczyć ludziom, że osoby niewidome
na przykład mogą iść na imprezę
i po prostu, nie wiem, no wyluzować się.
Oczywiście tu tak jak w tej audycji
nie promujemy alkoholizmu, żeby była jasność, tak?
Żadnych takich postaw.
No ale nie ma co jakby czarować rzeczywistości
osoby dorosłe czasem korzystają
z takich różnych, prawda,
wspomagaczy dobrej zabawy,
czy to wspomaga, tego nie wiem,
no ale po prostu ktoś ma ochotę sobie wypić piwko, tak?
No to ma do tego prawo
i tutaj niepełnosprawność wcale nie ogranicza.
Więc wiem, już powiem Ci,
co była ta rozmowa.
To była taka dosyć ołowa dyskusja
z takimi osobami, które już mają swój wiek
i opiekują się dorosłymi osobami
z niepełnosprawnościami
i jakby przez tą całą sytuację
takiego współudziału w tej niepełnosprawności,
bo to są często bardzo trudne i dramatyczne historie,
ja to wiem, ja to pojmuję, ja tego się uczę,
ale w tym wszystkim, w takich relacjach,
które często są niezdrowe, zaburzone
i właśnie brak podmiotowości jest,
to na przykład jak komuś mówię,
no ale może przecież taka osoba, nie wiem,
no napić się tego piwka.
I tak jak mówię, no ja autentycznie tutaj powiem to,
niech to wybrzmi, żebyśmy byli eleganccy
i w ogóle prawilni i żeby było poprawnie.
Ja absolutnie nie jestem za tym,
żeby tutaj namawiać kogoś do pić alkoholu.
Ja sama jestem dorosłym dzieckiem alkoholika,
więc ten temat jest dla mnie bardzo ważny.
Ale wiecie, mówię wiecie,
czyli Państwo, no nasi słuchacze, słuchaczki,
Piotra i Michał tam za kulisowo,
wszystko jest dla ludzi, tak?
I nie można komuś tylko i wyłącznie,
dlatego że ma niepełnosprawność, nawet sprzężoną,
ale ma ochotę napić się piwka,
to niech się napije tego piwka, no do licha ciężkiego, tak?
Jeżeli świadomie wyraża taką chęć i potrzebę.
A już na pewno, no nie, no nawet nie będę tego rozwijać.
Cały czas będę mówiła,
to jest wszystko rzecz o podmiotowości, tak?
Po prostu.
Tak, opowiadał mi bardzo fajną historię
mój przyjaciel, który sam jest z niepełnosprawnością,
ale też jeździ jako kadra
na obozy dla osób z niepełnosprawnością
i opowiadał mi taką historię,
bo to są często właśnie osoby dorosłe,
one często przyjeżdżają z kimś tam ze swoich bliskich
i mówi, że właśnie jakoś tam sobie zrobili imprezę
i chłopak na wózku właśnie już wypił kilka piw,
no już widać było, że tak trochę,
no że już mógłby przestać, tak?
Natomiast on jeszcze chciał jedno piwo
no i do swojej siostry zaczął,
żeby mu dała jeszcze jedno piwo,
ponieważ no nie był w stanie tam
podjechać pod to piwo, sobie sam wziąć.
No i ona najpierw troszkę zaczęła protestować,
natomiast potem dała mu to piwo i powiedziała tak.
Osobiście uważam, że już nie powinieneś pić,
że już wystarczająco wypiłeś,
ale daję ci to piwo, ponieważ wiem,
że gdybyś mógł chodzić, sam byś je sobie wziął
i nie będę w ten sposób ograniczać twojej wolności, tak?
Więc to jest właśnie taka postawa.
No i to jest, uważam, właśnie to jest,
to jest rzecz o podmiotowości.
Oczywiście możemy tutaj otworzyć dyskusję tak,
że tak samo, tak samo takie osoby
nie są wolne od uzależnień
i na to też trzeba patrzeć.
W totalnie normalny sposób, tak?
Nic co ludzkie nie jest obce, nie?
Ale właśnie te słowa, no zapamiętam tę historię
i na pewno, tak, zanotuję w swojej głowie,
bo to jest super, super ważne
i bardzo pięknie powiedziane, no.
No, no, kropka, no amen, co tu dużo mówić, nie?
Tak, to teraz, ponieważ z wystawy,
niejako z wystawy, przynajmniej po części,
wyrosła fundacja.
To chciałabym, żebyś teraz opowiedziała
troszkę o fundacji,
Fundacja Centrum Edukacji Niewidzialna.
W ogóle skąd pomysł, skąd nazwa
i jak to się zaczęło
i kto, kto jeszcze obok ciebie działa tam głównie
i no i co teraz robi fundacja,
bo wiem, że ten jeden projekt jest już zakończony,
który robiliście z Fundacją Edukacji Niewidzialnej.
Fundacja powstała trochę, to powiem tak szczerze,
pomyślałam sobie podczas pandemii,
bo to oczywiście te wszystkie dokumenty,
KRS i tak dalej, to jest wiadomo,
że jest mora straszna.
Fundacja powstała trochę, trochę dlatego,
że ja sobie pomyślałam, że kurczę,
a co jeśli znowu będzie problem z pandemią,
a ja znowu będę musiała wystawiać rękę po pieniądze,
że może łatwiej byłoby jakby mieć taki twór fundacyjny,
który jest już zupełnie niezależny
od moich mocodawców, który jest mój.
No tutaj pomagało mi dużo osób tak naprawdę,
ale finalnie, finalnie to przede wszystkim
pomaga mi Ania Majewska,
nasza koleżanka, która na ten moment
jest teflopedagoszką w Laskach,
a właściwie, przepraszam,
jest właśnie nauczycielką orientacji przestrzennej, tak,
i tak jakby dwie wyszywałyśmy tę fundację.
Pomagało sporo osób.
Dziś tak naprawdę w fundacji najbardziej pomaga
wspomniany już Sebastian, Iwonka,
nasza koleżanka.
No i tak, zrobiliśmy projekt,
tak, zrobiliśmy projekt jeden pefronowski,
przez który miałam bardzo dużo świtłych włosów,
bo byłam w tym bardzo, no takim właśnie świażakiem,
który nie do końca wiedział.
Projekt jakby, projekt napisała nam zakolegowana fundacja,
chcąc zrobić dobrze, ale tak jak mówię,
no jak mam, miałam wtedy za mało wiedzy i przygotowania,
wzięłam to na klatę, ale w sumie dobrze się stało,
bo po pierwsze wymyślałam sobie, że zrobię to po swojemu,
to był projekt wsparcia psychologicznego dla osób
z niepełnosprawnością wzroku i rodzin, opiekunów,
czy jakkolwiek, no przecież z kim rodzin, osób bliskich,
o tak bym powiedziała, bo nie lubię tego słowa opiekun,
on jest taki dla mnie, kurczę, też nie do końca fajny.
Ale pamiętam, że wtedy wymyślałam sobie,
że ściągnę po prostu psychologów absolutnie spoza środowiska.
Najważniejsze. Jakieś w ogóle wyrekrutowałam świeżaków,
znaczy nie świeżaków, jeżeli chodzi o doświadczenia,
ale jakby oni się pojawili, tak, i to było bardzo ciekawe,
bo najpierw mi to odradzano, a potem finalnie okazało się,
że pomysł był, strzelałam dziesiątkę.
Mieliśmy kilku naprawdę fantastycznych psychologów
i psychoterapeutów. Wymyśliłam sobie też,
to była taka moja idea, trochę marzycielska,
niektórzy mówili, że naiwno, ale to zdały egzamin,
jak się okazało, przez kanały społecznościowe,
głównie przez Instagram, który nie jest szczególnie przyjazny
osobom niewidomym akurat, ale rozpuściłam bici,
ponieważ ja też trochę mam takich znajomości
właśnie w środowisku medyków,
no to wspólnie szukaliśmy beneficjentów do tego projektu
i ja bardzo chciałam trafić tam, gdzie naprawdę ta pomoc
nigdy nie dochodzi, gdzie nie ma tuzina po prostu projektów
albo tuzina to mało powiedziane, no bo wiadomo jak jest,
są duże miasta, w których działają NGOs-y
i mają bardzo szeroki wachlarz propozycji
dla osób z niepełnosprawnościami,
ale są też miasta, miasteczka i wiosny,
w których takie coś po prostu nie funkcjonuje,
bo po pierwsze na przykład…
Dodatkowo jeszcze przed pandemią to nie było takich danych opcji,
Przerwało ostatnie zdanie.
Wrócę do tego, chodziło mi o to, że przed pandemią,
bo to był projekt taki, można powiedzieć, pandemiczny,
zdalny, wcześniej nierzadko było tak,
a właściwie chyba było tak po prostu,
że żeby skorzystać z jakiejś usługi projektowej,
to trzeba było pojechać na miejsca.
W wielu miejscach z kolei, w takich małych miejscowościach,
miasteczkach czy nawet wsiach,
przez wykluczenie komunikacyjne nie ma szans korzystać z takich rzeczy.
A dodatkowo jeszcze koszty właśnie biletów i tak dalej.
Są inne listy priorytetów.
I mi się udało faktycznie dotrzeć do bardzo wielu zakamarków,
których wcześniej tej pomocy nie było.
Projekt mi kosztował dużo zdrowia, serio.
Włosy siwe po prostu, tak, mogłam rwać z głowy,
ale zafarbowałam, także nie jest źle.
No i pomyślałam sobie, że już nie chcę więcej projektów.
Nie, to znaczy weszłam jeszcze w projekt partnerski,
jeden taki trzyletni z inną fundacją,
z Fundacją Edukacji Nowoczesnej.
To jest taki projekt aktywizacyjny,
ale to bardziej właśnie działamy tutaj,
my działamy jako takie wsparcie po prostu i tyle.
Więc nawet nie myślę o nim szczególnie dużo.
Najważniejsze, żeby go po prostu dowozić,
żeby beneficjenci byli zadowoleni,
bo to jest malutki projekt, tak w moim odczuciu.
Natomiast ja sobie wymyśliłam, że dla mnie najważniejszym jest to,
żeby spróbować działać na własnych zasadach,
żeby po prostu uniezależnić się od projektów.
To wsparcie psychologiczne jest dla mnie bardzo ważne.
Ja w ogóle bardzo, bardzo jestem mocno sfokusowana na ten temat.
Uważam, że to jest niesamowicie istotne.
Już popandemicznie jest naprawdę istotne raz, dwa.
Myślę, że żyjemy w czasach kryzysu psychologicznego w ogóle
i to bez względu na wiek.
Już dzieciaki się mierzą z trudnymi sytuacjami,
ale dorośniej również.
I powiem wam, że wymarzyłam sobie jakieś takie wsparcie,
zastrzyk finansowy, który dałby mi możliwość robienia czegoś
na własnych zasadach, po prostu.
Tak jak chcę, tak zrobię.
I wymarzyłam sobie i to się stało.
To jest dla mnie niesamowite, bo gdzieś tam dzięki mojej pracy,
jakiejś wiarygodności…
Nie chcę teraz, bo to byłaby opowieść na kolejne pół godziny.
Spotkałam na swojej drodze człowieka, który naprawdę odmienił moje życie.
Teraz jesteśmy bardzo bliskimi przyjaciółmi.
I on uwierzył w to, co robię.
I ten zastrzyk finansowy od niego dostałam.
To nie są jakieś takie pieniądze, jak w projektach się dostaje,
ale dzięki temu, że ja po prostu staram się…
To jest dla mnie ważne,
bo też wracają do mnie osoby z projektu.
I ja wiem, jakie one mają potrzeby i celuję w te potrzeby.
To jest trochę tak, że szyjemy to na miarę.
My nie mamy dużo beneficjentów w tym momencie.
Nasza koordynacja pomagamy może, nie wiem, 12 osób.
Na tyle mogę sobie pozwolić.
Ale mamy też np. fantastycznego stypendystę.
Bo to było takie marzenie trochę Sebastiana, trochę moje,
żeby zrobić stypendium sportowe.
I to stypendium jest stypendium imienia
zmarłej siostrzenicy Sebastiana Natalki.
Chcieliśmy znaleźć kogoś,
komu będzie można faktycznie pomóc w taki dosyć symboliczny sposób,
bo to też nie są jakieś gigantyczne pieniądze.
I znaleźliśmy bardzo fajnego chłopca
ze zespołem Dauna, który traci wzrok.
I on gra w klubie piłkarskim.
I słuchaj, to też jakoś się odnaleźliśmy
też przez te media społecznościowe.
Ktoś tam podrzucił sylwetkę, ja gadałam z jego mamą.
Bardzo mi to wszystko urzekło.
I tak, został wybrany na naszego stypendysta pierwszego.
Pomagamy teraz przez cały rok.
Za chwilę kolejny zastrzyk pomocowy.
Tak się umówiliśmy i to jest super,
że gdzieś tam czynimy jakieś takie rzeczy fajne, dobre
dla bardzo małej, wąskiej grupy ludzi,
ale one naprawdę odpowiadają na konkretne potrzeby
bez takiego obwarowania projektowego.
I to jest fajne.
Więc tak jak mówię, to co możemy robić,
zmieniamy taki mikro, mikro świat,
ale to jest fajne i mam kontakt z tymi naszymi ludźmi.
To jest też super, że rozmawiamy na ten temat,
że to realnie zmienia ich życie na lepsze trochę.
Więc fajnie, to serce rośnie.
Wiem, że te pieniądze po prostu są wydawane tak jak być powinny.
Nie ma tylu siłych głosów.
Nie mówię, że projekty są złe, są super,
tylko że tak jak mówię, ja akurat pracuję zawodowo
na niewidzialnej wystawie i to jest dla mnie najważniejsze.
Fundacja jest moim jakimś takim właśnie fajnym,
dodatkowym, pasjonackim, tutaj pasjonacką zajawką,
taką właściwie masz umaślonę teraz powiedziałam,
ale nie mogę się temu poświęcić całości,
a właściwie tak naprawdę ciągnę ten wózek głównie ja
z małą pomocą kilku fantastycznych osób,
którymi mega kibicują, mega wspierają
i jestem za to przewdzięczna, naprawdę.
Ale po prostu są fundacje, które działają wspaniale
właśnie korzystając z tego zaplecza projektowego
i kibicują z całego serca.
Ja robię to po swojemu i fajnie.
To znaczy, że dla każdego jest miejsce.
Mam nadzieję, że jeszcze dużo dobrego przed nami.
Też troszkę fundacyjnie, ale nie do końca,
bo to jest taki poboczny projekt.
Też od tego samego darczyńcy jest pomysł właśnie
podcastów edukacyjnych, które no nie są takim podcastami
fundacyjnymi w sumie, bo nie łączę tego,
ale trochę promują działania, promują i niewidzialną wystawę,
i fundację, i to, co mam w głowie.
Niedługo 15 odcinek będę wrzucała w tym tygodniu.
Na razie to takie trzy minisezony właśnie wjechały.
To będzie końcówka trzeciego, zobaczymy, co będzie dalej.
Także owocny ten rok, muszę Ci powiedzieć, Ola.
I on też może właśnie te wyróżnienia, nagrody,
ta Warszawianka Roku i ten Srebrny Krzyż Zasługi,
jeszcze tam Puls Biznesu wjechał i tak pomyślałam sobie,
kiedy jak nie teraz mam realizować te marzenia,
no takie marzenia o tym, żeby robić coś więcej.
A chociaż tak naprawdę, no to tak jak mówię, ta wizja tego,
tej pomocy, którą sobie wymarzyłam i właściwie ten darczyńca,
którego sobie wymarzyłam, to przyszedł jeszcze przed tymi nagrodami.
Chwilę przed, ale przed nagrodami, więc to też pokazuje,
że to nie jest tak, że trzeba być, nie wiadomo jak tutaj
udytuowaną, bo to jest super, naprawdę.
Te wszystkie wyróżnienia i nagrody są wspaniałe,
to są momenty wzruszające, to jest po prostu
coś nieporównywalnego z innymi doświadczeniami,
ale trzeba to traktować raczej jako właśnie narzędzie,
jako taki motywator i klucz do pewnych zmian dodatkowych,
bo nie ukrywam, to otwiera różne drzwi i pozwala, prawda,
tak jakby uwiarygodniać te działania,
ale tak jak mówię, to nie jest tak, że ja fokusuję się na to,
natomiast postanowiłam to po prostu starać się wykorzystywać
jak najlepiej, robić rzeczy, które chciałam robić wcześniej
i nie tyle zabrakło mi odwagi, co po prostu jakoś nie było momentu.
To sobie te momenty jakoś tak wymarzyłam i są, i się dzieje.
No i mamy kolejne pozdrowienia dla Ciebie, Gosiu.
Od Wojciecha tym razem pozdrawiamy całą rodzinę.
A co to za Wojciech? Ja też pozdrawiam Wojciecha.
Wojciech Szczepanik.
O, to pozdrawiam pana Wojciecha, tudzież Wojciecha.
Ja też pozdrawiam bardzo Wojciecha, tak, i Martę i całą rodzinę, oczywiście.
O, elegancko, to ja Ci dołączam.
Tak, bardzo pozdrawiam. Ich tu też na pewno kiedyś zaprosimy
jako wspaniałych rodziców, dwójki dzieci niewidomych,
którzy wspaniale naprawdę wychowują swoje dzieci, edukują,
więc w bardzo fajny sposób, także myślę, że kiedyś też przyjdą i opowiedzą.
Chciałabym Cię jeszcze, Gosiu, dopytać o te podcasty,
ponieważ tu jesteśmy też w podcaście, żebyś coś więcej powiedziała.
To znaczy tak, powiedz, kogo zapraszasz głównie, jak to wygląda,
jak się przedstawia tematycznie, no i gdzie, można Cię posłuchać, oczywiście.
Dobrze, to podcast nazywa się Nie widzę problemu.
Zapraszam Ałgorzata Szumowska.
Jak pewnie Ty, Olska, akurat wiesz, to hasło Nie widzę problemu
to już powstało, ja sobie je wymyślałam kilka lat temu
i jak wymyślałam sobie też, że chciałabym robić podcasty,
no zanim, od wymyślenia i marzenia to trochę jeszcze czasu tam mi zabrało,
bo no to nie jest tania impreza, nie ukrywajmy.
Jeżeli to ma być fajnie zrobione, dobrze zrealizowane,
ja bardzo, też dla mnie najważniejsze było to, żeby znaleźć studio,
które będzie dostępne po prostu, gdzie będzie mogła wjechać osoba na wózku,
gdzie nie będę musiała się martwić o takie rzeczy, nie będzie obciachu.
I powiem w ogóle szczerze, to było niesamowicie takie dla mnie zaskakujące,
że udało mi się zdobyć fundusze właśnie na realizację tych podcastów,
które są dostępne na Spotify i na YouTubie i mam nadzieję,
że niebawem również na Apple Podcast i jeszcze innych.
Kombinuję, działam, będzie, tak.
Natomiast właśnie wytypowałam sobie trochę takich studiów w Warszawie,
no większość z nich okazała się niedostępna,
w sensie miała bariery architektoniczne, nie do przejścia, niestety.
I to już w ogóle na wejściu nie było o czym rozmawiać, tak,
no bo nie wyobrażam sytuacji, w której zapraszam koleżankę czy kolegę na wózku
i udajemy, że jest dostępność, czyli ktoś kogoś wnosi.
Nie, to w ogóle no, no, no.
A już na wózku elektrycznym to w ogóle by nie było mowy o wnoszeniu,
prawda, to w ogóle bez dwóch zdań.
Pamiętam, to też była taka trochę anegdotka, trochę nieanegdotka,
poszłam do jednego z takich mokotowskich studiów nagraniowych,
które było dostępne, owszem, i było tam ociekało splendorem i bogactwem.
Ja przedstawiłam swoją wizję tego wszystkiego,
oczywiście nie przyszłam na biednego misia, na zasadzie, że no wiecie,
no to takie ważne tematy, takie społeczne, to najchętniej dajcie mi to za free.
Nie, absolutnie. Ja to traktuję po prostu biznesowo.
To znaczy biznesowo i biznesowo. Mam pieniądze,
dostałam te pieniądze od kogoś, kto we mnie wierzy
i wierzy te pieniądze, one nie mają, te podcasty nie mają na siebie zarabiać,
ale one mają dawać wartość, jakąś wartość uniwersalną,
bo to nie są podcasty newsowe, tylko to są podcasty,
które traktują o rzeczach takich uniwersalnych.
Teraz do tego wrócę, natomiast powiem Wam szczerze,
że mówię Wam, czyli słuchacze i Tobie, Olsko i Michałowi,
że to jest niesamowite, bo wydawało mi się, że to spotkanie było mega owocne
i czekałam tylko na to, że dostanę ofertę cenową na studia
i w ogóle to jest niesamowite, że nikt się do mnie nie odezwał.
Takie bym się wystraszona, bo ja powiedziałam, że tam będą goście,
mogą być tacy i tutaj właśnie niewidomy kolega na pierwszy odcinek,
no bo z Sebastianem robiłam pierwszy odcinek i po prostu nie wiem,
teraz do dziś się zastanawiam, co poszło nie tak,
no bo tak jak mówię, to była czysta transakcja, ja przychodzę z kasą,
dajcie mi jakąś ofertę, nie dostałam żadnej po prostu,
ale stwierdziłam, dobra, tak miało być.
Ponieważ ja wychodzę z założenia, że w życiu nie ma przypadków, naprawdę.
No i od słowa do słowa okazało się, że mój serdeczny kolega radiowiec
mówi do mnie tak, poczekaj trzy dnia, zagadam ze studiem Z,
jestem przy Radiu Z. No i okazało się, poszłam na spotkanie,
w ogóle powiem ci, że weszłam do tego studia i po prostu
poczułam taką energię, taką niesamowitą serdeczność,
która stamtąd biła, nie taką na zasadzie zbudowaną,
żeby być fajnym, no dzień dobry, no coś tam, żeby stworzyć pozory, nie.
Wchodzisz i po prostu oddyszasz takim powietrzem, że wszystko się zgadza.
I wszystko się tam zgadzało, i dostępność się zgadzała.
No to, tak jak mówię, to nie jest tania imprezka, tak, absolutnie,
ale jakby jakość wykonania i to, co idzie ze sobą.
Goście, którzy przychodzą, bo tak jak mówię, teraz 15 odcinek już będzie
i ta tematyka jest bardzo szeroka tak naprawdę, bo ja nie chciałam się ograniczać
tylko i wyłącznie po pierwsze, do tematu niewidzenia.
Po drugie, do tematu niepełnosprawności, oczywiście on jest,
bo pierwszy odcinek właśnie podcastu Nie Widzę Problemu,
no to był odcinek z Sebastianem Grzewaczem,
popłynęliśmy tam dosyć zdrowo, bo znamy się jak psuje, jak łyse konie,
więc mogliśmy sobie trochę i pośmieszkować.
Idea jest taka, że ja zapraszam ludzi, których znam,
którymi mam właśnie dobry flow i wiem, że ta rozmowa będzie tak słuchana,
właściwie tak odbierana, jakbyśmy przysłuchiwali się rozmowie
dwójce albo trójce ludzi w kawiarni, którzy się znają
i rozmawiają o rzeczach dla siebie ważnych.
Ona ma być gawędziarska, ale oczywiście tam są wartości takie,
które są mi bliskie i mam nadzieję, że moim słuchaczom,
bo wiecie, no nie ma wszystkiego dla wszystkich.
W ogóle to są tematy niszowe, naprawdę niszowe.
No bo umówmy się, temat niepełnosprawności
czy temat np. osób w kryzysie bezdomności,
czy np. no może pomocy uchodźcom jest trochę bardziej nośny,
no ale np. co tam jeszcze, tych różnych tematów było dużo,
naprawdę dużo, no tak jak mówię, no za nami 14 odcinków,
więc rozmawialiśmy, no ta niepełnosprawność,
tematy opiekuńcze też przebijają się tam oczywiście,
ale ja staram się różnych moich gości zapraszać,
naprawdę różnych, było nawet o matematyce,
ale tam też zahaczaliśmy o tematy właśnie edukacji włączającej,
więc bardzo ciekawy i też będę zachęcać was do odsłuchiwania wszystkich po kolei.
To jest naprawdę super robota, jestem dumna z tych podcastów.
Najciekawszym doświadczeniem, to tak jeszcze powiem,
był moment, kiedy ja bardzo, bardzo mocno chciałam porozmawiać
z moim serdecznym kumplem Bartkiem Różanowskim,
który jest osobą z zanikiem mięśni, porusza się na wózku z respiratorem,
mieszka w mojej gminie w województwie pomorskim,
jest niesamowity gość, który uczy mnie każdego dnia,
poszerza moje horyzonty, jest przy okazji świetnym kompanem do pogadania o wszystkim
i bardzo chciałam, ponieważ chciałam w ogóle poruszyć temat asystencji osobistej,
osoby z niepełnosprawnościami, chciałam porozmawiać o tym,
że np. o dezynstytucjonalizacji, która jest, to jest temat bardzo mi bliski,
o tym, że DPS to nie jest hotel all inclusive.
Dużo jest takich tam bardzo, myślę, mocnych wątków,
ale wiedziałam, że pomyślałam teraz o panu Wojtku, który mnie pozdrawiał,
wiedziałam, że Waldek nie przyjedzie do Warszawy,
bo dla niego to jest historia o wytrzymałości,
to jest dla niego po prostu wydarzenie ponad miarę tych możliwości,
więc pomyślałam sobie, kurczę, no skoro Waldek nie przyjedzie do mnie,
no to ja przyjadę do niego. I po prostu wynajęłam studio w Radiu Gdańsk.
Zaprosiłam do tej rozmowy jeszcze dwie moje fantastyczne koleżanki,
działaczki z Gdańska, Asiec Wojcińską, Monikę Lewandowską,
takie pomorskie działaczki, Gdańsk jest niesamowitym miastem na mapie Polski,
mam wrażenie, i taką bandą nagraliśmy podcast właśnie o tych tematach.
To jest długi, ale jest naprawdę świetny.
Zrealizował to Krzysio ze studia Z, czyli mój realizator,
który zawsze te podcasty dla mnie właśnie i nagrywa, i montuje,
więc jakość Krzysia jest, mimo że w innym studiu.
To zrobił wszystko po prostu, żeby to brzmiało jak najlepiej.
No i właśnie, chciało mi się to zrobić, bo uważam, że są tematy,
które po prostu są mega niszowe, są bardzo ważne.
I nawet nie znajemy sobie sprawy, mówię teraz, my osoby, które nazwijmy,
są pełnosprawne, chociaż czy jest ktokolwiek, kto jest pełnisprawny,
no nie wiem, ale to są tematy właśnie, bo mnie głównie słuchają osoby,
no właśnie, te takie osoby, bierzemy w cudzysłów, pełnosprawne.
I one się szalenie dziwią, jejku, to tak wygląda?
Jejku, to naprawdę takie tematy są? No tak, są.
I właśnie nawet te tematy, które poruszałam w tym gdańskim podcaście,
który jest dostępny tu októrze, oczywiście na Spotify i na YouTubie,
nie widzę problemu, zapraszam, Ałgorzata Szumowska,
to powiem szczerze, kurczę, no to są takie otwieracze trochę głowy.
Ja to robię może czasem brutalnie, ale tak jak mówię,
zawsze są to osoby mi bliskie, więc ja wiem, na co mogę sobie pozwolić,
one też wiedzą, że mogą popłynąć.
I to jest niesamowicie istotne, żeby o tym po prostu mówić,
żeby przypominać tym ludziom, którzy myślą sobie, że ich to nie dotyczy,
że to nie jest tak, że wszystko, co się dzieje nas, wszystkich dotyka,
chociażby dlatego, że dystrybucja środków z budżetu państwa
to są nasze wspólne pieniądze.
I fajnie by było, żebyśmy wiedzieli, na co one są wygadkowane,
że fajnie by było, że w dobie mówienia o prawach,
o włączaniu, czyli tzw. inkluzywności, mówiąc modnie,
często zapominamy o bardzo istotnych i bardzo przyziemnych,
bardzo podstawowych sprawach, że ludzie niekoniecznie chcą mieszkać
w molochach, w których są setki osób i po prostu nie ma tam podmiotowości w ogóle,
że fajnie by było wspierać powstawanie mieszkalnictwa wspomodanego,
powiedziałam, wspomagać, no wiadomo, masy maślane, ale wiecie, o co chodzi, nie?
Żeby wspierać takie miejsca, żeby odchodzić od pewnych złych wzorków
na rzecz tych lepszych, gdzie ten człowiek jest człowiekiem,
gdzie są respektowane jego potrzeby i ta podmiotowość.
Olska by się rozgadała strasznie, ale ja się boję, że po prostu ludzie
się już zaczną tutaj tupać nóżką, no może nie, może właśnie, kurczę,
może to ciekawe jest to, co mówi, nie wiem, nie mam pojęcia,
musicie po prostu posłuchać, znaczy nie musicie, no ale możecie, tak?
Odpalić se moje podcasty, jest tego sporo, możecie se powybierać,
co tam jest bardziej ciekawie, a może właśnie to, co nieciekawie,
okaże się czymś odkrywczym, ale do gdańskiego podcastu bardzo mocno zachęcam,
bo tak jak mówię, nieskromnie mówiąc, wykonałam kawał logistycznej roboty,
żeby ten podcast nagrać. Wyszłam z tej swojej komfortowej banieczki studia Z,
który jest fantastyczny, ale jest w Warszawie i spoko, no i mówię,
chce mi się, jak trzeba byłoby, to bym pojechała też gdzie indziej,
gdzie byłoby to warte, wiadomo, że koszty się wtedy zwiększają,
ale to, słuchajcie, no, tylko mówię, dla mnie zawsze jest ważne to,
że jak ja rozmawiam z kimś, to są osoby mi bliskie, bo ja już dostawałam
takie informacje tam od słuchaczy, od słuchaczek, że ej, a może porozmawiałabyś
z kimś tam, z tym, z tamtym, z siamtym. Nie, właśnie moją ideą jest to,
żeby to były rozmowy z ludźmi dla mnie bliskimi, bo wtedy zupełnie inaczej
się tego słucha, możecie wierzyć mi na słowo, a możecie to po prostu sprawdzić
i myślę, że się przekonacie.
No i mamy kolejne pozdrowienia, mamy kolejne pozdrowienia, Małgosiu.
Napisała Agnieszka, Agnieszka Kwolek konkretnie, pozdrawiam Was serdecznie.
O, Aga, pozdrowionka.
O, jest Aga, tak, wspaniale.
No tak, o, Aga, Aga, a z Agnieszką mam nadzieję na wspólną kawę niedługo,
mam nadzieję, że, bo, bo tak, tak. Myślę, to jest też niesamowite, słuchajcie,
mówię, słuchajcie, bo mówię do wszystkich, nie, że ludzie znają się często
z różnych, z tego cyfrowego świata, bo teraz żyjemy w dwóch światach
i myślę, że jednocześnie nie da się od tego uciec, jest świat ten realny
i ten świat cyfrowy, w którym nasze ścieżki się przenikają gdzieś tam
na Facebooku, na Instagramie, gdzieś tam, gdzieś tam, gdzieś tam
i te imiona i nazwiska są już znane i często jest tak, że my się gdzieś
ocieramy w tych wspólnych różnych, na tych wspólnych wydarzeniach.
Pamiętam, tutaj o Agnieszce powiem, że przecież ona była postacią
totalnie znaną i jej nazwisko zupełnie no po prostu, a, Agnieszka Kwolek,
no tak, kojarzę, tak, wiadomo, a bardzo długo my się nie wziąłyśmy,
w sensie nie spotkałyśmy się w ogóle i wreszcie w zeszłym roku udało nam się
wypić wspólną kawę, zrobiliśmy wspólny spacer i to było takie fajne,
bo mimo, że nie znałyśmy się tak w tym realu wcześniej, to ten świat cyfrowy
tak nas zbliżył, że po prostu to była kawka dwóch dobrych znajomych
i to było świetne. I tak samo powiem jeszcze, wrócę jeszcze do tego podcastu,
tak miałam ostatnio, w ostatnim, czternastym odcinku była Agata Spała
i my się też nie widziałyśmy, nie znałyśmy się wcześniej tak realnie,
nie miałyśmy okazji ze sobą pobyć. No i co? I pierwsze nasze spotkanie w realu
było w podcastzie, ale też już miałyśmy taki flow ten taki właśnie cyfrowy,
że wiedziałam, że to będzie dobre i wiedziałam, że to po prostu będzie tak
zawsze spotkanie dwóch osób takich sobie dość bliskich i nie pomyliłam się,
więc to jest super, no ale tak jak mówię, jakby tutaj te podcasty są właśnie
nagraniami przy kawie, bo zawsze mamy kawkę, wodę, herbatkę, co kto lubi,
dwójki, trójki lub czwórki, bo w gdańskim podcastie była czwórka osób,
które po prostu no czują tego wspólnego bluesa i znają się i ufają sobie,
dlatego te nagrania mają taką wartość, bo są po prostu takie prawdziwe, no.
To powiedz jeszcze, czy z jakąś częstotliwością się ukazują podcasty,
czy to po prostu jest tak nieregularnie i trzeba śledzić, czy jest jakiś, nie wiem,
wybrany dzień, co tydzień?
Wiesz co, był taki, był na początku miałam coś takiego, że nie no,
musi być częstotliwość, bo przecież to lubią tak podobno, to się sprawdza.
I faktycznie co środę wrzucałam podcasty, ale w pewnym momencie okazało się,
że właściwie to chyba wakacje, tak zaczęłam trochę nieregularnie działać,
bo najpierw nie wiedziałam, czy nie zakończę podcastowania po 10 odcinkach,
no ale moja dobra dusza, czyli mój przyjaciel stwierdził, że nie no,
skoro mam pomysł na kolejne pięć, to on zapłaci za te kolejne pięć,
ale tak sobie pomyślałam, dobra, no to tak będę je wrzucać nieregularnie,
bo i wakacje, tu i urlop, tu coś tam, tu trochę trwało ten montaż tego podcastu z Gdańska
i tak jakoś trochę to teraz wyluzowam.
I powiem Ci szczerze, że chyba dobrze mi to wyluzowanie zrobiło,
bo tak naprawdę jeżeli ktoś chce mnie znaleźć, to nie jest aż takie trudne,
żeby znaleźć ten podcast i sprawdzić, czy coś nowego się nie pojawiło.
Można przecież sobie zasubskrybować to i wtedy przychodzą powiadomienia,
więc też jest fajnie. Zobaczymy, jak będzie, bo na razie wrzucam piętnasty odcinek,
czyli ostatni z trzeciego minisezonu, jakie to mówić tak dobrze brzmi, wiecie,
trzeci sezon, jakbym tutaj miała już nie wiadomo, jakie duże doświadczenie,
no ale jestem z tego naprawdę bardzo, bardzo dumna.
I przyznam szczerze, że prawdopodobnie będzie czwarty ten minisezon.
No powtórzę, to jest naprawdę, kurczę, droga impreza, to nie są tanie rzeczy,
więc też muszę tak, no okej, moja pasja to jest jedno, moja chęć to jest drugie,
otwarte serduszko i tutaj kieszeń mojego przyjaciela to jest trzecie,
ale trzeba się też miarkować. Natomiast wierzę w mocy podcastów,
wierzę, że one naprawdę są przydatne, bo to nie są podcasty newsowe, powtórzę, tak?
Czyli to, czy ktoś odpali ten podcast dziś, czy za pół roku, czy za rok,
to te tematy będą tematami, które będą wciąż ważne i wciąż będzie potrzeba tego,
żeby się nasycić wiedzą, a zapewne tam fajnych ludzi naprawdę,
którzy znają się na rzeczy, a więc to jest moc. No i zobaczymy, no myślę,
że te kolejne piąteczka jakoś tam sobie na luzetku wjedzie,
aczkolwiek muszę przyznać, że tak, ja już wyluzowałam i nie mam takiego z tyłu głowy,
że dobra, powiedzmy, że będę miała budżet na te kolejne pięć, żeby już było dwadzieścia,
tak to dobrze wygląda, to myślę, że już nie wrócę do takiego ciśnienia,
które sobie sama wytwarzam, że to musi być po prostu co środę.
Nie, ja to zawsze zapowiadam, jak ktoś tam śledzi moje media społecznościowe,
to nie przegapi tego na pewno, bo ja zawsze tak informuję, zawsze jest jakaś nagryweczka wesoła,
zapowiadająca gościa i tak, i tak sobie myślę, że fajna to przygoda,
fajna przygoda i cieszę się, bo ja też bardzo lubię, pewnie słyszycie w mojej mimii,
że ja lubię gadać i faktycznie, chociaż też bardzo lubię słuchać
i np. staram się, żeby ci moi gości naprawdę, trochę ciebie tutaj zagaduje, Olsko,
ale tak mam nadzieję, że mi wybaczysz, natomiast tak, ja też lubię słuchać
i mam nadzieję, że jak ktoś odpali te podcasty, to wyczuję to.
Jeden z podcastów, to tak już ostatnie słowo na temat podcastów, nie widzę problemu,
jest odcinkiem dosyć specyficznym, bo jest odcinkiem o mnie
i moja przyjaciółka, którą chyba znasz, Manię, chyba ją poznałaś, no właśnie,
została przeze mnie poproszona, żeby była gospodynią tego odcinka,
ona się mega do tego przygotowała po prostu, ja się nie przygotowuję,
bo ja raczej idę na żywioł, a ona się mega przygotowała i to było bardzo wzruszające,
tam dużo, wypatroszyłam się strasznie, więc jeżeli ktoś chce mnie poznać,
to poznał mnie na pewno od początku wtedy, dużo rzeczy prywatnych tam wrzuciłam,
tak wyszło po prostu, bo też właśnie widzisz, to jest taka moc,
jak rozmawiasz z kimś, do kogo masz zaufanie, nawet jeżeli to później idzie weter
i będzie słychać się mnóstwo, okej, no dobra, w moim przypadku ja nie jestem
jakaś super wysokozasięgowa, ale to organicznie pracuję na siebie,
więc ja po prostu nie miałam specjalnie oporu. Zresztą ja w ogóle jestem osobą,
która mówi otwarcie o różnych rzeczach, dlatego że to też jest sposób
na oswajanie różnych tematów, bo może po drugiej stronie, czy dziś,
czy podczas słuchania podcastów jest ktoś, kto sobie myśli,
a nie, jestem sama, że może to nie jest taki powód do obciachu, do wstydu,
może warto o tym mówić, może warto na to popatrzeć z innej perspektywy.
To nie oczekuję, że każdy będzie jakimś takim ekstrawertykiem
i będzie się uzewnętrzniał, ale wydaje mi się, że jeżeli ja nie mam z tym problemu,
to nie wiem, może to komuś coś da, a może nie, nie wiem. Natomiast tak,
jest jeden odcinek o mnie, bo kilka osób, a nawet trochę więcej,
stwierdziło, że w ogóle głupio, że nie zrobiłaś tego na samym początku,
bo może fajnie było, żeby ktoś się poznał, jeżeli cię nie zna
i żeby wiedział, jakie intencje stają za tymi podcastami, bo tak to w sumie nie wiedzi.
No to się dowiedzieli. Jak ktoś miał chęć, to się dowiedział. I tyle.
Bardzo fajnie. Mnie moja przygoda z podcastami też się coraz bardziej podoba
z odcinka na odcinek. Już mam też coraz więcej pomysłów na gości,
także mam nadzieję, że nie będziemy się tu nudzić z Państwem nigdy,
dopóki będą podcasty realizowane. To teraz chcę zapytać jeszcze o rzecz,
o której troszeczkę wspomniałaś między wierszami, ale o tej działalności
takiej społecznej, ja bym powiedziała już dość takiej poważnej,
bo to są już wizyty w Sejmie i gdzieś tam na wysokim szczeblu,
czyli o tej walce, chociaż to może złe słowo, ale o tych zmaganiach,
o prawa osób z niepełnosprawnością, o prawa tych osób, które je wspierają
na co dzień do tego, żeby mogły iść do pracy, właśnie o takie godne życie.
No właśnie.
Kiedy to się zaczęło i kiedy to się zaczęło tak bardziej aktywnie?
Godne życie, no tak, to jest bardzo ważne i myślę, że to jest w ogóle podstawa,
żeby myśleć o tym godnym podmiotowym życiu każdego.
Wiesz co, to się zaczęło tak naprawdę niecały rok temu, jak zaczęłam wspierać
swoją osobą i moimi wówczas skromnymi możliwościami, tak myślałam przynajmniej,
protest 2119, fantastycznych ludzi poznałam podczas tych protestów,
zaczęłam się coraz bardziej wkręcać, udzielać i to jest trochę tak,
że to jest opowieść o zasobach, tak, każdy ma jakieś, jedni potrafią to,
drudzy potrafią tamto. Ja potrafię, zawsze mówię, że moją supermocą,
tak myślę i serio, jak to wierzę i wiem, że tak jest, jest łączenie ludzi.
Mam do tego jakieś takie predyspozycje i potrafię zjednywać sobie ludzi,
a dodatkowo mam anielską cierpliwość, więc faktycznie staram się służyć
jak mogę sprawom różnym. Oczywiście to jest bardzo trudne, bo tu mówimy trochę
o rewolucji, która nie zawsze się wszystkim podoba, nie zawsze zachwyci każdego,
ale jakby wszystkim tym zmaganiom przyświecała jedna idea, właśnie godne,
podmiotowe życie i to, żeby patrzeć na każdego jak na człowieka,
a nie na podopiecznego, nie na jakiegoś, odwrócę to trochę,
ja ostatnio miałam taką jałową strasznie dyskusję z pewną osobą,
która jest po pedagogice specjalnej, jest rodzicem osoby z niepełnosprawnością
i ona mnie trochę zna, więc wie, że ja naprawdę mam cierpliwość
i potrafię bardzo długo dyskutować, jeżeli dyskusja jest merytoryczna,
mam argumenty i jestem otwarta na wszystko i można mnie przekonać naprawdę do wielu rzeczy,
natomiast według tej osoby można odmawiać podmiotowości człowiekowi,
który ma niepełnosprawność intelektualną, sprzężoną, no nie funkcjonuje tak,
jak klasycznie możemy sobie wyobrazić człowieka, no właśnie, no to ja się zapytam,
skoro nie jest podmiotem, to jest kim? Tym przedmiotem? Instrumentem?
I tak sobie pomyślałam, bo tak, faktycznie zdarzało mi się bywać to tu, to tam
i staram się wspierać ludzi skupionych wokół nawet nie tylko protestu,
ale wokół wspólnych spraw, właśnie walki o to konwencyjne traktowanie osób z niepełnosprawnościami,
ale też upodmiotowienie też opiekunów, opiekunek osób z niepełnosprawnościami.
To są wszystko niezależne życia i trzeba pamiętać w ogóle, że niezależne życie
to nie jest życie zawsze samodzielne, absolutnie nie, ale to jest możliwość,
to jest inaczej, to jest próba podejmowania decyzji zgodnie z możliwościami poznawczymi
i tak dalej. Bardzo dużo się nauczyłam przez ten rok, bo poznałam mnóstwo ludzi,
którzy funkcjonują naprawdę w bardzo trudnych okolicznościach, też właśnie nie tylko osoby
z niepełnosprawnością fizyczną, ale też bardzo, bardzo sprzężonymi
niepełnosprawnościami, zaburzeniami. I zostało mi pokazane naocznie,
że okej, my możemy myśleć sobie o tym na przykład, że ktoś się nie mówi,
no to już się z nim nie dogadasz, to już tej osobie się odmawia,
odmawia się jej sprawczości jakiejś, tak?
Jak mi zostało pokazane, w jaki sposób komunikować się alternatywnie z takimi osobami.
Tylko, że to jest w ogóle bardzo trudny temat, wiesz, ja myślę, że to jest temat
na osobną w ogóle rozmowę i pewnie też nie pozbawiono emocji i kontrowersji,
ale właśnie chodzi o to, że na tym poprzestanę.
Ja w pewnym sensie staram się toczyć bój, a właściwie wspierać bój swoimi zasobami,
takimi jakie mam, o to, żeby tłumaczyć ludziom, że każdy właśnie ma prawo
do godnego podmiotowego życia, bez względu na to, w jakiej sytuacji zdrowotnej się znajduje.
Po prostu. I żyć na miarę potrzeb. Nie każdemu po równo, tylko żyć na miarę potrzeb.
Bo też trzeba pamiętać o tym, że w ogóle próbując przeforsowywać jakieś rozwiązania
na poziomie, nazwijmy to, ustawodawczym czy legislacyjnym, no już nie chcę tutaj jakby
płynąć w tym kierunku za bardzo, bo to się robi wcale niepoważnie.
Trzeba po prostu pamiętać, że trzeba godzić tę stronę społeczną, sprawy społeczne
z taką, jakby to powiedzieć, z taką świadomością tego, że budżet nie jest z gumy, tak?
No ale też nie dać sobie wciskać kitu, tak? I szukać rozwiązań.
Powiem szczerze, że ja też, i to też się wam udzewnętrznie tutaj, że ja też w pewnym momencie
musiałam trochę odbić od tego tematu, bo miałam nawet takie myśli,
czy nie mam początków depresji, przez to zaczęłam się dedykować różnym takim sprawom społecznym.
Był taki moment, to było całkiem niedawno, bo to było z półtora miesiąca temu,
kiedy ja miałam takie myśli, że mi się nie chce wstawać z łóżka, że nie mam siły,
że czuję tak wypompowana i wyjałowiona. Wciągnęłam tę pobłąd psychologiczną,
bo ja jestem w ogóle, to mój mąż zawsze mówi, kochany, mój Kuba,
że ja jestem w ogóle panką wszelkiej maści specjalistów, od psychologów do psychoterapeutów.
Z psychiatrami jeszcze ja jako ja nie miałam do czynienia, ale to są świetni specjaliści,
którzy są bardzo pomocni, więc warto sięgać, jeżeli jest taka potrzeba.
Ja sięgnęłam po pomoc naszej fundacyjnej psycholożki Ali.
No i na szczęście po długiej rozmowie stwierdziła, że to nie jest depresja,
ja po prostu jestem jak pustynia, bo ja mam zasoby, które rozdałam wszystkim
i nie starczyło dla mnie. No i powiem szczerze, to mi dało dużo do myślenia.
Właśnie i tak zaczęłam po prostu wycofywać się z różnych rzeczy,
żeby nie stracić tej optyki, bo oprócz tego, że jestem, powiedzmy, nazwijmy to działaczką,
to jestem też mamą, żoną, przyjaciółką. No i chodziło o to, żeby zadbać o swój dobrostan.
To jest tak jak w samolocie, jeżeli trzeba założyć maskę, to zakładamy maskę tylnową
najpierw sobie, a później dziecku, żeby móc pomagać. Jeżeli ja chcę robić coś dobrego dla innych,
a chcę, bo to jest moim DNA. I to nie jest tak, że jestem jakąś strasznie superlaską w ogóle,
która zmienia świat. Nie, ale staram się być jakąś zmianą.
Jeżeli chcemy zmiany, to trzeba być zmianą po prostu, trzeba działać.
Ktoś może powiedzieć, ale no bo ty masz takie możliwości. Nie, ja miałam liche możliwości,
ja po prostu sobie je stwarzam, właśnie szukając sojuszników, tworząc fajne właśnie,
będąc jakby, może inaczej, biorąc udział w fajnych, kolektywnych działaniach.
Ja sama jestem tylko i wyłącznie jakimś elementem, tak. No, ale to też myślę, że temat zna dużo, dużo, dłużej.
Ale oczywiście, ja też tak uważam, że każdy może coś zrobić, każdy na swoją miarę,
każdy w większym zakresie, inny w mniejszym, ale…
Jak się połączymy, to już w ogóle…
Będzie się to dotyczyło do przodu wtedy. A czy możesz chociaż powiedzieć jedno zdanie,
bo właśnie tak mówiliśmy, może kiedyś rzeczywiście zrobimy taki odcinek tutaj,
taki prawny właśnie o tym, co się dzieje w kontekście konwencji.
Myślę, że to będzie też bardzo ciekawe, ale żebyś powiedziała jedno zdanie,
na jakim to teraz jest etapie, to wasze działanie.
No, ustawa będzie. Ustawa o świadczeniu wspierającym, która nie jest doskonała i wymaga, myślę,
nowelizacji, a co najmniej rozporządzenia nowej.
Widzicie, po prostu teraz będziemy starali się…
Czas taki… Pasje jest takie, jakie jest, tak, wybornie długo.
No, już wiemy, że będą 15 października, czyli w Międzynarodowy Dzień Białej Laski, żeby było śmieszniej.
No i właśnie teraz taki, kurczę, czas, kiedy będzie z jednej strony może,
może będzie można bardziej naciskać, z drugiej strony może mniej się uda zrobić,
ale to są wszystko, to jest wszystko proces. Ja mam takie dwie osoby wokół siebie,
które są moimi naprawdę mentorami. I tutaj to są nazwiska, które ty też znasz,
bo to jest Adam Zawisny i Krzysiek Kurowski, moi koledzy, od których się uczę,
niesamowicie dużo, naprawdę, to są po prostu studnie bez dna mądrości.
I w ogóle mam super szczęście, że się otaczam naprawdę kumatymi, mądrymi głowami.
Więc ja jestem tylko takim, wiecie, takim sobie rzuczkiem, który pewne rzeczy przepchnie po swojemu,
ale tak jak mówię, bez tych mądrych ludzi to nic by się nie działo.
I nawet rozmawiamy z chłopakami czasem, że to wszystko dalej wymaga czasu,
ale przynajmniej już coś zaczyna się dziać, tak.
To są rewolucyjne często zmiany, tak, ale one muszą się zadziać,
bo naprawdę jesteśmy państwem w środku Europy, gdzie, kurczę, zasługujemy na to,
żeby każdy mógł tutaj żyć, znowu powiem, godnie, po prostu godnie,
żeby żyć niezależnie, na miarę swoich możliwości, ze wsparciem.
I pewnie, no, jeszcze jest bardzo dużo do zrobienia.
I na razie to, co się zadziało, budź dużo emocji, dużo kontrowersji, dużo strachu,
bo to zmiany nigdy nie są czymś, co się wita z otwartymi ramionami, tak.
Ale znowu, no, ważne jest to, żeby społeczeństwo zamiast siedzieć, coś łączyło
i myślę, że każdy z nas ma jakieś zasoby i możliwości, żeby działać, naciskać,
ale w taki mądry, przemyślany sposób. No tak myślę, to jest bardzo moje
i bardzo subiektywne, tak, ja wierzę w to, że to są zmiany, które finalnie przyniosą
bardzo dużo dobrego, jeżeli uda się, powiem bardzo mocno naciskać,
wiadomo, o ustawę o asystencji osobistej osób z niepełnosprawnościami,
bo ona jest absolutnie tutaj, no, drugą nogą, tak, to razem musi zadziałać,
bo samodzielnie to będzie bardzo kruche i bardzo trudne, no i zobaczymy,
jak to będzie, tak, mam nadzieję, że Kancelaria Prezydenta, która pracuje
nad tą ustawą, od dwóch lat wprawdzie, nawet już więcej niż od dwóch lat,
jednak nie zaniecha tego i że niebawem zaczną się jakieś konsultacje społeczne
i będzie można stworzyć wspólnie coś, co będzie po prostu dobre
i będzie asystencja zagwarantowana ustawowo, a nie projektowo, tak,
bo, no, i też na miarę potrzeb, nie każdemu po równo, tylko są osoby
w sytuacji dużo gorszej, które potrzebują dużo więcej tego wsparcia,
są osoby, które potrzebują tego wsparcia minimalnie.
Na momencie, kiedy dajemy wszystkim po równo, to wylewamy dziecko
z kąpielą przysłowiowej i po prostu myślę, że wyrzucamy pieniądze w błoto.
Także, jak my to mówimy, asystencja osobista to jest sprawa oczywista.
Tak ładnie tutaj zareguję Państwu.
Ładnie wierszę, ale to się zgadza.
Może powiesz coś o Warszawiance Roku, to znaczy w ogóle jak to wyglądało
tak też od początku, czyli jak ten konkurs powiedzmy działa,
czy to jest tak, że ktoś zgłasza kandydatów, czy jest jakaś kapituła,
która wybiera kandydatów i potem spośród nich jak to wyglądało?
To jest konkurs, który ma w ogóle bardzo piękną historię, bardzo długą.
On został reaktywowany kilka lat temu i pamiętam, że nie w 2022 roku,
tylko rok wcześniej dostałam informację, czy chcę wziąć udział,
bo zostałam zgłoszona, ale wtedy na tym się skończyło i nie przeszłam
do tej finałowej dziesiątki, ale to i tak było dla mnie super
i tak sobie pomyślałam, wow, taki ekstra konkurs, taki ekstra plebiscyt
i ktoś mnie brał pod uwagę z tymi moimi działaniami.
No i w 2022 roku znowu to samo, sobie myślałam, no fajnie,
znowu ktoś mnie tam zgłosił, to nie wiem kto, to też jest przyjemne,
ale po jakiejś części dostałam informację, że oto jestem w finałowej dziesiątce.
No i naprawdę przyznam szczerze, że byłam w szoku.
To nie jest tak, że ja nie wierzę w to, co robię, bo ja wierzę w to, co robię
i wierzę w to na maksa, ale to jest naprawdę duża rzecz.
No i pomyślałam sobie, super, to jestem już w dziesiątce,
to po prostu mam się czym pochwalić mojemu dziecku, bo to jest dla mnie,
Mela, którą zresztą znasz, jest takim bardzo dużym odnośnikiem.
Ja po prostu też staram się działać na różnych płaszczyznach,
poza tym, że dla społeczeństwa to też, żeby moje dziecko miało jakiś może wzorzec,
było ze mnie dumne i może kiedyś chciało, ja zawsze mówię,
jak Mela mówi, że ona chciała być taka, jak ja mówię, bądź taka jak ty.
Bądź sobą. To jest najważniejsze. Nie musisz robić tego, co ja.
Po prostu bądź przyzwoita, rób coś zgodnie ze swoim serduszkiem
i będzie dobrze, tak? No ale nie ukrywam, się ucieszyłam,
jak powiedziałam o tym mojemu dziecku i mojemu mężowi,
no i tam potem właśnie wyszłam na to, że zaczęłam jeździć na autobusach
i pojawiać się na telewizorkach, jak było właśnie głosowanie, wybieranie,
bo jakby to jest tak, że zgłaszamy kandydatkę.
Można głosić każdy, kandydatkę, która działa na rzecz Warszawy,
ale także bardziej szeroko, działaczkę, artystkę, no, aktywistkę, po prostu, tak?
Później z tych, mówię teraz, bo wiem, bo jestem w kapitule tegorocznej edycji,
później kapituła wybiera dziesiątkę, właśnie tą finałową dziesiątkę
i tę dziesiątkę oddaje w ręce już internautów po prostu
i głosuję się na swoją kandydatkę jedną z dziesięciu poprzez stronę internetową.
No i tak, no i słuchajcie, było tak, że faktycznie, no to było niesamowite.
Właśnie pamiętam, że Melaw tak strasznie cieszyła, jak mnie widziała,
czyli moja córka, na telewizorkach, w autobusie albo na słupach w Warszawie,
bo tak było i cała klasa też przeżywała i to było takie super, super pozytywne.
Naprawdę, teraz jak mówię o tym, muszą pewnie to słychać, to się uśmiecham,
ale szczerze powiem, ponieważ ja jestem osobą, która oczywiście działa w mediach społecznościowych,
ale nie jestem jakąś super zasięgową osobą.
Wiecie, tam były nominowane osoby, które mają, no kurczę, takie zasięgi, że wow.
Ale coś się okazuje, tak? Zasięgi to jest jedno, ci obserwatorzy, sympatycy i tak dalej.
To oczywiście, to jest ważne w tym świecie cyfrowym,
ale tu się okazuje, że jednak w tej dziesiątce, obok tych niesamowitych kobiet,
naprawdę, po prostu co jedna to lepsza, ludzie postanowili zagłosować na mnie.
I ta nasza społeczność budowana przecież przez te lata i wokół Niemiedzielnej Wystawy,
i moi przyjaciele, znajomi i znajomi tych znajomych, którzy wiedzą,
że ja naprawdę staram się oddawać, kurczę, kawał mojego życia i kawał mojego serca właśnie
w działania takie aktywistyczne, stwierdzili, że puszczą ten głos na mnie.
Ale ja się nie spodziewałam tego, totalnie się nie spodziewałam tego.
I tak szłam na galę do Muzeum POLIN 21 listopada 2022 roku.
Ładnie ubrana, wystrojona, towarzyszył mi Sebastian, który był też tutaj kilka razy wspomniany,
Marzenka i Waldek, czyli pies. I pamiętam, że właśnie siedzimy sobie,
akurat z Sebastianem siedziałam, bo był taką osobą towarzyszącą,
nazwijmy to, w pierwszym rzędzie. Obok mnie jedna z moich koleżanek,
współfinalistek. No i siedzimy i tam, wiadomo, są te wszystkie przemówienia
i jakaś część artystyczna, no i nadchodzi moment, kiedy trzeba było wskazać,
która z tych dziewczyn zostanie Warszawianką Roku.
Wśród finalistek była Kasia Nicewicz, prezeska fundacji Daj Herbatę,
którą niesamowicie podziwiam, lubię zresztą, jest z nią odcinek nagrany podcastu
Nic ze Problemu. To jest świetna dziewczyna. I pamiętam, jak była konferencja prasowa,
właśnie kiedy były ogłoszone nominacje i ta dziesiątka, w której byłam ja,
to ja pamiętam, jak wyszłam na mównicę, to po prostu mówiłam, że ja oddam swój głos
na Kasię Nicewicz, tak, bo naprawdę mega szanuję jej pasję, dorobek i to…
Ona naprawdę jest też działaczką z krwi i kości, naprawdę. Zresztą sama fundacja
działa świetnie i bardzo polecam ją zawsze, uwadzę wszystkich.
Fundacja Daj Herbatę, która działa na rzecz osób w kryzysie bez zdolności.
No i do czego zmierzam? No i siedzimy, siedzimy, wyszedł prezydent Rafał Trzaskowski,
który wręczał statuetkę, no i zaczyna mówić, mówić i chyba coś się poplątało w papierach,
bo w ogóle miało być tak, że najpierw miało zgasnąć światło i miało być trochę tak zrobione,
czyli miały śpiewać ptaszki, miały idzieć samochody i w ogóle.
I potem miało to światło zaświecić, taka była intencja, to już wiem.
A tu się chyba trochę tak poplątało, bo zaczęłam mówić o dokonaniach,
które były moimi, więc ja już wiedziałam. Słuchajcie, ja byłam w takich emocjach.
Chociaż Ty Olsko, wiesz, ja jestem raczej osobą bardzo taką spokojną,
taką wyważoną, głodna głowa, ale po prostu we mnie się zagotowało wtedy.
Ja nie wiem, miałam ciśnienie tysiąc chyba i ja wstałam.
Podeszły do mnie dziewczyny z ratusza, z którymi się znałam,
no bo robiliśmy akcje promocyjne też plebiscytu.
Śmiało się ze mnie, siadaj, jeszcze nie teraz, już wiedziałam, że to jestem ja.
I powiem tak, no po prostu, no nie wiem, no to jest, to muszę Wam powiedzieć,
to był jeden z najpiękniejszych momentów w moim życiu, naprawdę.
Różne były już nagrody, jakieś wyróżnienia, ale jakoś, wiesz, ja czuję się zespawana z Warszawą,
kocham moje miasto, jestem tu zakorzeniona, tu była zakorzeniona moja rodzina, tak,
więc to jest dla mnie super, super, super istotne.
I tu jeszcze tak, z jednej strony wybiera kapituł, a z drugiej strony wybierają internauci,
więc naprawdę, kurczę, pomyślałam sobie, i to też powiem jako taką zachwytę,
nie dajmy się zwariować temu cyfrowemu światowi.
To, że mamy, nie wiem, jeżeli ktoś działa w tych mediach społecznościowych,
bo często jest tak, że się działa, to nie liczba osób, które nas obserwuje,
to nie liczba tych lajków i komentarzy jest najważniejsza, tylko to,
czy jesteśmy dla tych odbiorców prawdziwi.
I to, czy oni na pewno wierzą, że to nasze zaangażowanie jest szczere.
I po prostu, no powiem szczerze, jak odbierałam statuetkę,
oczywiście nie mogłabym sobą, znaczy nie byłabym sobą, gdybym podczas tego podziękowania,
bo faktycznie miałam czas na to, żeby coś powiedzieć, no to też mówiłam właśnie o wsparciu
i osób z niepełnosprawnościami, i o odklejeniu, a właściwie możliwości,
znaczy, do tak, możliwości pracy przez opiekunów,
i oświadczeniu marnym, które ci opiekunowie dostają
bez względu na liczbę dzieci bądź dorosłych dzieci, którymi się opiekują.
No także poszło na grubo i w ogóle, no nie wiem, to były takie emocje,
powiem szczerze, jak teraz o tym mówię, to jestem w jakimś amoku.
Jestem wdzięczna za ten plebiscyt, niesamowicie.
Jestem wdzięczna za te emocje, których wtedy doznałam.
Dzięki temu też, no łatwiej było mi gdzieś tam ruszyć z pewnymi tematami,
ale się strasznie śmieję już tak na koniec mówiąc o tym,
bo często jestem teraz przedstawiana, no Małgosia Szumowska z niewidzialnym znawem,
Warszawianka Roku, a tak se myślę, no w listopadzie będzie kolejna Warszawianka Roku,
i zawsze śmieję, no możemy zostać przy Małgorzecie Szumowskiej,
bo przecież to jest moja tożsamość, tak, no ale ta Warszawianka będzie mi zawsze towarzyszyć,
no i no, no piękna jest to historia, naprawdę.
I oczywiście, tak jak powiedziałam, były różne inne wyróżnienia,
nawet pod koniec właśnie tego poprzedniego roku,
ale żadne nie dały mi tyle radości, satysfakcji, takiej po prostu dumy właśnie,
jak Warszawianka Roku, także każdemu polecam takie emocje.
A wspaniale, gratulujemy bardzo jeszcze raz, a kto jest w kapitule?
Czy to jest temat poza laureatkami z kolejnych lat?
Nie, nie, nie, pierwszy raz jest laureatka w kapitule.
Pierwszy raz, tak, ponieważ ja się bardzo zwiąłam w ogóle po Warszawiance z ekipą z ratusza,
też z dziewczynami z Biura Promocji Miasta, bo okazały się super dziewczynami,
naprawdę super ekipą, to wpadły na pomysł, żeby wreszcie porzenić Warszawiankę z kapitułą.
Ta kapituła ma swoją listę, jest tam kilka naprawdę fajnych osób,
które działają na rzecz różnych środowisk.
Można ją sobie, żebym tu nikogo nie pominęła, bo wiecie, to jest tak,
że zaraz zacznę mówić, a potem kogoś pominę i będzie lipa,
więc można na stronie warszawiankaroku.um, bodajże .waw.pl,
no jak wpiszecie w Google Warszawianka Roku, to jest strona,
na której jeszcze trochę i niedługo będzie można oddawać głosy na finalistki,
już we wrześniu będziemy je poznawać, a właściwie będziemy je prezentować,
bardzo fajne grono, no i cieszę się, cieszę się, że ta przygoda z Warszawianką trwa
i mam nadzieję, że dużo dobrego przede mną, ale że na pewno to nie osłabiło mojego
związku wręcz przeciwnie, tak jak mówię, to każde takie wyróżnienie to jest narzędzie,
można z nim coś zrobić, można nic z nim nie zrobić. To nie jest tak,
że ja nagle zostałam niesamowicie rozpoznawalna i biegam w sukni po czerwonych dywanach,
bo w ogóle tak nie jest, absolutnie, i ja po prostu robię swoje, tak,
ja zakładam swój dresik, wygodne buty i robię swoje, bo to jest najważniejsze, tak,
tu nie chodzi teraz o sypanie się brokatem i nie wiadomo co,
mówię, używam tego jako klucza, jak mnie gdzieś tam nie chcą za bardzo wpuścić,
to ja sobie otwieram tym kluczem jakieś inne drzwi i no, wiecie, zazwyczaj to jest tak,
że działacze, aktywiści to nie są osoby jakoś szczególnie lubiane przez urzędników
na przykład, przez ludzi, którzy dysponują jakimiś budżetami i tak dalej,
więc no, no właśnie, to jest trochę tak, jak wiecie, z komarem, który gdzieś tam
albo mucha, która brzęczy, brzęczy i mi się chciało utłucy, ale to szybkie, tak,
i takie, no nie wiadomo, czy się uda, czy się nie uda, no więc ja jestem takim komarem,
ale chyba sympatycznym, bo tak jak mówię, mam takie skillsy, żeby gdzieś tam
trochę z każdym sobie, ja się z każdym dogadam, wiesz, powiem Ci,
że ja się z każdym dogadam, bo jestem otwarta na drugiego człowieka,
nie patrzę na niego, jaki ma poglądy, którą stronę reprezentuje,
w ogóle wydaje mi się, że za dużo jest dzielenia i my się sami w ogóle
nakręcamy na pewne rzeczy, polaryzujemy się niesamowicie,
a przecież wszyscy jesteśmy ludźmi i tak naprawdę jak usiądziemy razem
przy wspólnym stole, to okazuje się, że jesteśmy sobie bliżsi,
niż możemy się spodziewać. Jaka mądrość wjechała na koniec.
Tak, ale zdecydowanie ostatnia jest za dużo dzielenia, to prawda.
No, także łączmy, ja zawsze mówię, budujmy mosty, a nie mury.
Tak jest, to już tak na koniec, żeby było anegdotycznie, żebyśmy pozostali
w tym nurcie anegdotycznym. No teraz jesteś już bardziej rozpoznawalna
i swoją działalność już się związywała z Niewidzialną Wystawą, z Fundacją,
teraz też jako Warszawianka Roku, ale chciałam zapytać,
zwłaszcza te początki twojej działalności, jak się czułaś
z tym znanym reżyserskim nocniskiem jako Małgorzata Szumowska,
bo ja nawet pamiętam jakąś taką historyjkę, że chyba jakaś telewizja
wpadła na wystawę… Oj, tak. Ale to dalej mi trochę towarzyszy.
To teraz wam powiem od końca. Słuchajcie, to był niesamowity hit,
przepraszam, powieszę psy na jednej ze stacji radiowych.
To była Escarog, niestety. Słuchajcie, był artykuł o tym, że najnowszy film
Małgorzaty Szumowskiej będzie tam na festiwalu chyba w Wenecji czy coś,
nie pamiętam. I było moje zdjęcie. Moje zdjęcie w ogóle z Warszawianki Roku.
Miałam tam taką suknię, takie dalie, ciemna suknia, takie fioletowo-czerwone kwiaty,
więc taka charakterystyczna. No i słuchajcie, to się stało po prostu memiczne,
jak to wrzuciłam gdzieś na relacje w moich mediach społecznościowych.
Było śmiechu co niemiara, ale wiecie, to nie jest kwestia śmiechu,
bo to tylko świadczy o tym, jak straszny jest poziom dziennikarstwa,
że nie robić takiego rozpoznania, bierze się, patruje imię i nazwisko,
to się wkleja. I tak samo do mnie naprawdę do tej pory wpływają
ilekroć moja znana… W ogóle Małgorzata Szumowska, pamiętam,
zapisała mi gratulacje poprzez swoje media społecznościowe,
kiedy wygrałam Warszawiankę Roku. Mam nadzieję, że kiedyś będziemy mogły się spotkać,
zrobić sobie wspólne zdjęcie i podpiszemy je Małgorzata Szumowska
i Małgorzata Szumowska. No, w każdym razie, nie, no do tej pory jest naprawdę…
Kiciarsko jest, jak na przykład Małgorzata Szumowska, reżyserka,
dostaje właśnie jakąś nagrodę filmową, wtedy jest wysyp maili,
nawet dostaje scenariusze, zaproszenie różnego rodzaju.
Śmiałam się kiedyś z Grześkiem Markowskim, ale nie tym od z Perfektu,
tylko tym z Radia Nowy Świat i ze Szkła Kontaktowego, który jest super gościem.
Zgadaliśmy się, że kurczę, moglibyśmy stworzyć niezłe duo,
Małgorzata Szumowska nie reżyserka i Grzegorz Markowski nie z Perfektu
i w sumie to moglibyśmy się pobujać w takim składzie.
No, to byłoby całkiem spoko, bo tak jak mówię, no przecież imię i nazwisko się zgadza,
to byśmy po tych bankietach polatali, załóżmy, nie? Mogą być bardzo ciekawie.
Ale faktycznie było tak, że w 2012 roku, kiedy pierwszy raz robiliśmy
międzynarodowy dzień Białej Lastki, to miał być taki trochę performance, nazwijmy to,
no to wtedy poprosiłam o pomoc, bo jeszcze byłam taka niezbyt kumata w tych tematach,
poprosiłam o pomoc, taką malutką agencję PR-ową, też fajnie, dużo z tego wyniosłam,
bo wyniosłam osobę, która tam pracowała i się zaprzyjaźniłyśmy bardzo,
do tej pory nasz kontakt trwa, teraz jest bardziej rozmiar intensywny,
natomiast Ania była taka bardzo zapalona do tego, co robiła, bo jak nas poznała,
poznała idee wystawy, była na wystawie, to się w ogóle, była oczarowana i mówi,
to trzeba w ogóle rozegrać, jakoś super i tak dalej, dzwoń do mnie któregoś dnia,
mówi tak, Gosia, słuchaj, będziecie w Dzień Dobry TVN, w ogóle w super czasie,
w takim prime time’ie, weźmiesz kogoś ze swoich niewidomych przewodników,
pójdzie ci opowieść o międzynarodowym Dzień Białej Lastki.
Ja mówię, no super, super, super, tak, no wiadomo, no śniadaniówka,
okej, no między tam, nie wiem, zielarstwem, leczeniem raka, modą na, nie wiem, makijaże,
wrzuca się tematy społeczne, to jest taki tygiel, no ale taka jest śniadaniówka.
A wiemy, że te śniadaniowe media mają swoją jakby publikę i jednak duże pole takie do popisu
i dużo odbiorców, nie? Więc bardzo się ucieszyłam, chyba wtedy miałam iść
z naszym serdecznym kolegą Tomaszem Matczakiem, którego pozdrawiam serdecznie,
jeśli słucha tego podcastu, no i już tacy, ja mam taka, wiecie, zwarta i gotowa,
super, czeka nas po prostu świetlana przyszłość i to wydarzenie będzie ekstra.
No i dzień przed rzeczonym występem, dzwoni do mnie Ania i mówi tak,
gościa, ja ci tak strasznie przepraszam, ale wy nie wystąpicie w tym Dzień Dobry TVN,
bo niestety ty nie jesteś tą Małgorzatą Szumowską.
I kurtyna. No nie. I czyli wiecie, chodziło o to, żeby wrzucić tam celebrytę.
Celebryta to jest teraz takie trochę wyświechniane słowo,
no ma taki trochę pejoratywny wydźwięk, mam wrażenie. Dobrze, osobę znaną, tak,
jakąś znaną twarz, tak bym powiedziała, bo tak jednak, umówmy się,
no Małgorzata Szumowska, reżyserka, no jest reżyserką wybitną i jest znana
na całym świecie, więc naprawdę nie chciałabym jej łatki, celebryt,
z tej celebryci też się kojarzą teraz z tymi, co tam się znają na wszystkim
i są słupami reklamowymi i chodzą po różnych bankietach, imprezkach
i wystawiają nóżki na ściance. I bardzo dobrze, niech sobie żyją jak chcą,
ja tam nikogo nie oceniam, no ale tutaj chciałabym oddać hołd.
Małgorzata Szumowska, reżyserka, zrobiła tak wiele, a chyba na bankietach
nie bryluje. Natomiast no właśnie zabrakło tego elementu takiego splendoru
i prestiżu światowości. I ten temat osób niewidomych, no nie był aż tak bardzo super,
żeby go pokazywać. Byłam wtedy z jednej strony niesmaczona,
z drugiej strony szczerze rozbawiona. Pomyślałam sobie, ja cię kręcę,
naprawdę to tak działa? No i potem okazało się, że tak to działa,
bo po prostu nieraz nie dba się, mierzyłam z takimi sytuacjami,
ale na wszystko da się znaleźć sposób, trzeba tylko podchodzić z dystansem i humorem,
bo inaczej to można zwariować.
Tak, to mnie nawet ktoś z moich znajomych ostatnio pytał,
tylko no ta osoba raczej była pewna, że nie, bo właśnie jak dostałaś tytuł
Warszawanki Roku i ktoś z moich znajomych do mnie zadzwonił i mówi tak,
słuchaj, ale to nie jest ta Małgorzata Szumowska, reżyserka.
Także jeszcze ludzie nie ogarniają niektórzy.
Słuchaj, ja się nie będę mierzyć absolutnie, bo dokonania reżyserki
Małgorzaty Szumowskiej są naprawdę gigantyczne, nie ma co oszukiwać.
Natomiast no cóż, ona nie może mierzyć się ze mną, jeśli chodzi o sprawy społeczne,
myślę sobie i nie każdy zostanie przy swojej działce.
Tak jest. Bardzo, bardzo ci dziękuję za przyjęcie zaproszenia,
za super ciekawą rozmowę, no i mam nadzieję, że się spotkamy jeszcze
przy tych tematach prawniczych, może właśnie zaprosimy któregoś tutaj
z chłopaków prawników też, chłopaków tak mówię, bo ich znam,
ale to są oczywiście towarzyski panowie doktorowie, tak.
Tak, ale zobacz, świat jest mały, prawda?
Tak, no nie wiem, czy mogę taką tutaj uskutecznie w mediach,
ale Krzysiek się żeni w sobotę, więc już życzymy Państwu,
w niedzielę, przepraszam, w niedzielę właśnie tak nietypowo,
życzymy Państwu młodym wszystkiego najlepszego.
No tak, niech się darzy, niech będzie najwspaniale i po prostu tak.
Także to mi było miło, bardzo ci dziękuję.
Chyba dawno nie miałyśmy okazji tak sobie pogadać dłużej, nie?
Tak, tak, bardzo fajnie. Bardzo, bardzo dziękuję.
Moim i Państwa gościem była Małgorzata Szumowska,
nie reżyserka, ale dyrektor generalna Niewidzialnej Wystawy,
prezeska i fundatorka Fundacji Centrum Edukacji Niewidzialna
i podcasterka i społeczniczka z powołaniem wielkim sercem.
Wszystkiego dobrego, żebyś nie traciła nigdy tej swojej energii,
ale żeby Ci jej straciało też dla siebie.
A my z Państwem się spotykamy już za, no nie już, nie za tydzień znowu,
bo za tydzień świętujemy Święto Wojska Polskiego
i w Niebowzięciu jest uroczystość, święto, także macie Państwo wolne
ode mnie również. Reki to już? Tak, to za tydzień, a za dwa tygodnie…
Słuchajcie, to czas tak leci, bo… Tak, a za dwa tygodnie są urodziny
Małgorzaty Szumowskiej, właśnie tej Małgorzaty Szumowskiej.
Wszystkie oddawają Małgorzatę, a my się spotykamy.
Będzie też bardzo ciekawie, będzie też fundacyjnie,
jeszcze nie zradzę do końca, bo chcę mieć potwierdzenie 100%,
będzie fundacyjnie i dziennikarsko. Także zapraszam serdecznie.
Jeszcze raz Małgorzata Szumowska, bardzo dziękuję.
Dzięki wielkie, ściskam mocno i do zobaczenia.
Dzięki, do zobaczenia. I Michał Dziwisz, który dzielnie przekazał
wszystko, co wy mnie realizował. Tak jest.
I Aleksandra Bohusz, dziękuję serdecznie. Dla Basi jeszcze raz wszystkiego dobrego.
Państwu wszystkim spokojnego wieczoru, dobrej nocy.
Był to Tyflo Podcast.
Pierwszy polski podcast dla niewidomych i słabowidzących.
Program współfinansowany ze środków Państwowego Funduszu Rehabilitacji
Osób Niepełnosprawnych.