Nauczanie Informatyki W Szkole Masowej (wersja tekstowa)
Pobierz napisy w formacie SRT
Pobierz napisy w formacie VTT
Fundacja Instytut Rozwoju Regionalnego prezentuje Tyflo Podcast.
Dobry wieczór, witam po dwutygodniowej przerwie Aleksandra Bohusz.
Na początku tradycyjnie zanim przedstawię gościa to metody kontaktu z nami.
Tekstowo na YouTubie, Facebooku i przez kontakt.tyflopodcast.net.
Zamiast Zooma mamy już od trzech tygodni telefon.
I to jest numer telefonu 663-883-600.
Jeszcze raz, może w rozbiciu na cyfry 663-883-600.
A teraz już nasz gość, cały czas jesteśmy od kilku tygodni już świętujemy Dzień Nauczyciela
i jesteśmy w tematach edukacyjnych i dzisiaj bardzo interesujący,
ciekawy gość. Myślę, że to naprawdę jest temat dla mnie osobiście
z mojego nauczycielskiego punktu widzenia bardzo ciekawy,
ale myślę, że nie tylko dla mnie.
Dzisiaj moim gościem jest pani Daria Bizoń-Knapik,
nauczycielka informatyki w zespole szkół ponadpodstawowych.
Teraz pewnie dokładnie opowie jaki, bo ja tu nie chcę niczegoś przekręcić.
Natomiast co jest najciekawsze w tym?
Myślę, że Daria jest osobą, która dokonała w pojęciu wielu osób niemożliwego
albo prawie niemożliwego, bo jest nauczycielką niewidomą,
która uczy młodzież widzącą.
Dobry wieczór, bardzo dziękuję za przyjęcie zaproszenia.
I zanim poprosicie, żebym się powiedziała o szkole, o twoich uczniach,
o twoich metodach pracy, powiedz proszę, jaka była twoja droga do nauczycielstwa?
Bo to akurat taki jubileuszowy, mamy pięć lat, tak mówiłaś wczoraj,
to tak prawie jubileusz. Jak się zaczęło?
Czy to był przypadek, czy to było z chęci nauczania?
Jak to w ogóle się zadziało?
To znaczy dla mnie nauczycielstwo, nauczanie to była taka alternatywa,
którą sobie wybrałam.
No więc ja wcześniej, jak może nie jeden słuchacz tyfloradia,
prowadziłam szkolenia komputerowe,
ale moja przygoda ze szkołą rozpoczęła się z polecenia,
bo wydaje mi się, że nie ma przypadków.
Przynajmniej ja w to tak wierzę, że to wszystko tak przyszło w takim czasie,
kiedy miało przyjść, firma szkoleniowa została zamknięta, w której ja pracowałam.
Ja w międzyczasie, przed zamknięciem firmy, skończyłam studia podyplomowe pedagogiczne.
No i żeby to wykorzystać jakoś, trafiła mi się ta praca z polecenia.
Jeden z moich kursantów polecił mnie swojej znajomej, pani dyrektor,
która jest szefową szkoły, w której pracuję.
I tak to się zaczęło, i tak współpracujemy pięć lat.
No, myślę, że to była taka droga.
Tak, no to już pięć lat, to już długo, czyli już jesteś sprawdzonym nauczycielem.
Ja też miałam okazję przez chwilę doświadczyć twojego talentu pedagogicznego na ECDL-u,
dosłownie przez chwilę, bo tam głównie panowie nas uczyli, ale chwila była taka rzeczywiście.
To nie dziwię się, że kursant polecił, ale chciałabym, żebyś powiedziała teraz,
jak to było, jeżeli chodzi o twoje niewidzenie.
Bo nie oczekujmy się, że często pracodawcy, nie tylko w szkołach, ale mają obiekcje.
I ja sama zaczęłam od niedawna uczyć, z tym, że ja uczę w szkole dla niewidomych.
Nauczycielstwo było od wielu lat moim marzeniem, właściwie od skończenia studiów.
I muszę powiedzieć, że próbowałam, próbowałam się dostać właśnie do pracy, do takiej szkoły,
no nazwijmy to ogólnodostępnej, masowej.
Próbowałam się dostać do liceum, które kończyłam i w którym zresztą robiłam praktyki nauczycielskie.
Byłam bardzo zadowolona z tych praktyk, wydawało się, że szkoła też była zadowolona.
Natomiast jak już podejmowałam próbę zatrudnienia się, tym bardziej,
że była taka opcja na rok na zastępstwo, to niestety się nie udało.
Ze względów takich nie chodziło nawet o to, że sobie nie poradzę,
jeżeli chodzi o merytorykę, czyli o takie rzeczy, tylko raczej chodziło o względy bezpieczeństwa.
Pani dyrektor miała taki argument, że co będzie, jeżeli uczeń na przykład na mojej lekcji
postanowi, nie wiem, otworzyć okno i wyskoczyć sobie przez nie i sobie złamie nogę.
Kto za niego odpowiada? Generalnie za ucznia na lekcję odpowiada nauczyciel.
Były różne tego typu obiekcje i dlatego się nie udało.
Jak to było u Ciebie? Czy w ogóle były jakiekolwiek wątpliwości,
czy ponieważ to było z polecenia, to od razu nie i wszystko poszło tak łatwo?
Trudno mi powiedzieć. Ja chyba do końca prawdy nie znam.
Teraz tak sobie uświadamiam, że muszę zapytać Panią dyrektor,
ale chyba nie było takich obiekcji. Może dlatego, że ona już znała Sławka,
który mnie polecił i jakby w ogóle kierownictwo mojej szkoły jest bardzo otwarte,
bo nie tylko ja jestem osobą niepełnosprawną, to znaczy ja, u mnie to widać,
jest to znaczny stopień, ale mam koleżankę, która ma problemy z nogą,
jest również osobą niepełnosprawną. Natomiast ja też chyba w naturze tak mam,
uważam, że należy mówić pewne rzeczy wprost. Należy mówić wprost o swoich ograniczeniach,
o swoich możliwościach, o swoich problemach. Myślę, że jakieś tam obawy były,
jak się zachowają nauczyciele, natomiast ja też mam swój charakter,
bądź charakterek, jak zwał, tak zwał. Początkowo było tak, że przez pierwszy rok
miałam tylko cztery godziny i to były przedmioty typowo zawodowe informatyczne,
to były podstawy informatyki i sieci komputerowe i dla mojego komfortu psychicznego,
ale też i dla bezpieczeństwa właśnie dla uczniów, miałam te zajęcia w pracowni,
w której była kamera. Czyli u nas w ogóle w szkole w pracowniach komputerowych
jest monitoring. I chyba tutaj to jakby zaważyło, że jakby tutaj mieliśmy takie poczucie
bezpieczeństwa z jednej i z drugiej strony. Poza tym ustaliłyśmy z panią dyrektor,
że bezwzględnie, i to ode mnie wyszło, że bezwzględnie ja po szkole poruszam się
z białą laską. Nie ma w ogóle odstępstwa od czegoś takiego. Ja w ogóle tak na marginesie
powiem, że byłam przerażona, kiedy miałam praktyki w jednej ze szkół,
moje typo pedagogiczne praktyki w jednej ze szkół dla niewidomych i tam uczniowie
niewidomi poruszali się bez białej laski. To dla mnie to było jakieś nieporozumienie,
dlatego że no ok, wszyscy jakby widzą, nie widzą, lepiej, gorzej, ale mimo wszystko
komuś możesz zrobić krzywdę. Więc myśmy tak ustalili, że ja będę się z tą białą laską poruszała.
Poza tym jest też już taka w cudzysłowie powiem tradycja, że 1 września,
kiedy jest spotkanie z rodzicami i z uczniami pierwszych klas, wszyscy dowiadują się,
że jest nauczycielka w szkole, osoba niewidoma, która się porusza z białą laską
i że ta nauczycielka na lekcji wszystko opowie klasom, które będzie uczyła.
I tak się też dzieje, że na pierwszej lekcji, kiedy to są zajęcia organizacyjne,
ja opowiadam o sobie, o swoim niewidzeniu, o moich ograniczeniach i proszę uczniów,
że mogą mi zadawać pytania, jakie chcą, ja na nie odpowiem.
I też mówię im, proszę ich, żeby mnie pytali, a nie dyskutowali po szkole,
bo po szkole na korytarzu niczego mądrego się nie dowiedzą.
A poza tym zawsze ich pytam, mówię słuchajcie, czy lubicie być obgadywani?
No wszyscy mówią nie. Ja mówię, no ja też nie.
Więc umawiamy się, że siebie nie obgadujemy, że się nie obgadujemy,
wzajemnie, ja was, wy mnie i to działa.
Bardzo fajna metoda i no co do tego chodzenia z białą laską,
to muszę powiedzieć, że ja u siebie w szkole też to widzę,
że uczniowie chodzą bez białej laski i też mnie to napawa pewnym lękiem czasami,
czy ktoś się na przykład na mnie nie wpadnie z impetem,
ponieważ chodzą już po tej szkole niektórzy kilka lat,
więc chodzą dość sprawnie, ale rzeczywiście to może stanowić pewne zagrożenie.
I tutaj wydaje mi się, że to jest większy, że jakby my stwarzamy
większe zagrożenie sami dla siebie, niż ci uczniowie,
tylko że tutaj właśnie dużej otwartości ze strony dyrekcji,
potrzeba nauczycieli. Natomiast, jak mówię, takie zasady
ja też od siebie tego wymagam i nie ma dyskusji,
czy ja znam drogę, a ja drogę znam, ale zawsze tę białą laskę
muszę mieć ze sobą, zwłaszcza, że ja też tak tłumaczę,
że no przecież tak tłumaczyłam w tej szkole, więc słuchaj,
no ale każdy może się zagapić, czy widzi, czy nie widzi.
Ty się zasłuchasz w telefonie, widzący się zaczyta, zamyśli.
Jesteśmy tylko ludźmi i ta biała laska, jednak ona troszkę
robi hałasu. To jest twoje poczucie bezpieczeństwa.
No niestety nie udało mi się. Koniec. Porażka.
Ale dobrze, że to się udało. I jakie były reakcje uczniów
i rodziców? To znaczy, czy spotkałaś się kiedykolwiek
z jakąś taką reakcją negatywną, czy z jakimiś komentarzami?
Nie mówię nawet z właściwymi, ale z jakimiś nieprzychylnymi,
czy nie było w ogóle czegoś takiego?
Nie, takiego czegoś nie było ze strony rodziców, tym bardziej nie.
Były dwa takie zdarzenia, które właściwie ja się dowiedziałam
o nich, o jednym z nich to się dowiedziałam już po fakcie
i w ogóle jako ostatnia. I to jakby nie tyczyło się mnie
bezpośrednio, tylko chłopiec nie pomyślał i chciał zrobić psikusa,
czyli wszedł mu na lekcję, pokazywał coś tam śmiesznego
i oni się śmiali i oni to nagrywali. Oni nie tyle mnie nagrywali,
co nagrywali tego chłopca i potem wpuścili to do sieci.
To było na mojej lekcji, zauważyła to inna nauczycielka,
bo oni sobie to pokazywali, więc była momentalnie reakcja.
Najpierw tej nauczycielki, która poszła to zgłosić,
potem była momentalnie reakcja dyrekcji, w ogóle afera na całą szkołę,
ale absolutnie ja się wystraszyłam, no bo to była taka sytuacja,
która mogłaby pokazać, że ja nie wiem, co się dzieje u mnie na lekcji.
Ale od razu mnie dyrekcja uspokoiła, powiedziała, że absolutnie nie,
że tutaj to nie świadczy o tym, że ja nie wiem, tylko świadczy o tym,
że uczniowie są oszustami i ludźmi bezmyślnymi.
No i oczywiście uczniowie ponieśli stromotne konsekwencje tego zdarzenia.
W przypadku ucznia, który robił te dziwne rzeczy,
mama zareagowała bardzo pozytywnie. W przypadku uczennicy, która nagrywała,
mama była zdziwiona, no właściwie co się stało.
Ale to generalnie, rodzice generalnie tak reagują.
To nie chodzi o to, czy nauczyciel widzi, czy nie widzi, po prostu rodzice,
są tacy rodzice, którym jest wstyd za to, co ich dzieci robią,
a są rodzice, którzy to mają w nosie i mówią, no przecież co się stało.
Jak wszyscy mają całą głowę, to nic się nikomu nie stało, nie?
I to myślę, że… A drugi przypadek, to ja go wykryłam.
Po prostu dziewczyna wprowadziła mi na lekcję uczniów, ja to usłyszałam.
Zapytałam, kto przyszedł na lekcję, wyparli się, była cisza.
No ale potem drzwi się otworzyły i ktoś wyszedł, co usłyszałam.
Więc zapytałam, kto wyszedł, cisza. Zapytałam trzykrotnie.
W końcu powiedziałam, w takim razie wszyscy macie punkty ujemne z zachowania.
No to więc była, ale proszę panią, odpowiedzialność zbiorowa.
Nie, ja was trzy razy pytałam, wy oszukujecie mnie.
I wzięłam za telefon, zadzwoniłam do sekretariatu, powiedziałam,
co mi się wydawało, co się wydarzyło moim zdaniem, żeby przejrzeli monitor.
I się okazało, że ja miałam rację.
No i oczywiście tutaj też konkretna kara, punkty ujemne, rodzice.
Dziewczynie, która to zrobiła, nie było do śmiechu.
To były dwa takie przypadki na pięć lat.
Na tyle klas, co uczę, to uważam, że niewiele.
No to rzeczywiście niewiele.
Może powiedzcie, od tego powinniśmy może zacząć.
Ja tak zaczęłam ogólnie, jaka to jest szkoła i gdzie ona się mieści,
jeżeli to nie tajemnica.
Myślę, że nie tajemnica, to może też być i reklamą,
bo my też czekamy na uczniów z dysfunkcją wzroku,
ponieważ mamy tyflo pedagogów, jestem ja, jest jeszcze jedna koleżanka.
A zatem jest w szkole tyflo pedagog, który zna alfabet Braila,
bo to jest rzadkość w szkołach masowych, żeby tyflo pedagog znał alfabet Braila.
To tak troszeczkę groteskowo, ale niestety wszyscy, którzy kończyli tyflopedagogikę,
wiedzą jak traktuje się alfabet Braila na studiach podyplomowych z tyflopedagogiki.
Jest to szkoła w Bielsku-Białej, Zakład Doskonalenia Zawodowego.
Mamy kilka techników w klasie o profilu technicznym.
Są to profile, profil informatyczny, profil fryzjerski,
czyli technikum fryzjerskie połączone z wizarzem.
Technikum logistyczne, jest to klasa mundurowa, wojskowa.
Technikum spedycyjne, klasa mundurowa policyjna.
Technikum oczywiście informatyczne z klasą e-sportową i tworzeniem gier
oraz liceum ogólnokształcące, technikum realizacji nagrań
i szkoła branżowa pierwszego i drugiego stopnia, logistyk magazynier.
W przypadku pierwszego stopnia to też jest klasa mundurowa, wojskowa.
Bardzo ciekawe te profile niektóre, zwłaszcza to tworzenie gier,
to mnie naprawdę zaintrygowało, bardzo ciekawe.
A mnie bardziej przeraża.
Tak? No tak.
A, że to już jest takie, się robi, już idzie za bardzo w takie…
Z nauki, z nauki.
Ci uczniowie wpadają do klasy i nic innego tylko grają.
No tak, myślałam, że to też, bo wczoraj słuchałam akurat o zagrożeniach
związanych ze sztuczną inteligencją, myślałam, że to już też to.
Ale tak, to granie nałogowe też jest niebezpieczne bardzo.
To przejdźmy teraz do merytoryki, czyli do tego, czego uczysz,
to znaczy jakich przedmiotów konkretnie,
no i czy ta liczba goni się zwiększyła,
od tego pierwszego roku domyślam się, że się zwiększyła.
No i pewnie porozmawiamy potem o warsztacie,
bo to jest to, co też mnie bardzo interesuje
i myślę też, że słuchaczy, jak sobie radzisz,
bo informatyka myślę, że jest dużo trudniejsza po niewidomemu,
zwłaszcza jeżeli się nie uczy innych niewidomych,
tylko widzących, jest trudniejsza do nauczenia niż na przykład,
nie wiem, przedmioty typu historia czy język polski.
Uczę przedmiotów informatyki ogólnej,
a także podstaw informatyki
i do tego roku miałam jeszcze sieci komputerowe,
natomiast w tym roku z przyczyn obiektywnych,
po prostu kolega ma wychowawstwo
i żeby miały jakiś przedmiot ze swoją klasą,
to mi zabrali jego przedmiot.
Chodzi tutaj o to, żeby każdy z nas miał odpowiednią ilość godzin,
więc zabrano mi sieci komputerowe,
ale obiecano, że je w przyszłym roku odzyskam.
Tak, godziny mi się zwiększały sukcesywnie,
bo tak jak powiedziałam na początku,
najpierw miałam cztery godziny,
bo sama byłam ciekawa, czy ja to ogarnę,
bo to i rzutnik, i librus, czyli dziennik elektroniczny
i właśnie moje relacje z uczniami, budowanie tych relacji,
więc to było takie dla mnie nowe,
zupełnie inne niż szkolenia komputerowe,
więc na początku właśnie były to cztery godziny,
później już miałam pięć godzin w drugim roku,
w trzecim roku miałam godzin piętnaście,
a w czwartym i w tym roku mam już dziewiętnaście godzin dydaktycznych.
Czyli to już praktycznie etat, tak?
No to jest w naszym przypadku, że to jest niepubliczna taka szkoła,
to jest 0,8 etatu.
Też macie dwadzieścia godzin, tak?
Tak, tak.
Tak, to my też, no właśnie.
I jak to wygląda technicznie, takie nauczanie,
bo w komputerze jednak często coś tam się zawiesza, zacina i tak dalej,
coś trzeba podejść, pokazać uczniowi, kliknąć.
Czy to polega na tym, że masz, no bo rozumiem, że masz oczywiście swój sprzęt,
na którym możesz działać, ale czy masz na przykład, nie wiem,
na wszystkich komputerach zainstalowane udźwiękowienie,
żeby móc w razie czego je włączyć i pomóc uczniom,
czy to jest tak, że oni mówią, co się dzieje?
Tak jest sprawniej i szybciej, bo pamiętajmy, że to jest tylko 45 minut
i zanim ja bym podeszła, znaczy ja podchodzę do uczniów,
ale zanim ja bym słuchawki włożyła, zanim NVDA włączyło się,
zanim, to uciekają minuty.
A pamiętajmy, że to jest 45 minut i pamiętajmy jeszcze,
że klasy są liczebne.
Na przykład mam klasę, która ma 28 uczniów, czy 26, czy 12, czy 17.
I teraz, no, więc najczęściej, bo to jest najsprawniej,
wygląda to tak, że jak coś się dzieje niezwykłego i nie mogą zrobić,
to oni mi czytają i ja mówię.
Chyba, że jak coś w Excelu robimy, to ja im piszę i mówię, co piszę,
zresztą widzą tylko, jakby ja mówię, co chciałam napisać,
o może tak to powinnam powiedzieć, a oni potwierdzają,
klikamy Enter i jak to działa, to jest OK.
Więc tutaj raczej tak, oni też się uczą takiej komunikacji werbalnej ze mną.
I to działa i to jest sprawne.
Bo owszem, swoją drogą mam zainstalowany NVDA w mojej pracowni.
I komputer swój, bo masz połączony z rzutnikiem, tak?
I w ten sposób oni…
To znaczy nie, ja komputer, mój prywatny komputer nie mam połączonego z rzutnikiem.
Z rzutnikiem czy z tablicą multimedialną jest połączony komputer nauczyciela.
No bo niestety z rzutnikiem te nasze gadacze niekoniecznie współpracują,
więc wygląda to tak, że jak ja mam prezentację…
Przepraszam, ale to u Januka.
Brzmi na bardzo groźnego psa.
Ale pewnie nie jest.
Nie, nie, nie, bardziej straszy.
Coś się wybudziła i hałasuje.
W każdym razie wygląda to tak, że jak mam jakąś prezentację,
to zapraszam ucznia do siebie.
Uczeń przesyła slajdy, przesuwa.
Uczniowie je czytają po kolei, bo gdybym ja czytała slajdy,
to oni by grali na komputerze.
A tak jednak muszą kontrolować, co się dzieje.
I też staram się, żebyśmy dyskutowali.
Bo każdy z nas ma jakieś doświadczenia, prawda, już komputerowe.
Oni mają swój sprzęt w domu.
I to nie jest tak, że ja mam zawsze rację.
A poza tym, no umówmy się na przykład o kartach graficznych,
to ja mogę ich zastosowaniu pogadać teoretycznie.
Natomiast jeżeli oni zajmują się grami komputerowymi,
no to oni o tych kartach graficznych wiedzą trochę więcej ode mnie.
I nie ma się co…
Bo to są inne wymagania, inne potrzeby.
I tutaj nie ma się co czarować.
Ja tutaj zawsze się śmieję do uczniów i mówię, słuchajcie, lekcja jest nasza.
Moja i wasza.
Tylko każdy z nas ma inne zadanie.
Ja jestem moderatorem tej lekcji.
Ale tą lekcję prowadzimy my wszyscy.
I są takie zagadnienia, gdzie rzeczywiście, zwłaszcza z informatykami,
gdzie rzeczywiście wspólnie prowadzimy tą lekcję.
Myślę, że to ma naprawdę swoje plusy, bo oni się też właśnie to, co mówisz,
aktywizują i nie rozpraszają się na inne rzeczy,
bo siłą rzeczy się muszą zaktywizować.
Ale oni też się czują tak troszkę do wartościowani,
że jak to, kurczę, pani nam tu mówi, że my możemy coś lepiej od niej wiedzieć.
To jest dla nich motywujące, że stoi przed nimi nauczyciel,
który mówi, ja nie wiem.
A tak, są tematy, które oni właśnie zrozumiają ze względów.
Tak, na przykład byli uczniowie kiedyś zaskoczeni,
to w zeszłym roku mi się zdarzyło,
bo ja generalnie szanuję regulamin.
Ale wiecie, regulamin w szkoły jest taki, a nie inny.
A czasem są sytuacje losowe, gdzie musimy ten regulamin jakoś czynawiąć,
czy po prostu, chodzi tutaj o korzystanie z telefonu komórkowego.
Ja uważam, że jeżeli uczyń nie może korzystać podczas lekcji z telefonu,
to ja z tego telefonu też nie powinnam korzystać.
Ale czasem jest tak, że rzeczywiście, czy dzwoni pedagog, czy dyrektor,
czy na przykład dzwoniłam do kliniki do Warszawy,
a tam jest o określonych godzinach mogę, żeby się zarejestrować.
Nie da się inaczej.
Więc ja wstałam i zapytałam uczniów,
słuchajcie, czy mogę skorzystać z telefonu,
bo jest taka i taka sytuacja, muszę się dzwonić do kliniki,
a mogę to zrobić tylko i wyłącznie w tych godzinach.
A czemu nas pani pyta?
Ja mówię, no bo wam nie wolno podczas lekcji korzystać z komórki,
więc ja uważam, że ja też tego zrobić nie powinnam.
Koniec. I było takie zdziwienie.
Ła, bo nikt ich tego nie zapytał.
To jest takie zbudowanie mojej relacji z uczniami.
Tak samo, jak i mówię, uczniowie, niestety młodzież,
ja nie wiem, czy to u ciebie w szkole też tak jest,
ale młodzież strasznie rzuca wulgarnictwami.
Po prostu ja też chodziłam do szkoły i też miałam taką fazę,
że zdarzało mi się tam pocisnąć.
Ale to, co się teraz dzieje, to jest tak nagminne.
Ja generalnie jest tak, że powinnam dawać im punkty ujemne za wulgaryzm.
Rzadko mi się zdarza, ja w ogóle rzadko daję punkty ujemne,
chyba że to już jest naprawdę, że złapię kogoś na oszustwie.
Natomiast ja się umówiłam z moimi uczniami tak, że mówię,
słuchajcie, jeżeli usłyszycie, że ja przeklinam,
że ja jestem wulgarna, to będziecie mogli takich słów używać u mnie na lekcji.
Ale warunek jest taki, że musicie usłyszeć, że ja to mówię.
Jeżeli ja tego nie mówię, to wam też nie wolno przy mnie tego używać.
Koniec. Bo to jest najgorsze, oni też nie są głupi,
oni wiedzą, jak stoją nauczyciele w kąciku i palą papierosy,
jadą z koksem i ci uczniowie to słyszą,
no i mówią, no jak to, ten Morzaj, a ja nie mogę?
A w moim przypadku oni nie mają takich argumentów,
bo oni nie usłyszą, jak ja rzucam przysłowiowym mięsem.
No u mnie jakoś tak aż nie jest, nie wiem z czego to do końca wynika.
Ostatnio się zdarzyło, że dziewczyna się wyrywała z jakimś tam tekstem takim,
ale to już od razu została, znaczy najpierw się sama zdyscyplinowała,
a potem koleżanka ją zdyscyplinowała.
Nawet się za bardzo nie musiałam odezwać,
chociaż też było blisko tego, ale no właśnie,
to są takie momenty, że jakoś trzeba reagować.
A czy, jak jest z ocenianiem i ze sprawdzaniem w ogóle
ich efektów pracy, czyli sprawdziany, czy nie wiem,
czy nie masz na przykład obaw, czy jakichś podejrzeń,
że oni oszukują, czy oni tego próbują.
Jak w ogóle wyglądają sprawdziany i różne zaliczenia na twoich lekcjach?
Oni mi wysyłają sprawdziany, czy kartkówki, czy zadania drogą mailową.
A i owszem, mam świadomość tego, że mogą mnie robić w jajo,
ale też złapałam już kilka razy na oszustwy,
bo jak to mówi moja mama, kłamstwo musi mieć w podłoże prawdy,
a poza tym oszukiwać trzeba umieć.
I opowiem o takich trzech spektakularnych oszustwach.
Pierwsze to było takie, że mieli uczniowie sporządzić
tak zwane, takie zadanie było notatkę internetową.
Mieli 26 tematów, mieli sobie wybrać trzy z nich
i na te trzy tematy mieli znaleźć informacje w internecie
i zrobić normalnie kopiuj-wklej, przy czym trudność polegała na tym,
że pod każdym mieli po pierwsze stworzyć tytuł do notatki,
czyli na przykład jak było informacje o planecie Ziemia,
to na przykład tytułem notatki było Planeta Ziemia.
I pod notatką mieli się podpisać imienia i nazwiska.
No i jedna dziewczyna wybrała sobie tematy związane z branżą,
której się uczyła, czyli fryzjersko, i napisała tę notatkę
swoimi własnymi słowami. No i wszystko okej, ja to doceniłam
i przyjęłam to, bo temat był, podpis był, tylko to było nie kopiuj-wklej,
a własnymi słowami. No ale dostaję od jej kolegi pracę
i to było on zrobił z kolei kopiuj-wklej, ale z jej maila,
bo nawet nie zmienił podmiotu. Czyli wysłał mi pracę jako dziewczyna.
No, więc to było takie, wezwałam ich do siebie.
Zresztą uwielbiam tę klasę, strasznie sympatyczni uczniowie,
ale nauczyli się już i to był jeden taki ich wybryk.
I muszę powiedzieć, że ta dziewczyna to jej tak…
bo ta dziewczyna później, ona nawet nie trzeba było jej powiedzieć,
ale ktokolwiek mi zaglądał do klasy, ktokolwiek przyszedł,
czy coś, ona mnie zawsze o tym informowała.
Zawsze mówiła, proszę panią, bo to mi ten zajrzał.
I nikt jej tego nie podpowiadał, nikt jej tego nie uczył.
Więc to była jedna taka sytuacja. Druga sytuacja była taka,
że robili taki duży test z WORDa i były dwa takie zadania.
Pierwsze, jedno z zadań to było, że w nagłówku należało wpisać
swoje imię i nazwisko, czyli trzeba było wstawić nagłówek,
wpisać swoje imię i nazwisko, a kolejne zadanie to była tam tabelka
i trzeba było wstawić podpis tabeli, gdzie w podpisie należało wpisać
dane personalne, frazę, dane personalne.
No i wszystko w porządku, dziewczyna zrobiła pierwsze zadanie,
w drugim zadaniu za bardzo nie zrozumiała polecenia,
bo zamiast frazy, dane personalne napisała swoje imię i nazwisko.
No i wszystko okej. Dostała pół punktu za to, że wygenerowała podpis tabeli,
natomiast dostałam pracę od jej kumpla, który, no wszystko było pięknie, ładnie,
ale nie wpisał swojego imienia i nazwiska, tylko mi wysłał z jej podpisami.
No więc to jest takie głupie ściąganie, bo ja im to pokazałam,
inni uczniowie no wzięli to, śmiali się ze mnie,
mówię, czy pani musi tak dokładnie tę pracę sprawdzać?
Natomiast chłopak się zorientował, zaczął się tłumaczyć,
bardzo mnie prosił, żebym koleżance nie dawała punktów ujemnych,
ja mówię nie, no słuchaj, mówię, no oszustwo jest oszustwem, koniec.
Mogła pomyśleć, musi ponieść konsekwencje, bo ona oszukała, koniec, kropka.
No więc jakby oni jeszcze oprócz tego, że ja mam świadomość tego, że ściągają,
natomiast oni jeszcze muszą myśleć przy tym, a to już jest trudniejsze.
Druga taka, trzecia taka sytuacja była, że dziewczyna,
ja jak odpisuję uczniom, jak sprawdzam ich kartkówkę czy sprawdzam,
to piszę do nich imiennie, np. dzień dobry Olu i np. różnie,
albo piszę słowo brak, jak czegoś nie ma, albo okej,
no w każdym razie piszę do nich imiennie komentarze.
I wysłała mi dziewczyna sprawdzian, no i ja ją wzywam do siebie,
a ona z takim uśmieszkiem do mnie, ja mówię, słuchaj, no policz do dziesięciu,
żebyś miała dobre argumenty, jak będziesz ze mną rozmawiać.
No więc jeszcze ona do mnie mówi, a mam liczyć od przodu czy od tyłu.
Ja mówię, wiesz co, ten uśmieszek to ci za chwilkę zgaśnie,
więc w tym momencie zrobiła się idealna cisza w klasie.
Ja jej pokazuję i mówię, co mi wysłałaś.
No sprawdzian, ja mówię, no dobrze, wszystko się zgadza.
Czytaj pytanie czwarte.
Więc ona czyta mi to pytanie czwarte i ja mówię, przeczytaj pod spodem.
No i ona dalej, ja mówię, słuchaj, no brniesz, udajesz głupa,
a ona mówi, popatrz się, wysłałaś mi sprawdzian, który dostałaś od kogoś
i ja mówię, nawet nie wymazałaś moich komentarzy.
No więc jak to, mam świadomość tego, ale moje widzące koleżanki też mówią,
że uczniowie ściągają. No więc jakby nie czuję się jakoś gorsza.
Staram się też przygotowywać te sprawdziany tak, żeby oni mieli,
żebym ja też mogła się zorientować, czy zżynają, czy nie, czy od kogoś biorą.
Na przykład przygotowuję, o, systemy pozycyjne, czyli systemy liczbowe.
No i teraz właśnie, zanim się połączyliśmy, sprawdzałam sprawdzian
i przygotowałam, słuchajcie, 14 grup.
Więc tak naprawdę, jeśli kolega, koledze by chciał zrobić, to musiałby,
no, ciężko mu by było, żeby w całości zrobić za kolegę.
Tak, bo musiałby zrobić dwa sprawdziany, jego i swój.
Dokładnie, dokładnie. No więc mnie uczniowie mówią, pani się tak chce,
a jak kartkówkę zrobiłam, bo to na sprawdzianie jest pięć zadań,
a na kartkówce dwa, to miałam 26, że tak powiem, zestawów.
Żeby każdy miał swój.
Tak, ja robię dokładnie to samo. Ostatnio dwie klasy,
trzecią liceum i trzecią technikum, które idą prawie równo z tematami,
tam tylko, że trzecia liceum jest jakby, no, lekcje mniej tam mieli,
temat później są. No, więc zrobiłam im sprawdzian
i nie dość, że dla klasy pięcioosobowej zrobiłam trzy grupy,
to jeszcze potem dziewczyna mnie pyta słabowidząca,
czy może zrobić zdjęcie tego sprawdzianu.
No, ja już jakby domyśliłam się w jakim celu.
Ja mówię, a tamta druga klasa miała za trzy dni.
Ja mówię, proszę bardzo, i tak trzecia liceum będzie miała inne pytania.
Mówi, że też się pani chce to układać.
Także to jest właśnie to.
A prace domowe jakieś mają? To pewnie też mailowo wszystko.
Nie, ale raczej nie daję prac domowych.
Uważam, że po pierwsze, no, mają co robić,
a po drugie, potem to jest tak, ja zadam prace domowe,
a proszę panią, a ja nie mam komputera w domu,
a ja nie mam tego, a ja nie mam opisa,
więc jak ja mam tego wysłuchać, to powiem szczerze, nie chce mi się,
więc raczej daję takie zadania na lekcji,
które muszą zrobić obowiązkowo i koniec, kropka.
No tak, bo to jeszcze tutaj dochodzą te narzędzia techniczne,
które trzeba mieć.
No, a oni też kombinują, to nie jest tak, że…
Zresztą jak myśmy chodzili do szkoły, też kombinowaliśmy.
Ja to zawsze im powtarzam,
mówię, słuchajcie, ja też kiedyś chodziłam do szkoły.
Tak, no, mnie się dwa razy zdarzyło już,
że uczniowie mnie przechytrzyli w taki pozytywny sposób.
Jeden mnie przechytrzył, bo powiedziałam mu,
że nie wysłał pracy domowej,
ale okazało się, że wysłał pięć minut przed lekcją,
ale jednak wysłał.
Tylko ja już nie spojrzałam na maila, jak się lekcja zaczęła.
No, co oczywiście uznałam,
bo ja zresztą chyba sama lekcję wcześniej powiedziałam,
że do dzwonka to się liczy, więc się wyrobił.
Natomiast drugi uczeń przechytrzył mnie też bardzo w ten sposób
i jeszcze dostał pół punkta nawet dodatkowego za to na sprawdzianie,
bo zapytał mu jakąś tam datę,
to znaczy, żeby napisać, co się zdarzyło w danym roku
i chodziło mi o konkretne wydarzenie.
On tego nie napisał, natomiast napisał inne wydarzenie,
które też się zdarzyło w tym roku,
w ogóle w związku z czymś innym,
ale też było rzeczywiście w tym roku
i ja też o tym mówiłam, także oczywiście też uznałam,
no bo jednak była…
Tak, ja się też staram nie czepiać,
np. robiłam sprawdzian z tych systemów pozycyjnych,
te systemy są potrzebne po to,
że zwłaszcza w klasie informatycznej,
że np. będą uczyć się obliczać MAC, adres IP, odczytywać
i to jest bardzo potrzebne
i ja też nie mam takiej satysfakcji wystawiania im jedynek,
a poza tym im więcej jedynek wstawię,
a później oni będą za mną chodzić, żeby to poprawiać.
Więc to wcale nie jest w moim interesie też,
żeby te jedynki wstawiać,
natomiast też ja bym chciała, żeby oni to umieli
i była np. taka sytuacja podczas sprawdzianu,
że dziewczyna mi wysłała sprawdzian już po 20 minutach,
ja mówię, ty już Marta?
No tak, tak, tak, zaczęłam to sprawdzać,
mówię, chodź tutaj.
No i jej tłumaczę, mówię, popatrzcie na to,
ojejku, ojejku, zagapiłam się,
ja mówię, po co się śpieszysz?
Ja mówię, poprawiaj to.
No i ona poprawiała, ja tamto wyrzuciłam
i zaraz potem powiedziałam,
to niech nam Pani też zajrzy przynajmniej coś tam.
Jakowo mi się udało, to pozaglądałam
i mówię, poprawcie tutaj to, to, to,
o to mi chodzi, o tamto mi chodzi.
I oni też jakby, bo to nie jest sztuka postawić jedynkę,
no i co mi to da, że ja mu postawię jedynkę?
Dla mnie większą satysfakcją będzie to,
że on to będzie umiał,
a nie, że ja mu postawię jedynkę.
No pewnie, zwłaszcza, że to są umiejętności praktyczne takie,
które no potem oni będą wykorzystać w swojej pracy
albo no przynajmniej w jakichś…
Ale egzamin będą z tego zdawać.
A, no właśnie.
A jak to, powiedzcie, jakie profile uczysz?
Czy wszystkie te, które wymieniałaś, masz…
Wszystkie.
Ile klas w ogóle?
Wszystkie. Ja mam wszystkie.
Po prostu nie mam w tym roku klasy branżowej,
bo już powiedziałam, że chciałabym sobie troszkę odpocząć
od branżowej klasy, ale mam wszystkie profile.
Moja koleżanka pedagog się śmieje,
mówi, ty uczysz pół szkoły.
Bo ja w tej chwili na, w zeszłym roku na 570 uczniów
miałam uczniów, no prawie 300,
a w tym roku mam ich troszkę mniej,
koło 240, a jest ponad 600.
Ale mówię, ty to pół szkoły po prostu uczysz
i się śmiejemy.
Jaka jest najliczniejsza klasa?
28 osób.
I w ogóle z racji tego, że techników są w większości panowie
czy niekoniecznie?
Nie, różnie.
Różnie, na przykład w technikum realizacji nagrań,
w technikum fryzjerskim na przykład
w klasie pierwszej jest
jeden pan, nie, jeden pan,
dwóch panów w klasie pierwszej,
w drugiej jest dwóch panów,
a w trzeciej klasie jest jeden pan,
w czwartej dwóch panów,
a w piątej jeden pan.
No tak, zależy od profilu.
W klasie spedycyjnej na przykład
jest tak mniej więcej pół na pół,
w klasie logistycznej rzeczywiście tych panów
jest więcej informatycznej,
też w liceum jest dużo dziewczyn.
Też tak bym powiedziała pół na pół.
To skoro już mówiliśmy o ocenach,
to jeszcze powiedz o dzienniku,
no bo już wiem, że macie Librusa
i czy jest obsługiwalny po niewidomemu w pełni
albo przynajmniej w jakimś większym stopniu?
To znaczy tak, w większym stopniu tak,
ja sobie radzę,
jak mam z czymś tam problem,
to zwracam się do moich kolegów,
więc przychodzą mi, pokazują,
ale ja to się staram zapamiętywać,
żeby nie być jakby takim w cudzysłowie powiem
obciążeniem dla nich,
że muszą coś, kiedyś się spotkałam
podczas studiów moich podyplomowych
z czymś takim,
że osoby niepełnosprawne,
no pani miała takie doświadczenie,
że pracowała z niewidomym masażystą
i byli wkurzeni na tego pana,
bo musieli za niego to robić, tamto robić
i jeszcze wiele rzeczy robić.
No i ja i takie dziewczyny,
które przygotowywały referat
a propos pedagogiki osób niepełnosprawnych,
tłumaczymy je, że to jest kwestia,
że nie można wszystkich do jednego worka wrzucić,
bo to nie jest kwestia tego,
że oni za niego robią,
bo oni są niepełnosprawni,
tylko po pierwsze pracodawca powinien się tym zainteresować,
skoro go zatrudnił,
po drugie no widocznie on jest tak nauczony,
że ma podstawę roszczeniową
i w ten sposób się zachowuje,
natomiast do dziewczyny to nie docierało,
więc w końcu ja jej zapytałam,
mówię słuchaj trzy miesiące już razem studiujemy,
więc powiedz mi co za mnie zrobiłaś.
No właśnie.
No nic, cisza.
No i o to chodzi,
że ona potem mnie przepraszała i tak dalej,
ja mówię na antrakt nie można robić,
a dziewczyny bardzo fajny referat
na ten temat przygotowywały,
bardzo ciekawy, rzeczowy
i to właśnie,
więc ja staram się naprawdę,
nawet się śmiałam ostatnio,
bo byłam na ocenie u dyrekcji,
bo każdy nauczyciel musi być poddany ocenie
merytorycznej swojej pracy
i tak się zastanawiałam,
jakby tak przyszedł po mnie jakiś niewidomy,
to tak naprawdę, mówiąc nieskromnie,
ale postawiłam mu niezłą poprzeczkę.
A tymczasem pojawiło się pytanie od Grzegorza.
Grzegorz napisał do nas tak.
Cześć wam, jak zapatrujecie się
na używanie czata GPT przez uczniów,
czy to podczas lekcji,
czy w pracach domowych?
Tego typu oszustwa są trudne do wykrycia.
Mieliśmy takie szkolenie ostatnio w szkole u nas
i to wcale nie jest trudne do wykrycia,
dlatego że, to znaczy,
wszystko zależy, jak będzie,
że tak powiem,
używany ten czat GPT,
bo jeżeli to będzie taka stricte kopia
z tego czatu, to można się zorientować.
Poza tym takiego ucznia
można wziąć do odpowiedzi.
Ja na przykład nie potrzebuję czatu GPT,
bo ja na przykład wiem,
jak moi uczniowie się wypowiadają,
ja z nimi rozmawiam podczas lekcji.
Więc jeżeli nagle na sprawdzianie,
czy na kartkówce,
gdzie wiem, że on coś ma zrobić własnymi słowami,
a on mi rzuca nie wiadomo jakimi zwrotami
naukowymi, czy takimi,
no aż które odbiegają od jego w ogóle wypowiedzi,
to ja już wiem, że to jest,
zresztą ja często piszę,
niezła kopia, kopia, niezła kopia,
bo ja z tymi uczniami rozmawiam
i to wcale nie jest trudne do wykrycia,
tylko to wymaga jakby od nauczyciela
pewnego zaangażowania,
czy jemu się chce udowodnić,
że uczeń to ściągnął,
czy jemu się tego nie chce.
Poza tym w wielu szkołach
są już programy plagiat
i pewne rzeczy też mogą być jakby wykryte.
No i jest jeszcze jedno.
Chat GPT może każdy,
który ma dwa końce
i to nie jest tak,
że tylko uczniowie korzystają z chatu GPT,
ale właśnie nam pokazywano,
jak nauczyciel może z tego chatu GPT korzystać
i to zwłaszcza w przedmiotach humanistycznych,
czyli ola dla ciebie,
gdzie może po prostu chat GPT
przygotować scenariusze lekcji nauczycielom.
Więc to, kim ma dwa końce,
to nie jest tak,
że tylko uczniowie są reprezentowani,
ale my nauczyciele też z tego możemy korzystać.
Poza tym mój mąż zrobił kiedyś takie doświadczenie,
że pobrał jakieś wypracowanie,
napisał do chatu GPT,
żeby mu tam napisał jakieś wypracowanie na dany temat,
a potem mu zadał zadanie,
wkleił to wypracowanie,
które dostał jako wynik
i mówił zmień to na inną treść.
No i zmienił mu.
Jest to kim ma dwa końce, nie?
Tak, to wróćmy na chwileczkę do Librusa,
czyli wszystkie listy, obecności i tak dalej.
Powiem tak, listy obecności bez problemu,
oceny bez problemu,
wysyłanie wiadomości bez problemu,
terminarz, czyli ustalanie sprawdzianów,
wpisywanie zadań, kartkówek bez problemu,
problem jest ze statystyką,
czyli żeby sobie sprawdzić statystykę uczniów,
frekwencje, bo to jest wszystko jakby graficznie,
na wykresie pokazane.
I tutaj być może to stanowi taki problem.
Ale ja też nie jestem wychowawcą klasy,
więc jakby nie emocjonuję się tym,
że tego nie mogę zrobić.
No tak, bo to przede wszystkim wychowawcy.
Tutaj to już wychowawcy klas,
oni pewne rzeczy muszą mieć.
Trudno się ocenia?
To znaczy, czy na początku zwłaszcza,
czy było ci trudno ocenić,
czy są to może informatyka
z bardziej ścisłym przedmiotem,
to są może bardziej jakieś określone kryteria?
Z jednej strony jest ścisłym,
ale z drugiej strony zgodnie z przepisami o edukacji
to nie jest takie proste.
Bo z jednej strony mamy pewne ramy,
jak oceniamy, zresztą musieliśmy przygotować
taki dokument PSO, on musiał być zjednolicony
dla różnych przedmiotów,
gdzie trzeba jakby wskazać rodzicom,
w jaki sposób będą wyglądały oceny.
Natomiast też gro uczniów ma opinie
z poradni pedagogiczno-psychologicznych,
czy też orzeczenia o kształceniu,
o potrzebach specjalnych.
I tutaj już trzeba troszeczkę inaczej
takiego ucznia ocenić.
I to jakby wtedy ten szablon nasz
trzeba zweryfikować,
więc ja też staram się podchodzić do tego,
jakby do każdego ucznia indywidualnie,
pomimo że mam ich znacznie więcej w klasie niż Ty.
To mimo wszystko różnie jest.
Poza tym, podam przykład.
Mam dziewczynę w klasie twórzbiarskiej,
która ma 100% frekwencji.
Po prostu.
Ja nie wiem, czy ona choruje, czy nie.
U mnie jest 100% na zajęciach.
Jest zawsze do zajęć przygotowana.
Jak mają zadane, że ma mieć pendrive,
że mam pobrane pliki, które ja wysyłam,
to ja wiem, że ona to będzie miała.
I ona to zawsze ma.
Ale jest jedno ale.
Informatyka nie jest jej.
To nie jest jej dziecina.
To jest w ogóle…
Ona zupełnie koło informatyki nie stoi.
To jest dla niej męczarnia.
Ale za jej postawę w stosunku do mnie,
do przedmiotu,
no bo przecież mogłaby uciekać,
chodzić na wagary z tego przedmiotu.
Ona nigdy, ona jest zawsze.
Nawet jak jej koleżankom nie chciało się przychodzić,
bo mieli zastępstwa,
albo mieli tylko moją lekcję,
czy później byli zwolnieni,
ona zawsze była.
I za tą postawę
i do mnie, i do przedmiotu,
no oczywiście ja jej pomogłam
i dostała pozytywną ocenę.
I to nie dopuszczając,
tylko wyżej.
Tak, bo to ja też już tak staram się patrzeć,
bo to się wiele rzeczy składa na tą ocenę jednak.
Tak, to w ogóle, jak to mówią też,
ocena jest subiektywną opinią nauczyciela.
To nie zawsze, bardzo często,
to nie jest w ogóle obiektywne.
Czy dużo czasu Ci zajmuje,
to takie troszkę mam pytanie właśnie od siebie,
ale czy dużo czasu Ci zajmuje
poza takim czasem spędzanym w szkole,
jeszcze przygotowanie do zajęć
i w ogóle wszystko to co związane z pracą,
i czy to się zmieniło
na przestrzeni lat pracy?
Czy teraz Ci tego czasu mniej to zajmuje wszystko
niż na początku?
Z pewnych przedmiotów tak.
To zależy od działu jaki robię.
Bo na przykład tak jak robię systemy pozycyjne,
no to to się nie zmienia.
Mogę jedynie zmienić zestaw zadań.
Ale to ja już, że tak powiem,
na przykład pomieszam sobie te zestawy.
Ale tutaj jakby ta teoria się nie zmieni w tym zakresie.
Więc tutaj są takie działki,
które się nie zmieniają,
czy formuły, funkcje w Excelu,
one się nie zmieniają.
Są takie rzeczy, które się nie zmieniają,
a są takie, które się zmieniają.
I to trudno powiedzieć.
Kiedyś miałam mniej tych przedmiotów,
znaczy tych klas.
Teraz mam ich więcej.
Myślę, że najwięcej czasu to mi zajmuje
sprawdzanie sprawdzianów.
Zwłaszcza tych takich matematycznych,
gdzie muszę się pochylić nad tym,
czy dobrze policzyli,
czy dobrze rozpisali,
jak to zrobili.
Natomiast samo przygotowanie nie.
To pocieszające dla mnie.
To się jeszcze zmieni na pewno.
Chociaż ja to lubię też,
ale na sprawdzianach też się zawsze koncentruję,
żeby komuś nie zrobić krzywdy.
Więc czasami to dwa, trzy razy przeliczam.
Żeby było nie ze szkodą dla ucznia,
no chyba, że naprawdę już się inaczej nie da.
Bo czasem się nie da.
Co najbardziej lubisz w swojej pracy nauczycielskiej,
a czego może nie lubisz?
Ja nie wiem, czego ja nie lubię.
Ja lubię moją pracę,
ale powiedziałam, że bardzo ją lubię.
Bardzo lubię uczniów.
Nie przesiaduję w pokoju nauczycielskim.
To jest jedyna rzecz.
I nie wiem, czy ja to lubię, czy nie lubię.
Po prostu moja przyjaciółka,
kiedy się zastanawiałam,
jak dać tę pracę,
powiedziała mi tak,
weź tą pracę, tylko pamiętaj,
nie przesiaduj w pokoju nauczycielskim.
Więc ja posłuchałam jej,
nie przesiaduję w pokoju nauczycielskim
i naprawdę jestem zdrowsza.
Mam dokładnie to samo.
I nawet ostatnio sobie myślałam,
tak mówię, może to ja źle robię,
może jestem jakimś odludkiem,
że się izoluję, czy coś.
A jeszcze pytanie,
chociaż chyba to gdzieś wyniknęło
z Twojej wypowiedzi,
ale chciałam doprecyzować.
Cały czas masz w tej samej pracowni zajęcia.
Ci uczniowie przychodzą do Ciebie,
czy Ty chodzisz do nich, do różnych klas?
To znaczy w tym roku akurat mam w jednej.
W większości mam w tej samej,
ale był taki rok, gdzie przechodziłam.
Ale to tylko na jedne zajęcia.
Nie stanowi to dla mnie jakichś tam problemów,
zwłaszcza jak są czas matur,
to muszę przejść,
bo jest potrzebna pracownia
do dostawania egzaminów,
więc tutaj muszę przechodzić.
I czasem się śmieję,
bo mamy strzelnicę w szkole
i kiedyś mnie właśnie wysłali
na lekcje z uczniami do strzelnicy,
więc się zapytałam, czy będzie bronić.
Ale ja mam dyrekcję z poczuciem,
z dużym poczuciem humoru.
Czy masz jakichś uczniów z dysfunkcją w zoku,
czy tylko z innymi niepełnosprawnościami?
Bo mówiłaś, że mają orzeczenia,
więc myślę, że jakieś niepełnosprawności są,
ale czy też jest niepełnosprawność wzrokowa, czy nie?
Mamy w szkole dwóch uczniów słabowidzących.
Jeden dosyć tak źle widzi,
a drugi, jak go poprosiłam,
czy ma jakieś kłopoty,
mamy zaznaczony, powiedział, że nie,
że sobie radzi,
więc jakby nie stanowi to jakichś tam problemów.
Tutaj jeden z tych uczniów rzeczywiście
źle tam pomagała mu przy robieniu mu IPT-u,
więc taki jeden uczeń.
Mamy dziewczynkę, która ma wadę słuchu,
ale dużo jest dzieci,
jeden chyba uczeń ruchowy,
który ma tam problem z niepełnosprawnością ruchową,
ale jest bardzo dużo dzieci, uczniów
z zespołem Aspergera czy autystycznych.
Na jakich profilach są uczniowie
z dysfunkcją wzroku, słabowidzących?
Oni są akurat w liceum.
Jeden jest w liceum,
a drugi chyba jest w realizacji nagrań.
Właśnie, bo to taki kierunek z tych,
które wymieniałaś, najbardziej kojarzący się, powiedzmy.
No bo jest w Krakowie, prawda, taka szkoła,
więc może dlatego się kojarzy.
Zmieniłabyś pracę czy nie?
Pewnie nie, z tego co słyszę.
To znaczy, myślę, że zawsze chciałam być lekarzem
albo pielęgniarką, więc może gdyby mi ktoś
zaproponował pracę w szpitalu, to kto wie.
Natomiast generalnie na inną nie.
Gdzieś tam w jakimś biurze, gdzieś, nie.
A z powrotem na szkolenia dorosłych
zamieniłabyś młodzież?
Nie, też nie.
To jest zupełnie inny świat.
Jakby my się lubimy z uczniami,
przynajmniej tak mi się wydaje.
Ja sobie z nimi pożartuję.
Oni nawet wiedzą, że ja mam,
zresztą jak podczas oceny się okazało,
jednym z punktów tej oceny nauczyciela jest,
czy nauczyciel ma dystans do siebie.
Ja tutaj dostałam ocenę wyróżniającą,
bo właśnie jestem tak oceniana,
że mam bardzo duży dystans do siebie
i potrafię się z siebie śmiać.
Więc uczniowie wiedzą o tym
i wiedzą na ile sobie mogą pozwolić,
ale też wiedzą, że jak się zdenerwuje,
to się zdenerwuje,
że istnieją też granice
pewnego dobrego smachu.
Wiedzą też uczniowie,
że nie lubię plotek, intryg.
Więc oni znają moje zasady.
Jak mówię, słuchajcie,
jak będziemy stosować zasady,
które ustalimy na naszej lekcji,
to wszystko będzie ok.
Tak, to jest ważne.
Ja też na początku ustaliłam
i w jednej klasie to nawet tak
akurat wyszło z przypadku,
ale nawet im napisałam mailowo,
bo tam części osób nie było,
więc się śmiałam,
że mam już prawie spisany kontrakt.
I zawsze mówię też moim uczniom,
rozmawiajmy przede wszystkim ze sobą,
bo wszystkie nieporozumienia
się biorą z braku rozmów.
Tak, dokładnie, dokładnie tak.
Więc nie mam takich naprawdę,
gdybym miała jakoś tam narzekać.
Ważna jest młodzież,
i oni są otwarci, oni są otwarci.
Mam na przykład takiego ucznia,
uwielbiam go po prostu,
zawsze proszą nauczyciele, wychowawcy,
że jak kończymy lekcję,
żeby jednak porządek klasy
po sobie zostawiały.
Ja nie widzę, więc ja bardzo
nie mogę tego tak,
no musiałabym przejść i macać
po całej klasie stoliki,
czy coś leży, czy nie, prawda,
czy nawet po podłodze.
No bez sensu w ogóle.
Więc zostawiłam właśnie
w pierwszej klasie informatycznej,
zostawiłam sobie trójkę klasową,
bo nie mieli dyżurnych.
No i przeleciał taki chłopiec
po całej klasie,
nie mówię spoko,
mówi do mnie, a ten papierek
to co tu pod blokiem robi?
A ja mówię, jaki papierek?
Się okazało, podał mi do ręki
i się okazało, że to była moja chusteczka,
którą wyciągnęłam,
po prostu wypadła mi druga.
Przez ta chusteczka wypadłam
i nie zwróciłam uwagi.
Wpadła pod biurko, nie?
Ja mówię, no popatrz,
się pani naśmieciła, nie?
A on mówi, żeby mi to było
pora zostać.
Ja mówię, dobrze,
ja mówię, dziękuję,
że do librosa mi punktów ujemnych
nie wpiszesz.
To, ponieważ pytałam cię
na początku o to,
czy były jakieś takie
nieprzyjemne sytuacje,
to teraz cię zapytam,
czy były przyjemne,
to znaczy może zapytam cię o to,
czy masz wrażenie,
że z powodu tego,
że jesteś niewidoma,
uczniowie właśnie może mają
jakiś większy respekt,
większy taki…
Może nie tyle respekt,
co taki szacunek,
że oni widzą, że kurczę,
ja pomimo swoich ograniczeń
to sobie radzę
i przekraczam naprawdę wiele barier.
Ponieważ ja jestem od tego roku
w ogóle koordynatorem ICDL-a,
bo teraz od tego roku
to już jest ICDL,
a nie ECDL,
więc ja jestem koordynatorem
u mnie w szkole tego ICDL-a.
Ja w zeszłym roku
zorganizowałam egzamin
dla ponad 100 osób,
135 osób tak miało być wstępnie.
Ja to wszystko ogarnęłam sobie,
więc oni byli pod wrażeniem.
Jeden z uczniów mi napisał,
pan ma największe jaja w tej szkole.
Wow.
To jest takie miłe.
No tak.
To są takie właśnie
super komplementy w stylu młodzieżowym.
Jak moja siostra kiedyś usłyszała,
że jest cool i trendy od uczniów
i przyszła taka zadowolona.
Ja mówię, co się stało?
Bo uczniowie z techniką powiedzieli,
że jestem cool i trendy.
Ja mówię, no to faktycznie.
A to było w kontekście tego,
że o jakimś filmie takim nowym rozmawiali.
No ona też się jakoś tam wypowiadała o tym filmie.
Oni tak, wow, to pani to oglądała?
To pani jest cool i trendy.
Ja nie wiem, czy ja jestem trendy, czy nie,
bo tak ja jestem.
Ale ja im mówię prawdę,
że na przykład coś mnie nie interesuje,
na przykład klasa e-sportowa.
Ja mówię, słuchajcie,
ja w ogóle nie czuję tego waszego grania.
Ja tego w ogóle nie rozumiem,
jak można tyle czasu spędzać przed komputerem,
gdzie ja też spędzam dużo czasu przy komputerze.
Bo i ze względu na pracę,
i też jednak ten komputer dla mnie,
jako osoby niewidzącej,
on daje mi możliwości przeczytania czegoś,
napisania, więc ja przy tym komputerze
spędzam dużo czasu.
Ale to nie jest tak,
że ja poza komputerem nie mam nic.
Ja czytam książki,
ja muzyką się zajmuję,
ja robię wiele, chodzę po górach,
więc ja robię mnóstwo innych rzeczy,
a oni po prostu wpadają do klasy niektórzy,
to jakby po prostu komputera wszyscy dziwnie widzieli.
No tak, to jest ulubiona lekcja wtedy,
bo jest komputer.
Albo mieli głód.
No ale ja kiedyś zabrałam i myszki.
Miałam właśnie taką klasę,
w tej chwili to jest druga liceum w pierwszej klasie,
no i jednak jak m.in. po ruchu myszką
po częstotliwości klikania wiem, że grają.
I pozabierali mi wszystkim myszki.
O, to super.
Ale zrobiłaś mi kiedyś właśnie zabawę,
żeby się pouczyli trochę obsługi bezmyszkowej i bezwzrokowej?
To znaczy aż tak nie, natomiast jak uczę,
jest ich za dużo.
I jak mówię, te 45 minut tak naprawdę,
no to jest mało czasu.
I tak nie, natomiast jak uczę Worda czy Epszela,
to mówię im skróty klawiszowe
i naprawdę grą uczniów korzysta z tego.
O, to fajnie.
A już Control-S to już w ogóle jest.
Tak, no nie zapomnę jak kiedyś mój znajomy opowiadał,
który jest niewidomy.
Jego córka, która widzi,
przyszła do niego kiedyś, prawie spłacze,
bo mówi, tato, tato, nie mogę.
On mówi, co się stało?
Nie mogę komputera wyłączyć, bo coś z myszką się stało.
Czy tam bateria nie przestała działać?
No coś nie działało w każdym razie, że ta myszka nie działa.
I co ja mam teraz robić?
On mówi, no to z klawiatury wyłącz.
Ona mówi, ale jak?
I to była takie zabawne dla niego,
bo ona była też dziewczyna, która ogólnie z komputerów,
jakby komputera jej nie było opcjonalne,
jak już nie miała tej myszki.
Ale to jest takie właśnie,
wydaje mi się, ludzi,
którzy nie mieli do czynienia na co dzień z komputerami,
czyli dziadków, rodziców,
w zależności od wieku tego dziecka,
że oni jakby spoili temu dziecku,
ty jesteś informatykiem, bo ty wszystko klikniesz.
No, po pierwsze, to jest bardzo daleko do informatyki,
a po drugie właśnie,
przestaje działać myszka i jest amen.
Koniec. Nie ma.
On nie wie, co ma zrobić.
Niestety.
I wtedy już przestaje być dobrym informatykiem.
To jeszcze takie pytanie,
może już pod koniec,
ale pytanie takie,
czy masz takie w ogóle sytuacje w swojej pracy,
kiedy potrzebujesz zawsze pomocy osoby drugiej?
To znaczy, czy na przykład, nie wiem,
bo nie masz takich sytuacji,
że oddałem Ci sprawdzianek na kartkach, rozumiem,
ale czy w ogóle jest coś takiego,
w czym potrzebujesz pomocy tak na stałe,
no ewentualnie doraźnie,
poza tymi sytuacjami, o których już mówiłyśmy,
że uczniowie współpracują na lekcji,
i oni czytają slajdy.
Tak, czyli nie.
Może przy tym rzutniku,
że jednak, żeby pokazywał uczeń te slajdy, przerzucał.
To tak, ale tak to…
No właśnie, bo o to Ci nie zapytałam,
a to myślę, że ważne,
jak jest z przygotowaniem takich slajdów,
bo to jest, czy to gdzieś sobie w internecie wyszukujesz?
Nie, nie, nie.
Ja to przygotowuję sama,
natomiast moja koleżanka, moja przyjaciółka,
ja tego nie robię w PowerPoint,
ja to robię w Wordzie,
robię stronę poziomą
i potem to konwertuję do PDF-a.
I moja przyjaciółka mówi,
Daria, to jest to samo,
że te slajdy, które przedstawiamy uczniom,
tego nas uczono też na studiach,
że one powinny być jak najskromniejsze,
czyli tekst,
i to albo czarny na białym,
albo czarny na żółtym,
albo odwrotnie,
i nic więcej.
Ewentualnie jakieś rysunki, czy grafika,
ale żadne ozdobne czcionki,
żadne jakieś takie, absolutnie nic.
Więc to jest najprostszy tekst.
Czasem muszę tam jakieś schematy wrzucić,
ale jakby robię to sama
i potem właśnie z Worda konwertuję do PDF-u.
No właśnie, bo najgorsze to są te rzeczy
takie graficzne, prawda?
Ale to dobrze też, że mówisz,
bo mnie się slajd zawsze kojarzył głównie z grafiką.
Znaczy oczywiście wiedziałam, że tam są teksty,
ale zawsze mi się to kojarzyło,
że to jest głównie graficzne.
Nie, nie, nie.
W slajdzie, jak się tworzy w PowerPoint-cie,
to właśnie też jest jakby pola tekstowe są
i tam wpisujesz tekst.
Natomiast robi się to, dłużej to zajmuje
i jakby dla mnie jest to tyle niekomfortowo,
że nie mam tak do końca nad tym takiej kontroli.
Natomiast w Wordzie mam niemal nad wszystkim kontrolę,
więc mogę to zrobić bez żadnego problemu,
potem skonwertować.
Więc moja przyjaciółka, która sprawdza czasem,
poproszę ją, żeby rzuciła okiem,
na przykład robiłam taką prezentację
z arytmetyki i elektroniki,
więc tam chodziło o przedstawienie
na przykład bramek logicznych
czy tablicy prawdy.
No tutaj chciałam, żeby to ktoś
w cudzysłowie rzucił na to okiem,
jak to wygląda, więc pokazałam mojej przyjaciółce,
ona na to zerknęła
i ja sobie wtedy to wrzuciłam przez konwerter
i mam takiego fajnego PDF-a.
Super, to jeszcze na koniec może jakieś przesłanie
dla tych, którzy tak jak ja
marzyli przez lata o nauczaniu.
No i moje marzenie się akurat też spełniło,
ale może dla osób niewidomych,
które chciałyby uczyć, a myślą,
że to jest niewykonalne.
To jest takie slogany, nie poddawaj się,
bo nie udawajmy, tak jak powiedziałaś
na samym początku.
Ciężko jest, żeby nam ktoś zaufał.
Ja akurat miałam szczęście,
więc uwierzcie w to, że też może
szczęście czeka na was za rogiem.
To taki frazes troszkę,
ale chyba coś w tym jest,
że nigdy nie wiemy, co się zdarzy
i kto na nas czeka za rogiem.
Naprawdę ta praca, jak mówię,
spłynęła na mnie w takim czasie,
że inaczej być nie mogło.
Tak, ja też uważam, że nie ma przypadków.
Moja praca też długo na nią czekałam
i długo bardzo o nią zabiegałam
i aktywnie, i modlitewnie,
i na różne sposoby,
a kiedy trochę odpuściłam,
to wtedy przyszła.
Więc to czasem jest tak,
że jakoś bardzo chcemy i na to czekamy
i to przychodzi do nas,
ale wcale niekoniecznie może w tym momencie,
w którym chcemy,
ale potem się okazuje,
że to jest najlepszy moment.
Ja powiem szczerze,
że ja nawet nie modliłam się o tą pracę,
bo po prostu pracowałam w firmie szkoleniowej.
Ona się, że tak powiem, zamknęła.
No i co dalej?
Skończyłam tą podyplomówkę w lutym akurat.
W maju się firma zamknęła.
I co dalej?
Co ja z tymi studiami mam zrobić?
No i tak potem rok jeszcze pracowałam
w innej firmie szkoleniowej.
No i się stało, jak się stało,
że po roku się okazało,
że ja mam pracę.
No tak, to właśnie.
To wszystko przychodzi zawsze
w odpowiednim momencie najlepszym,
chociaż czasem właśnie wcale o to nie prosimy
albo prosimy kiedy indziej.
Czy jeszcze chciałabyś coś powiedzieć słuchaczom?
Nie wiem.
To w takim razie bardzo, bardzo ci dziękuję.
To była wielka przyjemność z tobą rozmawiać.
Znaczy zawsze jest wielką przyjemnością
z tobą rozmawiać,
ale było wielką przyjemność się dowiedzieć
o twojej pracy,
bo mnie już to od dawna intrygowało
i cieszę się, że się udało.
Także oprócz mnie się dowiedzieli też inni.
No i muszę powiedzieć,
że dałaś mi takiego pozytywnego kopa
na moją dalszą pracę nauczycielską.
Także osobiście też jestem bardzo zadowolona z tego.
Dziękuję bardzo.
Ja się też cieszę,
że po pierwsze ja bardzo lubię z tobą rozmawiać.
To taka kurtuazja troszkę,
ale to naprawdę nie jest kurtuazyjne,
bo my się z Olą naprawdę bardzo lubimy.
Tak, a rzadko mamy okazję rozmawiać,
bo te wszystkie obowiązki zawodowe
i to całe zabieganie.
A poznałyśmy się też w niezwykłych okolicznościach,
bo Ola najpierw znała mojego brata,
a później mnie.
Więc tutaj żadnej jakiejś takiej kurtuazji
i bazy linearstwa nie ma.
Natomiast ja mam taką nadzieję,
że osoby niewidome, zwłaszcza te,
które jakby nie wierzą jeszcze w swoje możliwości,
dzięki naszej rozmowie, naszej dyskusji,
no bo ty Ola też pracujesz zawodowo
zgodnie ze swoim wykształceniem.
Zatem mam nadzieję, że uwierzycie w to,
że może nie od razu,
ale można pracować w wyuczonym przez siebie zawodzie.
I to niekoniecznie jako masażysta
czy realizator dźwięku,
ale również właśnie na przykład
jako nauczyciel historii
czy nauczyciel informatyki w szkole ogólnodostępnej.
No i tu jeszcze mamy pytanie
pod koniec naszej audycji od Mateusza.
Czy prowadzisz zajęcia o programach udźwiękawiających
i sprzęcie specjalistycznym
w ramach tematów dodatkowych?
Czy uczniów w szkole masowej to ciekawi?
Generalnie typowo o takich urządzeniach nie,
natomiast w programie nauczania
jest obowiązek, aby uczniowie,
zwłaszcza klasy informatycznych,
mieli zajęcia z dostępności cyfrowej.
I tutaj, kiedy już omawiam procedury w CAK,
to opowiadam im o tych możliwościach
dla osób z dysfunkcją wzroku,
dla osób głuchych,
dla osób intelektualnie niepełnosprawnych,
czyli uczniowie, na przykład w zeszłym roku
robiliśmy audiodeskrypcję.
Jak mamy zajęcia z Worda czy z internetu,
to uczniowie uczą się tworzyć tekst alternatywny,
czy sprawdzają trudność języka pisanego,
zdań przez aplikację,
żeby ten język był prosty i zrozumiały.
To jest wszystko związane z dostępnością cyfrową.
Natomiast generalnie o takim sprzęcie nie,
nie mówię, bo na to po prostu
za bardzo nie ma też czasu.
Nie ma kiedy tego zrobić,
bo to jest tak, że teoretycznie jest 30 godzin,
załóżmy, jeżeli mam jedną godzinę tylko tygodniowo,
to to jest 30 godzin na rok.
Ale pamiętajmy, że jeszcze z tych 30 godzin
to na przykład może wypaść kilka,
bo na przykład jest Dzień Nauczyciela,
to jest wolne,
albo na przykład ktoś się rozchoruje,
czy ja, czy uczniowie,
albo uczniowie jadą na wycieczkę
i wtedy już te zajęcia przepadają.
I często jest, no nie ma na coś takiego czasu.
Ale jak udaje mi się coś tam przemycić,
czasem robię takie lekcje
o jakby komunikacji alternatywnej
i wtedy na przykład oni też są ciekawi,
jak ja coś tam robię.
Zdarzają się takie pytania,
a skąd Pani wie, co jest na ekranie komputera?
Więc ja im wtedy pokazuję.
Albo na przykład uczniowie widzą mój telefon komórkowy,
jak ja coś tam robię.
I z taką cierpliwością do tego podchodzą.
Oni są naprawdę otwarci.
Tak, bo bardzo to było ciekawe pytanie rzeczywiście,
bo dla uczniów to jest na pewno ciekawe
i oni jako młodzi ludzie,
dosyć zainteresowani wszystkim,
to to na pewno też ich interesuje.
Ja na pewnych lekcjach
już nawet przestałam słuchawki zakładać,
tylko ten komputer,
więc słuchajcie, kiedyś nawet nie tyle,
ale zapomniałam słuchawek.
Mówię, słuchajcie, przepraszam Was,
ale im już to w ogóle przestało przeszkadzać,
że mi ten komputer gada.
Bo wiedzieli, że mam iPhone’a gadającego,
więc jakby ten komputer,
oni już przestali na to reagować.
Są tacy uczniowie tak,
że oni po prostu mają to w nosie,
no gada to gada i tyle.
Tak, to już się staje takie zwyczajne potem.
Życzę Ci dużo, dużo powodzenia w pracy,
dużo sił, powodzenia.
Cierpliwości do uczniów myślę, że Ci nie życzę,
bo wydaje mi się, że masz.
No ale przede wszystkim zdrowia
i dobrego głosu,
żeby już żadne choroby się nie pojawiały,
żeby głos nie szwankował.
No i dużo sił.
I mam nadzieję, że Bielsko i Warszawa
mają osobną ferię
i że może się wreszcie uda spotkać.
Ja nawet nie wiem, kiedy mają.
Ja też nie wiem, ale trzeba to sprawdzić.
Nie za dnia, nie godzinę.
Tak, no właśnie.
Może być też nie w ferię,
ale tak, że coś mówiłaś
o jakimś szkoleniu w Warszawie,
także zapraszam, bardzo dziękuję.
Daria Bizoń-Knapik,
nauczycielka informatyki,
niewidoma nauczycielka informatyki
w Szkole Ogólnodostępnej w Bielsku Białej.
Dziękuję Ci jeszcze raz bardzo.
Jeszcze raz dziękuję za zaproszenie,
wszystkiego dobrego wszystkim słuchaczom.
Serdecznie pozdrawiam.
Dziękujemy bardzo i Michał Dziwisz,
jako nasz niezawodny realizator,
oczywiście i Aleksandra Bohusz.
Spokojnej nocy i do usłyszenia za tydzień.